Witam ponownie!
Jak zwykle usiadłem teraz w food cornerze w Venetianie, wziąłem sałatkę i kanapkę i zabieram się za pisanie bloga.
Tym razem minął ponad tydzień od ostatniego wpisu. Obiecywałem, że wrzucę coś w poniedziałek, ale akurat udało mi się wreszcie spotkać z Rado, a później z Barrym i Ciejasem co po trzech tygodniach w Vegas, gdzie nie spotkałem nikogo z Polski, było bardzo pozytywnym przeżyciem. Zwłaszcza, że nawet ci którzy nie wiedzą kim oni są, ale mieli już okazję zerknąć na ich bloga, mogą się domyślić jakie to wesołe towarzystwo ;).
Po tak długiej przerwie ciężko mi będzie opisać każdy dzień, ale postaram się w miarę dokładnie opowiedzieć co porabiałem od ostatniego wpisu.
Ostatnio skończyłem na tym, że miałem lecieć do Stratosphery na siłownię, ale akurat nie chciało mi się za bardzo ćwiczyć, a gdy dowiedziałem się, że otwierają pl omahę hi/lo, to postanowiłem popatrzyć trochę jak tam gra wygląda. Miłym zaskoczeniem było dla mnie to, że prawie wszyscy gracze zgadzają się na dealing twice. Kiedy dwóch graczy jest na allinie, w niektórych kasynach, zarówno on-line jak i live, istnieje możliwość podzielenia puli na dwie i wyłożenia flopa, turna, lub rivera dwa razy. Pozwala to zmniejszyć wariancję, bo gdy np. zagraliśmy na flopie all in z ręką, która ma 70% przewagi i wyłożymy turn i river dwa razy, to jest mała szansa, że przeciwnik dwa razy dobierze do lepszego układu. Pamiętam, że na full tilcie można było skorzystać z tej opcji, ale wtedy płaciło się większy rake. W grach live jeśli gracze mają ochotę na dealing twice to nie wiąże się to z żadnymi dodatkowymi kosztami.
Z tego powodu postanowiłem się wkupić za 200$ i pomurować, a w razie czego jak będę na allinie to zapytam o dealing twice. Całkiem spoko mi się grało, ale posiedziałem tam tylko z 1,5 godziny, bo dowiedziałem się, że następnego dnia jest turniej pl hi/lo w binions za 200$ i chciałem się przed nim wyspać. Ostatecznie przegrałem z 70$, ale stwierdziłem, że na pewno jeszcze wrócę do tej gry, bo wyglądała nieźle.
Jeżeli chodzi o strukturę turnieju to była całkiem spoko. 20000 żetonów na start i 35 minutowe levele. Niestety w późniejszej fazie nie było paru standardowych poziomów blindów, co w połączeniu z 35 minutowymi levelami sprawiło, że sporo graczy nie miało zbyt wiele żetonów i zmniejszało to pole manewru. Niestety pomimo posiadania stacku w wysokości 95000 przy średnim 55k, nie udało mi się nic ugrać. Głównie za sprawą rozdania, w którym posiadałem AQ36 suited, podbiłem z CO i sprawdziła mnie zawodniczka z buttona. Flop całkiem niezły Q45, z dwoma treflami (nie mój kolor). Zagrałem dosyć wysoki cbet i dostałem call (mieliśmy po tyle samo żetonów). Ta pokerzystka grała bardzo dobrze (później się dowiedziałem, że pracuje jako krupierka), więc jej call preflop, plus call na flopie to zazwyczaj A2 plus coś tam.
Turn spada 2 trefl, karta dająca kolor, ale nadal bardzo dobra, bo jeżeli miała A2 to jej spaliło, a jeżeli miała np A23, to teraz ma strita, a ja mam wyższego, więc 3/4 dla mnie. Zagrałem dosyć sporo, zostałem postawiony na allinie, easy call i niestety miała kolor plus A3 i straciłem połowę żetonów. Niestety średni stack dawał dosyć małą liczbę bigblindów i gdy parę okrążeń później podbiłem preflop, cbetowałem na flopie i spasowałem do check raise'a, zostało mi już mało żetonów i nie udało się tego odrobić.
Przykro mi było po tym turnieju bo to już kolejny dzień na minus. Poszedłem na siłownie i od razu zrobiło mi się lepiej.Obudziło mnie światło i mogłem sobie popatrzeć na wschód słońca. Cyknąłem parę fotek i poszedłem dalej spać:
Następnego dnia postanowiłem zaatakować pl 1/2 hi/lo w Venetianie. Po paru godzinach gry byłem 500$ na
plus i postanowiłem skończyć, bo czułem, że siedząc dłużej mogę niby zarobić parę dolarów więcej, ale jeżeli się puszczę to będę już dosyć mocno sfrustrowany.
Przytrafiło mi się w tej grze jedno z ciekawszych rozdań w mojej historii pl hi/lo, które pokazuje różnicę pomiędzy grą live i on-line
Ktoś zrobił straddla 10$ i po paru limperach postanowiłem dołożyć z ATT5 z buttona. Flop spada A24 z dwoma treflami i po checkach zagrałem za 50$ do puli 60$. Miałem słabą rękę ale za to przy moim tight imagu i takim flopie, przeciwnicy powinni zazwyczaj spasować (35 daje już nutsa i przeciwnicy nie bardzo mają do czego dobierać, bo jeśli grają przeciwko 35 to mogą liczyć najwyżej na połowę puli). Niestety zostałem sprawdzony przez jednego gracza (na pewno dawca) i nie miałem najmniejszego zamiaru blefować dalej. Turn spada 4, parująca stół, przeciwnik czeka i zaczyna patrzeć na mnie w groźny sposób, który z mojego doświadczenia oznacza: „błagam nie zagrywaj”. Nigdy nie mogę się powstrzymać i praktycznie zawsze w tej sytuacji betuję. Prawie zawsze też w okolicach puli, żeby przeciwnik nie miał żadnych wątpliwości ;). Zabetowałem za 150$ . Po dłuższym namyśle przeciwnik sprawdził. Na river spada nieistotna 9, przeciwnik czeka, po czym wpatruje się we mnie jeszcze intensywniej i groźniej niż poprzednio. Zawsze trzeba w tym momencie podjąć szybką decyzję (przez co nie zawsze jest ona dobra), ale jeśli chcemy blefować i zastanowimy się zbyt długo to może to później stanowić dla przeciwnika wymówkę do sprawdzenia. Po dwóch sekundach, oznajmiłem all in i z pewną miną, ale łomoczącym sercem przesunąłem pozostałe 320$ za linie. Przeciwnik momentalnie przestał prezentować groźną pozę i jej miejsce zajęło zrezygnowanie. Czułem, że już prawie jestem w domu. Pokazał swoje karty graczowi siedzącemu obok i spasował żaląc się, że zbierał do koloru.
Nigdy bym nie zagrał w ten sposób on-line, bo po sprawdzeniu na turnie, przeciwnik prawie zawsze pokazuje na river fulla, albo 35, które bał się rozgrywać agresywniej w obawie przed 35 i fullem u przeciwnika. Nie miałem nawet żadnego lo, które przeciwko graczowi z samym fullem zapewniałoby mi przynajmniej połowę puli. Był to więc najbardziej chory blef jakiego kiedykolwiek się dopuściłem i nadal czuje się z nim trochę nieswojo. Jestem dosyć dumny z siebie, że nie bałem się zablefować, w sytuacji która wydała mi się odpowiednia, zwłaszcza, że gdybym przeczekał na river to nadal byłbym jakieś 120$ na plus, a jeśli zostałbym sprawdzony to kolejny dzień skończyłbym na minus (już bym nie grał po takim zagraniu). Czuje się jednak nieswojo bo zagranie to było całkowicie sprzeczne z moim doświadczeniem on-line i technicznie rzecz biorąc beznadziejne.
Niedługo po tym rozdaniu postanowiłem zakończyć grę i nacieszyć się pierwszym od dłuższego czasu dniem na plus :).
Następny dzień spędziłem na cashówce 8/16 limit czekając na otwarcie pl hi/lo. Odpowiednią ilość osób zebrali dopiero po 5-6 godzinach i stwierdziłem, że przenosiny po takim czasie z limitu do gry pot limit nie przyniosą nic dobrego, posiedziałem jeszcze z godzinę i łącznie tego dnia wygrałem jakieś 300$.
Kolejny dzień zacząłem tak samo jak większość poprzednich, czyli pływaniem w basenie i opalaniem się :). Daje mi to dużo pozytywnej energii. Skoczyłem później na jakieś jedzenie, a następnie na cashówki do Venetiana. Po raz kolejny zapisałem się na listę zainteresowanych otworzeniem omahy hi/lo w pot limicie i dosiadłem się do gry 8/16 limit. Był to stolik must move i szybko pozabierali nam paru graczy, po czym siedzieliśmy w 6 osób. W tej sytuacji gra zrobiła się agresywniejsza i oczywiście nie można było czekać tylko na dobre karty. Przegrałem niezbyt szczęśliwie pare rozdań i przenieśli mnie do main game. Po rozegraniu paru rozdań usłyszałem, że otwierają stolik pot limit i tyle mnie widzieli ;). W limicie straciłem z 200$, scashowałem resztę i poleciałem do stołu pot limit.
Wkupiłem się jak zwykle za 200$ i zacząłem się murować.
Niestety po mojej lewej dosiadł się jedyny dobry tutejszy gracz, który na domiar złego rozgrywa dosyć sporo rąk. Danny Mata, bardzo w porządku koleś. Zawodowy pokerzysta tuż przed czterdziestką. Poznałem go gdy chodził od stołu do stołu limit omahy hi/lo pytając się czy może ktoś nie ma ochoty pograć w pot limit bo szukają chętnych. To było tego dnia gdy się dołączyłem i odszedłem od gry, kiedy się zorientowałem, że stawki są nieco wyższe. Mieszka w stanie Oregon i grywa w miejscowym card roomie „Ben”, do którego oczywiście co chwila wszystkich zaprasza. Zabawny z niego koleś i często próbuje kogoś w coś wkręcić. Podziwiał np. przez chwilę diamentowe kolczyki krupierki (siedział koło niej), po czym jak przekręciła głowę zakomunikował jej, że w drugim kolczyku nie ma diamentu. Pośmiała się chwilę i rozdawała dalej. Po jakichś 15 minutach przyszedł inny krupier na zmianę. Wszyscy już dawno zapomnieli o tym żarciku, po czym nagle Danny wykrzykuje za nią z uśmiechem „I saw you!” Bo krupierka od razu po odejściu od stołu postanowiła zweryfikować, czy na pewno nie zgubiła jednego diamentu :).
Dealing twice sprawowało się bardzo dobrze, bo dwa razy pomimo posiadania dużo lepszej ręki bym przegrał, ale drugi turn i river dawały mi wygraną i pule kończyły się podziałami. Przyszedł jednak i czas na mnie, gdy w czteroosobowej puli dwie osoby grały do końca z gołym lo, jeden dawca nie wiadomo nawet z czym, a ja siedziałem z bardzo przyzwoitym hi i oczywiście nutsowym lo. Po tej puli miałem stack w okolicach 1000$ i ze względu na dobrego gracza po mojej lewej, który zawsze gra z 1000$ miałem zamiar niedługo odejść od gry. Dostałem jednak AA47 suited w pikach na asie. Podbiłem po paru limperach preflop. Flop q68 z jednym pikiem oglądamy w trzy osoby (jeden niezły gracz i jeden dawca). Flop cbetuje za jakieś 50$ do puli 70$ i sprawdza mnie tylko dawca. Turn bardzo przyzwoity bo K pik, dający mi nutsowy draw do koloru. Dawca czeka, a ja zagrywam za 150$ i zostaję sprawdzony. Jak zwykle nie patrzę na kartę wykładaną przez krupiera, tylko pilnie obserwuję przeciwnika w poszukiwaniu informacji. Kątem oka widzę, że krupier wykłada river no i lipa, od razu widać po reakcji, że karta pomogła mojemu rywalowi. Zagrał jednak check, popatrzyłem na river a tu Q pikowa, parująca board ale dająca mi kolor. W hi/lo inaczej rozgrywał by dwie pary albo fulla, więc dosyć spokojnie zabetowałem w okolicach puli ( i tak miał mniej). Dosyć szybo sprawdził i zmuckował karty, gdy zobaczył mój kolor na asie. Niedługo później wygrałem jeszcze jakąś pulę i skończyłem grę cashując 1700$, czyli całkiem przyjemną rekompensatę za poprzednie niepowodzenia.
Następnego dnia postanowiłem już wkupować się za 300$ i ogarnąłem jeszcze 800$. Wieczorem stwierdziłem, że jak na razie spokojnie mogę sobie pozwolić na zagranie wsopa za 1500$.
W niedzielę rozgrywany był turniej pl hi/lo w kasynie Wynn za 340$ i uznałem to za niezłe przygotowanie. Bardzo dobra struktura, ale niestety po tak dobrych dniach na cashówkach zabrakło mi trochę cierpliwości. Po jakiejś godzinie gry zallinowałem się z przeciwnikiem na turnie. Byłem nawet 53% faworytem, ale spokojnie mógł odsłonić lepszą rękę i myślę, że średnio miałbym tutaj jakieś 40-45% equity, co w połączeniu z pot oddsami nadal jest poprawne, ale na pewno większą przewagę mógłbym ogarnąć grając mniejsze pule. Było tak wcześnie i nawet nie zdążyłem się zmęczyć grą, postanowiłem więc skoczyć do Venetiana. Tam na pl hi/lo było jednak zbyt wcześnie, więc postanowiłem pojechać do Rio na BigO, czyli 5kartową omahę hi-lo. Dosyć niski poziom, ale niestety gra duzo bardziej szalona niż w Venetianie i pierwszego buy ina przegrałem na allinach preflop w 3osobowej puli z side potem (nie dało się rozdawać dwa razy). Trochę przykry był ten allin bo na flopie 67T miałem nutsowy kolor i nutsowy draw do lo. Oczywiście all iny były prefop i jeden z graczy miał AA2xx, więc nie powinienem narzekać. Na flopie chłopaki dorzucili resztę żetonów, powiedziałem tylko good luck guys, po czym trzeci gracz pokazał 67889 dające mu straight flusha. Lo nie siadło i przyznam, że trochę mi było przykro. Następnego all ina przegrałem trochę głupio i postanowiłem już tego dnia nie grać. W sumie był to najgorszy dzień pod względem finansowym bo przegrałem 940$.
Z kasą i tak stałem jeszcze całkiem nieźle, więc postanowiłem zrobić sobie wolne w poniedziałek.Odpocząć przed wsopem, napisać bloga i we wtorek zagrać w tym side evencie. Jakoś mi to pisanie nie szło, a że umówiony byłem na wieczór z Rado to przesunąłem to spotkanie trochę wcześniej, później dołączyliśmy do Ciejasa i Barrego, którzy zapewnili nam rozrywkę do 12, po czym odeskortowaliśmy ich pod Flamingo i rozeszliśmy się do domów.
Tutaj zdjęcie ich pokoju i świetnego widoku z okna:
A tutaj wspomniany murek przed planet hollywood 🙂
Przed turniejem wsop, udało mi się całkiem dobrze wyspać. Zjadłem chińszczyznę na śniadanie i o 12 zaczął się turniej. Fajny klimat, fajna atmosfera, krupierzy jednak nie do końca ogarniali podziały pul i po 15 minutach wezwano po raz pierwszy floor mana, żeby rozstrzygnął jak należy podzielić pulę :). Początkowe blindy 25/25. Na start dostaje się 1500 żetonów plus dwa żetony „rebuyowe” po 1500, które można dołożyć od razu, albo jak się przegra all in. Jeśli nie dołożymy ich sami to zrobią to za nas po czwartym poziomie blindów. Nie spodobał mi się ten system bo w większość słabych graczy nie dokupuje ich od razu, co zmniejsza naszą przewagę nad nimi. Dowiedziałem się od Rado, że najlepszą strategią jest granie z 1500, a jeśli jakiś słaby gracz weźmie 4500, to wypada zrobić to samo. Przez jakąś godzinę grałem z 4500, po czym zobaczyłem parę rozdań, w których gracze zagrali koszmarnie (wcześniej myślałem, że ogarniają, ale pewnie byli klasycznymi holdemowcami, którzy siedli do omahy) i też dokupiłem się do 4500. Niestety zostałem za to ukarany. Dostałem AQ72 z wczesnej pozycji. Blindy 25/50 i po jednym limperze (agresywny dawca) zagrywam za 175. Przeciwnik dwie pozycje za mną sprawdza i ten dawca także. Flop spada K74, dawca czeka i ja także ( jest to za słaba sytuacja, żeby się stackować, a czuję, że dawca mógłby tu check raisować light z ręką gorszą od mojej, ale byłoby to zgadywanie. W dodatku albo zostanie to przeczekane, albo jeśli gracz za mną zabetuje to może wciągnie to dawce do rozdania. Gracz za mną zagrywa za 375, a dawca niestety pasuje. Turn spada bardzo przyzwoity bo q nie dająca żadnego drawu do koloru. W grze on-line są tutaj dwie opcje, bo można zaleadować, ale holdemowy gracz może to odczytać jako słabość i mnie zraisować, a niestety nie mógłbym takiego podbicia sprawdzić. Dużo lepszą opcją wydawał mi się check call i push jak spadnie lo na river, lub call jeśli spadnie karta na hi (przecwinicy prawie zawsze blefują na river jeśli nie uda im się dodrawować do lo.
Zaczekałem, a przeciwnik zagrał za 775. Sprawdziłem. Na river spada 9. Ta karta całkiem mi się spodobała. Niby lo nie siadło, ale jeśli przeciwnik nic nie ma to prawie na pewno zablefuje. Dostałem bet 1300. sprawdziłem, a przeciwnik pokazał AKQT. Czułem się po tym strasznie głupio, bo większość graczy nie valuebetuje tego na river i uznałem, że przeciwnik mnie rozczytał. Jak się później okazało, gracz ten na pewno nie zna się za bardzo na tej grze. Został mi po tym 1000. Wyblindowałem się do 725, później odbiłem do 1200, a później przy blindach 50/100 podbiłem do 350 z AKJ4 sited z trzeciej pozycji. Ten sam gracz co wcześniej dołożył oraz zrobiła to także pani na dużym blindzie. Flop spadł bardzo dobry bo Jx9d6d, czyli zazwyczaj wszyscy spasują po moim all inie. Pani zaczekała ja wrzuciłem 850. Gracz za mną zagrywa pot. Pani pasuje i koleś odsłania AT66 z nutsowym drawem do koloru!! Byłem kompletnie zdegustowany, bo jak on mógł sprawdzić preflop z takim śmieciem. Przynajmniej później zrobiło mi się lepiej jak sobie uświadomiłem, że ten jego valuebet na river nie wynikał z dobrej znajomości gry, ale raczej ze słabej. Z turniejem się pożegnałem. Okazało się, że mniej więcej w tym samym momencie odpadł Rado i skoczyliśmy razem do bufetu w Rio. Poszwendaliśmy się po salach WSOP. Akurat rozgrywany był 50000$ championship i całkiem miłym uczuciem było oglądanie tych wszystkich prosów na żywo. Złapałem tutaj Antoniusa po przegraniu większego rozdania:
Bardzo smaczne jedzenie. Później pokibicowaliśmy jeszcze Darkowi Texaspl, który w świetnym stylu schodził na przerwę obiadową po tym jak sprawdził z parą szóstek na river all ina przeciwnika, który nie dodrawował do lo: „wiedziałem, że go k**wa łyknę”.
Przeszliśmy się z Rado do Ciejasa i Barrego i rozeszliśmy koło północy.
A tutaj ławeczka pod Venetianem: ktoś nie podołał i pewnie musiał odpocząć
To by było na tyle. W ciągu najbliższych dni planuję grindować w Venetianie pl hi/lo. Myślę nad przestawieniem się na tryb nocny, bo po południu zazwyczaj jeszcze nie otwierają moich gier, a gdy z nich schodzę to nadal są jeszcze dobre.
Trzymajcie kciuki!
Pozdrawiam
Loczek
Te sprawdzenie aliena z parą 6 na river to tak zwany stanko call, tylko mistrz stanko by tego dokonał. Trzeba być przecież super donkiem żęby coś takiego sprawdzić 😀
Mam prośbę do JDXa, czy mógłbyś robić ocenę/analizę (ciekawszych Twoim zdaniem) rozdań LoCheck’a które zamieszcza w blogu?
Nie czaje , jakim cudem sprawdzasz all in przy takiej samej ilosci zetonsów, przegrywasz i zostaje ci połowa żetonów ????!!!!
Też mnie to zastanawia.
Bo Loczek wygrywa 1/4 puli 🙂 Ma split w lo (A3 tak samo jak przeciwnik).
true 🙂
Ależ niedopaczenie…
tak mi wstyd :/
Na ilu stołach grasz online?
10-12 stołów zazwyczaj
Koledzy mają rację świetny blog, genialnie się czyta, fajne analizy rozdań – bardzo czytelne oraz nie chaotyczne.
jeden z najlepszych blogow pokerowo – tripowych . gl ziom
Powodzenia w dalszej grze i liczę że kolejny wpis będzie szybciej niż po ponad tygodniu :). PS: Rado też prowadzi blog?
rado wrzuca newsy na facebooku i Tweeterze. wydaje mi się, że ma tweetera @Rado, albo coś w tym stylu 🙂
Rado ma twittera @Radoom
Twoje wpisy kiedy zaczynam pracę są jak Gorący Kubek do kanapki. Dzięki 🙂
Super wpis, będziesz grał main event wsop?
właściwie to nie grałem turnieju w holdema przynajmniej dwa lata, więc jest wybitnie mało prawdopodobne, że zagram jakiś w najbliższej przyszłości, a jeżeli już to będzie to dużo mniejszy buy in niż 10000$ 😉
w końcu kolejny wpis ! palec już wysiadał od wciskania f5 ;] gl w dalszej grze
świetny wpis. bardzo dobrze czyta się zwłaszcza opisy twoich rozdań. można się czegoś nauczyć.
Możliwość dodawania komentarzy nie jest dostępna.