O POKERZE SŁÓW KILKA
O sukcesie Górala huczy już cała Polska, więc opisywał tego za bardzo nie będę. Jak większość
z was oglądałem również transmisje live w moim laptopie. A nie było to łatwe zadanie ? sobotni
wieczór to kolacja u brata mojej żony, więc tak trochę głupio. Ale jak wyjaśniłem co i jak to
nawet moja żona co chwilę pytała jak Góralowi idzie, który jest itd. A to już naprawdę wielkie
osiągnięcie, żeby moja żona zainteresowała się pokerem. Nawet jak wracam do domu po jakimś
wygranym turnieju to mogę co najwyżej liczyć (po uprzednim pochwaleniu się tym faktem) na
tekst w stylu ?Wygrałeś? O, to fajnie? po czym temat umiera. Ze szwagrem oczywiście
odpowiednio uczciliśmy sukces Górala i wejście na stół finałowy, więc w niedzielę oglądałem
transmisję z ogromnym bólem głowy? Ale było warto!
W poniedziałek wesoło było również
na Okęciu, gdzie ? zgodnie z obietnicą ? czekaliśmy na bohatera weekendu z czerwonym
dywanem. Co prawda mój zakład z Góralem obejmował awans na stół finałowy podczas
lipcowego WSOP, ale sam uznałem, że mały poślizg w czasie i inny turniej nie uwalnia mnie
od realizacji przedmiotu zakładu. No cóż, znam takich, którzy najpierw się chcą zakładać, a
jak przegrywają to udają debila i nie chcą wypłacić należnych mi 100$… Ja z mordy cholewy
nie robię, dywan był, a Góral swoją grą na niego zasłużył!
A od tego poniedziałku zmiany zaszły również u mnie. Tego bowiem dnia zostałem nowym
graczem w stajni Unibetu! Bardzo się cieszę, że otrzymałem taką propozycję, choć od razu
chciałbym powiedzieć, że bardzo dziękuję za dotychczasową współpracę kolegom z Paradise
Poker, z którymi rozstałem się w bardzo dobrej komitywie. Unibet natomiast to nowy etap na
mojej pokerowej drodze i mam nadzieję, że nasza współpraca będzie owocna dla obu stron.
Oczywiście spodziewam się natychmiastowych komentarzy w stylu ?Po co Unibet wziął Jacka
do siebie?? i tego typu tekstów. No cóż, o Góralu pisano, że Poker Stars też zrobił wielką
bzdurę biorąc go do teamu, a on w Londynie zamknął wszystkim skutecznie usta na długo? 🙂
W każdym bądź razie zaczynamy naszą wspólną pokerową podróż od cyklicznego turnieju
pod nazwą ?Wykop JD!?. Co tydzień, w każdą niedzielę o godz. 21 odbywać się będzie turniej
z bounty za moją głowę. Wpisowe 3 euro, 100 euro dodane do każdego turnieju, a za mnie
nagrodą będzie oczywiście butelka mojego ukochanego Jacka Danielsa! Zapraszam na pierwszy
turniej już w najbliższą niedzielę!
W nowych barwach przez trzy dni rozegrałem trzy turnieje. I jako przesądny fetyszysta już wiem,
jaka jest recepta na sukces ? muszę grać w koszulce Unibetu, bo bez tego jest niedobrze! Już
wyjaśniam dlaczego. W poniedziałek zagrałem Terminatora (zacząłem w nim ponownie grać
od zeszłego tygodnia) i choć zająłem w nim piąte miejsce odpadając na bubblu to grałem fajną
grę i mogłem być z siebie zadowolony. Dziś w Hiltonie we freezoucie za 200 zł zagrałem
naprawdę bardzo dobry turniej i ostatecznie poległem dopiero w HU z Haloonem. Po drodze
eliminowałem kolejnych graczy hurtowo, bezlitośnie wykorzystując błędy przeciwników. W obu
przypadkach grałem w koszuli Unibetu. A wystarczyło, że na WLP pojechałem ?po cywilnemu?
i natychmiast wpakowałem się w tarapaty. Już w pierwszym rozdaniu przegrałem z moimi
dwoma parami na runner-runner strita, a niedługo potem odpadłem allinując się z QQ i wpadając
na AA u Karelliego?
BOWLINGOWYCH WSPOMNIEŃ CIĄG DALSZY ? MALEZJA
W 2003 roku wraz z reprezentacją Polski udałem się na Mistrzostwa Świata w bowlingu do
dalekiej Malezji. Jako świeżo upieczony wicemistrz Polski (notabene znalazłem ostatnio w sieci
relację z tychże mistrzostw kraju pisaną przez nikogo innego jak samego Warsawa!) znalazłem
się w kadrze i wraz z moimi kolegami spędziliśmy dwa tygodnie w Kuala Lumpur, stolicy
tego azjatyckiego państwa. Był to wyjazd dla mnie niezapomniany, bo po raz pierwszy byłem
tak daleko od domu. Azja to jednak nie Europa ? inna kultura, inne życie, inni ludzie. Ale z tą
ekipą niestety (albo stety!) zawsze działy się te same akcje, więc wyjazd obfitował w śmieszne
sytuacje jak żaden inny.
Po cholernie długiej podróży samolotem wylądowaliśmy wreszcie w Kuala Lumpur. Lot z
Amsterdamu trwał ponad 13 godzin i byliśmy nim naprawdę wykończeni. Ciekawostką było to,
że lecieliśmy największym pasażerskim samolotem na świecie, mogącym zabrać na pokład 460
pasażerów. Ale to był potwór! W Warszawie takie samoloty podobno wtedy nie lądowały, bo
mieliśmy za małe lotnisko dla takich gigantów! Nie wiem jak jest teraz po rozbudowie, ale przy
następnej mojej podróży do Azji wolałbym już lecieć prosto z Warszawy nie tłukąc się przez pół
Europy? Już na lotnisku dowiedzieliśmy się, co to znaczy duża wilgotność powietrza ? po
ponad 13 godzinach bez papierosa wyskoczyliśmy biegiem z lotniska na dwór chcąc wreszcie
zapalić, a tu nagle dostaliśmy w twarz gorącą wodą! Temperatura osiągała jakieś 40 stopni, co
przy 80-90% wilgotności powietrza stanowiło mieszankę wybuchową ? nie było jak oddychać!
Pierwsze wdechy to było coś okropnego, jakbym się zaciągał wrzątkiem! Już nawet na fajeczka
odeszła od razu ochota. Oczywiście po paru minutach doszliśmy do siebie, ale pierwszy efekt
był zabójczy. Na szczęście każde zamknięte pomieszczenie w Kuala było klimatyzowane, więc
problemy były tylko na zewnątrz, choć już od zachodu słońca dało się normalnie funkcjonować
również na otwartym powietrzu. Z czego pewnego dnia postanowiliśmy skorzystać udając się w
podróż ?Kuala Lumpur by night?!
Wraz z moim serdecznym druhem i przyjacielem Dawidem (czyli Dzidziusiem) oraz znanymi
Wam już z poprzedniego odcinka bloga Jokerem i Ojcem udaliśmy się taksówką do centrum
stolicy Malezji chcąc zobaczyć słynne Twin Towers w nocy, a potem pobalować w jakimś pubie.
Taryfiarz wiózł nas jakoś strasznie długo, ale dopiero potem dowiedzieliśmy się, że od centrum
dzieliło nas prawie 50 km (Kuala Lumpur to naprawdę olbrzymie miasto). Wyskoczyliśmy z
naszej taksówki i poszliśmy w tango w miasto. A lokali do wyboru było mnóstwo, więc jak już
zaczęliśmy je po kolei odwiedzać w każdym pijąc jakiegoś drinka lub piwko, to w końcu nawet
o słynnych wieżach zapomnieliśmy. Na szczęście przypadkowo na nie wpadliśmy zmieniając
lokal. Piszę ?na szczęście?, bo widok tych dwóch kolosów w nocy to naprawdę niezapomniane
wrażenie. Zresztą zobaczcie sobie to sami na zamieszczonym zdjęciu!
Po kilku kolejkach w gościnnych barach i pubach moi koledzy zaczęli szukać wrażeń. Ojciec i
Joker stwierdzili, że idą na podryw! No cóż, młodzi chcieli sobie poszaleć. Gdy ja z Dawidem
zamawiałem kolejną porcję dziwnych kolorowych drinków z parasolkami tych dwóch ananasów
poleciało na rekonesans. Długo ich nie było, ale gdy wrócili strasznie się sprzeczali. Okazało się,
że specjalnie wrócili po nas, żebyśmy rozstrzygnęli ich spór. Zabrali nas ze sobą, tłumacząc po
drodze o co poszło.
A więc podczas rekonesansu po okolicach moi wspaniali koledzy trafili na
dwie ?lalki?. I gdy Joker uparł się, żeby je wyrywać Ojciec miał jakieś dziwne podejrzenia co
do ich? płci! A więc przyszli po nas, żebyśmy im pomogli zadecydować z kim mają właściwie
do czynienia. Sprawa rozwiązała się dość szybko, choć już z daleka dla mnie i Dzidziusia było
jasne, że owe ?lalki? to transwestyci! Gdy jednak Joker upierał się, że to niemożliwe, jednej z
?dziewczynek? zadzwoniła komórka, którą ?ona? odebrała mówiąc słodkim barytonem?
Joker dostał od nas oczywiście solidnie ?po garach?, bo dla niego nie była to już pierwsza
taka wpadka ? rok wcześniej w Tajlandii będąc na dyskotece najzwyczajniej w świecie
?poleciał w ślinę? z piękną małą Azjatką. Dopiero jego koledzy pokazali mu mały szczegół ?
jabłko Adama u jego nowej ?koleżanki?. Joker do tego stopnia nie wierzył w to co mówią mu
koledzy, że dopiero test organoleptyczny udowodnił mu, że mają rację ? złapał bowiem swoją
?partnerkę? za krocze! To co tam znalazł spowodowało u niego na pewno nie najlepsze
samopoczucie. Wielkie ?Ups!?, dwie takie pomyłki? Dostało się za to potem chłopakowi
jeszcze wiele razy!
Jak już wspomniałem na wstępie Azja to nie Europa i można się czasem spotkać z szokującymi
różnicami pomiędzy naszymi kulturami. Pierwszą taką różnicą, która dosłownie zwaliła nas
z nóg, były miejscowe? hmmm? toalety. Ofiarą naszych drwin tym razem został Ojciec, który
jako pierwszy udał się na kręgielni do łazienki na tzw. ?dwójeczkę?. Po ulżeniu swej potrzebie
stwierdził on bowiem z przerażeniem, że w jego kabinie nie ma papieru! Mimo dokładnego
przebadania całej powierzchni swego małego królestwa nie stwierdził, aby obok jego tronu
wisiała tradycyjnie rolka srajtaśmy. Jedyne co znalazł to dziwny wężyk z kranikiem wychodzący
ze ściany i kończący się tuż za jego plecami. Wyobrażacie sobie siebie w takiej sytuacji? Jemu
do śmiechu wcale nie było, choć teraz na pewno każdy z was zalewa się łzami wyobrażając
sobie biednego Ojca siedzącego w panice na klozecie. Chcąc nie chcąc wciągnął spodnie i udał
się na poszukiwania papieru. Takowego nie znalazł, jednak poradził sobie za pomocą ręczników
leżących nieopodal umywalek. Dopiero po interwencji dużej grupy zawodników papier w
łazienkach się pojawił i można było spokojnie korzystać z toalet bez ryzyka. Co się okazało?
Ano ów wężyk wystający ze ściany służy tubylcom do mycia się ?po wszystkim? poniżej linii
pleców. Co prawda nie wiem jak to działa w praktyce i chyba nawet nie chcę sobie tego nawet
wyobrażać, ale właśnie z tego powodu lewa ręka w krajach muzułmańskich uważana jest za
rękę ?brudną? i na przykład za poklepanie kogoś po plecach lewą ręką można narazić się na
spore nieprzyjemności. Jest to jeden z najlepszych dowodów na to, że podróże kształcą?
Wielkie turnieje bowlingowe, do jakich niewątpliwie należą mistrzostwa świata, są taką samą
dobrą okazją do zawierania nowych znajomości jak teraz dla nas wszystkich duże pokerowe
eventy. Gracze z całego świata stanowią cudowną mieszankę i często można zawrzeć fajne
znajomości. Akurat tak się złożyło, że naszymi najlepszymi kumplami wśród wszystkich ekip
zostali reprezentanci Republiki Południowej Afryki. Okazja do lepszego poznania się trafiła
się szybko. W naszym hotelu był klub o nazwie ?Bar One?, w którym co wieczór kwitło życie
towarzyskie. Lokal ten był wręcz oblegany przez męskie reprezentacje, a powodem tego
zainteresowania były dwie przecudownej urody tancerki zabawiające klientów tego baru swym
tańcem i towarzystwem. W tym właśnie lokalu spotkaliśmy się pierwszego wieczora z
chłopakami z RPA. Kilka drinków później byliśmy już mocno zaprzyjaźnieni, co oczywiście
spowodowało liczne ?akcje? z naszymi nowymi kolegami. A to włamanie w środku nocy na
zamknięty o tej porze basen i konkurs skoków do wody ?na waleta?, a to śpiewanie chórem
w środku nocy ?You are so beautiful? pod oknami dziewczyn z RPA (co zakończyło się dla
nas dość nieszczęśliwie, bo dziewczyny z RPA smacznie spały, za to obudził się nasz trener i
zebraliśmy ostry opier?), a to wzajemne obrzucanie się cytrusami z okien hotelowych pokoi
(to oni zaczęli!).
Ale największa jazda była w dniu, kiedy zaprzyjaźniliśmy się z Rosjanami!
Nie powiem, nasze zainteresowanie ekipą rosyjską nie było bezinteresowne. ?Iwany? dzień w
dzień mieli bowiem pod dostatkiem wódeczki, której normalnie nie można było kupić nigdzie
(muzułmanie nie piją alkoholu), a w barze każdy napój wysokoprocentowy był cholernie
drogi. Trzeba było więc znaleźć dla nas nowe ?źródełko?, a nasi wschodni sąsiedzi byli do tego
idealni. Po szybkim znalezieniu wspólnego języka z Rosjanami dowiedzieliśmy się, że oni
przywieźli ze sobą kilka skrzynek gorzały! ?Stolicznaja? dobra jest jak każda inna, a nasz
nowy kumpel z Moskwy Andriej obdarzył nas dwoma litrowymi butelkami tego trunku. Zaraz
dostał od nas ksywę ?Stadion?, bo opowiedział nam dobrą polszczyzną, że mieszkał wiele lat
w Warszawie i handlował na słynnym Jarmarku Europa na Stadionie Dziesięciolecia. Odtąd
gdy tylko zabrakło nam procentów lecieliśmy do pokoju ?Stadiona? i pobieraliśmy nową porcję
wódeczki. A jak już mieliśmy wódeczkę to zabraliśmy się za naszych kolesiów z RPA. Picie
wódki z kieliszka czy szklanki dla każdego (lub prawie każdego) Polaka lub Rosjanina to chleb
powszedni, normalka. Ale nie dla kolesiów z Afryki! Gdy zobaczyli jak ?walczymy? z Ruskimi
to oczy mieli okrągłe ze zdumienia. W końcu jeden z nich nie wytrzymał i też chciał spróbować.
Pierwsza wypita lufa zdemolowała mu świadomość ? mało się nie udusił, kaszlał, prychał,
charczał, pluł? OMG, co za amatorszczyzna! Generalnie te ?próby? chłopców z RPA skończyły
się dla nich tragicznie ? w zasadzie wszystkich trzeba było transportować ?na wleczonego? do
ich pokojów, bo padali pod stół jeden po drugim po naprawdę niedużych ilościach rosyjskiego
przysmaku. Jakbyście ich zobaczyli następnego dnia? O matko! Wraki! Totalnie zdemolowani!
A właśnie szykowaliśmy się na drużynówkę podczas MŚ! Byli chyba przedostatni?
O pobycie w Malezji mógłbym opowiadać naprawdę długo. To naprawdę fajne miejsce i bardzo
chciałbym tam kiedyś wrócić. Wielkie Twin Towers, największa wieża telewizyjna na świecie,
najwyższe schody na świecie, największa flaga na maszcie itd. ? Malezyjczycy mają na tym
punkcie hopla i we wszystkim starają się prześcignąć Amerykanów, na których się wzorują
na każdym kroku. Kolejne rekordy w Kuala Lumpur bije się co chwila. Gdy w 2003 roku tam
byłem to budowano właśnie największy na świecie kompleks handlowy i największe na świecie
kino z 60 salami! Jednak wszystko co dobre szybko się kończy i trzeba było wracać do Polski.
I znowu ten olbrzymi Boening, znowu ponad 13 godzin lotu? Ale tym razem mieliśmy więcej
szczęścia i trafiliśmy na miejsca gdzieś pośrodku samolotu przy pomieszczeniu dla stewardes.
Można więc było wygodnie rozciągnąć nogi, bo przed nami nie było innych foteli. Mały horror
zaczął się podczas lądowania w Amsterdamie. Lądowaliśmy o świcie, około 6 rano. Przed nami
na specjalnie rozkładanych siedzeniach siedziały śliczne ciemnoskóre stewardesy. I wszystko
by było fajnie, gdyby nie fakt, że one jakoś dziwnie wyglądały, kurczowo trzymały się poręczy
i ? o ile można tak powiedzieć o śniadoskórych dziewczynach ? były blade jak ściana! Kurcze,
coś było nie halo! Gdy zeszliśmy poniżej poziomu chmur już wiedzieliśmy co. Zaczęły się
straszne turbulencje spowodowane porannym przymrozkiem w Amsterdamie, samolotem nosiło
we wszystkie strony. Nagle, gdy byliśmy jakieś 15-20 metrów nad ziemią samolot wpadł w
jakąś dziurę zimnego powietrza i po prostu spadł z wielkim hukiem na pas! Żołądki podeszły
nam do gardeł, w samolocie rozległy się pierwsze okrzyki przerażenia i gdyby nie fakt, że
byliśmy już na ziemi to pewnie doszłoby do masowej paniki. Na szczęście wszystko skończyło
się szczęśliwie i cali wróciliśmy do domów.
ERRATA DO CZĘŚCI PIERWSZEJ
W pierwszej części opisywałem nasz wyjazd do Rygi. Jednak nie opowiedziałem wam jak
wróciliśmy do domu. Przecież autokaru już nie mieliśmy (zresztą ja bym już wtedy nie wsiadł
do żadnego autobusu), bo uległ kasacji, a na pomoc naszej ambasady nie można było liczyć.
Został samolot. Powrót wypadł nam na dzień przed Wigilią, akurat tak, żeby zdążyć na Święta
do domów. Część z nas kupiła bilety na samolot do Warszawy, druga grupa w podróż powrotną
udała się rejsowym autokarem Ryga ? Warszawa zwanym ?przemytnikiem?. Jak sami nam
potem opowiadali jechali z ?ruskim Schumacherem? i oni naprawdę dojechali w 12 godzin,
choć pogodę mieli podobną co w tamta stronę. Takich niezapomnianych wrażeń ja nie miałem.
Razem z Dzidziusiem wsiedliśmy w samolot i w niewiele ponad godzinę byliśmy na Okęciu.
Ale tu zaczęło być wesoło! Zima jak cholera, mróz, śnieg ? a my pierwsze co zrobiliśmy po
wyjściu z samolotu to złapaliśmy się za papierosy. Przypaliliśmy po sztuce czekając, aż wyjdą
wszyscy pasażerowie i zapakują się do lotniskowego autobusu. Nagle jakieś zamieszanie, krzyki,
afera! Rozglądamy się co się dzieje i skąd ten zgiełk, a okazało się, że to? przez nas! Żaden z
nas nie zauważył bowiem, że jak gdyby nigdy nic paliliśmy sobie papierosy stojąc przy cysternie
pełnej paliwa do samolotów! Dopadła nas natychmiast straż graniczna, zabrali nam paszporty,
no dym jak nie wiem co! Jedyny plus to taki, że jak reszta marzła pod samolotem to nas zabrali
jakimś samochodem do komisariatu na Okęciu. Nie na darmo ma się jednak wygadaną gębę ?
zacząłem przepraszać gościa ze straży, że my nie wiedzieliśmy, że zestresowani, że taka podróż,
że wypadek? A ten mi na to, że jak zapłacimy po 5.000 euro mandatu to się oduczymy palić
na pasie startowym! O fuck! Trochę drogo! Ale ostatni argument szykowałem na koniec. Tekst
?Panie, przecież jutro są już Święta, bądź Pan człowiekiem!? złamał w nim opór, pogroził nam
jeszcze tylko palcem, oddał paszporty i puścił wolno. Uffff?
I jeszcze jedno ? napisałem, że wszyscy zagraliśmy w Rydze słabo. A to nieprawda! Upomniał
się o korektę Warsaw, który był w tym turnieju w kasie. A że była to chyba jego jedyna kasa w
bowlingu to musi to dobrze pamiętać. A więc poprawiam i przepraszam za błąd!
Poza tym Mario prosił, żebym w początkowym zdaniu poprzedniego odcinka bloga brzmiącym
??mój serdeczny druh z czasów bowlingowych, a obecnie jeden z dawców w warszawskich kasynach??, a mówiącym właśnie o nim, skreślił koniecznie określenie ?dawca?, bo mojego
bloga czyta również jego tata i będzie wstyd. Oświadczam więc niniejszym, że nie skreślę tego
nawet za milion dolarów!! Za to serdecznie pozdrawiam tatę Mariusza i dziękuję za czytanie
mojego bloga!
a Joker to się w ogóle jeszcze pokazuje na ulicy? bo ja bym się wstydził….
Przypominam o turnieju na Unibecie dziś o 21. Zapisanych jest już ponad 20 osób. Zapraszam!
No jest tylu chętnych, że dwubój oficjalnie ogłaszam na czwartek o 18 w Galerii Mokotów. Dziś zarezerwuję tory. Będzie się działo!
jak rozumiem, czwartkowy dwuboj pokerowo-bowlingowy to juz pewniak ;p
Zamiast tłumaczyć “światowym” ludziom komentującym tego bloga kto tu tak naprawdę jest prostakiem, napisze tylko tyle:
Jestem stałym czytelnikiem tego bloga i jego formula odpowiada mi w 100%. Historie są ciekawe (i nie, nie mam 15 lat), a JD ma bardzo fajny styl pisania (tzw. lekkie pióro: ) Bardzo rzadko komentuje jakiekolwiek wpisy w internecie, ale tutaj zrobię wyjątek, ponieważ myślę, że nie jestem odosobniony w swojej opinii, a brakuje tu takich pozytywnych komentarzy (za to trollów tu aż nadto: ). Pozdrawiam autora bloga
@ Kolo – Może mam dopiero 18 lat, ale potrafię ocenić czy dany tekst jest dobry i czy dobrze mi się go czyta. Trochę mi jest przykro, że chociaż zwiedziłeś już pół świata, to nic sobą nie reprezentujesz.
Kolo, masz coś do mojego wieku? To, że jestem młodszy to znaczy, że od razu głupszy? Nierozgarnięty?
Bawią mnie opowieści JD? Otóż nie, nie bawią mnie wcale. Interesują – to jest dobre słowo.
Uczepiłeś się jak rzep psiego ogona. Nie zdziwiłbym się, gdybyś był jednym z tych serwisowych malkontentów, którym kurwa jak zwykle nic się nie podoba. (Sorry za przekleństwo, ale powinniście mnie zrozumieć :))
Pozdrawiam.
zostawcie jacka – ma swój świat
No widzisz, ja się koncentruję gadając 🙂 Polecam naprawdę więcej luzu. Good luck i do następnego!
J.D. odpowiadając z OT pod blogiem Górala to:
1) Ja, poważny? Poważnie?
2) Nie mówiłem bo to mój drugi turniej w Olympicu był, a wylądowanie po prawej stronie Ciebie, gdy w pierwszych rozdaniach nabudowywałeś się niemiłosiernie do rzeczy ułatwiających grę nie należało… tak więc zamknąłem dziób na suwak i skupiłem się żeby z tego turnieju za szybko nie wylecieć… Do tej pory grałem live zawsze w tym samym towarzystwie, a otworzenie się na nowe horyzonty zburzyło mój samolubny mit o wspaniałym radzeniu sobie z presją.
pzdr
No tak… I co ja mogę napisać po czymś takim? Moge napisać “To po co czytasz?”, mogę napisać “Możesz sobie mysleć co chcesz, nie obchodzi mnie to”, moge napisać mnóstwo innych rzeczy. Ale napiszę tak – wolę być tak tępy, nierozgarnięty i prosty jak jestem niż kompletnie nie rozumieć słowa pisanego. Ja tu nikomu nie musze imponować, nikogo głaskać ani nikomu nie muszę robić dobrze. Piszę SWOJEGO bloga o tym co MNIE interesuje i o tym co JA w swoim życiu przeżyłem. Jeśli ktos tego nie rozumie to ja mu nie pomogę w wyjaśnieniu określenia “blog”. Jeśli próbowałeś mnie wkurzyć albo stiltować to niestety nie udało się – juz nie takie rzeczy czytałem o sobie na tym portalu pod blogiem. Jeśli uważasz, że ciekawszym blogiem jest “Miałem dwa asy, tamten dwa króle, król na flopie, przegrałem 100 dolarów” to nie szukaj tego u mnie, idź na innego bloga. Ja piszę o tym o czym chcę i to, że odbiegam od tematu pokera dość często to – moim zdaniem – nie świadczy o mojej tępocie czy nierozgarnięciu tylko raczej o szerokiej gamie zainteresowań. Ja osobiście lubie ludzi, z którymi mogę porozmawiać o wszystkim, na każdy temat. Takim człowiekiem jest np. Pawcio i dlatego się przyjaźnimy. Naprawdę, wierz mi, mój blog ma również czytelników, którym podoba sie to co piszę. Nie muszą być ich tysiące, wystarczy garstka, a już wiem, że mam dla kogo to robić. Twój tekst “ktos w końcu powinien cos napisać o Jacku” (tak btw – pisze się “a propos”, panie rozgarnięty światowcu) jest trochę śmieszny, bo jeśli czegoś o sobie nie napisałem jeszcze sam, to na pewno zrobili to inni i to nie przebierając zbytnio w słowach. Kiedyś zostałem tutaj ostro zjechany nawet za to, że czytam książki i oglądam filmy! Więc co ty mi jeszcze chcesz tu udowodnić, co? Że jestem taki czy owaki? Człowieku, daruj sobie i odejdź w pokoju. Tym bardziej, że nawet nie wiem kim jesteś, a anonimów mam ci już na karku dostatek…
Wiec powiem i ja kilka slow, obojetnie czy sie to komus podoba czy nie, osobiscie uwazam Gladysza za niezbyt rozgarnietego, nie robie nikomu tutaj na zlosc, a juz napewno nie chce zmieszac z blotem Ciebie Rafale, ale dla mnie jestes tepy, nie wiem czy takiego tylko udajesz (bo oglady w pisaniu nie mozna Ci zaprzeczyc) czy naprawde takim od urodzenia jestes. Czytalem Twojego bloga, dla mnie jestes PROSTAKIEM Rafale, w ogole nie obytym w swiecie, nie rozumiem jak mozna np. zapalic papierosa po wyjsciu z samolotu-od razu na pasie startowym!!! Chyba ze byla to jakas nedzna prowokacja z Twojej strony, wtedy, WYBACZ. Dla mnie generalnie ?w dupie byles, gowno widziales? wybacz, ale taka jest prawda, to ostre slowa, pewnie Pawcio da mi Bana za to, coz?nie dbam o to, ale wydaje mi sie, ze ktos powinien w koncu napisac kilka slow a propo Jacka, to pomalu nie jest smieszne, jego blogi, jego opowiastki?moze bawi to ludzi w stylu Barney (lat17) czy Woland (chwalil sie na blogu ze akurat 18 urodziny obchodzi), moze tak mlodym ludziom to imponuje, wybacz Gladysz, ale mnie nie, ja wchodze na ta strone poczytac o pokerze, naprawde, jak chcesz pisac bloga o dupie Marynie to idz na ONET!!!! To ze jestes wspolprowadzacym tego portalu nie upowaznia Cie do pisania pierdol. Jack, moze napiszesz, ze kto ja jestem itd. ale wiesz?Zwiedzilem juz pol swiata, a nawet wiecej, nie robia na mnie wrazenie Twoje opowiastki?WIELKI SAMOLOT, tak na marginesie nazywa on sie w potoczym jezyku Jumbo Jet Rafale, owe Twin Towers w Malezji to ?Petronas Twin Towers? Twin Towers mamy wiele na swiecie Rafale, wiec jak juz sie popisujesz swoimi podrozniczymi dokonaniami to rob to jak nalezy. I nie, nie zazdroszcze, zeby bylo jasne dla reszty internetowych troli, nie cierpie tylko bezdennej glupoty jaka niestety przedstawia Daniels na tle pokertexas, a uwazam ten portal za naprawde wartosciowy?no gdyby nie Gladysz rzesz jasna. Pozdrawiam wszystkim myslacych.
A więc zapraszam jeśli to takie łatwe!
Taaa, ale te “Bunty” za glowe JD to za wysokie stanowczo…wszak wyrzucenie JD ze stolu nie jest wielka sztuka… szczegolnie w poczatkowej fazie turnieju kiedy Jack lubi szybko sobie odpasc
JD, gratuluję posady w Unibecie 🙂 Opowiadasz całkiem ciekawe historie 🙂
Pozdrawiam.
We wtorki w Galerii Mokotów gra chyba teraz jakaś nowa liga, więc raczej torów nie będzie wolnych…
Mnie wtorek pasuje.
moim zdaniem mozna zamowic tory na powiedzmy 19 we wtorek (obojetnie ktory), zagrac rr w trzy godziny, potem zawinac sie do clippera, gdzie akurat powinny byc juz wolne stoly w trakcie wlp. Tylko trzeba rzucic haslo wszystkim zainteresowanym.
Jak dla mnie termin obojętny – dostosuję się do większości.
no i zaraz sie okaze ze bedzie 20 osob. no wiec kiedy gramy?
też się piszę jakby co !!! pozostaje kwestia terminu
Ja się oczywiście piszę na dwubój!
Żelik i Góral na kręgielni! Wow! Dużo bym dał, żeby to zobaczyć! Pewnie wtedy i Pawcio by nie odmówił 🙂 Yoda i Ojciec też wpadali jeszcze niedawno do Hiltona na turki 🙂
zelik cos tam kiedys rzucal i goral, wiec mysle ze tez nie kucną 😉
remisu w RR nie bedzie, wystarczy dac bonusy czy ustalic, ze w przypadku remisu na danej pozycji decyduje najwyzszy wynik czy cos podobnego – to wy bedziecie wiedziec, ja juz troche wypadlem z tematu ;p No moze Domi, krolik tez powinien byc za. Jeszcze trzech. Pewnie Jacek (Michael). Kto jeszcze? Matur?
Brzmi nieźle. Warsaw, Mario, Woy, Dzidziuś i ja to na pewno, kto dalej? 🙂 I co w przypadku remisu? I co jak będzie więcej chętnych?
9 osob, sit&go, a potem round of robin, punktacja 9-8-7-6-5-4-3-2-1, 250 od osoby, 1000, 750 i 500 dla najlepszych plus ile zabawy ;]
ja jestem za jakims dwubojem.
@Warsaw – no tego mi nie dodałeś 🙂 Pisałem tak jak chciałeś 🙂
@Michel_RC – nawet Warsaw gra na PS 🙂
ha, jack, no to niezle mnie zjechales 😉 jedyny raz w kasie na bowlingu… 🙁 z tych paru zagranicznych turniejow, bys chociaz wspomnial ;p
ad.mrx301 – wrócę Marcinku wrócę , dość bad beatów
Jack, czy obecność w teamie Unibet’u wymaga od Ciebie grania jedynie na ich sofcie?
A tak na marginesie, tyle osób z bowlingu trafiło do pokera, że spokojnie można pomyśleć o organizacji jakiegoś dwuboju
@Thomson – jak Jack wraca do bowlingu, a Ty chłopie wracaj do stolika, bo już dawno nie słyszałem po swojej prawej dźwięku otwieranej trumny : “raaaaaaaaaise”
No wiem, że Dzidziuś wrócił na tory. Namawia mnie przy każdej mozliwej okazji, żebym coś zaczął grać znowu. Ja również mam wielką ochotę, ale ostatnio zwyczajnie brakuje mi czasu na cokolwiek więcej, mam urwanie głowy. Ale w tym roku na pewno gdzies się na turnieju pojawię, spoko 🙂
poker pokerem ale może czas wrócić i do bowlingu , Dzidziuś ambitnie trenuje , słyszałem kiedyś jak ktoś mówił ,że jak się połknie bowlingowego bakcyla to prędzej czy później ciągnie wilka do lasu
Gratuluje awansu do teamu 🙂 Mysle ze podobnie jak w przypadku Gorala od teamu do wielkiej wygranej juz tylko maly kroczek … Kolejny swietny odcinek – tak trzymaj.
Możliwość dodawania komentarzy nie jest dostępna.