Przesądy pokerzystów

8

Każdy szanujący się pokerzysta odpowiadając na pytanie, w czym tkwi sukces w pokerze odpowie zapewne w podobnym tonie ? trzeba myśleć, być zdyscyplinowanym, starać się czytać przeciwników, maksymalizować zyski i minimalizować straty. To prawda oczywista dla każdego gracza. Czy jednak istnieją inne warunki, które muszą być spełnione, aby zaliczyć udaną sesję lub wygrać turniej? Warunki niekoniecznie związane z samym pokerem?

 

Okazuje się, że pokerzyści to w większości zdeklarowani fetyszyści przestrzegający swoich przesądów na równi z zasadami pot odds . Pisanie tego artykułu rozpocząłem od małej ankiety w środowisku pokerowym. Na zadane przeze mnie pytanie ?Jakie masz przesądy związane z grą w pokera?? pierwsza odpowiedź była prawie zawsze taka sam ? nie mam żadnego. Lecz już po chwili padało sakramentalne ?No, chyba tylko??. Z tego ?tylko? zebrałem całkiem sporą ilość materiału do napisania tekstu, więc czy jest to tylko czy aż ?tylko??

 

 

 

 

Obserwując relacje z wielkich imprez pokerowych każdy z nas zaobserwował zapewne, że

wielu graczy jest przesądnych. Przesądy nie omijają nawet tych najbardziej znanych i

podziwianych pokerzystów. Czy ktoś wyobraża sobie Humberto Brenesa na turnieju bez jego

dwóch figurek rekinków? Czy ktoś widział kiedyś Doyle?a Brunsona grającego bez kapelusza?

Albo Johnny?ego Chana bez swojej pomarańczy, którą zaczął wąchać przy stoliku od momentu

rzucenia palenia? Przecież żadna z tych rzeczy nie zmienia faktu, że są to wielcy gracze, żadna

z nich nie zwiększa ich umiejętności. A jednak trzymają się swoich rytuałów przez całe lata.

Podczas tychże transmisji telewizyjnych zaobserwować można również, że duża część graczy

korzysta podczas gry z card protectorów. Co to jest takiego? Jest to zazwyczaj jakiś żeton lub

moneta, którą gracz kładzie na swych kartach, aby krupier przypadkowo ich nie zabrał i nie

pozbawił zawodnika możliwości rozegrania danej ręki. Tak wygląda strona praktyczna. A jak

jest ze stroną emocjonalną? Okazuje się, że dla większości graczy korzystających z tego typu

?ochrony? card protector jest również ? a może przede wszystkim – talizmanem przynoszącym szczęście. Rozpoczęło się więc korzystanie z fartownych figurek od żon, żetonów zabranych

na pamiątkę wygranego turnieju, małych maskotek i tym podobnych gadżetów. Jeden z

najlepszych zawodników w naszym kraju ? Amazonit ? swoją ksywkę zawdzięcza właśnie

kamieniowi, którego używa jako ochrony własnych kart. A jak wiadomo, amazonit jest

kamieniem przynoszącym szczęście graczom i hazardzistom?

 

 

 

 

Inni nasi zawodnicy wcale wiele nie odbiegają od tych standardów. Do swego rodzaju reguły

należą przesądy o niechęci do wygrania pierwszego rozdania turnieju czy rezygnacja z gry w rozdaniu, które musiało zostać powtórzone z powodu błędu w rozdawaniu. Ale wyobraźnia

zawodników idzie dalej. Odpowiedni sposób ustawiania własnych żetonów podczas gry, ściśle

przestrzegany rytuał podnoszenia kart, napoje, które wolno pić podczas gry, a od których

należy trzymać się z dala, bo przynoszą pecha, a nawet muzyka słuchana przed lub podczas gry

– to wszystko ma znaczenie i wpływa ponoć na losy pokerzysty w turnieju nie mniej niż dobre

decyzje czy udane odczytanie blefu przeciwnika. Gracze nie chcą się zbytnio ?chwalić? swoimi

przesądami, wszak można je wykorzystać przeciwko nim. Jeden z nich opowiedział mi, że nie

lubi jak ktoś mu życzy powodzenia przed grą, bo to oznacza dla niego zazwyczaj bolesną

porażkę.

 

 

 

 

Duża grupa pokerzystów swoje fetysze opiera na pieniądzach ? jedni nie pożyczają ich

koledze podczas swojej gry, bo to oznacza ich ?odpływ?, inni z kolei święcie wierzą, że przed

grą na stoliku muszą pożyczyć od kogoś choćby 10 zł, bo to im przynosi fart. Jeden z kolegów

z warszawskiej sceny pokerowej w swoich przesądach poszedł jeszcze dalej ? mianowicie nie

chodzi od w kasynie do łazienki ?za potrzebą?, bo obawia się, że wraz ze zbędnym balastem

zostawi tam jeszcze parę złotych. Ech, a ja myślałem, że czarny kot to już przesada?:)

 

 

 

 

A jeśli już jesteśmy przy temacie kotów? Na pewno każdy pokerzysta w Warszawie, a myślę,

że i gracze z innych miast w Polsce, słyszeli o pewnym panu Jurku, popularnie zwanym przez

znajomych Kaflem. Jest to osoba, która na temat przesądów podczas gry mogłaby pewnie

napisać grubą książkę. Szereg jego przyzwyczajeń jest ogólnie znany ? przekładanie kart w

każdy możliwy sposób, byle by tylko nie na dwie równe części (w tym słynne przekładanie

?z piruetem?, bo po nim się dostaje karetę), wieczne ściąganie i zakładanie marynarki, aby

odwrócić losy gry, obchodzenie własnego krzesła wkoło lub też jego zmiana na bardziej

szczęśliwe, ciągła zmiana miejsc przy stoliku (najlepiej jest usiąść tam, gdzie jeszcze przed

chwilą siedział ktoś, kto wygrał spora sumkę). Ufff? jest tego trochę! No i koty ? temat, o

którym pan Jurek mógłby mówić godzinami, bo jak twierdzi ?kto nie kocha kotów, temu karta

nigdy nie pójdzie?. Z pewnością Kafel to jedna z barwniejszych postaci, z jaką przyszło mi

grać przy pokerowym stoliku.

 

 

 

 

Ale są też osoby, z którymi gracze mają pewnego rodzaju problem. Po prostu są osoby, które

przynoszą im pecha i z nimi nie chcą siadać do stołu albo nie mogę z nimi być w rozdaniu.

Ale to nie wszystko. Jeden z zawodników grających na Śląsku jest przez swych kolegów

uznawany za ?chodzące nieszczęście?. Na czym to polega? Jego koledzy twierdzą, że nie można

go? dotknąć przed lub w trakcie gry! Delikwentowi, który to zrobi gwarantuje to podobno

natychmiastową przegraną. Słynna jest ponoć historia, gdy jeden z graczy chciał przełamać

klątwę i serdecznie wyciskał się z naszym bohaterem. Skutek? Podobno z całego olbrzymiego

stacka jaki posiadał już po godzinie nic nie zostało, a pechowy gracz sięgał dłonią do portfela

jeszcze kilka razy tego wieczoru?

 

 

 

 

Czarne koty przebiegające nam drogę, łapanie się za guzik przy kominiarzu czy pechowy dla

większości z nas piątek trzynastego to tematy znane wszystkim, nie tylko pokerzystom.

Przesądy, przyzwyczajenia, fetysze ? te rzeczy od zawsze istnieją w ludzkiej świadomości.

Jeśli coś może nam pomóc w odniesieniu zwycięstwa albo odstraszyć widmo porażki to

zazwyczaj chętnie sięgamy po taki środek. Lecz chyba najfajniejszy przesąd, z jakim się

spotkałem brzmi „Bycie przesądnym przynosi pecha”. I tej złotej myśli się trzymajmy!

 

 

 

 

Artykuł ukazał się w lutowym wydaniu miesięcznika Card Player Polska .

 

 

Poprzedni artykułAntonius w Teamie Full Tilt
Następny artykułWSOP 2008 – Nenad Medic pierwszym wygranym!

8 KOMENTARZE

  1. Jeśli ktoś nie wierzy w takie bzdurki to nie wierzy, ale po to robiłęm swoją “ankietę”, żeby wybadać jak to jest. I tak jak się dowiedziałem tak napisałem. Poza tym ja tu nie jestem od pisania tekstów merytorycznych – od tego sa Góral czy Pawcio. Ja tu jestem od głupot i zabawiania 🙂

  2. tak wlasciwie to o to ze takie przesady to bzdury, w sumie moze niektorych ludzi ciekawi ze jakis gosc wierzy ze przegra wiecej pieniedzy jak pojdzie to toalety w kasynie, ale o wiele ciekawsze bylby by merytoryczne tresci o pokerze. Za ostro napisalem poprzedniego posta, sorry. Poprostu czytajac twojego bloga odnosze czasami wrazenie ze tez wierzysz w takie rzeczy jak ‘ulubione karty’ czy ‘jak drawowac to drogo’. byc moze poprostu zartujesz. no offence

  3. Jack, nie masz o czym pisac? piszesz o pierdolach a potem sie dziwisz ze ludzie cie maja za fisha.

  4. @ Szuler – Lol , doczytałeś artykuł do końca? Jak nie to polecam jeszcze raz dokładną lekturę, a potem będziesz sobie rzucał głupie oskarżenia.

  5. rozumiem ze to sa pytanie retoryczne ale Doyle gral bez kapelusza Main Event w 2003:) a Johnny Chan bez pomaranczy w Main Event 2005:) tak czy siak ciekawy artykul:)

Możliwość dodawania komentarzy nie jest dostępna.