Wyprzedzając nadchodzący komentarz o treści „eee,,późno jest i zmęczona jestem. Dla jaj napisałeś tego posta, prawda?:)” odpowiem: Nie. Napisałem go bo czułem potrzebę wyżycia się na klawiaturze i przelania kilku słów na mojego jedynego bloga.
Swoją drogą nigdy nie byłem zwolennikiem pisania blogów… A zaczyna mi się to podobać.
Ale do rzeczy. Przebywając od dłuższego czasu na L4 mój poranny rytuał w postaci wypicia kawy i wypalenia papierosa poszerzył się o sprawdzanie poczty, fejsbunia, przeczytania wiadomości i oczywiście o odpalenie Pokerstarsa. Budząc się zazwyczaj około godziny 9:30 systematycznie biorę udział we freerollu 100K depositors. I choć moim największym sukcesem w tym turnieju jest zarobienie nieco ponad 2$ za zajęcie 74 miejsca to muszę przyznać, że jest to niezła szkoła jeśli chodzi o trening cierpliwości. Ilość uczestników (z przewagą szaleńców zza wschodniej granicy) grających all in z czym popadnie po to by za chwilę wziąć rebuy + moja nadpobudliwość z początku było mieszanką wybuchową. Jednak z czasem zacząłem podchodzić do sprawy spokojniej, może pomogło mi przy tym słuchanie spokojnych kawałków Alicii Keys w tle podczas trwania turniejów… Ale śmiało mogę stwierdzić, że po przeżyciu all in'owego bombardowania ten freeroll zamienia się w zupełnie inną grę i w mojej opinii można sobie w nim za darmo podszkolić umiejętności związane z grą w turniejeach wielostołowych.
A jeśli ktoś lubi Alicię tak jak ja…
🙂 Niee. dzis bym nic takiego nie napisała:)
Ale wybacz, tamten wpis skojarzył mi się z :”Nazywam sie Krzysio i jestem zawodowym pokerzystom” – że tak zacytuję klasyka. Nie wzięłam pod uwagę, że mógł być pisany w afekcie:)
Krzysio wymiata 😀
A był pisany w afekcie i podczas pełnego zażenowania tym co mnie spotkało na PS ;]
Możliwość dodawania komentarzy nie jest dostępna.