Mieszkaniec Trzyńca, miejscowości położonej zaledwie 15 km od południowej granicy z Polską, 35-letni Czech Martin Staszko, w dniach od 6 do 8 listopada stanie przed ogromną szansą na spełnienie największego marzenia każdego pokerzysty, wygrania November Nine. Szansa ta jest ogromna, ponieważ przed rozpoczęciem gry na stoliku finałowym dysponuje on największym stackiem.
Martin Staszko jest prawdopodobnie najskromniejszym zawodnikiem spośród finałowej dziewiątki, a przy tym bardzo opanowanym, co pozwala mu na płynne przechodzenie z gry tight do aggressive i odwrotnie. Taka gra dezorientuje przeciwników i sprawia że jest ona nieczytelna dla przeciwników, w tym właśnie Staszko upatruje swoją szansę: „Mogę kontrolować i płynnie przechodzić z agresywnej na spokojną grę”. Dodatkowym atutem jest psychologia. Obserwuje gesty i mimikę przeciwników, jednak jak sam przyznaje „Czasem to bardzo pomaga, a czasami w ogóle”.
Jak przystało na obywatela naszych południowych sąsiadów, Staszko swój sukces przyrównał do hokeja. „W świecie pokera, mój sukces można przyrównać do tego, czego dokonali czescy hokeiści na Olimpiadzie w Nagano. A jeśli zostaniemy w terminologii hokejowej, mój aktualny status jest taki, jakbym po pierwszej tercji finałowego spotkania prowadził różnicą jednego gola”. Patrząc na to, że Czesi w finale wygrali z Rosją 1-0, jest to bardzo wymowne sformułowanie.
Martin Staszko jest absolwentem Wyższej Szkoły Górniczej w Ostrawie. Przed przejściem na zawodostwo pracował w fabryce Hyundaia w Nosovicach. Jak mówi, „Odejście z pracy było ciężką decyzją. Nie bałem się, że sobie nie poradzę. Już wtedy na grze w karty zarabiałem więcej niż w pracy. Ale lubiłem swoją pracę. Bałem się że stracę kontakt z ludźmi. W końcu miałem tam wielu przyjaciół i znajomych”.
Martin Staszko gra w pokera od czterech lat, natomiast na zawodowstwo przeszedł zaledwie w kwietniu tego roku. Do tej pory udało mu się już zarobić tyle, że mógł sobie pozwolić na opłacenie 10 000 dolarów wpisowego do głównego turnieju WSOP i wejść do finału, do którego teraz się przygotowuje. Pieniądze które już zarobił za dojście do stolika finałowego i które być może jeszcze zarobi, chce zainwestować z powrotem do pokera oraz na podróże. „Trochę odłożę na przyszłość. Resztę chcę przeznaczyć na podróże i inwestować w turnieje na świecie. Może jeszcze zwiększę ich ilość. A może i pieniądze przyjdą”, dodaje z uśmiechem.
Jak swoje szanse określa Staszko?
„Moje szanse są dobre” twierdzi Martin Staszko. „Chcę wygrać. Jestem przekonany, że skończę najdalej na piątym miejscu. Może się też zdarzyć tak, że już nikogo nie pokonam i zostanę dziewiąty. To i tak będzie dla mnie wielki sukces” dodaje. Ciężko sobie jednak wyobrazić, żeby Martin Staszko mógł odpaść jako pierwszy. Decydującą rozgrywkę rozpocznie jako chip lider mając 40,175 mln w żetonach. Drugi Irlandczyk Eogan O'Dea ma 33,925 mln. Aby zdobyć upragnioną bransoletkę i ponad 8,7 mln dolarów w gotówce, trzeba zebrać przeszło 200 mln żetonów.
Martin Staszko ma jeszcze jedno pragnienie. Wierzy, że w pokerowym świecie znajdzie dla siebie również kobietę. Ale jak się zarzeka, „Nie między graczkami. Tych jest mało, a niektóre są pokerzystkami nawet przez 80 lat. Szukać będę raczej między krupierkami i kelnerkami” mówi z uśmiechem. Jednego możemy być pewni, jeśli Martin Staszko wygra November Nine propozycji ze strony płci pięknej będzie miał bardzo dużo.
Na podstawie: „Pokerový zázrak Staszko jde za svým snem a věří ve vítězství”; www.ceskatelevize.cz
Mieszkam niedaleko Trzyńca… Będę mu kibicować!!!!!!
co ma gra tight do aggressive?
+1 ;p
I stara sie o polski paszport aby wesprzec nasza reprezentacje w pokerowych meczach z Austria i Niemcami!
trzeba jeszcze dodać, że Staszko ma polskie nazwisko;)
Możliwość dodawania komentarzy nie jest dostępna.