Błąd przeżywalności to błąd logiczny w rozumowaniu, który przypomina nam, żeby zbyt przychylnie nie oceniać największych zwycięzców w pokerze.
Błąd przeżywalności to błąd logiczny polegający na opieraniu się na dostępnych danych, które przeżyły proces selekcji, jednocześnie ignorując te dane, które nie przetrwały, chociaż mogą mieć one duże znaczenie dla naszego rozumowania.
Zjawisko to może prowadzić do nieuzasadnionego optymizmu, a także bezzasadnego dopatrywania się u osób, które odniosły jakiś sukces, wyjątkowych cech. Spotykamy się z tym na co dzień.
Patrząc na Billa Gatesa zakładamy, że jest on w posiadaniu formuły, która gwarantuje wspaniałe życie. A jeśli tak jest, to naśladując go również staniemy się bogaci i odnoszący sukcesy. W tym rozumowaniu nie bierzemy jednak pod uwagę wielu innych ludzi, którzy praktycznie niczym się od Gatesa nie różnili, a jednak nie udało im się tak wybić. Bill Gates mógł być po prostu we właściwym miejscu o właściwej porze.
Najciekawszym przykładem tego zjawiska jest sytuacja z II wojny światowej. Wojsko amerykańskie chciało zminimalizować straty swoich samolotów, dlatego brało pod lupę każdy, który wrócił z misji. Chcieli zobaczyć które miejsca są najbardziej narażone na ostrzał. Uznano, że właśnie w tych miejscach trzeba zwiększyć pancerz. Dopiero statystyk Abraham Wald zauważył, że to błąd. W końcu analizowane dziury znajdowały się w samolotach, którym udało się wrócić. Najprawdopodobniej więc to właśnie strzały w miejsca, które te samoloty miały całe, powodowały, że reszta samolotów nie wróciła do bazy.
Podobnie sytuacja wygląda na Facebooku czy Instagramie. Patrząc na pojawiające się tam zdjęcia wiele osób wpada w kompleksy, ponieważ wszyscy świetnie na nich wyglądają, dobrze się bawią, jedzą w restauracjach czy podróżują po świecie. Każdy wygląda, jakby żył życiem Kardashianek, podczas gdy my jemy chipsy na kanapie i oglądamy Netflixa. Nie bierzemy jednak pod uwagę tego, że w mediach społecznościowych publikujemy tylko te najlepsze momenty z naszego życia. Zwykłe rzeczy, które składają się na 99% naszego życia, zostawiamy dla siebie.
Wszystko to ma odniesienie również do pokera. Błąd przeżywalności zniekształca nasze pojęcie o tym, kto jest największym zwycięzcą w pokerze. Chris Moneymaker na zawsze pozostanie sławny dzięki swojemu zwycięstwu w Main Evencie WSOP, ale daleko mu do najlepszych graczy turniejowych.
Rok po nim Main Event wygrał Greg Raymer, który sam przyznał, że na drodze do swojego sukcesu wygrał szesnaście coin flipów z rzędu! Jamie Gold i Jerry Yang uznawani są za najgorszych zwycięzców Main Eventu. My to wszystko wiemy, ale ludzie spoza pokerowego świata w większości nie mają o tym pojęcia.
Ale popatrzmy na Justina Bonomo. Z pewnością jest to niesamowity pokerzysta, ale czy naprawdę możemy go wychwalać pod niebiosa? Bez wątpienia jest kilku pokerzystów, którzy grają równie dobrze, ale to akurat Bonomo miał szczęście wygrać kilka kluczowych rozdań, dzięki którym osiągnął w tym roku tak wielkie sukcesy.
Patrząc z boku na pokerową społeczność można założyć, że wszyscy ciągle wygrywają. Faktem jest jednak to, że społeczność ta to przede wszystkim mała, ale głośna grupa wygrywających graczy. Kontent i dyskusje na forach również wydają się stworzone i przeznaczone dla wygrywających graczy. A więc ignorowane jest 90% społeczności, której kontakt z pokerem ogranicza się do zagrania kilku turniejów przed pójściem spać.
Tak więc gdy karta ci nie idzie i oglądasz materiały na YouTube, na których Jeff Gross czy Andrew Neeme robią fajne rzeczy na pokerowych tourach, łatwo jest pomyśleć, że jesteś jedyną osobą, która nie ogarnia pokera. Jest to błąd przeżywalności w pełni swojego działania.
Osoby, które grają w pokera przez przynajmniej kilka miesięcy to w dużej mierze osoby, które osiągały wyniki ponad swoje możliwości, gdy zaczynały grę, ponieważ nikt nie grałby tak długo w grę, w którą grać nie potrafi i do tego ma złą passę. Nigdy nie dowiemy się, kto mógłby być najlepszym pokerzystą na świecie, ponieważ mógł na początku swojej przygody kilka razy przegrać set na seta i rzucił grę zanim zaczął się jej w ogóle uczyć. Jeśli więc to czytacie, to jesteście jednymi z tych, którzy przeżyli.