Obrazek raczej dla żartu, bo zima tego roku zawiodła mnie całkowicie – jak na razie przedłużenie jesieni. Dobrze chociaż, że jest coraz dłużej jasno. Styczeń był raczej zalatany i pracowity – z tego względu niewiele udało mi się spełnić z postanowień noworocznych – ale coś pograłem i coś potłukłem w bębny.
Karciochy
W styczniu grałem niecałe 18 godzin łącznie. Założenie było, żeby grać godzinę dziennie (przynajmniej, żeby tak średnia wychodziła). Zagrałem tak mało, bo po 1000 rozdań zrobiłem pauzę, żeby to przeanalizować. Czasu nie było, coraz bardziej się to odwlekało i ostatecznie nie usiadłem do szerszej analizy i powróciłem do gry. Dodatkową motywacją, żeby powrócić do gry był bonus na PS. Chcę go do 22 lutego wypełnić, więc chwilowo zawieszam postanowienie o analizie. Gram od kilku dni dwie godziny dziennie – wychodzi jakieś 300 rozdań na dzień. Zauważyłem, że dwugodzinne sesje bardziej mi pasują niż godzinne i uznałem, że teraz najmniejszą sesją będzie sesja dwugodzinna. Do 22 lutego będę tak grał, żeby wyrobić bonus. Później, tydzień na przeanalizowanie wszystkich rozdań ze stycznia i lutego. Jeśli chodzi o bilans, to początek roku bardzo dobry – jestem $147 na plusie.
'Panie! To jest instrument muzyczny! Brzmienie to najważniejsza rzecz!'
– tak zareagował znajomy (który uczy grać na perkusji), na moje stwierdzenie 'kupię tańszy talerz, bo w sumie na brzmieniu aż tak mi nie zależy'. Chodzę grać, jak czas pozwala – jednak zdecydowanie za mało. Powinienem być w styczniu 8 razy – byłem 3. Powinienem 2-3 razy w tygodniu poćwiczyć coś z domu – nie poćwiczyłem nic. Wziąłem na warsztat 'Rage Against The Machine – Know Your Enemy' – jeszcze nie jestem zadowolony z wyników – umiem to jako/tako zagrać, ale jest dużo do poprawy. Utwór nie jest skomplikowany – ale za mało czasu spędziłem na szlifowaniu go. Dodatkowo – jak patrzę na to co mam do zrobienia w lutym jeśli chodzi o pracę i poksa – chwilowo nie będę w ogóle miał czasu, żeby pójść pograć (jak 2 razy w lutym uda się pójść pograć, będę zadowolony). Wynika to też z tego, że na basenie nie byłem ani razu, więc muszę zmienić priorytety – basen jest teraz ważniejszy – szczególnie, że ostatnio coś czuję w plecach i wolę to rozruszać na basenie zanim się zamieni w 'znowu nie mogę chodzić'. Sumując: perkusja – jak na razie słabiutko, basen – jeszcze gorzej, pod koniec lutego muszę mieć już kilka wizyt zaliczonych.
Muzyka
Jeszcze nie zgłębiłem tematu ambientu wystarczająco dobrze, żeby uznać się za słuchacza tego gatunku, ale ostatnio odkryłem kolesia, przy którym się zatrzymałem i słucham go w kółko. Solar Fields – bo o nim mowa – to gość odpowiedzialny między innymi za genialną muzykę z gry 'Mirrors egde'. Ostatnio natrafiłem na jego płyty z poprzedniego roku ('Red', 'Green', 'Blue'), wpadłem w zachwyt i przesłuchałem kilka kolejnych albumów (nie wszystkie, bo dawkuję sobie jego twórczość – dopóki jaram się tymi kilkoma, nie dorzucam dodatkowych do puli, ale niedługo na pewno sięgnę głębiej). Jest tam kilka utworów przy których potrafię odpłynąć – są kapitalne (Water Silence, Compressed Universe, Landform (Origin 2005), Falling Shadows (Origin 2005), Lifebook (Origin 2003)) ale zdecydowanie, album bijący wszystkie na głowę to 'Random Friday'. Pozwala mi na izolację w pracy – zakładam słuchawki i świat nie istnieje – świetnie się przy tym koduje. Jeśli ktoś lubi tyrać sobie głowę takimi dźwiękami mocno polecam.
P. S. W jednym z komentarzy sardyn podrzucił mi Astrix i 1200 Micrograms – w trochę inny deseń muzyka, ale Astrix wpadł mi w ucho – dzięki mon! 🙂
Peace!