Pierwszy miesiąc w Londynie C.D.

25

Postanowiłem zmienić hostel na położony bliżej centrum, a potem poszukać mieszkania albo pokoju bo w sumie nie zamierzałem spędzać tam zbyt wiele czasu. Niestety byłem na tyle inteligentny, że nie wziąłem taksówki tylko z bagażami powędrowałem na stację metra. Po drodze spotkałem kilku angoli wyglądających na naćpanych. Prawie złamali mi nos, ukradli całą moją gotówkę i telefon. Że też nie zdążyłem założyć sobie konta w brytyjskim banku i wpłacić tam gotówki. Oczywiście zgłosiłem sprawę na policję po czym wyszedłem przed komisariat i nie wiedziałem, w którą stronę mam iść. Wszystkie kontakty miałem w telefonie. Numery, adresy… Było późno więc poszedłem przed siebie i tę noc przespałem w parku Queens Park. Rano poszedłem do polskiego konsulatu. Problem w tym, że tam mogli mi pomóc tylko na 2 sposoby. Mogli pomóc mi skontaktować się z kimkolwiek, tylko bez kontaktów i adresów nie było na to szans. Teoretycznie mogli mi sfinansować powrót do Polski ale to była dłuższa procedura. Nie mogli za to zapewnić mi noclegu… Tak więc kolejną noc spędziłem na dworcu kolejowym Victoria.

Tam poznałem polaka, który całe życie mieszkał w stanach i w Londynie był dopiero drugi dzień. Przyjechał tu prosto z Polski gdzie kilka dni wcześniej przyleciał ze Stanów w kajdankach i ze skutymi nogami, w towarzystwie amerykańskiej eskorty policyjnej. Przyjechał do Londynu mając 100$ (!!!). Był przekonany, że to mu wystarczy do czasu kiedy znajdzie pracę. Jak powiedział: w Detroit za 60$ mógł wynająć pokój w motelu na tydzień. W kantorze 100$ wymienił na 58 funtów z czego 40 wydał na nocleg w hostelu pierwszego dnia. Drugiego już spał na dworcu.

Jego historia jest bardzo ciekawa. Całe życie mieszkał na 6-tej mili w Detroit razem z bratem i matką na podstawie zielonej karty. Nie wyrobił sobie amerykańskich dokumentów bo sądził, że ich nie potrzebuje. Problem w tym, że kiedy poszedł do więzienia dostał do wyboru: pozostanie w więzieniu bez gwarancji na możliwość pozostania w stanach lub wyjście z więzienia od razu ale pod warunkiem deportacji do Polski. Wybrał deportację bo widocznie nie chciał siedzieć do 2019r. Nie pytałem go za co siedział bo to wydawało się bardzo oczywiste. Był członkiem murzyńskiego gangu działającego na 6-tej mili. Miał 12 blizn postrzałowych z czego część była wyraźnie widoczna (ubrany był w t-shirt i krótkie spodnie). Do tego miał w głowie śrut z shotguna przez co cierpiał na bardzo silne ataki padaczki pourazowej.

Trzeciego dnia miałem zamiar iść do kasyna mint z nadzieją, że spotkam poznanego tam wcześniej gracza i on będzie mógł mi pomóc w skontaktowaniu się z kimś z moich znajomych/rodziny. W zamian tego tuż za rogiem dworca spotkałem innego człowieka poznanego w tym kasynie. To był urodzony w Londynie pół Polak, pół Omańczyk. Sam zaproponował, że mogę zatrzymać się w jego mieszkaniu i spać na kanapie kilka dni. Ten gość to były raper. Nagrywał coś w Poznaniu z raperami stamtąd, mimo, że nigdy nie mieszkał w Polsce. Co ciekawe nawet kiedyś słyszałem jego kawałek na jednej z hip hopowych składanek. Poznałem jego sąsiada, najlepszego przyjaciela i jego piękną siostrę.

Sąsiad to były bokser zawodowy, kiedyś czołowy brytyjski bokser (nie Lenox Lewis, żeby było jasne he he). Dziś sprzedaje kokainę. Jego najlepszy przyjaciel to dziś przykładny muzułmanin, ale kiedyś przodowy diler Londynu. Sprzedawał kokę aktorom, politykom, gwiazdom muzyki i sportu. Kiedyś wyjechał do Boliwii dogadać się w sprawie dużej transakcji towaru i tam został aresztowany. Spędził prawie 4 lata w boliwijskim więzieniu, z którego udało mu się uciec do Brazylii. Tam został złapany i spędził kolejne 2 lata w Brazylijskim więzieniu, z którego odesłali go do Boliwii gdzie przesiedział kolejne 2 lata. Ten czas sprawił, że się nawrócił.

Nadal nie miałem jak skontaktować się z nikim. Specjalnie w tym celu założyłem konto na facebooku i znalazłem kilka odpowiednich osób. Udało mi się skontaktować w ten sposób z moim kuzynem mieszkającym w okolicach Heatrow. On z kolei przyjechał po mnie do centrum i u niego spędziłem kolejne półtora tygodnia. Przez kilka dni pracowałem z nim jako jego pomocnik przy remoncie domu dzięki czemu udało mi się zarobić pierwsze 280 funtów. Zarobione pieniądze wykorzystałem na przejazd na północ do miasta, w którym mieszka moja siostra z rodziną. Dzięki szwagrowi dostałem pracę. Tak zostałem kolejnym Polakiem pracującym w Wielkiej Brytanii.

Pracowałem 10 tygodni zanim udało mi się odłożyć odpowiednią ilość pieniędzy, żeby pojechać do pobliskiego Nottingham i zagrać cash game 1/2. Od tego momentu już nie patrzyłem wstecz…

Poprzedni artykułniedzielniak :)
Następny artykułEPT Barcelona 2014 – Dzień 3 – Live stream

25 KOMENTARZE

  1. a ja będę bronił tego bloga! I nic za darmo! Zaplacił ciekawą treścią, zapłacił kontrowersjami które wzbudził, zapłacił nawiązaniem do pokera! Kurcze jeżeli to fantazja to ok, czemu nie? czemu nie poczytać fantazji która coś daje czytelnikowi, zamiast fantazji lupusxa że mu soft połamali?!jak coś się pojawia fajnego to zaraz że ściema, że nie można, że do dupy jest. Mimo że szanuje niektóre osoby co negatywnie się wypowiadają, za wcześniejsze wpisy i wiedzę, to nie przesadzajcie! To że ktoś mówi wam historię nie z tej ziemi nie znaczy że zmyśla. Sam znam chłopaka co przeszedł pustynie w meksyku żeby być w usa, i kto by uwierzył jakbym opisał że jego stopy nie przypominały po tym ludzkich stóp i że to mój znajomek?! A co z kolesiem który przeżył kilkukrotne uderzenie pioruna, udokumentowane, powiesz mu że dorosły jesteś i powinien umrzeć na twoich oczach najpóźniej? Do AUTORA, przez duże litery na jakie zasłużył, nieważne czy to zmyślasz czy nie, PISZ DALEJ! Jesteś dobry w tym!

    • Ależ oczywiście, też uważam, że koleś powinien pisać tego bloga.

      W końcu przynajmniej jest z kogo się ponabijać.

      Będę czytał – bez zapartego tchu – i komentował, bo takie moje prawo – nawet jak autorowi, czy też jego fanom nie będzie się podobać – bo nie musi:)

      I mam nadzieję, że nikt nie będzie się niepotrzebnie napinał z tego powodu.

      Pozdrawiam autora – pisz chłopie – życie jest w końcu takie smutne, rozrywki nigdy nie za wiele

      i jego fanów.

  2. Ciekawy blog, będę obserwował. Pytanie do autora (lub innych bywalców kasyn): czy w Londynie lub Pradze w kasynach można spotkać otwarte stoliki do gry cash w Omahe? Czy raczej jest to rzadkość? Będę w tych miastach jeszcze w tym roku i chętnie zagrałbym wlaśnie w Omahę.

    • W tygodniu zwykle czekałem na liście chętnych, na której z reguły nie było więcej niż 3 osoby. Tylko w weekendy udawało mi się zagrać. Mówię tu o sytuacji w Hippodrome. Możliwe, że w Victorii jest o to łatwiej. Na pewno w Victorii jest ciekawsza gra w weekendy o późnych porach. Tzn koło 1-3. Często się tam przenosiliśmy z innych kasyn w środku nocy, żeby zagrać z „imprezowiczami”. Bogaci angole przychodzą w trakcie/po imprezie i po pijanemu oddają kasę.

      Przykładowo pamiętam młodego anglika, który na stół 1/2 z wpisowym max 400 przyniósł ten plastikowy pojemnik z żetonami za 5K. Potem w każdym rozdaniu grał all in w ciemno za 400 lub więcej o ile w poprzednim rozdaniu zabrał komuś stack.

      Ja sprawdziłem go tylko 2 razy, raz z AJ i raz z KK. W dwóch rozdaniach dał mi zarobić ponad 900 bo przed rozdaniem z moim AJ zabrał komuś stack około 120.

      Więc polecam weekendy w Hippodrome jeśli chcesz pograć w Omahe (zwykle 1/2, rzedko 2/5) i Grosvenor Victoria w późnych weekendowych godzinach.

  3. A tak na marginesie to nie mi oceniać co jest reale a co nie.

    Osobiście znam gościa, który zza naszej granicy przywoził gandzie w kilogramach, za co później siedział. Pamiętam, że kiedy działałem w organizacji studenckiej i współorganizowałem coroczne Juwenalia, a potem też koncerty i imprezy w jednym z największych Lubelskich klubów, to razem z nim jaraliśmy praktycznie z każdym zespołem/wokalistą.

    Dziś jestem przeciwnikiem palenia bo widzę jak to działa na dzieciaki.

    Ale było jak było. Nieważne czy ktoś wierzy czy nie bo historii się tym nie zmieni. Kiedyś jarałem z Ostrym, Molestą, Małpą, Gutkiem itd. Dziś jestem nastawiony anty.

    Haters gonna hate.

  4. >> Miał 12 blizn postrzałowych z czego część była wyraźnie widoczna (ubrany był w t-shirt i krótkie spodnie). Do tego miał w głowie śrut z shotguna

    I żadnych blizn po samurajskim mieczu? – Dziwne.

    12 razy do niego strzelali – sorry – zapomniałem o shotgunie – 13 razy – a facet żyje – nieśmiertelny jakiś.

    Człowieku – odpuść trochę – umówmy się na 2 blizny postrzałowe:)

    Przecież tu także zaglądają dorośli ludzie:)

  5. Nazywam się Norris, Chuck Norris. Moje życie było nudne i przeciętne aż pewnego dnia poznałem Claude, JeanClaude Van Damme, a później już z górki – za rogu wyszedł Steven, Steven Seagal, w knajpie spotkaliśmy Sylwka – na nazwisko miał chyba Stalone, ktoś do nas strzelał – czy też my strzelaliśmy do kogoś – w każdym razie huk był. W kolejce do baru staliśmy za jakimś lokalnym gangiem narkotykowym a wieczorem poker. Na początek stawki po funciaku, ale po godzinie graliśmy już tylko na złote dwudziestodolarówki… i pomału życie zaczęło nabierać koloru, a tak bałem się, że nigdy nie wyrwę się z tego Sochaczewa…

    Jutro napiszę jak poznałem człowieka, który zabił Escobara i jak ograłem go w oko na walizkę koki.

    • BTW…

      Pozdrawiam tych, dla których szczytem samodzielności było to, że sami zrobili sobie kanapki na kolację. Pozdrawiam też ich mamy.

      Pozdrawiam tych, dla których największą seksualną przygodą było zrobienie tego dla odmiany z prawą ręką.

      Pozdrawiam hardkorowców, krórzy nie mogą zasnąć w wrażenia po tym jak w internecie napiszą : „Jeb*ć Barcelonę! Ronaldo jest najlepszy:*!” albo „Legia Pany!”, choć jedynym meczem na jakim byli na Łazienkowskiej był mecz Aktorzy vs Politycy.

      Pozdrawiam tych, którzy przeżywają szalone podróże Kolejami Mazowieckimi po słoiki do Mamy i z powrotem.

      Amen.

    • Chyba do mnie pije:) chociaż ja robię sobie kanapki też na śniadanie – to nie wiem czy do mnie,

      Na wszelki wypadek przekazałem mamie pozdrowienia – była wzruszona, powiedziała, że jeszcze nie znała kogoś kto zna tylu gangsterów, hadlarzy narkotyków i wielokrotnych morderców.

      >> Pozdrawiam tych, dla których największą seksualną przygodą było zrobienie tego dla odmiany z prawą ręką.

      znaczy mańkutów, bo ja z zasady robię to prawą ręką – jeżeli myślimy o tym samym – chociaż nie uznaję tego za największą seksualną przygodę – kiedyś podglądałem jeszcze koleżankę w solarium.

      >> Pozdrawiam tych, którzy przeżywają szalone podróże Kolejami Mazowieckimi po słoiki do Mamy i z powrotem.

      Ja tam po słoiki jeżdżę rowerem. To jest hardcor. Jak jechałem pociągiem, to mi buty świsnęli jak spałem – od tej pory jak śpię w pociągu – to wieszam je za sznurówki za oknem.

      Nie napinaj się tak kolego – po prostu nie wszyscy łykają takie opowieści z mchu i paproci.

    • Vielebny – faktycznie trącają te opowieści fikcją, ale z drugiej strony od czasu do czasu fajnie coś takiego poczytać. Tak jak sam to ujął „skoro nie wierzysz to nie wierz ale przynajmniej doceń moją bujną wyobraźnię” i (pomimo faktu, że wydaje mi się, że to niestety nie jego autorska ta rzeczona „bujna wyobraźnia”) ja powiem Ci że dam mu nawet like’a za ten wpis, bo jeszcze nikt tutaj nie pisał bloga w podobny sposób – mam na myśli pod wpływem jakiejś przeczytanej książki czy filmu, tak mocno wcielając się w rolę głównego bohatera 🙂 Poza tym w każdej bajce jest trochę prawdy, czyż nie? 😉

      A piszę to pod Twoim komentarzem chyba dlatego, że widać po nim (i kolejnym), że nie jesteś raczej jednym z tutejszych napinaczy i potrafisz z przymrużeniem oka i autoironią spojrzeć i odpowiedzieć autorowi, a wydaje mi się że to też powinniśmy zacząć doceniać na PT, jako że coraz mniej tekstów i komentarzy na poziomie 🙁

      Proponuję podejść do czytania wpisów PabloAcosty z pewnym dystansem, traktując je właśnie jako cytowanie jakieś książki, która jeszcze nie wpadła Ci w ręce – wtedy ta lektura sprawia przyjemność 🙂

    • Aha – no i forma niczego sobie (porównując z niektórymi tutejszymi „geniuszami pióra”). 😉

      Doceniajmy to czego doświadczamy na blogach PT coraz rzadziej – może dzięki temu to wróci…

    • Nie sądzę osobiście, żeby takie wpisy podniosły poziom czegokolwiek, gdziekolwiek – ale to moje zdanie i przyjmuję do wiadomości, że inni mają odmienne.

      Po prostu irytują mnie mitomani. Zawsze mam wrażenie, że jak słucham (lub czytam) mitomana, to on wciskając mi oczywiste kity uważa mnie za kretyna, który to kupuje – więc reaguje, tak jak reaguje – daje do zrozumienia, że tego nie kupuje po prostu.

      Mógłbym napisać wprost – „Kolego jesteś mitomanem i chyba wszyscy to widzą” – ale wolę napisać to poprzez przykład jeszcze bardziej absurdalny.

      Ktoś powie, nie podoba ci się – to nie czytaj, ale ja zaglądam po to na ten portal, żeby właśnie czytać i wyrażać swoją opinie. Dlatego nikt, włącznie z autorem bloga nie powinien czuć się urażony – staram się nikogo nieobrażać, nawet jak mam o kimś nienajlepsze zdanie (mam nadzieję, że mi się to udaje, chociaż może tylko tak mi się wydaje) – czego i innym czytelnikom życzę:)

    • Elzo ja podobnie jak Ty zaglądam tu, by poczytać o czymś ciekawym. Niestety ciekawych wpisów jest tu coraz mniej. Taka forma jaką przedstawił autor wnosi dużo świeżości, nawet jeśli jest zmyślona 🙂 Nie zauważam nic nazbyt fantazyjnego, wykraczającego poza „możliwe”, przekraczającego granicę fantasy/science fiction więc dlaczego nie? Idę o zakład [ 😉 ], że gdyby powstał film o takiej tematyce, a treści przedstawione we wpisie posłużyły za scenariusz z chęcią byś go obejrzał, co przecież nie znaczy że musisz wierzyć w każdy jego szczegół.

      Myślę też, że takie komunikowanie i głośne artykułowanie wychwycenia czy też przyłapania kogoś na kłamstwie/oszukiwaniu/przeinaczaniu bądź naciąganiu faktów przy każdej możliwej okazji nie zdarza się na co dzień w kontaktach interpersonalnych osobom inteligentnym, bo to zwykle jest dla nich oczywiste. Jestem przekonany, że sam też nie zachowujesz się w ten sposób. Takie sytuacje najczęściej kwituje się uśmiechem albo mrugnięciem oka – wiesz co mam na myśli 😉 To wychodzi na przeciw choćby powiedzeniu „głupi się nie pozna, mądry nic nie powie”. Faktycznie, mądry nic nie powie, kiedy to na co mógłby zareagować nie wnosi niczego złego, jest błahe, nieistotne i nie może zaważyć w jakikolwiek sposób na życiu tej osoby. Tak jest w przypadku tych tekstów. Przypomnij sobie sytuację, w której ktoś w oczywisty sposób próbuje Cię oszukać. Czy zawsze wtedy wstajesz i mówisz: „Kolego jesteś mitomanem i chyba wszyscy to widzą”? Wydaje mi się, że skoro sam zauważasz, że wszyscy inteligentni też to widzą to nie potrzebują przewodnika w Twojej osobie 😀 Logiczne?

      Podsumowując: to co piszę autor jest na tyle nieszkodliwe, że nie warto dywagować nad realnością czy też fikcją tego o czym traktują jego teksty. Jeśli szukasz czegoś pouczającego to lepiej skupić swoją uwagę na szkoleniach, treningach i własnych analizach. Aha i odsyłam do definicji słowa blog.

  6. a mi się podoba – fajnie, ciekawie, bez zbędnych pierdol typu co lubi moj kot:) oby tak dalej, 3 odcinki za jednym tchem, pozdrawiam

  7. TToKKayAA pisze:Powiem tak – twój nick pod jakim wypływają te wszystkie teksty może sugerować, że jesteś zafascynowany światem narkotyków, przestępczości i wszystkiego co wkoło tematu.

    lol

    Twój nick toKaja sugeruje, że jesteś fanem tej piosenkarki. (oby chodziło o Kayah, a nie o Kaję Paschalską haha )

    Tak, poznałem kucharza i mnóstwo innych szarych ludzie, o których niestety nie warto pisać.

    Jak już pisałem nie potrzebuję Twojego zatwierdzenia więc odpuść sobie. To pierwsza rzecz, a druga skoro nie wierzysz to nie wierz ale przynajmniej doceń moją bujną wyobraźnię.

    Amen.

    P.S. Muszę Cię zawieść bo nie będzie więcej tego typu „gangsterskich” historii. To była końcówka i od teraz już tylko wpisy związane stricte z pokerem.

  8. Po pierwsze: Jeśli nocujesz na kanapie w salonie u gościa, który siedział 4 lata za napad z bronią i bierze wszelkiego rodzaju prochy to chyba możliwe, że jego sąsiad i diler w jednej osobie nie musi mi anonsować tego czym się zajmuje… Bo skoro wpada do niego z prochami to chyba oczywiste.

    Po drugie: Ten Polak sam do mnie zagadał z prośbą o kasę bo od wczoraj nic nie jadł. W dodatku na dworcu pełnym ludzi więc czemu miałbym „spier****ć” jak to wyraziłeś?

    Po trzecie: Za kolorowo? Takie właśnie jest życie amigo.

    Po czwarte: Nie potrzebuję aprobaty do tego co piszę. Nie interesuje mnie czy ktoś wierzy w moją historię czy nie, nie oczekuję, że ktoś poklepie mnie po ramieniu albo zlajkuje mój teks. Nie mam 12 lat tylko prawie 30. Piszę bo chciałem przekazać to co mnie spotkało. Człowiek nabiera pokory jak nagle spada na dno i staje się bezdomny (choćby zaledwie na 2 dni). Życie nie jest takie proste i oczywiste jakby się wydawało.

    • Powiem tak – twój nick pod jakim wypływają te wszystkie teksty może sugerować, że jesteś zafascynowany światem narkotyków, przestępczości i wszystkiego co wkoło tematu.

      Polecam zapoznać się z historią prawdziwego Pablo Acosta.

      Dziwnym zbiegiem okoliczności na twojej drodze pojawiają się bandyci, dilerzy, raperzy, bokserzy – nie poznałeś tam nikogo normalnego – np. kucharza czy pani z kiosku?

      Też nie mam 12 lat dlatego „smell bullshit” w tej opowieści.

  9. trochę ciężko uwierzyć… „powiedz mi czym się zajmujesz? Sprzedaję kokę… you want some?”

    Polak w murzyńskim gangu?

    Rozmawiasz z ludźmi u których widać blizny po kulach zamiast spierdalać od takiego jak najdalej (zaraz po tym jak spuścili ci wpierdol a ten ochoczo pokazuje ci wszystkie dziurki).

    Sorry ale… za bardzo kolorowo!

Możliwość dodawania komentarzy nie jest dostępna.