PONIEDZIAŁEK – BAD BEAT NA STOŁÓWCE
Po niedzielnych bojach z Albertem pierwszy dzień tygodnia miał być spokojny. Miał być?
Obudziłem się w środku nocy i nie mogłem już zasnąć, więc na śniadaniu pojawiłem się jako
pierwszy z całego hotelu. W restauracji powitał mnie anioła głos, bo nie wiedzieć czemu, ale
wszędzie leci tu polska VIVA, więc nadziałem się nieopatrznie na Feela i jego zawodzenie.
Śniadanko zjadłem więc ze słuchawkami od iPoda na uszach. Ale co tu teraz ze sobą zrobić?
Jestem przyzwyczajony raczej do tego, że czasu mi na wszystko brakuje, bo wstaję około 14
czy 15 po południu. A tu nagle nie ma jeszcze dziewiątej, ja na nogach, po śniadaniu i nie
wiem co się dzieje. Z pomocą przyszedł mi oczywiście niezawodny w takich sytuacjach
Albert. Najpierw szybka kawa w hotelowym barze, wymiana dolarów na ukraińskie hrywny
(a może chrywny?? kurcze, sam nie wiem?) u barmana, potem wykład na temat tego
dlaczego mam nie płacić od razu za cały pobyt w hotelu (przecież kurs dolara może się
zmienić i za kilka dni zapłacę mniej!), opłata w recepcji za pierwsze dni pobytu, oprowadzenie
po atrakcjach hotelu i można było już iść na drugie śniadanie do restauracji. Co prawda
kuchnia normalnie pracuje od 15, a nie było jeszcze nawet południa, ale przecież dla Alberta
takie tłumaczenia to żaden problem. Starczy się uśmiechnąć, chwilkę pogadać i zaraz na stół
wjechały jajka na bekonie, potem kiełbaski i oczywiście nieodzowna w tego typu sytuacjach
gorzałka Hortencja. Na miejsce po kolei dojeżdżali od rana kolejni gracze, więc ?nada była
paznakomitsja s tawariszcziami? z Ukrainy. A że tutaj jest tylko jeden sposób na nawiązywanie
nowych znajomości to około 15 byłem już ponownie śpiący?
Gdy po kilku godzinach regeneracyjnego snu wstałem wieczorem z łóżka zbliżał się termin
pierwszego turnieju, którego co prawda postanowiłem już wcześniej nie grać, ale zobaczyć
co się będzie działo chciałem. Rebuye po 200$ nie zgromadziły co prawda dużej liczby graczy,
a i tak pula osiągnęła dobrze ponad 7.000$ (a zagrało chyba 15 czy 16 osób). Jak widać
nie żałowano sobie rebuyów! Gdy pierwsi chętni grali turniej ja poznawałem kolejne osoby,
z którymi bardzo chętnie zapoznawał mnie Albert. Parę z nich znałem już z różnych moich
pokerowych występów (festiwale w Olympicu w Warszawie i Wilnie, ostatni Unibet Open
czy też majowy mecz Ukraina ? Polska) co nie zmieniało faktu, że z nimi trzeba było się
przywitać. A powitania po ukraińsku wyglądają tak jak nawiązywanie znajomości? Jako
propagator i miłośnik Jacka Danielsa postanowiłem choć trochę zapoznać Ukraińców ze
smakiem mojego ukochanego trunku, jednak wprowadzanie amerykańskiej whiskey we
wschodniej Europie może być cokolwiek ciężkie. Jacka Danielsa pito ze mną oczywiście
chętnie, jednak z kieliszków do wódki, popijając sokiem i zagryzając chlebem ze smalcem
oraz kiszonymi ogórkami? OMG! Kiedy tak tu siedzę i patrzę co się dzieje to przypomina
mi się pewien dowcip o amerykańskim żołnierzu piszącym swój pamiętnik podczas służby
w Iraku: ?Dzień pierwszy, poniedziałek ? piłem z Polakami. Dzień drugi, wtorek ? o matko,
umieram? Dzień trzeci, środa ? znowu piłem z Polakami. Dzień czwarty, czwartek ? o rany,
dlaczego nie umarłem we wtorek???
W turnieju prym wiódł jeden z graczy znanych z występu na festiwalu w Hiltonie, Sasza.
Kiedy podszedłem do stolika finałowego miał akurat dość ciekawą serię rozdań ? w pięciu
kolejnych rękach miał KK (K na flopie), 99 (niski flop 7 high), AA (as na river), A4 (flop
A4x, turn 4) i KT w kierach (oczywiście z trzema kierami na flopie). Nieprawdopodobna
wręcz seria! W tych pięciu rozdaniach z turniejem pożegnało się trzech graczy, a dwóch
innych doznało poważnego uszczerbku na stacku. To się nazywa rush!
WTOREK – O CO TU CHODZI???
W końcu przyszła pora coś zagrać. Tego dnia odbyła się satelita do Main Eventu, czyli rebuye
po 100$. Formuła mega turbo ? 1500 żetonów na start, 15-minutowe blindy. Fazę rebuyów
przeszedłem dość spokojnie, dokupować żetonów nie musiałem i po addonie miałem około 7k.
Niedługo po przerwie zagrałem pierwsze słabe rozdanie. Grająca z nami dziewczyna zagrała
za 500 z UTG (blindy 100/200), co było już dziwne samo w sobie, bo do tej pory raczej tylko
foldowała kolejne ręce. Ja na buttonie zobaczyłem JJ i przebiłem ja do 1300, na co ona zagrała
easy all in za 3200. No i teraz co? Przypomniała mi się w tej chwili opowieść Pawcia z Unibet
Open jak miał QQ i czując przez skórę AA u rywala sprawdził takie jego zagranie. Podobnie
było i u mnie, a też dołożyłem łudząc się, że może to nie AA tylko np. AK. Niestety, instynkt
mnie nie zawiódł i moje walety nie dostały pomocy, a ja straciłem połowę stacka. Inna sprawa,
czy w takich turniejach turbo można wyrzucić JJ? Potem sprawy potoczyły się szybko, mój
all in z KT został sprawdzony przez AJ, wsparcia na stole nie dostałem i pożegnałem się z
turniejem.
I nie było by w tej historii może nic dziwnego, gdyby nie cała otoczka, w której przyszło mi
grać. Powiem tak ? turniej czwartkowy w Hiltonie to ma naprawdę wysoki poziom! Na stole
miałem takich graczy, że naprawdę nie wiedziałem jak grać! Zwariowałem po prostu i nie
miałem pomysłu na niektóre akcje. Ja wiem, że rebuye rządzą się swoimi prawami, ale to co
pokazali niektórzy moi przeciwnicy to jakaś komedia! Przykłady? Proszę bardzo! Po mojej
prawej siedział koleś oglądający 90% flopów bez względu na to ile trzeba było zapłacić. Na
jego plecach w zasadzie wisiał jakiś jego koleś i non stop coś mu gadał na ucho, a po każdej
jego wygranej cieszył się tak, jakby jego ?podopieczny? wygrywał właśnie decydującą rękę
na EPT albo WSOP. Gorzej, że gadał mu także w trakcie rozdania i kiedy trafiłem seta z flopa
to ?pan trener? po moich value betach na flopie i turnie na riverze kazał mu spasować! WTF?!
Drugi ?mistrz? był jeszcze lepszy. Kompletnie nie umiał grać! Nic a nic! Wyrzucał karty z BB
bez podbicia, pytał sąsiadów co on teraz ma zrobić pokazując im karty, no po prostu fenomen!
Potem okazało się, że to jeden z właścicieli hotelu i grał pierwszy raz w życiu. Miał dość drogi
debiut? Trzeci z kolei – nie czytając raczej artykułów Górala o small ballu – potrafił zrobić
raise preflop np. o 20-25 BB. Jak podbijał ?tylko? 10 BB to znaczyło, że ma słabo i na reraise
się złoży, co zazwyczaj skutkowało. A z uwag ogólnych dodam, że normą na stole było przede
wszystkim przerzucanie się, wyrzucanie swoich kart poza kolejnością (tu piękny przykład ?
niektórzy mają w zwyczaju czekać ze swoją decyzją patrząc się na reakcję innych graczy i gdy
widzą, że ci chcą wyrzucać karty to wtedy mocno podbijają!), granie wielkich over betów albo
sucker raisowanie, pokazywanie sobie kart (i tylko sobie) przez sąsiadów przy stoliku itp. Ja
się w tym odnaleźć trochę nie mogłem?
Nie mogłem również na cash games, na które usiadłem trochę z ciekawości bardziej niż z
chęci gry. W ogóle stoły cashowe na Ukrainie to kompletnie inna bajka niż u nas w kraju.
Podobnego wariactwa trudno ze świecą szukać. Gracze o wiele bardziej wolą grać stoliki niż
turnieje i grają na takie stawki, że chyba naprawdę niewielu w Polsce chłopaków na bankroll
pozwalający na swobodna grę z takimi przeciwnikami. Tego dnia chodziły stoły 10/20$ oraz
2/4$, na który sobie z pokorą usiadłem. Stawki 2/4$ to chyba w ogóle najmniejsze grane na
całej Ukrainie, bo ponoć ?nie opłaca się grać na niższe?? Trzy moje buy iny poszły mi
w niecałą godzinę chyba. Najpierw bez podbicia na flopie moje QT na flopie QJT nie dały
rady K9 u dwóch rywali. A więc rebuy. Dostaję AK, po dwóch limpach podbijam do 32$,
dostaję jeden call. Na flopie 753, wszystko w pikach do mojego asa pikowego i alliny z
moim rywalem, który dumnie pokazał mi Q6 z damą pik. Czwórka na turn i po herbacie.
Potem KT na flopie T85, alliny z tym samym kolesiem i przegrana z setem piątek. Jak na
pierwszy raz przykrych doświadczeń mi starczyło. Chyba jednak 13 stycznia to był trochę
pechowy dzień?
Aha, o północy po raz drugi powitałem Nowy Rok! Był oczywiście szampan, fajerwerki,
dobra wyżerka, nie zabrakło też miejscowych kolędników. Pazriawliaju Was s Nowym
Godam!
ŚRODA ? A JEDNAK GRAĆ UMIEJĄ!
W środę rano wstałem? Wróć! W środę wstałem o 15. Po wtorkowym graniu nie chciało
mi się spać, więc między 2 w nocy a 7 rano przeczytałem całą książkę Jamesa Pattersona
?Negocjator?. Od deski do deski, 334 strony. Swoją drogą polecam, ekstra lektura. No więc
po sesji czytelniczej musiałem odespać co swoje. O 15 obudził mnie Albert zapraszając na
śniadanie. Oczywiście zanim wziąłem coś do ust to już zostałem poczęstowany trunkiem o
swojsko brzmiącej nazwie ?Karpackij Balsam?. Jest to nalewka ziołowa o mocy około 40 volt,
bardzo smaczna i rzeczywiście działa kojąco jak balsam?
O 20 rozpoczęliśmy freezout za 350$ + 40$. Stack startowy 5000, 20-minutowe blindy, czyli
struktura podobna do WLP (tylko levele ciut inne). Od początku radziłem sobie dobrze i
wygrywałem dużo małych pul, przez co wskoczyłem na jakieś 6500. Potem jednak mój set
piątek z flopa przegrał z kolorem u rywala i straciłem 1500. A więc znowu wszystko od nowa.
Na szczęście grałem dobrą grę i trafiałem flopy (dobrze opłacony full z K9, równie dobrze
opłacony set ósemek) przez co udało mi się wskoczyć na 13500. Potem jednak przyszła faza
totalnego bezkarcia i zacząłem tracić swoją przewagę na stoliku. Tym razem za rywali miałem
naprawdę dobrych graczy i trzeba było być czujnym. Wtedy przyszło takie rozdanie. Na
blindach 300/600 dostałem A5 w kierach na buttonie. Przede mną gracz zagrywa za 1500,
ja sprawdzam, na co SB gra allin za 3100. Gracz przede mną ma jeszcze przed sobą około
2500 i tylko robi call zostawiając sobie niecały tysiąc w stacku. Dziwne zagranie. Mam do
dołożenie 1600 i szansę na wywalenie dwóch graczy z gry. Przed rozdaniem miałem około
10k, więc dołożyłem. Flop KJ5, dwa kiery. Mój przeciwnik niechętnie wrzuca resztę swoich
żetonów, ja sprawdzam z drawem do koloru, a on pokazuje AJ. SB odsłonił parę ósemek,
kier nie doszedł i spadłem na 6k. Potem znowu długo nic, aż zostało mi niecałe 3000 przy
blindach 400/800 ante 25 (tak, tak ? ante 25 na tym poziomie!). Gdy jeden z shortów zagrał
allina z UTG, a ja zobaczyłem A7 też wrzuciłem swoje żetony na środek stołu. Niestety,
będący na SB big stack też sprawdził i pokazał AK. Gracz z UTG odsłonił A3 i już było
wiadomo, że zagrają nam kickery. A flop spadł piękny ? A73, potem bez przykrości na turnie
i riverze i ponownie miałem 10k. Za parę minut nie było mi już jednak do śmiechu. Blindy
weszły na poziom 600/1200 ante 50, a ja na UTG + 1 widzę dwie śliczne damy! Mając 9,5k
gram all in (miałem M około 4,5) i dostaję call od SB, który pokazuje AQ w kierach. No cóż,
jeśli chciałem call to właśnie od takiej ręki lub młodszej pary, ale oczywiście moje marzenia
o podwojeniu się legły w gruzach, bo na stół już na flopie spadły trzy kiery i było pozamiatane.
Odpadłem na 12 miejscu. Za to Albert, który długo nie chciał zagrać w tym turnieju zajął
trzecie miejsce! Cały turniej stał na naprawdę niezłym poziomie i aż przyjemnie się grało na
stole pełnym dobrych zawodników.
W czwartek odbędą się dwa kolejne turnieje. O 15 Terminator 150$ + 100$ na bounty (nawet
fajna opcja, można z samych ?skalpów? zwinąć parę ziolonych), a wieczorem kolejny freezout,
chyba za 200$. Z omahy zrezygnowano, bo zainteresowanie było dość małe, a turniej dość
drogi. A już w piątek Main Event za 1100$. Trzymajcie kciuki!!
W związku z moim gapiostwem trochę mi umknęło głosowanie na Bloga Roku 2008. A więc wszystkich proszę o głosowanie na mojego bloga! Wyślij smsa o treści H00271 (H zero zero dwa siedem jeden) na numer 7144! Koszt to 1,22 zł. Głosowanie trwa do jutra, 22 stycznia, do godziny 12.00 – jest więc mało czasu. Z jednego numeru telefonu można wysłać jednego smsa. Będę wdzięczny za każdy głos!
MMP, ja to bym ci tej flaszki nie przywiózł, ale Albert mi kazał ją wziąć, więc już trudno – masz butelkę 🙂 Do odbioru zapewne dziś na WLP, choć mam nadzieję, że jak ja wezmę drugą to ty też się swoją z bliźnimi podzielisz 🙂
Spadlem z krzesla jak przeczytalem o tym pokazywaniu sobie kart nawzajem ^^
Nieee, flaszka enough jeśli o mnie chodzi, chyba, że na Twoje potrzeby 🙂
To może jeszcze jakąś broń i narkotyki mam przewieźć? 🙂
Tam pewnie wystarczy dać legalną łapówkę 🙂
A ty nie wiesz, że przemyt alkoholu jest karalny? 🙂
To przywieziesz jakąś fajną flaszkę dla MMP…?
Witam! Wreszcie jestem online! Pozdrawiam wszystkich z “polskiego” Lwowa! Festiwal się zakończył, jutro wracam do Polski. O ostatnich dniach oczywiście napiszę w kolejnym odcinku bloga. Na razie powiem tylko tyle, że w końcu udało się załapać do kasy w turnieju, o co tutaj naprawdę łatwo nie jest, z wielu względów (o czym oczywiście będę pisał). W każdym razie pozdrawiam i do zobaczenia!
Przeczytałem ten artykuł zaraz po ukazaniu,ale jak zobaczyłem, iż ktoś wyrzuca na BB karty po limperach w turnieju o takim wpisowym to mi po prostu “mowę odjęło” i nie wiedziałem co napisać :-))) Faktycznie drogi debiut miał ten gracz.
Brawo Jack. Musisz nas reprezentować sam. Zazdroszczę Ci. Twoje przygody na Ukrainie to przypomnienie dawnych polskich tradycji. Wszystko zaczynało się od flaszki…okrutnej czerwonej i kapslowanej ( niektórzy mieli taką młodość ).
powodzenia Jack’u
Haha 😀 Ja mam tak samo jak Ty wstaje 14-15 😀 i tez mowie ze wstalem rano ;d
powodzenia
Kurde, ten Albert to jest gość :)Kolejny dobry wpis 🙂
cool
Możliwość dodawania komentarzy nie jest dostępna.