Lee Davy przeprowadził ostatnio wywiad z walijskim mistrzem pokera Roberto Romanello. Rozmowa skupiała się na nowym ulubionym zajęciu zawodnika – grze w internecie, o jego powiązaniach z Party Poker i różnicach między teamem, do którego wstąpił, a potencjalną drużyną PokerStars.
W przeszłości Romanello był jednym z nielicznych pokerzystów, z którymi firma Full Tilt podpisała kontrakt, na grę na żywo. Większość zawodników dostawało oferty, w których zobligowani byli do gry w sieci. Walijczyk zawsze trzymał się od tego z daleka. Sądził, że rozgrywki online przeznaczone były dla dzieci. Co się zmieniło? Aktualnie jest osobą, która każdej nocy zasiada przed komputerem, aby móc rywalizować z innymi graczami w jego ulubionych High Rollerach z wpisowym 500$. „Walijski Czarodziej” nie może się oderwać od gry i w wywiadzie wyjaśnia dlaczego.
Jak sam twierdzi, sporo w jego życiu się zmieniło. W trakcie przygotowań do ślubu musiał zrezygnować z dotychczasowego stylu życia jakim były podróże (głównie na turnieje pokerowe). Osiadł w jednym miejscu i skupił się na pracy jako bukmacher. Przy okazji zaczął się zdrowo odżywiać, chodzić na siłownię i zgubił wiele kilogramów. Właśnie wtedy postanowił spróbować gry na platformie polecanej przez wielu jego znajomych – Party Poker. Według niego to znakomite miejsce, w którym znajduje turnieje o strukturze takiej jakiej szukał, aby spróbować grać agresywniej niż dotychczas.
Jak mu idzie?
Jak to w każdych rozgrywkach pokerowych, zdarzają mu się wzloty i upadki. Mimo bogatego doświadczenia z gry na żywo, ma wciąż wiele do poprawienia. Gra w Internecie, jak powiada, rządzi się zupełnie innymi prawami. Stopniowo więc rozwija swoje umiejętności i jak twierdzi znajduje się na dobrej ścieżce.
Kolejną nurtującą dziennikarza kwestią było to, czy na zmianie środowiska gry nie stracił swojego najważniejszego atrybutu – czytania przeciwników, który był bez wątpienia jego największym atutem przy stole. Romanello odpowiedział, że owszem było to dla niego ważne, ale teraz w grze wykorzystuje doświadczenie jakie wyniósł z gry na żywo oraz znajomość przeciwników. Jest to o wiele większe wyzwanie dla Walijczyka, niż dotychczas.
Czemu pokochał Party Poker i stał się członkiem załogi?
Odpowiedź na to pytanie jest banalnie prosta. Chodzi o relacje wewnątrz drużyny i o wiarę w jej rozwój. Romanello zwraca uwagę na fakt, że decyzje w firmie Party Poker podejmują odpowiedzialne osoby, które mają swój cel i go realizują. Jakiś czas temu miał on poważną propozycję współpracy z PokerStars, jednak w kontrakcie zapisane miał wiele obowiązków.
Jak twierdzi, nie chciał być przymuszany do wielogodzinnej gry w sieci. Gracze zakochują się w pomarańczowej platformie z wielu powodów. Po pierwsze jest to strona, która ciągle się rozwija i ma potencjał na przeskoczenie dotychczasowego potentata w rankingach. Po drugie, panuje tam świetna chemia między partnerami, co daje graczom większą przyjemność z gry w pokera, a po wtóre nie ma tu obowiązku gry i nikt do tego na siłę nie przymusza. Romanello mówi:
„Spójrzcie na mnie, nie lubiłem grać w internecie, nie interesowało mnie to. Zobaczcie, co się ze mną stało w przeciągu ostatnich kilku miesięcy. Nie mogę się oderwać od komputera wieczorami, mimo że nikt mnie nie nakłaniał do gry. Czuję się jednak jak dziecko, które poznaje dopiero nowe środowisko i jest zafascynowane każdym jego szczegółem.”
Co daje mu działanie w drużynie?
Roberto Romanello dołączył niedawno do teamu Party Poker. Jak twierdzi był to świetny ruch, gdyż dzięki temu znalazł ludzi, z którymi może wspólnie pracować nad grą, uczyć mniej doświadczonych, po prostu uczestniczyć w dużym przedsięwzięciu. Był niesamowicie zaskoczony, gdy wszyscy brali pod uwagę jego zdanie, zanim podjęli jakąś decyzję. Jak mówi, do tej pory nigdy nie czuł się tak dobrze w pokerowym środowisku. Jest człowiekiem szczęśliwym, gdyż niedługo bierze ślub, żyje zdrowo oraz oddaje się swojemu hobby jakim jest poker, i dzieli je z grupą znajomych. Czy może być w życiu coś lepszego?
Źródło: www.calvinayre.com/2017/03/09/poker/roberto-romanello-party-will-win-title-fight-stars