Przedwczoraj na forum two plus two pojawił się ciekawy wpis odnoszący się do historii powrotu z Pokerstars Caribbean Adventure sprzed kilku lat. Użytkownik na wstępie poinformował, że specjalnie zmienił swojego nicka, aby nikt nie poznał jego tożsamości. Jednocześnie poprosił, aby na forum nie podnosić tego tematu, a jak ktoś będzie miał wątpliwości co do prawdziwości opowiedzianej przez niego historii, chętnie w wiadomości prywatnej to udowodni.
Motywem podzielenia się swoją historią, jak napisał „PCA_Refugee” był inny wątek na forum 2+2, w którym rzesza użytkowników śmiała się z ofiar, które nie deklarowały przewożonych pieniędzy, w związku z czym byli narażeni na co najmniej duże nieprzyjemności.
Jak wskazuje sam PCA_Refugee był on kiedyś graczem MTT. W tamtym czasie wygrał w satelicie miejsce na PCA i jak większość z uczestników cyklu, wyjazd chciał połączyć z wypoczynkiem. Nigdy nie był graczem live, 95% to gry online, jednakże w jednym z side eventów udało mu się scashować ok. 20.000 dolarów. Z uwagi na swoje małe doświadczenie zapytał się kolegów, w jaki sposób może ze sobą zabrać te pieniądze do domu. Wszyscy jednomyślnie odradzili mu transakcje elektroniczne z uwagi na wysokie koszty operacyjne. Ostatecznie podzielił wygraną na dwie części i jedną z nich oddał swojemu koledze, z którym podróżował, bo jak się dowiedział – kwot poniżej 10.000$ nie trzeba deklarować.
Jak się okazało na lotnisku obu chłopaków czekała niemiła niespodzianka. Obaj skończyli w pokoju zwierzeń i zostali wypytani o pochodzenie pieniędzy, do których się przyznali. Chcieli być uczciwi i zadeklarowali, że podzielili wygraną z PCA pomiędzy siebie, aby uniknąć kontroli celnej, twierdząc jednocześnie, że nie zdawali sobie sprawy, że robią coś złego. Sprawa nabrała rozpędu – ich samolot odleciał, a sami w kajdankach trafili do aresztu.
W areszcie doszło do kolejnego przesłuchania, a jednocześnie nasi bohaterowie dowiedzieli się, że zapewne spędzą tam noc. Kaucja została ustalona na ok. 6.000$, a na domiar złego pojawił się kolejny problem. W areszcie lotniskowym była tylko jedna wolna cela, w związku z czym dyżurni postanowili rozdzielić chłopaków i jednego „posadzić” w areszcie w Nassau. Z uwagi na fakt, iż pieniądze, które przewozili zostały zarekwirowane, a obaj nie mieli wystarczających środków na kartach kredytowych (limit wynosił 5.000$), PCA_Refugee zwrócił się do jednego ze swoich kolegów, który szczęśliwie jeszcze został na Karaibach (był to ostatni dzień PCA) o dostarczenie pieniędzy. To się udało i obydwaj ostatecznie noc spędzili w hotelu. Rano czekała ich jednak rozprawa.
Sędzia wypuścił chłopaków, uznając ich tłumaczenia za logiczne, ale ze względu na to, że mimo wszystko popełnili poważne przestępstwo orzekł przepadek spornych pieniędzy. Na pewno obaj nie byli szczęśliwi, ale to tylko pieniądze, prawda? Już byli wolni, przynajmniej na chwilę.
Tuż po rozprawie, jeszcze przed budynkiem sądu, złapała ich oficer urzędu imigracyjnego w spódnicy. Pod pretekstem kilku wątpliwości trafili znowu do celi, gdyż zostali uznani za nielegalnych imigrantów. Po kilku godzinach wszystko się wyjaśniło, ale ze względu na to, że imigracyjni mogli ich odeskortować na lotnisko dopiero w piątek (był poniedziałek) chłopaki musieli gdzieś kilka dni przekoczować. Myśleli o hotelu, ale oficerowie się na to nie zgodzili, bo musieli być pod ich „opieką” do czasu ich wyjazdu. Koniec końców pokerzyści trafili kilkadziesiąt kilometrów za miasto do ośrodka imigracyjnego.
Jak wskazał PCA_Refugee to, co zobaczył na miejscu było najstraszniejszą chwilą w jego życiu. Ośrodek wyglądał jak więzienie o podwyższonym rygorze – wieżyczki strażnicze, patrole pod bronią i stu gości gapiących się zza ogrodzenia na świeżaków. Imigracyjni ostrzegli ich, żeby wszystkie najważniejsze rzeczy, w tym walizki, złożyli do depozytu tuż po przyjeździe, a przy sobie zostawili jedynie jakąś drobną gotówkę. Jak się później okazało nie była to do końca dobra rada, gdyż kilka rzeczy im zginęło, w tym butelka rumu. Co ciekawe, któregoś dnia strażnik z shotgunem chwalił się, że właśnie sobie zajumał taką od kogoś z bagażu i popija. Dodał też, że chętnie by kogoś ustrzelił.
Podczas pobytu w ośrodku PCA_Refugee zagrał na najwyższą stawkę w pokera w życiu. Ceną był ból, podobno straszny ból. W ośrodku przez całe dnie nie było prawie nic do roboty, ale zdarzało się, że ktoś miał karty. Osadzeni grali w pokera texas holdem na spinacze na bieliznę. Grało się to w ten sposób, że jeżeli przegrało się rozdanie należało takiego spinacza przypiąć sobie do ucha, w razie wygranej można było go zdjąć. Jak pochwalił się nasz bohater, udało mu się nawet wygrać.
Po pięciu dniach chłopaki zostali wypuszczeni i jakoś udało im się trafić do domów, ale historia chyba do końca życia będzie im spędzać sen z powiek. Co najgorsze, PCA_Refugee kontaktował się ze sponsorem PCA czyli Poker Stars w sprawie swojej „przygody”, chcąc zapobiec podobnym przypadkom w przyszłości. W odpowiedzi spotkał się jedynie z obojętnością, a firmę interesowało jedynie to, czy będzie chciał podejmować wobec PS jakieś kroki prawne.
Ktoś zamierza w przyszłym roku lecieć na pokerowa wakacje na słoneczne Bahamy?
Dlatego olewałem pca do tej pory.
Możliwość dodawania komentarzy nie jest dostępna.