Słynne określenie „one hit wonder” znane jest z pewnością wszystkim fanom muzyki. Używamy go najczęściej w przypadku mówienia o „jednorazowym” wykonawcy, który na muzycznym rynku zaistniał tylko jednym wielkim przebojem, nigdy potem nie osiągając już podobnego sukcesu. O takich właśnie wykonawcach dzisiaj słów kilka w nowym odcinku cyklu „Na sit oucie” – zapraszam!
Historia światowych list przebojów pełna jest „artystów jednego przeboju”, a ja omówię tych, którzy błysnęli na krótko głównie w latach dziewięćdziesiątych. Przy wyborze utworów i ich wykonawców podstawowym kryterium były dwie rzeczy – piosenka musiała być wielkim hitem, a wykonujący go artysta już nigdy nie nagrał nic na tym poziomie.
Robert Miles – Children
Zacznę od jednego z moich ulubionych kawałków z 1996 roku. Byłem wtedy akurat na pierwszych moich wakacjach zagranicznych z żoną, więc pamiętam te wszystkie hiszpańskie bary przy plaży i dyskoteki, gdzie ten numer leciał w zasadzie non stop, na zmianę z „Macareną” (o której zresztą też w tym cyklu będzie). Utworem tym jest instrumentalny kawałek Roberta Milesa „Children”, a pochodzi z pierwszej płyty tego muzyka, albumu „Dreamland”.
Choć Miles nagrał potem jeszcze kilka albumów i cały czas tworzy kolejne, to już żaden jego kawałek nie osiągnął takiej popularności jak „Children”, który w samej Europie sprzedał się w ilości 1,5 mln egzemplarzy i był wielokrotnie remixowany przez wielu DJ-ów na całym świecie. Trzeba jednak przyznać, że utwór jest rewelacyjny nawet po 22 latach od premiery!
Haddaway – What Is Love
Drugi wykonawca-meteor przeleciał przez listy przebojów w 1993 roku. Urodzony w Trynidadzie Haddaway – bo o nim mowa – jako dziecko podróżował ze swym ojcem po świecie, ukończył studia w Stanach Zjednoczonych, a jako nastolatek osiadł w Niemczech i zamieszkał w Kolonii. Zafascynowany muzyką zaczął tworzyć własne utwory i w 1993 roku wydał swój pierwszy album nazwany po prostu „Haddaway”. Piosenką otwierającą płytę był wielki przebój dyskotek na całym świecie „What Is Love”. Mimo wydania jeszcze ośmiu albumów przez kolejne 15 lat już nigdy jednak nie odniósł porównywalnego sukcesu.
Sinead O’Connor – Nothing Compares 2 U
Sinead O’Connor jest z pewnością znaną na całym świecie wokalistką, ale tak naprawdę to jej jedynym wielkim przebojem jest przepiękna ballada „Nothing Compares 2 U” z jej drugiej płyty wydanej w 1990 roku. Choć o tej irlandzkiej solistce słychać było od tamtej pory wiele razy, to raczej nie z powodu jej kolejnych przebojów i udanych albumów, tylko z tytułu wielu skandali, jakie wywoływała.
Popierała IRA, jest biseksualna, goliła głowę na łyso, chciała popełnić samobójstwo, zrezygnowała z występu na rozdaniu Grammy, podarła na scenie zdjęcie papieża, krytykowała kościół katolicki, żeby nie tak dawno temu zaprezentować… duży tatuaż przedstawiający Jezusa na klatce piersiowej. Choć albumów wydała już kilkanaście, to wciąż jednak nie może nawiązać do sukcesu sprzed 28 lat.
Vanilla Ice – Ice Ice Baby
Jeśli ktoś kazałby nam wymienić słynnego białego rapera, to każdy bez wahania powie o Eminemie i temat uzna za zakończony. Jednak z twierdzeniem tym nie zgodzi się zapewne Robert Matthew Van Winkle, na początku lat dziewięćdziesiątych znany bardziej jako Vanilla Ice. Ten „pierwszy biały raper” nagrał w sumie aż siedem płyt, ale i tak kojarzony jest tylko z jednego kawałka, którym podbił listy przebojów. „Ice Ice Baby”, numer oparty na melodii z piosenki „Under Pressure” zespołu Queen, zrobił furorę w dyskotekach, ale przyniósł wątpliwą sławę samemu muzykowi, z którego do dziś nabijają się wszyscy twórcy rapu i fani tego nurtu muzycznego.
Już w 1992 roku Vanilla Ice, chcąc ratować swoją upadającą karierę, „błysnął” jeszcze raz, ale tym razem nie tworzoną przez siebie muzyką, tylko rozbieraną sesją zdjęciową do książki Madonny pod tytułem „Sex”. Na tym jego kariera się właściwie zakończyła, ale kawałek przetrwał do dziś. I co by nie mówić – wpada w ucho do tej pory!
Mr. President – Coco Jamboo
Niemiecki zespół muzyczny Mr. President powstał w Bremie w roku 1991 roku i początkowy znany był pod nazwą Satellite One. Dwa lata później nazwę grupy zmieniono, ale wraz z nią oczekiwany sukces nie nadchodził. Wszystko zmieniło się w 1996 roku, gdy zespół wydał swój album „We See The Same Sun”. Znalazł się na nim utwór „Coco Jamboo”, który od razu stał się hitem wszystkich dyskotek. Zdobył pierwsze miejsca na listach przebojów w wielu krajach w Europie i dał muzykom olbrzymią popularność. Niestety, tylko na chwilę. Co prawda jeszcze kilka singli znalazło jako takie uznanie w oczach fanów, ale zespół szybciutko zjechał po równi pochyłej w nicość i niebyt…
Eiffel 65 – Blue
Grupa Eiffel 65 powstała już pod sam koniec lat dziewięćdziesiątych, w roku 1999. Tworzyło ją trzech włoskich muzyków i producentów grających elektroniczną muzykę dyskotekową. W pierwszym roku swej działalności nagrali oni album „Europop”, który stał się prawdziwą bombą na rynku muzycznym. Eiffel 65 wracał w nim do tradycji słynnego italo disco, tyle że w nowszym i popularniejszym wydaniu.
Choć mówi się, że przedstawiany dziś przeze mnie utwór „Blue” jest jedynym ich wielkim hitem, to ja osobiście się z tą opinia nie zgadzam, bo uważam, że równie świetnymi kawałkami z tej płyty były też utwory „Too Much Of Heaven” (moim zdaniem najlepszy na całym albumie) czy też „Move Your Body”. Ale największą popularność zdobył właśnie „Blue”, czy też, jak kto woli „Da Ba Dee”, bo też tak na ten utwór mówiono. Piosenka o niebieskim człowieczku mieszkającym w niebieskim świecie stała się olbrzymim przebojem, rządziła na parkietach dyskotek, ale później zespół nie podźwignął już swej popularności i po wydaniu dwóch następnych płyt rozpadł się.
The Connels – ’74-‘75
O zespole The Connels najprawdopodobniej nigdy nikt by się nawet nie dowiedział, bo do momentu swojego wielkiego sukcesu i przebojowego singla istniała tylko w świadomości nielicznych fanów i znawców tematu. Pięć pierwszych albumów w zasadzie przeszło bez echa, aż tu nagle na szóstej płycie z 1993 roku, wydanej pod nazwą „Ring”, znalazł się jeden utwór, który w stacjach radiowych całego świata grany jest do dziś. Mówię oczywiście o piosence „’74-‘75” ze świetnym teledyskiem, w którym oglądamy stare zdjęcia szkolne i aktualne ujęcia przedstawionych na nich ludzi. Taka stara szkolna kronika filmowo-zdjęciowa, ale zrobiona współcześnie, co od razu kojarzy mi się z popularną niegdyś u nas w kraju Naszą Klasą. Zespół zrobił tym kawałkiem furorę w Europie, ale w rodzinnych Stanach Zjednoczonych nie został nawet zauważony. A i na Starym Kontynencie szybko o nim zapomniano…
Los Del Rio – Macarena
Wspominałem już na początku o moich wakacjach w 1996 roku i o tym, że na zmianę z utworem „Children” Roberta Milesa leciał wszędzie kawałek zespołu Los Del Rio „Macarena”. Mało kto wie, ale piosenka ta powstała już trzy lata wcześniej i pojawiła się pierwotnie w trochę innej wersji i dopiero po jej zremiksowaniu stała się tak wielkim przebojem. Duet Los Del Rio tworzyło dwóch hiszpańskich wokalistów, Antonio Romero Monga i Rafael Ruíz. Słynną „Macarenę” umieścili oni aż na pięciu z sześciu wydanych przez siebie albumach, co świadczy chyba o niebywałej popularności tego utworu.
Ja mam z tą piosenką dość ciekawe wspomnienia, bo na tymże urlopie licznie zebranym turystom zaprezentowałem w jednej z plażowych dyskotek dość odmienny (od ogólnie znanego i obowiązującego z teledysku) układ taneczny do tego kawałka, co wiązało się oczywiście ze zbyt dużą ilością pochłoniętego „elementu baśniowego”. Dość powiedzieć, że po mojej szczególnej tanecznej prezentacji kilka niemieckich emerytek chciało sobie ze mną robić zdjęcia – resztę przemilczmy…
Right Said Fred – I’m Too Sexy
Grupę Right Said Fred założyło w 1989 roku dwóch braci, Fred i Richard Fairbrassowie. Grali oni popularną muzykę dance pop i szybko zdobyli popularność. W 1992 roku na listy przebojów wszedł ich najbardziej znany utwór „I’m Too Sexy”, który sprzedał się na singlach w milionach egzemplarzy.
Niezwykle ciekawym, a szerzej nieznanym faktem jest to, że Right Said Fred był pierwszym brytyjskim zespołem od czasów The Beatles, który swoim debiutanckim singlem osiągnął pierwsze miejsce na listach przebojów w USA! Niestety, pomimo wydania kilku kolejnych albumów zespół nie powtórzył już więcej pierwszego sukcesu, choć sporo ich utworów pojawiało się w dyskotekach całej Europy.
EMF – Unbelievable
Zespół Epsom Mad Funkers, czyli po prostu EMF, powstał w 1989 w malutkim brytyjskim miasteczku Cinderford. Rok później wydali swój debiutancki singiel „Unbelievable”, który został doskonale przyjęty i stał się olbrzymim przebojem po obu stronach oceanu. Gdy już wydawało się, że przed grupą – będącą swego rodzaju prekursorami muzyki techno – świat stoi otworem i zrobią wielką karierę, okazało się, że po pierwszej płycie „Schubert Dip” kolejne albumy EMF zostały już zmiażdżone przez krytykę i fanów. A nam został do słuchania w zasadzie tylko jeden ich przebój…
Reel 2 Real – I Like To Move It
Na koniec pierwszej części mojego zestawienia przebój, który akurat znamy doskonale do dzisiaj, dzięki wykorzystaniu go w świetnej animacji “Madagaskar”. Przebój pod polskim tytułem „Wyginam śmiało ciało” wykonywany przez rewelacyjnego króla Juliana (a w zasadzie przez Sachę Barona Cohena, który użyczył postaci głosu) to w oryginale właśnie „I Like To Move It” zespołu Reel 2 Real.
Duet ten powstał w 1993 roku, a jego skład wchodzili DJ i producent muzyczny Erick Morillo oraz wokalista The Mad Stuntman. Razem wydali trzy albumy, ale jak to bywa w zasadzie w każdym opisywanym przeze mnie przypadku pierwszy singiel był olbrzymim sukcesem, a potem była już tylko równia pochyła i zjazd w dół, aż do rozpadu zespołu w 1996 roku. Ale hit pozostał, ma się dobrze, a „Madagaskar” i król Julian zapisali go w historii na zawsze!
Na drugą część „Gwiazd jednego przeboju” zapraszam już wkrótce, a póki co poczytajcie i posłuchajcie sobie powyższych kawałków do jednej z sesji lub podczas turnieju na żywo!