Na sit oucie odc. 4 – Bajki mojego dzieciństwa cz. I

0
Na sit oucie

Cykl „Na sit oucie” z założenia ma być o wszystkim, tylko nie o pokerze, Dziś będzie więc bardzo sentymentalnie, cofniemy się w czasie o dobrych kilkadziesiąt lat, a ja zabiorę Was w podróż do czasów, których większość z Was nie pamięta w ogóle, część z Was pamięta jak przez mgłę, a tylko nieliczni mają je jeszcze w swej pamięci. Do czasów mojego dzieciństwa.

Każdy z nas oglądał bajki. Nie ma takiej osoby, która w dzieciństwie nie przesiadywała przed telewizorem i nie wyczekiwała na swoje ulubione kreskówki i animacje. Ja swoje szczenięce lata siedemdziesiąte i osiemdziesiąte spędziłem na oglądaniu takich programów jak „Wieczorynka”, „Teleranek”, „Sobótka” czy później „5-10-15”, bo to w nich puszczano moje ulubione bajki. Dziś chcę swoich rówieśnikom przypomnieć, a tym młodszym Czytelnikom przedstawić najważniejsze i najpopularniejsze z nich.

Bolek i Lolek

W czasach, gdy telewizja miała tylko dwa kanały, a słowo „Disney” było dla nas tak samo obce jak kosmos i kojarzyło się polskim dzieciom tylko i wyłącznie ze świętami (bo tylko wtedy można było w polskiej telewizji obejrzeć Myszkę Miki i Kaczora Donalda, wrogów socjalistycznej dziatwy rodem z imperialistycznych Stanów Zjednoczonych Ameryki!!), musieliśmy na co dzień zadowolić się przede wszystkim animowanymi seriami polskiej produkcji. Rodzimą animacją numer jeden był oczywiście „Bolek i Lolek”. Było to już oczywiście w czasach, gdy z anteny zeszły słynne dobranocki w stylu „Jacka i Agatki”, „Pory na Telesfora” czy „Misia z okienka”, które królowały w telewizji w latach sześćdziesiątych i na początku lat siedemdziesiątych. Animacje powoli je wypierały, aż wyparły w końcu całkowicie. „Bolek i Lolek” to serial, który powstawał w Studiu Filmów Rysunkowych w Bielsku-Białej już od 1968 roku. Wyprodukowano w sumie ponad 150 odcinków tej najpopularniejszej polskiej animacji i dwa filmy pełnometrażowe – „Wielka podróż Bolka i Lolka” oraz „Bolek i Lolek na Dzikim Zachodzie”. W kilkudziesięciu odcinkach pojawiła się Tola, koleżanka bohaterów, która została „wywołana” przez żeńską część dziecięcej publiczności.

Historia serialu jest dość ciekawa. Kto na przykład wie, że miała powstać amerykańska wersja „Bolka i Lolka” produkowana przez Columbia Pictures? Kto wie, że miała być też nakręcona seria o przygodach bohaterów w kosmosie? Czy ktoś jeszcze pamięta, że pod koniec lat dziewięćdziesiątych próbowano wskrzesić bajkę i powstał komiksowy zarys „Przygód Tolka i Olka”, którzy mieli być kuzynami oryginalnych bohaterów? Niestety, większość z tych planów legła w gruzy, bo rozpoczęły się spory o prawa autorskie i nic z tego nie wyszło. Za to legenda Bolka i Lolka jest żywa cały czas i każdy na pewno z przyjemnością wspomina przygody tych dwóch chłopców. Bajka ta zarówno bawiła, jak i uczyła, rozwijała wyobraźnię, namawiała do przeżywania własnych przygód. Akcja odcinków działa się bowiem zarówno podczas wakacji, w świecie bajek, na Dzikim Zachodzie, jak i podczas podróży Bolka i Lolka po świecie. Zdecydowanie najlepsza polska seria animowana!!

Reksio

Drugim uwielbianym bohaterem był pies Reksio. Postać stworzona również przez studio w Bielsku-Białej powstała kilka lat po Bolku i Lolku, ale również z miejsca zdobyła serca polskich dzieci. Jego przygody z innymi mieszkańcami podwórka – kurami, kogutami, kaczkami, kotami itp. – oraz swoim małym właścicielem gościły na ekranach polskiej telewizji przez całe dziesięciolecia. Co ciekawe, powstała również angielska wersja tej animacji oparta na polskim oryginale. Reksio był typem psa-marzyciela, lubił pomagać potrzebującym, zawierał liczne przyjaźnie i generalnie był pozytywnie nastawiony do otaczającego go świata.

Miś Colargol

Mniej lubianymi przeze mnie bajkami, choć równie popularnymi w tamtych czasach były dwie animacje z misiami w rolach głównych. Postać pierwszego z nich, Misia Colargola, powstała w 1967 roku. Choć ten lalkowy serial produkowany był w wytwórni filmowej „Se-ma-for” w Łodzi, to jednak postać Colargola jest autorstwa francuskiej pisarki Olgi Pouchine. Jednak dzięki staraniom francuskich producentów animacja kręcona była w Polsce. Colargol miał wielu przyjaciół, marzył o śpiewaniu, lecz nie miał dobrego głosu, został też porwany i uwięziony przez złego dyrektora cyrku i oswobodzony przez przyjaciół z lasu. Poleciał również w kosmos, miał przygody na Dzikim Zachodzie oraz zwiedzał świat (czyli bardzo podobnie jak i Bolek i Lolek). Ale ja akurat za Colargolem nigdy nie przepadałem, bo według mnie był zwykłą pierdołą!

Miś Uszatek

Drugim z misiów był oczywiście Miś Uszatek. Tak, to ten, co lubił pora na dobranoc! Jego postać stworzył pisarz Czesław Janczarski w 1957 roku, opisał jego przygody również w swojej książce z 1960 roku. Janczarski znany jest też z założenia jednego z najpopularniejszych czasopism dla dzieci w tamtych latach o nazwie „Miś” (wspominam do dziś z rozrzewnieniem to pisemko, bo to na nim właśnie uczyłem się czytać mając jakieś 6 lat). Potem pisał również w innych znanych gazetach dla dzieci, czyli w „Świerszczyku” i moim ulubionym „Płomyczku”.

Serial powstawał jednak dopiero od 1975 roku, również w łódzkim studiu „Se-ma-for”. Graficzne postaci Misia Uszatka i jego kolegów opracował słynny polski ilustrator Zbigniew Rychlicki (autor choćby genialnych rysunków do książki „Proszę słonia” Ludwika Jerzego Kerna czy „Plastusiowego pamiętnika” Marii Kownackiej). Narratorem we wszystkich odcinkach był świetny polski aktor, nieżyjący już niestety Mieczysław Czechowicz (pamiętacie hrabiego z serialu „Janosik”?). Powstały w sumie 104 odcinki przygód Uszatka, co dawało telewizji aż dwa lata puszczania tej bajki raz w tygodniu! Lepsi byli tylko Bolek i Lolek! Oczywiście Uszatek też miał swoich przyjaciół – Prosiaczka, Zajączka, Króliczka, psa Kruczka, występowało też kilka postaci „dorosłych”, jak przedszkolanka Kotka czy ciocia Chrum-Chrum. Serial ten był ponoć najlepiej sprzedawanym za granicę produktem w historii Telewizji Polskiej. W Japonii istnieje nawet oficjalna strona internetowa „Misia Uszatka”!

Zaczarowany ołówek

Kto z nas nie chciał mieć w dzieciństwie zaczarowanego ołówka? Był to przedmiot mniej więcej tak samo przeze mnie pożądany, jak pierścień Arabeli! Ołówek spełniający marzenia, wręczony przez czarodziejskiego krasnoludka, był marzeniem każdego dziecka! Wystarczyło tylko narysować, co się chciało i rzecz ta materializowała się! Ech, niestety, to tylko możliwe w bajce „Zaczarowany ołówek” produkowanej przez „Se-ma-for”. Bohaterem serialu był chłopiec Piotruś i jego pies, którzy rozwiązywali przy pomocy tegoż ołówka zarówno problemy swoje, jak i innych ludzi w potrzebie. Boże, dziś też bym chciał taki ołówek… Jak się rysuje milion dolców??

Pomysłowy Dobromir

Osobę Adama Słodowego pamięta zapewne każdy w moim wieku. To ten sympatyczny starszy pan z ekranów telewizora opowiadał nam, jak stworzyć różne przedmioty użytkowe czy zabawki z walających się po domu śmieci i kawałka kartonu. Taki polski pierwowzór McGyvera! Jego program „Zrób to sam” cieszył się ogromną popularnością i był emitowany głównie podczas niedzielnego „Teleranka”. To właśnie Adam Słodowy był pomysłodawcą i scenarzystą serialu „Pomysłowy Dobromir”, animowanej opowieści o chłopcu, który miał rozwiązanie na każdą trudną sytuację i jako młody racjonalizator polskiej wsi pomagał wymyślać urządzenia, które ułatwiały wykonywanie podstawowych czynności jego dziadkowi. Któż nie pamięta tego słynnego „Juhu!” po kilkukrotnym odbiciu się piłeczki od głowy myślącego Dobromira?

Koziołek Matołek

Kornel Makuszyński to pisarz znany chyba wszystkim dzieciom. To w końcu on powołał do życia słynnego Koziołka Matołka, ale napisał przecież również „Szaleństwa panny Ewy”, „Szatana z siódmej klasy”, „Awanturę o Basię” czy „O dwóch takich, co ukradli księżyc”. Jednak to słynny koziołek, stworzony wraz z Marianem Walentynowiczem w pierwszym polskim komiksie, stał się podstawą do zrealizowania serialu „Dziwne przygody Koziołka Matołka”. Bohaterem jest oczywiście przygłupawy, ale poczciwy koziołek, który poszukuje legendarnego miejsca, w którym podkuwają kozy. Mityczny Pacanów jest dla niego celem w życiu, a podróż do niego przysparza mu mnóstwa przygód i kłopotliwych sytuacji. Każdy odcinek zaczyna się od wiersza deklamowanego przez kolejnego genialnego polskiego aktora, Wiesława Michnikowskiego.

Baltazar Gąbka

Jednym z moich ulubionych seriali, a przy okazji jedną z ulubionych książek z młodych lat, było „Porwanie Baltazara Gąbki”. Powieść napisana przez Stanisława Pagaczewskiego była na tamte czasy po prostu fantastyczna i zaczytywałem się w niej i jej kontynuacjach. Zresztą nie tylko ja! Oczywiście taki sukces wśród młodych czytelników nie mógł przejść bez echa i doszło do ekranizacji. W latach 1969-70 powstał animowany serial o przygodach Smoka Wawelskiego, którego książę Krak wysyła z misją ratunkową. Ma on odnaleźć zaginionego profesora Baltazara Gąbkę, który udał się do Krainy Deszczowców w celu zbadania zwyczajów latających żab. Druhem Smoka Wawelskiego w tej podróży jest nadworny kucharz Bartolini Bartłomiej herbu Zielona Pietruszka (mamma mia!), a ich tropem podąża szpieg Deszczowców, tajemniczy Don Pedro de Pommidore (caramba!).

Kot Filemon

Kolejnym zwierzęcym bohaterem dobranockowych animacji był Kot Filemon. Był to młody, tryskający energią kociak, wiecznie ciekawy życia i tego, co się dzieje na podwórku przed domem Dziadka i Babci. Jego przewodnikiem przez życie jest drugi, starszy kot – Bonifacy. Tonuje on ciągłe zapędy młodego Filemona i uczy go podstawowych umiejętności dobrego kota, czyli łapania myszy i spania na piecu. Postaci Filemona i Bonifacego stworzył polski pisarz Marek Nejman, który opowiedział o ich przygodach w kilku swoich książkach dla dzieci. W latach dziewięćdziesiątych powstały też trzy filmy pełnometrażowe o Filemonie. Ale osobiście za tą bajką też nie przepadałem…

Słoń Dominik

O książce „Proszę słonia” Ludwika Jerzego Kerna już powyżej wspominałem. Książka ta również została zekranizowana w postaci animowanego serialu. Miał on co prawda tylko siedem odcinków, ale ja do dziś wspominam go bardzo ciepło. Przygody małego chłopca o imieniu Pinio, który nie chciał jeść swoich witamin i podawał je swojemu porcelanowemu słonikowi Dominikowi, który dzięki temu ożył i przybrał rozmiary normalnego słonia poznałem co prawda również w książce, ale serial bardzo mi się podobał i starałem się go oglądać za każdym razem, gdy emitowała go telewizja. Należy też zwrócić uwagę na świetną obsadę aktorską – głosów postaciom użyczali Ludwik Benoit, Wiesław Michnikowski, Irena Kwiatkowska, Krystyna Sienkiewicz, Bronisław Pawlik, Mieczysław Czechowicz i Edward Dziewoński. Sama śmietanka polskiego aktorstwa!

Ferdynand Wspaniały

Następna powieść Ludwika Jerzego Kerna, którą polscy animatorzy przenieśli na srebrny ekran, to „Ferdynand Wspaniały”, historia psa, który marzył o tym, żeby być człowiekiem. W swych snach stawał na dwie tylne łapy, ubierał się i wychodził na miasto, biorąc udział w codziennym życiu ludzi. Narratorem tej telewizyjnej serii był z kolei Edward Dziewoński. Kontynuacją zarówno książki, jak i serialu był tytuł „Zbudź się Ferdynandzie”.

Muminki

Na sam koniec pozostawiłem klasykę polskiej animacji, serial o przypominających hipopotamy sympatycznych postaciach zwanych Muminkami. Jest to bardzo ciekawa animacja, bo jej początki wcale nie mają miejsca w Polsce. Autorem książek o Muminkach i ich przygodach jest Tove Jansson, fińska pisarka, malarka i ilustratorka bajek. Napisała ich aż dziewięć i wszystkie osiągnęły ogromny sukces. Oczywiście na ekranizacje teatralne i filmowe nie trzeba było czekać zbyt długo, bo pierwsze z nich pojawiły się już w latach pięćdziesiątych i sześćdziesiątych. Pojawiły się również słuchowiska radiowe oparte na dziełach Jansson.

Serial „Opowieści z Doliny Muminków” wyprodukowany przez łódzki „Se-ma-for” opowiada o przygodach Muminka, jego Mamy i Taty, Włóczykija, Ryjka, Buki i innych mieszkańców Doliny. Co jednak wyróżnia polską animacje od innych tego typu to fakt, że krytycy na całym świecie uznali ją za najbliższą książkowemu oryginałowi, zarówno jeśli chodzi o treść, jak również formę graficzną postaci. Powstało też kilka animacji pełnometrażowych – „Szczęśliwe dni Muminków” i „Zima w dolinie Muminków” z lat osiemdziesiątych to polskie produkcje, „Lato Muminków” to koprodukcja polsko-fińska, a „Kometa nad Doliną Muminków” to już produkcja fińska w 3D, ale oparta na polskich typach graficznych. Nie tak dawno temu można ją było zresztą oglądać w naszych kinach!

To by było tyle o polskich animacjach z mojego dzieciństwa. W części drugiej przedstawię oczywiście produkcje zagraniczne i myślę, że będzie to równie udana podróż w przeszłość, jak ta dzisiejsza. Jestem też w stanie założyć się, że kilka tytułów przyjmiecie z bananem na twarzy i tekstem „O, moja ulubiona bajka z dzieciństwa”! Ja wyszukując materiały do tego tekstu śpiewałem sobie nawet piosenki z tamtych seriali pod nosem, co wywoływało tylko uśmiech politowania u moich dzieci. Ech, oni nie wiedzą, co naprawdę dobre…

Poprzedni artykułPokerowa kartka z kalendarza – NHalabardzie zwycięża w Sunday Million (1 marca)
Następny artykułWSOP Circuit Rozvadov – ruszył Opening Event i satelity na PartyPoker