Martin Kabrhel – Cieszę się, że wygrałem bransoletkę właśnie tutaj

0

Martin Kabrhel należy do tego grona pokerzystów, którego osoba wzbudza spore kontrowersje. Czech zdaje się jednak niewiele robić z krytycznych głosów płynących pod jego adresem i kilka dni temu dołożył do kolekcji kolejne pokerowe trofeum.

Trzy dni temu Kabrhel zdobył swoją pierwszą bransoletkę WSOP, zapisując się tym samym na kartach pokerowej historii. Warto wspomnieć, że stało się to w Rozvadovie, w którym Czech z całą pewnością czuje się jak w domu. W kwietniu tego roku w tym samym kasynie zgarnął mistrzowski pierścień WSOP Circuit, wprawiając w osłupienie obecnych na miejscu pokerzystów. Dokonał bowiem tego wyczynu biegając między stolikami i grając dwa turnieje jednocześnie. Wysiłek jednak się opłacił.

Kilka miesięcy później Kabrhel ponownie dał o sobie znać. Nietrudno było się domyślić, że tak duży festiwal rozgrywany w jego ojczyźnie, nie mógł przejść kontrowersyjnemu Martinowi koło nosa. Zapewne większość zawodników, z którymi spotykał się przy stołach, zastanawiało się, jaki numer tym razem wywinie.

Kabrhel nie zawiódł obserwatorów rozgrywki i już na starcie heads-upa ogłosił, że pojedynek ten nie potrwa zbyt długo. Swoją drogą, gra na stole finałowym turnieju Turbo Bounty Hunter trwała zaledwie cztery godziny. Po tym czasie ręce w geście triumfu mógł wznieść nie kto inny, jak właśnie Kabrhel.

Po pierwszym coinflipie pary siódemek Kabrhela na AQ Philippa Caranici, pokerzyści przerzucali żetony to w jedną, to w drugą stronę. Starcie jeden na jednego trwało ostatecznie ponad 50 rozdań. Szczegółowe podsumowanie tego turnieju znajdziecie w tym miejscu.

Jestem niezwykle szczęśliwy, że to wygrałem, zwłaszcza w kasynie King's. Naprawdę nie mogłem się doczekać tego festiwalu – powiedział Kabrhel po swoim występie.

W wywiadzie udzielonym po zakończeniu turnieju przyznał, że nie jest wielkim fanem turniejów turbo – Stacki były dość krótkie, jednak nie na tyle, jak mogłyby być, były grywalne. Jestem bardzo zadowolony z tego, jak grałem. 

W poturniejowym wywiadzie nie mogło zabraknąć również pytania o samo kasyno w Rozvadovie. Zgodnie z oczekiwaniami – regularny gość tego przybytku nie mógł się go nachwalić. – To świetny poker room, umiejscowienie stołu finałowego jest naprawdę piękne. 90% mojej kariery spędziłem w tym kasynie i wygrałem tu dwa mistrzowskie pierścienie. 

Kabrhel po swoim występie przyznał, że nie zamierza zbyt długo świętować i szybko chce wrócić do ostrej rywalizacji przy stołach.

– Będę grał wszystko, na co będę miał czas. Prawdopodobnie będą to wszystkie eventy bransoletkowe, ponadto nie mogę się doczekać Main Eventu i One Dropa. 

Jak myślicie – czy Kabrhel ma szanse na kolejny spektakularny występ na czeskiej ziemi podczas trwającego festiwalu WSOP Europe?

Poprzedni artykułLas Vegas – Scott Seiver liderem high rollera za 25.000$
Następny artykułPensylwania czwartym stanem z uregulowanym pokerem online