Kiedy możemy pokusić się o bluff-catchowanie przeciwników z niższych stawek? Kiedy całkowicie z tego zrezygnować? Sprawdźcie, co na ten temat ma do powiedzenia Ed Miller, pokerzysta, wieloletni trener i autor książek strategicznych.
Ed Miller podaje jedną wskazówkę, która jego zdaniem jest kluczem do wygrywania w grach live na niskie stawki. Brzmi ona bardzo prosto – nie opłacaj betów rywali, jeśli twoja ręka bije wyłącznie blefy. Powód jest równie prosty – przeciętny gracz z gier live na niskich limitach po prostu nie blefuje wystarczająco często.
O matematyce słów kilka
Optymalne częstotliwości blefów na poszczególnych ulicach są dość wysokie, a większość graczy – nawet ci, którzy od czasu do czasu blefują – po prostu ich nie spełnia. Podajmy przykład: jeśli pula na riverze wynosi 100$, a przeciwnik betuje właśnie za pulę, powinien blefować w 33% przypadków. W rzeczywistości większość graczy niskich stawek najzwyczajniej w świecie nie będzie blefować w tego typu sytuacjach z częstotliwością wynoszącą 33%. Wyłapywanie ich blefów nie ma zatem najmniejszego sensu.
Matematyka znacząco zmienia się jednak dla betów za mniej niż pulę. Jeśli ktoś, przykładowo, zagrywa za połowę puli, optymalna częstotliwość blefów wynosi 25%. Łącząc to z niekonsekwentnymi strategiami niektórych graczy, brakiem zrozumienia siły poszczególnych rąk czy tekstur boardów, okazuje się, że od czasu do czasu możemy jednak opłacalnie bluff-catchować.
Ed Miller dodaje jednak, że aby tego typu bluff-catche rzeczywiście przynosiły nam pieniądze, musimy znaleźć gracza, który nie jest przesadnie przywiązany do swoich żetonów. Im „solidniejszy” gracz, tym mniejsze prawdopodobieństwo, że zdecyduje się na blef na riverze. – W grach live niskich stawek raczej nie próbowałbym łapać blefów pokerzystów próbujących grać solidnie – mówi trener. – Rozglądałbym się raczej za bardziej rozrzutnymi graczami.
No dobrze – znaleźliśmy już gracza, który pasuje do opisu Millera i potencjalnie mógłby zagrywać blefy na turnie czy riverze. Co robimy w dalszej kolejności?
Ed Miller: – Należy zbadać, jak gracz ten zachowuje się na turnie czy riverze. Jeśli kilkakrotnie zagrał beta bądź raisa na którejś z tych ulic, może to oznaczać, że robi to również z blefami.
Kiedy zrezygnować z bluff-catchowania…?
Mamy więc gracza, który potencjalnie może blefować wystarczająco często, aby sprawdzanie ze słabszymi układami było opłacalne. Które spoty najlepiej nadają się na bluff-catchowanie? – Przede wszystkim te, w których zagranie rywala nie ma większego sensu w kontekście całego rozdania.
Powiedzmy, że na flopie spadają J62, a ty trzymasz parę króli. Betujesz, a rywal sprawdza. Turn to 5. Betujesz, a przeciwnik ponownie sprawdza. River przynosi 9, a rywal decyduje się na zagranie leada.
Zdaniem Millera to nie najlepszy spot na łapanie blefów. Rywal reprezentuje kolor i istnieje ogromne prawdopodobieństwo, że trzyma taki właśnie układ. Z czym jeszcze mógł sprawdzać bet Hero na turnie, oprócz waleta czy ręki w rodzaju 65, która i tak jest w tym spocie najlepsza? To, oczywiście, uproszczone rozumowanie – rywal mógł wszak sprawdzać z drugą parą czy A-highem, a teraz zamienić swoją rękę w blef na niebezpiecznym riverze.
Przypuśćmy jednak, że rywal zagrywa na riverze all-ina za więcej niż pulę. Żeby móc usprawiedliwić sprawdzenie z KK, przeciwnik musiałby blefować z częstotliwością większą niż 33%. – Moim zdaniem nawet mniej solidni gracze nie będą w tym konkretnym spocie blefować wystarczająco często. Z reguły będą po prostu trzymać kolor i mieć nadzieję, że będziesz podejrzliwy i sprawdzisz – twierdzi Miller.
… a kiedy można to robić?
Amerykanin dodaje, że zdecydowanie lepiej sprawdzić w tych przypadkach, gdy zagranie rywala nie ma zbyt wiele sensu albo gdy układ, który reprezentuje, jest mniej prawdopodobny. Dobrym przykładem są spoty, w których na riverze nie kompletuje się duży draw.
Przypuśćmy, że trzymasz KQ, a na flopie spadają Q86. Betujesz, a przeciwnik sprawdza. Na turnie J przeciwnik przejmuje inicjatywę i leaduje za połowę puli. Sprawdzasz. River to 4. Przeciwnik ponownie betuje za połowę puli. To zdaniem Millera spot, w którym powinniśmy sprawdzić luźniejszego gracza. Nie do końca wiadomo bowiem, jakie reprezentuje ręce. Może mieć QJ lub J8. Mógł trafić na flopie seta albo dwie pary. Mógł trafić seta na turnie. Może też mieć 75. Równie dobrze może jednak trzymać ręce w rodzaju T8 czy 98 albo draw do koloru, który spudłował. Albo po prostu zdecydował się na agresję z losową, niemającą żadnego sensu ręką. Niektórzy rozrzutni gracze są do tego zdolni.
Nie bój się dużych calli
– Im więcej możliwych, ale nie oczywistych rąk znajdujesz w zakresie rywala, tym więcej pieniędzy będą przynosiły twoje bluff-catche na niższych stawkach – mówi Miller. – Z kolei im bardziej oczywista ręka, którą reprezentują, tym większe prawdopodobieństwo, że rzeczywiście ją trzymają.
– Gry na najniższych limitach są z reguły łatwe do pokonania, ale powszechne narzekanie niektórych, że „rywale są tak słabi, że nigdy nie wiadomo, co trzymają” jest w dużej ilości przypadków bardzo prawdziwe. Nie bój się jednak zagrywać przeciwko nim dużych calli. Szczególnie, jeśli mądrze wybierzesz odpowiednie spoty – puentuje trener.