W dzisiejszym odcinku cyklu „Jurassic Poker” cofniemy się do czasów, których praktycznie nie pamięta już prawie nikt. Do czasów, gdy stack startowy w wysokości 5.000 żetonów oznaczał bardzo deepstackowy turniej, a 20-minutowe levele ciągnęły się jak flaki z olejem. Do czasów, gdy posiadanie walizki żetonów oznaczało bogactwo i szacunek wśród graczy. Do czasów, w których wygranie turnieju za 50 zł gwarantowało praktycznie nieśmiertelność. Zapraszam Was na wspomnienia o jedynym takim miejscu w stolicy. Warszawska Liga Pokera – kuźnia talentów, wylęgarnia pokerowego narybku, kultowe miejsce odwiedzane przez graczy z całej Polski. To o niej dzisiaj Wam opowiem.
Trudne początki 2004-2005
Jeśli powiem Wam, że w Warszawie, stolicy dużego państwa pośrodku Europy, przez wiele miesięcy nie można było zebrać kilku osób, aby zawiązać jeden pokerowy stolik, to pewnie wielu z Was popuka się w głowę. Ale gdy dodam do tego fakt, że taka sytuacja miała miejsce w roku 2004, to już pewnie sporo osób będzie w stanie w to uwierzyć. Tak było w tamtych czasach, gdy słowo „poker” kojarzyło się praktycznie tak, jak większości społeczeństwa kojarzy się do dzisiaj – z „Wielkim Szu” i westernami. Pierwsi animatorzy warszawskiej sceny pokerowej – Warsaw, Góral i Kirek – długo szukali chętnych do gry. Gdy dodamy do tego brak żetonów (jedyną cenną walizkę z plastikowymi krążkami posiadał wówczas Doli) i brak miejsca na grę (które tymczasowo zastępowała kuchnia w domu Kirka), to obraz nędzy i rozpaczy się dopełni.
W tamtym okresie na dobre hulały jedynie eventy ogólnopolskie (tzw. turnieje planetarne) organizowane przez niezmordowanego Mariana (nazwa wzięła się od strony „Planeta Poker”, której nie pamięta już też zapewne nikt, kto nie ma sto lat na karku i długiej siwej brody). Gdy 13 marca 2004 roku padło po raz pierwszy na forum.pokerzysta hasło „Może byśmy coś pograli w Warszawie?” zaległa długa cisza, po której… nie wydarzyło się praktycznie nic. Trójka graczy wspomniana powyżej zamknęła się więc w kuchni Kirka na dłużej.
Mijały miesiące i choć grupa pokerowych zapaleńców w stolicy liczyła już kilkanaście osób, to wciąż problemem było miejsce i żetony. A gdy już z nimi sobie jakoś radzono, to z potencjalnie chętnych do gry uchodziło powietrze i do pokerowych spotkań w większym gronie nie dochodziło. Niezadowolony z sytuacji Warsaw pisał wówczas na forum o funkcjonujących już ligach na Śląsku i Wybrzeżu w takich słowach:
To są prawdziwi zapaleńcy! Widocznie w Warszawie jeszcze się takich nie doczekaliśmy… Pozostają turnieje live i nasze spotkania czwartkowe w sieci. Wciąż żywię nadzieję, że w naszym pięknym dwumilionowym mieście znajdzie się kiedyś 9 osób chętnych do gry co tydzień w No Limit Texas Holdem. Obym nie był w wieku Doyle'a, kiedy to się stanie…
Widoczna u Grzesia frustracja spowodowana była jeszcze jednym faktem. W tamtych czasach granie cashówek w pokera w wersji no limit nie było wcale ani modne, ani popularne! Wszyscy preferowali holdema w limicie, bo ryzykowano wówczas mniejszą ilością kasy!
Zbawiciel
Wszystkie te problemy szybko uleciały, gdy na scenie pojawił się ON! Zbawiciel, Mesjasz, wybawca! Jednym słowem – Clipper i jego Bar Alternatywny! Na początku maja 2005 roku zaprosił on całe towarzystwo do siebie pisząc wprost:
Słuchajcie, czy to nie czas, by pomyśleć o założeniu Warszawskiej Ligi Pokera??? Myślę, że grono graczy jest całkiem przyjemne i pokaźne, tak więc pomyślmy o tym….
W warszawskich graczy wstąpił wówczas nowy duch! Już kilka dni później, 13 maja 2005 roku, odbyła się pierwsza kolejka Warszawskiej Ligi Pokera! Wpisowe 50+5 zł, sezon miał trwać przez kwartał, miały być nagrody dla najlepszych (za te dodatkowe 5 zł od łebka!), ustalono również formę ligowej punktacji. Opierała się ona na prostym schemacie, który potem funkcjonował przez lata – od liczby uczestników odejmowano liczbę osób, które pozostają w grze po tym, jak odpadnie dany gracz. Dodatkowo przyznawane były punkty bonusowe za wejście do pierwszej trójki, a gracz, który uzbierał najwięcej punktów w ciągu roku, otrzymywał tytuł Mistrza Warszawy oraz puchar. Proste?
W tej historycznej, pierwszej kolejce Clipper okazał się wyjątkowo mało gościnny dla reszty graczy, bo ją po prostu wygrał. Za to najbardziej krzyczący do tej pory na forum Warsaw poleciał z gry jako pierwszy… Zagrało jedenastu graczy, co uznano już za swego rodzaju sukces. Nikt nie śmiał nawet marzyć o tym, jak WLP urośnie w siłę w kolejnych latach…
Pierwszy, historyczny sezon „Lato 2005” wygrał ostatecznie Kirek przed Janim i Clipperem. Trzeba też na pewno napisać kilka słów o strukturze tamtych turniejów – poziomy trwały po 20 minut, stack startowy wynosił 2.000 żetonów, a blindy startowały od poziomu 5/10! Frekwencja rosła praktycznie z kolejki na kolejkę i pod koniec sezonu grało już regularnie ponad 20 osób w każdym turnieju. Za ligowe pieniądze zakupione zostały trzy walizki żetonów (w końcu Doli mógł swoje trzymać w domu), sukno na stoły oraz… kuchenny stoper, który przez długi czas odmierzał potem czas kolejnych leveli na WLP.
W drugim sezonie ligi do głosu zaczął dochodzić jej wieloletni tournament director – Jani – który nie na darmo otrzymał później na WLP ksywę „Faszysta” (tak, jam Ci tego dokonał!). Wprowadzono m.in. kary przymusowych sit outów za różne pokerowe wykroczenia przy stole, co miało być w pewnym sensie drogą ku profesjonalizacji gry w Barze Alternatywnym. Wbrew pozorom nikomu to wtedy nie przeszkadzało, a frekwencja rosła w iście kosmicznym tempie! Po beznadziejnych początkach na lidze zameldowało się nawet 47 graczy w jednym turnieju!
Podniesiono również wpisowe do turnieju i wynosiło ono już 80 zł, postanowiono rozgrywać również na koniec każdego sezonu Turniej Mistrzów, w którym grać miało siedmiu najlepszych zawodników z WLP. Sezon wygrał Warsaw, a swoją dominację przypieczętował również tytułem Gracza Roku 2005.
Rozkwit 2006-2007
W 2005 roku na lidze stawiło się (przynajmniej raz) 115 pokerzystów. Jednak rozwój miał dopiero nadejść! Początek roku 2006 to doskonała informacja dla warszawskich graczy – jako pierwsza liga w Polsce WLP miała swojego poważnego sponsora!
Został nim wówczas Sportingbet, który nie dość, że dał profesjonalne stoły do gry (niestety, za mało), dał profesjonalne, plastikowe karty z dużymi indeksami (co u niektórych wywołało odruchy paniki, bo nikt do tej pory takimi kartami nie grał), to na dodatek ufundował również nagrody dla najlepszych zawodników ligi! Był również bad beat jackpot! Sezon „Zima 2006” padł łupem Janiego.
Wiosną pada kolejny rekord frekwencji – 62 osoby na turnieju ligowym! Już tydzień później było ich 68!! Aby pojąć trud organizacyjny i logistyczny, z jakim przyszło się mierzyć Clipperowi i Janiemu, którzy za ligę byli odpowiedzialni, trzeba było choć raz zobaczyć wnętrze Baru Alternatywnego. Nie był on mały, ale upchanie siedmiu czy ośmiu stołów do pokera (w tym kilku składanych z kwadratowych stołów barowych przykrywanych suknem) było nie lada wyczynem. Ludzie dosłownie siedzieli sobie na głowach! O przechodzeniu między stołami praktycznie nie było mowy, gracze więc nie mieli innego wyjścia, jak tylko grać w pokera. To również wtedy wprowadzono pierwsze rozgrywki ligowe w omahę, która jednak nie przyjęła się wśród warszawskich pokerzystów. Sezon wygrał Karaś, kolejny legendarny uczestnik WLP.
Od sezonu „Lato 2006” wpisowe znowu podniesiono i wynosiło ono już 100 zł. Wraz z większą liczbą graczy na turniejach postanowiono również, że stół finałowy będzie mieścił dziewięciu, a nie jak dotychczas ośmiu graczy. Wygrał tym razem Cezi.
Zaraz po wakacjach Warszawska Liga Pokera dorobiła się nowego sponsora, którym został Betfair. Wraz z nowym sponsorem pojawiły się na stołach nowe żetony, a że zmieniły się ich nominały, to stack startowy wzrósł do 5.000 żetonów, a pierwszy level zaczynał się od blindów 25/50. Zmieniono również punktację ligową i od tej pory wyżej punktowane były miejsca za TOP16, TOP 12 i stół finałowy.
Na wysokie i niskie stawki
Ale jedną z najważniejszych zmian było wprowadzenie Ligi High Stakes z wpisowym 330 zł, której sponsorem został Unibet! Cóż to była wówczas za kasa! Cóż to były za nagrody! Szok, niedowierzanie, kosmos! Tego nie było nigdzie ani wcześniej, ani zapewne później! Dla najlepszego gracza października wyjazd na mecz Chelsea Londyn z przelotem i zakwaterowaniem w pięciogwiazdkowym hotelu! Dla najlepszego zawodnika w listopadzie – przelot do Londynu, hotel i 500 funtów na świąteczne zakupy! Na dodatek w Turnieju Mistrzów, który miał być rozegrany na koniec sezonu, pula nagród miała sięgnąć kilkudziesięciu tysięcy złotych! Warszawy nie trzeba było namawiać do gry! Mimo potężnego – jak na tamte czasy – wpisowego (tak, tak, potężnego, wierzcie mi! przypominam, że to się działo 11 lat temu!), do gry w pierwszej kolejce stawiło się aż 26 chętnych do gry! Ostatecznie pierwszy sezon Ligi High Stakes wygrał Pawcio.
Liga z dużym wpisowym okazała się jednak zarówno wielkim sukcesem, jak i… koszmarem. Lepsi graczy nie chcieli grać już „zwykłej” WLP, bo woleli walczyć o lepsze nagrody w gronie bardziej ogarniających pokerzystów, a „mała” liga zaczęła się niebezpiecznie kurczyć, bo wpisowe 100 zł okazało się dla wielu osób po prostu za wysokie. Na dodatek podjęto walkę z paleniem na WLP, co również miało swoich przeciwników (choć było krokiem jak najbardziej potrzebnym).
Zimą 2007 roku podjęto więc decyzję, aby WLP zreorganizować – ligę z wysokim wpisowym zostawić w bieżącej postaci, natomiast powołać do życia Ligę Small Stakes z wpisowym 50 zł, sponsorowana również przez Unibet. Zachowano natomiast przy życiu „tradycyjną” WLP, w Barze Alternatywnym funkcjonowały już więc… trzy różne ligi! Liga Small Stakes napotkała od razu na problemy, bo w tym samym terminie rozgrywano już w Warszawie inne konkurencyjne rozgrywki o podobnym wpisowym.
Ligi Small i High Stakes miały się dość dobrze, ale klasyczna WLP zaczęła powoli umierać. Frekwencja spadła do około dwudziestu osób na kolejkę. Sam pisałem wówczas na forum takie słowa:
Chciałbym napisać kilka słów w sprawie WLP. Na pewno wszyscy już dawno zauważyli, że ta liga umiera. Liga, w której większość z nas zaczynała grać, liga z tradycjami, liga w której grało po 60-70 osób tygodniowo. A teraz? We wtorek grały dwa stoliki. Mam pytanie do wszystkich – co się stało? Czemu tyle osób olało WLP? Ja wiem oczywiście, że „starzy” grają raczej w Lidze High Stakes, a „nowi” raczej wolą Ligę Small Stakes. Ale czy to znaczy, że ta tradycyjna liga ma upaść? Jakie są powody tak niskiej frekwencji? Czy wiąże się to z wiecznymi ostatnio problemami ze sponsorem? I w końcu ostatnie pytanie – czy organizatorzy mają pomysł na uratowanie WLP czy zostanie ona poświęcona? A może połączyć WLP z WLSS?
Tak czy inaczej graliśmy dalej. High Stakes znowu zgarnął Pawcio, Small Stakes wygrał Greg, a klasyczne WLP padło łupem Wojtasa. Niestety, pojawiły się pierwsze problemy z wypłatami nagród dla zwycięzców lig od sponsorów…
Pierwsze problemy
Wiosną 2007 roku połączono w końcu „stare” WLP z Ligą Small Stakes, a wpisowe ustalono na poziomie 60 zł, aby każdy chętny był zadowolony. Wystartował również kolejny (jak się potem okazało ostatni) sezon Ligi High Stakes. Tym razem nagrody od sponsora nie był już tak wypasione, więc i chętnych zaczęło brakować, a na koniec sezonu frekwencja potrafiła spać nawet do jednego stołu graczy. Za to połączenie dwóch lig ożywiło graczy z niższych stawek i znowu zaczęło pojawiać się na lidze po 50 osób. Latem liga straciła jednak sponsora…
Przełom roku 2007/2008 to narodziny jednej z gwiazd warszawskiego pokera. Na szczycie podium w lidze i klasyfikacji Gracza Roku znalazł się bowiem Lukro, który już wtedy pokazywał niezwykły talent do tej gry.
Gdy w końcu ponownie grano jedna ligę, ponownie podniesiono jej wpisowe, które znowu osiągnęło poziom 80 zł. Odzyskano też sponsora, którym został po raz drugi Betfair. Z tej okazji Warszawska Liga Pokera, jako pierwsza w Polsce, doczekała się swoich własnych żetonów z napisem! Zmieniono również punktację, która od tej pory miała promować zwycięzców, a nie „średniaków”, którzy swoje wysokie miejsca w klasyfikacji generalnej uzyskiwali poprzez miejsca w połowie stawki w każdej kolejce.
Jeden z twórców WLP, Jani, mówił wówczas o lidze tak:
Choć frekwencja utrzymuje się na zbliżonym poziomie, przez Bar Alternatywny przewijają się w rzeczywistości coraz to nowi (i za każdym razem młodsi!) gracze. Ze starej gwardii, która nie opuściła żadnego sezonu od samego początku istnienia WLP, ostali się już tylko współorganizator Clipper, Pawcio, Adam oraz Karaś, no i ja. Choć jednak skład ulega regularnej wymianie (część przechodzi bowiem na wyższe stawki, inni z kolei w ogóle zarzucają grę), wtorkowe spotkania niezmiennie utrzymują niepowtarzalny charakter, w efekcie czego nie sposób tam choćby raz na jakiś czas nie powrócić.
Była to w 100% prawda. To, czego nie można było odmówić wtorkowym spotkaniom na Ursynowie, to na pewno fakt, że to właśnie tam powstało całe warszawskie środowisko pokerowe. Do „starych” dochodzili wciąż nowi, młodzi gracze, których z czasem zaczęto nazywać „klapsami”. Lukro, Artino, Nowy, Madej – to tylko nieliczni z nich. Tam swoje pierwsze kroki w pokerze stawiał praktycznie każdy, kto później wypłynął na szerokie, pokerowe wody. Wszyscy się znali, słabsi chcieli „gonić” lepszych, młodzi chcieli wygrywać ze starymi, starzy nie chcieli dać się młodym. Było wesoło, gwarno i prawie zawsze bardzo sympatycznie.
Dodać też trzeba z pewnością, że nie było wówczas jakiejkolwiek mowy o krupierach. Każdy rozdawał sam, gracz na buttonie brał się po prostu za tasowanie i rozdawanie kart. Jednym szło to lepiej, innym, gorzej, ale każdy musiał sobie poradzić.
Kolejną ciekawą sprawą był na pewno fakt, że WLP to nie był tylko poker i turnieje. Grano rzecz jasna drobne cashówki, które z czasem potrafiły rozrastać się do sporych rozmiarów (głównie wtedy, gdy wpadał na nie Żelik). Ale w Alternatywnym graliśmy również w planszówki, poznawaliśmy nowe gry, które w sobie tylko znany sposób potrafiliśmy „polepszać”, aby przynosiły grającym więcej emocji (że wspomnę tu choćby o słynnej 14-kartowej wersji rotacyjnej chińczyka z pięcioma jokerami z podwajaniem układów – wiem, że dzisiaj nikomu to już nic nie mówi…). Grało się w słynnego „masakratora” – pięciokartową omahę hi/low na dwa flopy, gdzie rozdanie potrafiło trwać minutę, a liczenie puli dziesięć kolejnych. To tam również poznawaliśmy tajniki tajskiego pokera, popularnego w stolicy do dzisiaj. To również na WLP opatentowano najbardziej wyszukany rodzaj pokerowego bounty w postaci… talerza pierogów! Tych czasów dzisiaj nie zrozumie nikt, kto wówczas choć raz nie zajrzał do baru na Ursynowie…
Liga przechodziła różne burze, upadki, wzloty, była krytykowana i kochana jednocześnie, gracze ją porzucali, ale również szybko na nią wracali. Tam tworzyły się kariery pokerowych prosów, a także spełniały marzenia nieznanych nikomu pokerowych donków. I choć takich lig z pewnością było w całej Polsce mnóstwo, to właśnie WLP przeszła do historii, jako ta wyjątkowa, specjalna, inna od reszty. Na WLP przyjeżdżali sprawdzić się gracze z całej Polski, praktycznie każdy był tam kilka razy. To też w miejscu rozgrywania warszawskiej ligi odbył się pierwszy w historii Jack Daniels Poker Cup, który zgromadził tylu graczy, że dosłownie nie było gdzie stanąć w lokalu.
Warszawska Liga Pokera funkcjonowała aż do połowy 2011 roku, kiedy to Bar Alternatywny zamknięto. Ostatni turniej na zakończenie sezonu rozgrywano już w nowym miejscu, warszawskim After Darku w jego pierwszej lokalizacji. Do samego końca regularnie grano na WLP i choć może frekwencja już nie porażała, to liga wciąż miała swoich zwolenników. Przeżyła rozwijające się kasyna z ich bogatą (do końca 2009 roku) ofertą turniejową i cashową. Zrodziła kilkudziesięciu profesjonalnych pokerzystów i przynajmniej jednego pokerowego dziennikarza.
I dziś, we wtorkowy wieczór, gdy nie mam nawet gdzie pójść zagrać w pokera w dwumilionowej Warszawie, tak sobie po cichu myślę – kurde, poszedłby człowiek pograć w takim WLP jeszcze raz…
Dzięki za ten wehikuł czasu. Mnie podobały się właśnie początki pokera. Było skromne i naturalne. Pograć w barze, to była sama przyjemność. Faktycznie same posiadanie żetonów, to było coś! Ogromna fascynacja pokerem i zainteresowanie. Przy okazji po tym artykule wzięło mnie na rozmyślanie. Czy lepsze są obecne czasy pokera? Mam wrażenie, ze coś tu wygasa i są potrzebne pewne zmiany. Może to jednak człowiek powinien się zmienić? A może wystarczy zmienić nastawienie?! Możliwe, że częściowo pewnie to kwestia nastawienia, bo podobnie odnoszę to do współczesnego życia! Kończy się coś dawnego zaczyna nowe, nie zawsze lepsze. Teraz mam wrażenie wszechogarniającego pewnego plastiku. Jak to postrzegacie? Nie przeraża Was ten jakby ciągły wyścig szczurów. W imię czego? Wypacykowanego wyglądu, fury, skóry i innych gadżetów? Współczesny wygląd kobiet dążących do sukcesu mało różni się od wypacykowanych robotów przyszłości! Może i to będzie lepsze? Odnoszę wrażenie, że wszystko tak funkcjonuje we wszechświecie w tym życie. Powstaje cywilizacja, upada cywilizacja, powstaje nowe, nowa era! Z początku jest wspaniale i pięknie, a kończy się jak zawsze, zgodnie z eksperymentem Calohouna, który obecnie zaczyna się jakby potwierdzać! 😀
Bywało się, bywało 🙂
Liga była super, myślę że wpływ na jej koniec miało to że nagle wszyscy chcieli być tak „pro”, granie w WLP przestało im się opłacać. woleli te 100 pln wydać na Poker Starsa, a na WLP grać o wiele większe pieniądze w „robale” albo „makao”, ile było sytuacji że się spieszyliśmy żeby odpaść z turnieju bo czekał stolik z tajskim itp. Formuła się niestety wyczerpała, kiedyś dla wielu osób problemem było doładowanie konta na PS (konieczność karty kredytowej, potwierdzanie danych przez telefon i inne utrudnienia. Z czasem przestało to być problemem, a gra na WLP przestała się opłacać. Też w pewnym momencie zamknął się nasz temat na forum (chyba pare dni po odwołaniu jednej z kolejek ) ,puściła też dyscyplina, rozpoczynanie turnieju z 40 minutowym albo większym opóźnienie, wprowadzenie re-entry, to wszystko trochę moim zdaniem rozproszyło WLP. Szkoda Ligi, w tamtym momencie była warszawskiemu środowisku niezbędna, obecni młode wilki nie przyjdą raczej na taki turniej, starych też będzie ciężko zebrać, pisałeś kiedyś o turku dla „dinozaurów” pokera. To jeszcze chyba jedna z niewielu inicjatyw związanych z WPL która może wypalić jednorazowo (o ile to będzie taki sentymentalny turniej dla starych graczy a nie wszystkich chętnych plus jakieś wpisowe na poziomie 200-300). Może warto wrócić do tego pomysłu w ramach zakończenia WLP??. Może jakiś poker room by coś dołożył dla top 3 tak jak kiedyś dokładał Unibet? nie wiem czy to w ogóle realne, tak mi przeszło przez głowę.
Turniej Dinozaurów to moje marzenie, bardzo chciałbym to zorganizować. Problemem jest z pewnością obecnie miejsce i kontakt do wszystkich graczy z WLP.
Z tym „wszyscy chcieli być pro” masz sporo racji, ja sam odpuściłem w pewnmym momencie granie w lidze na rzecz soczystych cashówek w Hiltonie i Hyatcie czy turniejów z grubszym wpisowym, które tam były rozgrywane. Ale to była po prostu kwestia zmiany warunków i czasów.
Ale wciąż uważam, że dzisiaj takie WLP znowu by miało rację bytu 🙂
Jacku, ja bym w taki dinozaurowy turniej wszedł…. jakby co służę pomocą w organizacji przy lidze też,czasu mało ale jakby co to bilety NBP do tego też dołoże
Na pewno skorzystam Maćku 🙂
Co do WLP, to chciałbym aby coś takiego wróciło, ale moim zdaniem ciężko by było o chętnych, jak to sam napisałeś jest to kwestia warunków i zmiany czasów. Jeśli chodzi o organizacje to najmniejszy problem by był z kontaktami, sam mam na fb ze 20-30 dinozaurów, Ty zapewnie jeszcze więcej. W taki turniej bym wszedł bez zastanowienia.
Biorąc pod uwagę brak możliwości gry w Warszawie (a tak można praktycznie powiedzieć), to 50 osób na każdej kolejce by było na 200%).
Pewnie by było więcej graczy jak doliczysz tych od Ziobry i Kamińskiego 🙂
Możliwość dodawania komentarzy nie jest dostępna.