Jurassic Poker odc. 1 – Cegiełki, Decker, Bombay TV i trochę poezji

10

Od jakiegoś czasu szukałem nowego tematu na cykl o tematyce pokerowej, który mógłbym pisać na Pokertexas. Z pomocą przyszedł mi Pawcio, który rzucił od niechcenia zdanie „A może napisz coś o historii polskiego pokera? Takiej widzianej Twoim okiem, z Twojej perspektywy?”. I to był strzał w dziesiątkę!

Pomysł natychmiast bardzo mi się spodobał i postanowiłem zająć się właśnie takim tematem. Siedzę w tym środowisku już przecież wiele lat, swoje wiem, swoje widziałem, w wielu wydarzeniach brałem udział jako gracz, dziennikarz, organizator czy nawet tylko jako obserwator, więc tematów do pisania na pewno mi nie zabraknie na dość długo. O czym będę pisał? Zamysł mam taki, żeby przedstawić Wam – głównie nowym adeptom sztuki pokerowej i ludziom, którzy dość niedawno dołączyli do pokerowego świata – wydarzenia i sytuacje, które miały miejsce na długo przed wielkimi sukcesami polskich graczy, przed wielkimi wygranymi, krótko mówiąc – świat polskiego pokera w czasach „prehistorycznych”. Stąd też taka, a nie inna nazwa tego cyklu, która moim zdaniem pasuje do tego jak ulał. Dziś pierwsza część moich opowieści – głośna swego czasu „afera Deckera”.

W roku 2007 mieliśmy już co prawda do czynienia z internetem, ale portali pokerowych było jak na lekarstwo, a w zasadzie można powiedzieć, że nie było ich wcale. Pokertexas powstał dopiero kilka miesięcy później, więc całe środowisko pokerowe skupiało się więc w jednym miejscu – legendarnym forum pokerzysta.pl (notabene istniejącym do dzisiaj) założonym przez nie mniej legendarnego Doliego (przy okazji pozdrawiam, jeśli to czyta!). Było to forum, na którym kręciło się w zasadzie całe życie towarzyskie naszego środowiska. Tam dowiadywaliśmy się o kolejnych turniejach, tam pojawiały się wszystkie informacje o pokerowych ligach w naszym kraju, tam umawialiśmy się na wspólne wyjazdy, tam zapisywaliśmy się na wszystkie eventy. Tam również trwały wieczne dyskusje na wszystkie możliwe tematy, od tych najpoważniejszych związanych z pokerem, aż po wszystkie inne pierdoły, o których gadaliśmy sobie na tzw. „Bocznicy”.

Raz na jakiś czas mieliśmy do czynienia z różnymi nowymi trollami, którzy pojawiali się, zaśmiecali każdy temat milionem swoich postów, aby dość szybko zniknąć i zginąć w czeluściach zapomnienia. Zdarzył się jednak jeden osobnik, który w jednym temacie napisał dosłownie pięć postów i wstrząsnął całą ówczesną warszawską sceną pokerową. Nie był to jednak typowy troll czy hejter. Decker – bo taką ksywę na forum przybrał sobie ten osobnik – pojawił się nagle przy okazji niewinnego posta jednego ze stołecznych graczy, Karelliego.

Karelli kilka miesięcy wcześniej otrzymał w prezencie od firmy Betfair pakiet na WSOP o wartości 15.000 dolarów za wyrobienie w przeciągu trzech miesięcy aż 35.000 dolarów rake’u (wtedy kosmos!!). Problem polegał jednak na tym, że ambasada USA nie dała mu wizy i nie mógł on uczestniczyć w tym wydarzeniu. Jednak jakiś czas później, również dzięki Betfairowi, Karelli dostał w zamian ofertę o wiele lepszą z finansowego punktu widzenia – w Londynie miał się bowiem odbyć pierwszy w historii WSOP Europe z wpisowym 10.000 funtów (ten wygrany później przez młodziutką, niespełna 19-letnią Annette Obrestad), co w zasadzie w tamtych czasach oznaczało prawie 20.000 dolarów, czyli dwukrotność wpisowego do World Series of Poker w Las Vegas. I na takie właśnie wpisowe zamieniono mu pakiet z Las Vegas! Przypomnę jeszcze raz – to nie były czasy obecne. W 2007 roku już sam występ jakiegokolwiek Polaka na EPT lub WSOP był dla całego naszego środowiska nie lada sensacją, a miejsce w kasie takiego turnieju było świętem pokera dla każdego fana tej gry. Karelli nie był już wtedy graczem nieznanym czy przypadkowym, osiągał sporo sukcesów na warszawskich „salonach” pokerowych i był zdecydowanie jednym z wybijającym się pokerzystów nie tylko w stolicy, ale również w Polsce. Nie miał na koncie Bóg wie jakich sukcesów, bo takich nie miał wówczas w zasadzie nikt, ale już coś potrafił, już się parę razy z dobrej strony pokazał, brakowało mu jednak oczywiście doświadczenia na wielkich międzynarodowych imprezach pokerowych. Co zrozumiałe, chciał więc zmniejszyć wariancję podczas występu na tak drogim turnieju i na forum wrzucił temat, że sprzeda kilkanaście „cegiełek”, czyli po prostu kilkadziesiąt procent udziałów na WSOP Europe. Na dodatek sprzedawał je w niezłej cenie, bo za cegiełkę o wartości 200$ (1% wpisowego) chciał wówczas tylko 80% jej wartości, a więc 160$.

I tu pojawia się bohater niniejszej opowieści – Decker. W jednym z pierwszych postów w tym temacie napisał on bowiem takie m.in. takie słowa:

„Karelli, przecież Ty się nadajesz do pokera tak, jak stara szkapa do wyścigów. Nietoperz ma większe szanse przelecieć w dzień 100 metrów niż ty coś wygrać w jakimkolwiek turnieju. O Twojej amatorszczyźnie krążą już legendy. Robisz wokół siebie dużo szumu, a tak naprawdę to nikt Cię nie zna. Pojawiasz się jak duch i nagle znikasz bez śladu. Twoja reputacja jest wśród prawdziwych graczy pokerowych mocno nadszarpnięta. Wątpię, żebyś znalazł kogokolwiek poważnego kto Ci zaufa”.

A następnie kontynuował:

„Żeby coś sprzedawać trzeba się na tym znać. Chcesz sprzedawać cegły, a nie znasz się na budowlance. Na pokerze Twoja wiedza kończy się, jak na ręce nie masz dwóch asów (a jak już je masz, to też się gubisz i nie wiesz jak rozegrać). Do tego cała ta Twoja propozycja sprzedaży czegoś co masz w sumie za darmo, kojarzy mi się z handlem płytami dołączanymi za free do brukowców. Chcesz zarobić na czymś, co masz za darmo. Jeszcze do tego przekonujesz nas, że to promocja! Oj nieładnie Karelli, nieładnie…

Przypuszczam, ze zostaniesz z tymi cegłami, bo trudno Ci będzie znaleźć frajera co będzie miał tyle wiary, że zajmiesz jakieś płatne miejsce. Ja oceniam Twoje możliwości na miejsce w pierwszej setce od końca.

I na koniec dobra rada: nie noś tych swoich cegiełek w kieszeniach, ponieważ to mocno ryzykowne. Będziesz szedł przez most, przypadkiem się potkniesz i ciężko Ci będzie wypłynąć”.

Post ten był dopiero drugim wpisem na forum tego jegomościa i oczywiście mocno nami, warszawskimi graczami, wstrząsnął. Pierwszym powodem był sam fakt ataku na jednego z nas, naszego kolegę, przez gościa, który zarzucał mu brak umiejętności, co zwyczajnie nie było prawdą. Po drugie sama forma tej słownej napaści i anonimowość jej autora zwyczajnie nas wkurwiły. Nie trzeba było więc długo czekać na nasze reakcje. W obronie Karelliego stanęła spora liczba stołecznych pokerzystów, których ten post oburzył, w obronie Karelliego stanęli wówczas m.in. Warsaw, Dusiciel czy Pawcio. Nie omieszkałem napisać również kilku słów od siebie, w swoim stylu, który wówczas był zawsze taki sam (cóż, byłem wtedy dość mało oszczędny w słowach…):

„Decker, nie wiem kim jesteś, ale pojęcia o tym co piszesz, to Ty nie masz za grosz. Ja rozumiem, że mogłeś mieć w życiu różne problemy – nocne moczenie, bliskie kontakty z pedofilami, przemoc w rodzinie, notoryczny trądzik itp. – i masz w związku z tym wiele nieuleczonych kompleksów. Ale szkalować opinię jednego z lepszych graczy w tym kraju nie masz prawa! Znam Karelliego od jakiegoś czasu i jeśli przeciwko komuś grało mi się ciężko (bo grał dobrze), to był to właśnie Karelli. Problemy z bankrollem nie muszą wynikać tylko ze złej gry, pomyślałeś o tym zanim napisałeś ten swój durny post, kołku?”

No właśnie, problemy z bankrollem… W swoim poście Karelli wspomniał o nich w jakimś zdaniu, ale dla każdego z nas, graczy chodzących wówczas codziennie do Hyatta czy Hiltona, nie było to nigdy nic dziwnego. Graliśmy wówczas bardzo dużo, zdecydowanie za grubo, jak na nasze możliwości finansowe, a cash games latały na naprawdę wysokich (nawet dzisiaj!) stawkach. Każdy z nas wiedział, co to znaczy chwilowa „torba”, każdy miał spore swingi i każdy rozumiał, dlaczego Karelli zdecydował się sprzedać wówczas udziały w turnieju. 2.000-3.000 dolarów to był wówczas kosmiczny majątek dla gracza i nikt o zdrowych zmysłach nie traciłby takiej okazji.

W swojej obronie posta napisał również sam Karelli, bo choć zgadzał się z kilkoma argumentami Deckera (choćby właśnie z brakiem doświadczenia w grze) to oczywiście szlag go trafił, że ktoś go w tak perfidny sposób szkaluje.

Po kilku dniach od swojego pierwszego posta odezwał się na to wszystko ponownie Decker. Jego post tym razem nie uderzał już w samego Karelliego – dostało się za to wszystkim tym, którzy go bronili. Mniej lub bardziej. Mi oczywiście bardziej…

„Wiem, że większość użytkowników lubi czytać na forum same słodkości. Czasem trzeba napisać też prawdę, która nie zawsze jest taka słodka. Życie nie każdemu pokerzyście układa się kolorowo, ale trzeba mieć odwagę się do tego przyznać. To jest forum dyskusyjne w demokratycznym kraju i każdy ma prawo tu napisać swoje zdanie – zdanie, z którym niekoniecznie muszą się wszyscy zgadzać.

Postanowiłem więc odpowiedzieć kilku osobom, które zajęły w tej dyskusji stanowisko:

Warsaw:

Jesteś jednym z lepszych graczy turniejowych w Polsce, więc zanim kogoś będziesz bronił to poznaj go dobrze, bo może się po pewnym czasie okazać, że poszarga Twoją reputację.

Jack:

Dziwię się, że o kompleksach pisze gość, który chodzi w majtkach i skarpetkach Danielsa. Lubisz być zawsze w centrum zainteresowania, lubisz się wydzierać i zwracać na siebie uwagę ale tylko do czasu – wystarczy mocny raise i siedzisz jak mysz pod miotłą. Wyjmowanie na stół po 300 zł i czekanie na złoty strzał nie zawsze się sprawdza. Sam wiesz ile razy wychodziłeś z Hiltona nie mając na krakersy. Naucz się wyciągać wnioski.

Pawciu:

Dziwię się, że w ogóle masz jeszcze tyle tupetu, żeby zająć stanowisko w tej sprawie. Twoje słowa już od dawna są mniej warte niż ptasie pozostałości na pomnikach historii. Może wszyscy forumowicze tego nie wiedzą, więc przypomnę, że na EPT w Warszawie Twoja tragiczna gra była sponsorowana.

Dziwi więc bardzo fakt, że tuż po tym, w wywiadzie dla Poker Magazynu stwierdziłeś: „Wpisowe płaciłem z własnej kieszeni, ale nie zastanawiałem się długo nad tym czy warto. Bo wiem, że warto”.

Doskonały przykład hipokryzji. Wiedz jedno: nikt już nie zasponsoruje Ci żadnego poważnego tura.

Pozostaje Ci grać w Hiltonie turki po 100 zł z Kaflem i spółką bo na inne Cię nie stać.

Dusiciel:

Nadajesz się jedynie do kręcenia teledysków z pornoli (w jednym Cię nawet widziałem), bo w pokera Ci idzie jak dziadowi na salonach. Podobnie jak Karelli nagle się pojawiasz i znikasz jak duch. Razem z nim z tych cegiełek, postawcie sobie garaż. Będziecie mieli miejsce do prób, jak już założycie zespół pod nazwą „Bedbitowcy”. Płyty z Waszymi żalami na pewno będą się lepiej sprzedawać niż Fakt i Super Express”.

Postem tym rozpoczął oczywiście regularną wojenkę na słowa i zaczął się długi serial pod nazwą „Kim jest Decker?”. Pojawiały się dziesiątki kolejnych postów o domniemanej tożsamości Deckera, ale oczywiście nikt nic nie wiedział i snuliśmy jedynie swoje przypuszczenia. Temat „afery Deckera” był długo jednym z tych bardziej gorących przy pokerowych stołach podczas gier w Warszawie. Rozpoczęła się prawdziwa telenowela, a użytkownicy forum codziennie wyciągali popcorn czekając na nowe wpisy w wątku. Temat „cegiełek” Karelliego zszedł na dalszy plan… Jednym z tych, którzy jak zwykle nie stracili głowy był Warsaw, który wysmażył bardzo dobrego posta o całej tej sytuacji:

„A mi się z kolei wydaje, że ta dyskusja zmierza w złym kierunku. To, co Karelli zamierza zrobić w związku z jego występem na WSOPE, jest tylko i wyłącznie jego prywatną sprawą. Postanowił sprzedać część udziałów i jest to jego sprawa. Dzięki temu każdy kto chce może zaryzykować, postawić na niego i niewielkim kosztem spróbować trafić ładną sumkę. Nikt nikogo nie zmusza do kupienia takiego udziału, nie ma w tym żadnego podtekstu ani nic. Więc jeżeli ktoś uważa, że chce podjąć takie ryzyko, to dzięki info na forum ma taką możliwość. Jeżeli ktoś nie chce – cóż, machnie ręką i zapomni. Nie rozumiem więc, jaki jest cel – dla kogoś, kto nie ma zamiaru uczestniczyć w tym 'dealu'- dyskutowanie na temat jego zasadności, celowości czy umiejętności Karelliego. Zresztą ktoś wyżej napisał, że być może byłby zainteresowany, ale prosi Karelliego o konkretniejsze przedstawienie swoich wyników, co być może ułatwi mu podjęcie decyzji. Zaglądanie innym do kieszeni też uważam za nie na miejscu. Swoją drogą szacunek dla Karelliego, że w trudnej dla siebie chwili (a chyba wszyscy mamy czasem takie momenty) potrafi się do tego przyznać. Moim zdaniem zresztą, bieżący stan bankrolla nie do końca powinien być wyznacznikiem umiejętności danego gracza. Są zawodnicy, którzy grają w pokera od zera, zaczynają od stawek 0,05-0,10$ i powoli budują bankroll. Są tacy, którzy zaczynają wyżej, grają dobrze, ale z gry się utrzymują i wypłacają nadwyżki, pozostając na tym samym poziomie gry i jest im z tym dobrze. Są również gracze, którzy mają na pokera z kompletnie innych źródeł, mogą sobie pozwolić na grę na bardzo wysokich stawkach, a w razie niepowodzeń, po raz kolejny dołożyć do gry z własnej kieszeni. W każdym wypadku – jest to ich prywatna sprawa i nic nikomu do tego. A każdy z tych trzech graczy może być lepszy od pozostałych.

Karelli wyraźnie opisał w swoim poście jak wygląda jego sytuacja, na czym polega kupno udziałów i wszystko jest jasne. Dopóki w grę nie wchodzi jakieś oszustwo czy nie wiadomo co, niech każdy niezainteresowany zachowa swoje zdanie na temat gry Karelliego czy jego obecnej sytuacji czy tego, czy mu się podoba co Karelli robi ze swoimi pieniędzmi, czy ze swoim turniejem, dla siebie samego.

Zwłaszcza, że przy okazji wyniknęło kilka jakichś dziwacznych i chyba zupełnie niepotrzebnych personalnych wycieczek…”.

Był to jednak jedynie jeden z niewielu głosów rozsądku w tej całej awanturze. Ja już nie mogłem rozmawiać o niczym innym z Deckerem, jak o jego słownych napaściach na kolejnych graczy (w tym również na mnie oczywiście) i wywaliłem kolejnego posta:

„Na początku pomyślałem sobie, że zabawię się w Wujka Staszka – Mistrza Ciętej Riposty, ale po przeanalizowaniu twojej wypowiedzi doszedłem do wniosku, że napiszę ci poważnie, jak rzadko tutaj się wypowiadam. Dlaczego? Bo z analizy twoich trzech postów wynika, że jesteś z Warszawy i jesteś jednym z nas, warszawskich pokerzystów, z którymi pewnie często się widuję. A to znaczy, że jesteś zwykłą zakłamaną świnią, która nie ma cywilnej odwagi spojrzeć nam w oczy i powiedzieć tego, co myśli wprost. To, że nie masz szacunku do mnie to akurat mam w dupie. Ale najpierw pojechałeś grubo po Karellim, teraz wziąłeś się za Pawcia i Dusiciela, tylko Warsawa oszczędziłeś. Widać do niego jeszcze jakiś respekt masz…

Nie wiem w czym mają się te moje kompleksy uzewnętrzniać? W tym, że noszę koszulki z logiem Jacka Danielsa?? No tak, to mam poważny problem z zachwianą osobowością, rzeczywiście. Swoją drogą to nie mam skarpetek z tym logiem, czekam więc na taki prezent od Ciebie, żeby ten obraz był pełny. To czy wychodzę z Hiltona wygrany czy przegrany jest chyba moim problemem, bo to moja kasa i sam wybieram co z nią zrobię, nie? Na te twoje krakersy zawsze w kieszeni znajdę, spoko. Nigdy też nie wyciągam na stół 300 zł, ci co ze mną grają to wiedzą, że tak grać nie lubię. Co do mojego sposobu bycia to również nie obchodzi mnie zdanie Twoje czy innych. Taki jestem i się nie zmienię, czy się to komuś podoba czy nie. Masz z tym problem, napisz do „Życia na gorąco” albo innego gównianego pisemka. Może tam ci pomogą. Jedno jest pewne – nie jesteś godny tego, żeby któryś z nas nawet splunął w twoim kierunku, bo wyobrażam sobie, że na co dzień z nami normalnie rozmawiasz i udajesz kolegę. Pewnie się i tak nie dowiemy kim jesteś, bo nie starczy ci odwagi, żeby się ujawnić.

I jeszcze słowo na temat tego co napisałeś na początku posta. Masz rację, że nie zawsze jest świetnie i cudownie. Nikt tu nie pisze, że zjadł wszystkie rozumy i jest pokerowym guru zarabiającym miliony. Nie zaobserwowałem też tutaj jakoś zjawiska permanentnego lizania się po fiutach, jak próbujesz to sugerować. Zaobserwowałem za to, że piszący tu ludzie przynajmniej starają się mieć do siebie jakiś szacunek, szacunek do tego kim są, co robią lub co starają się robić. Ty tego szacunku nie masz. Jesteś więc zwykłą szmatą. I z tą świadomością spójrz następnym razem w lustro…”.

Swoje odpowiedzi umieścili na forum również Pawcio czy Dusiciel, kolejne wypowiedzi pojawiały się na forum z prędkością światła. Wszyscy byli niezwykle ciekawi, jak skończy się ta „warszawska wojenka”, więc podjudzali nas do kolejnych wypowiedzi i wzajemnych ataków. Ot, typowe polskie piekiełko.

Na to wszystko odezwał się ponownie Decker, który odpowiedział m.in. Pawciowi, Dusicielowi i mi. Skrócę Wasze męki w czytaniu przydługich offtopicowych tematów i przejdę już dalej jedynie do moich potyczek z Deckerem. Napisał mi on tak:

„Odwagi akurat mi nie brak, tylko z racji pracy, którą wykonuję, nie mogę swych opinii wyrażać osobiście. Nigdzie nie pisałem, że jestem Waszym kolegą, czy też pokerzystą. Powiem więcej: znam Was tylko z obserwacji, ponieważ jestem stałym bywalcem kasyn. Nigdy z żadnym z Was nie rozmawiałem ani nie podawałem Wam ręki. Nie oznacza to wcale, że nie mam do Was szacunku. Zawsze pisząc o Was używam wielkiej litery. Dla mocno wtajemniczonych bywalców kasyn warszawskich, Decker to znana ksywka – podkreślam: wtajemniczonych bywalców kasyn, a nie tylko poker roomów. Informacje o Was krążą cały czas po kasynach i jestem pewien, że jest znacznie więcej ludzi, których Wy nawet nie kojarzycie, a oni wiedzą o Was jeszcze więcej niż ja. Siedząc przy stołach jest wiele wolnego czasu, a temat „nasi pokermani” jest ulubionym tematem do rozmów.

Jack:

Z Twoją wypowiedzią trudno się nie zgodzić. Udając Twojego kolegę i pisząc takie posty, moje zachowanie byłoby z pewnością wysoce nietaktowne. Wiedz jednak o tym, że kolegą Twoim nie jestem i nie mam zamiaru nim zostać. Twoje krzyki i bujna czupryna, kojarzą mi się z Britney Spears po ostatnim liftingu, a z czasów wieszania plakatów na ścianie już wyrosłem. Nie lansuję się w koszulkach z wielkimi logosami, nie piję też Danielsa, więc trudno by nam było znaleźć wspólny temat. Poza tym uważam, że nadajesz się co najwyżej do lepienia pierogów z kapustą ubijaną przez sierżanta Karelliego, a ja za pierogami nie przepadam (szczególnie tymi z kapustą).

Należy Ci jednak pełen respekt za bardzo dobrego posta.”

Jak łatwo zauważyć z kolejnego wpisu Deckera nie był on jakimś tam zwykłym trollem czy hejterem. Jego wypowiedzi były raczej przemyślane, pisane niezłą polszczyzną, riposty cięte. Często jednak w swych wypowiedziach mocno błądził i ewidentnie nie wiedział do końca o czym pisze, czasem mylił fakty, ale widać było, że warszawskie środowisko pokerowe rzeczywiście zna. W pierwszej części swej wypowiedzi dał nam jednak wiele wskazówek na temat tego, kim on może być. Padło więc natychmiast mnóstwo propozycji – krupier, inspektor, lichwiarz… Jak było naprawdę? Tego nie wiemy do dzisiaj, choć przecież nie musiał on nawet w swym poście pisać prawdy. Szopka na forum trwała dalej, wypowiedzi w temacie oszczerstw i oskarżeń Deckera pojawiało się mnóstwo, ale większość traktowała ją już jako formę „kroniki towarzyskiej”. Jedynie „Kim jest Decker?” wciąż pozostawało pytaniem bez odpowiedzi…

Minęło kilka dni, Decker na forum już się nie pojawiał i wszyscy myśleli, że temat ucichł. I wtedy uderzył on ponownie! Odpowiedział na kilka postów, m.in. pisząc do mnie tak:

„Po Twoich odpowiedziach na moje zaczepki, uznałem że bardzo źle Cię oceniłem. Jesteś bardzo inteligentnym facetem i potrafisz utrzymać emocje na wodzy. Z Twoich postów bije doświadczenie życiowe i dobra ocena na maturze z polskiego. Pokazałeś klasę. Wyróżniasz się z codziennej szarości swoim stylem i potrafisz go bronić a to rzadka zaleta”.

Ale nie był to koniec, bo w całą aferę wciągnął on kolejnych warszawskich graczy. Dostało się przede wszystkim Tesseractowi, znanemu wówczas w stołecznych kasynach pokerzyście rodem z Torunia, o którym Decker napisał długi tekst, w większości głupi, ale napisał tam m.in. takie zdania:

„Napożyczał kupę kasy. Lubi się popisywać, dlatego swój cały bankroll nosi zawsze przy sobie. Każdy z graczy już zna Karolka od tej strony, że zawsze siedzi za kominami. Niewielu jednak wie, że w jego bankrollu nie ma nawet jednej jego własnej złotówki. Lubi za to udzielać wywiadów, w których np. w Card Playerze oznajmia, że nie gra dla sławy tylko dla pieniędzy. Gdzie więc te pieniądze Karolku? Jak na razie to ani sławy ani pieniędzy. A życie toczy się dalej, terminy mijają…”.

Na sam koniec swej wypowiedzi napisał również takie słowa:

„Nikt się nie dowie kim jestem, póki nie przyjdzie na to czas. Możecie być jednak pewni, że w odpowiednim momencie karty zostaną odkryte”.

W swojej odpowiedzi napisałem Deckerowi tak:

„Masz rację, że ludzie od zawsze chcieli tylko chleba i igrzysk. Tylko nie wiem czy pamiętasz, że jak gladiatorzy kończyli swoją walkę, to decyzja tłumu decydowała o życiu lub śmierci przegranego. Czy jesteś na 100% pewien, że dla Ciebie będzie to kciuk w górę? Bo tego, że w końcu będziesz tym przegranym to jestem pewien. Jeśli rzeczywiście chcesz w końcu kiedyś ujawnić swoją tajemniczą tożsamość to jak myślisz, z jaką reakcją się spotkasz? Jeśli pojedziesz jeszcze kilku osobom w tej swojej kronice to zjednoczysz wszystkich przeciwko sobie i tyle. Nie wiem czy to dobra cena za tanią chwilową popularność, którą niewątpliwie cieszysz się teraz na forum i poza nim. Ostateczną ceną tej popularności będzie raczej towarzyska banicja i nic więcej. O ile Ci w ogóle na naszym towarzystwie zależy… Szczegóły zza firanki, które tu przytaczasz są ludziom raczej ogólnie znane i Ty po prostu przedstawiasz je w dosyć atrakcyjny dla tłumu sposób. Przeczytają, pośmieją się i zapomną, albo będą czekali na riposty w wykonaniu kolejnych „gwiazd” Twoich opowieści”.

Wtedy już chyba całe forum śledziło wątek „cegiełek”, bo zamienił się on w prawdziwą „Modę na sukces” i wszyscy czekali na kolejne jej odcinki. Rywalizacja Deckera z warszawską sceną pokerową osiągnęła apogeum.

Po kolejnych kilku spokojnych dniach i braku postów od Deckera ludzie zaczęli się wyraźnie nudzić (w tym również ja), bo wątek bez jego udziału umierał. Spróbowałem więc sprowokować go do akcji wierszykiem:

Raz gość Deckerem zwany, kryjąc swe nazwisko

Postanowił prowadzić kronikę towarzyską.

Po bandzie postanowił pojechać „elicie”

stołecznego pokera – znacie ich i lubicie!

Zaczął od Karelliego, co jak Bob Budowniczy

Sprzedawał cegiełki i dolary liczył.

Decker go swym tekstem zbeształ za to srodze,

Że sprzedawać to on może Rumunki przy drodze.

Następnie Jackowi dowalił niemało,

że w logosy Danielsa odziewa swe ciało.

Brak włosów mu wytknął w sposób niewybredny,

Że niby on i Britney to są jacyś krewni.

I Pawcio na tapetę już następny poszedł,

Że ktoś na EPT podsypał mu groszem,

A wywiadów udziela na prawo i lewo,

Więc Decker mu kazał wypieprzać na drzewo.

Dusiciel gdy poczytał, posiniał na pysku –

Wyszła na jaw rola w pornoteledysku!

Dupą w nim wywijał Dusi nasz kochany

A wszyscy podziwiali jego big organy.

Najwięcej się jednak Karolek nasłuchał!

Czytając to prawie nie wyzionął ducha!

O Radiu, o Toruniu, moherze, berecie

I Ojcu Dyrektorze znanym wszystkim w świecie.

Tylko reszta elity smutno w kącie siedzi

Bo o niej nawet słowa nie ma dla gawiedzi.

Karaś, Jani, Clipper – o nich jest malutko.

Gall Anonim z forum jest o nich cichutko.

Kronika się rozrasta, gości w niej przybywa

Ploteczki z życia elit autor w niej odkrywa.

I każdy z nas chce wiedzieć kto ma jaki defekt.

Tylko jedno pytanie – kurwa, kim jest Decker?

Decker dał się sprowokować. Na forum pojawił się kolejny post jego autorstwa, w którym wspomniani przeze mnie gracze również zostali „potraktowani” przez Deckera. Post jest bardzo długi, umieszczę więc tylko ten fragment:

„To jest podstawowa wada większości pokerzystów. Wolą wydać na grę, czy na wpisowe do turnieju, niż kupić sobie np. markowe perfumy. Do mistrzów wątpliwej jakości zapachów należy np. Karaś. Trudno nawet określić ten zapach. Jest to jakiś wyszukany mix zielonego jabłuszka i Warsa z subtelnym dodatkiem Old Spice. Tego typu kosmetyki używają najczęściej murarze i spawacze. Czasem można spotkać takiego jegomościa w osiedlowych delikatesach, gdzie kupują ćwiartkę, kajzerkę i pętko zwyczajnej. Jeśli Karaś zmienił zawód ze spawacza na pokerzystę, chcąc być bardziej wiarygodnym, powinien podczas tej mutacji bardziej zadbać o szczegóły. Zaznaczyć w tym miejscu należy, że choć tanim, ale jednak Karaś czymś tam się psika. Tego powiedzieć już nie można o naszym Karolku, który żałuje nawet na zwykłe mydło. Aby wyobrazić sobie jego zapach, trzeba znać woń gazów Janiego, jakimi częstuje przeciwników przy stole pokerowym po wcześniejszym zjedzeniu grochówki i dwóch golonek przepitych zsiadłym mlekiem. Zapach ten zawiera też nutę leśnych krzaków znajdujących się w pobliżu małych parkingów przy trasach szybkiego ruchu. Znają go dobrze i stale pielęgnują Rumunki, o których Jacku wspomniałeś w swoim utworze. Zna go też Karolek. Szkoda tylko, że dzieli się nim z bywalcami kasyn. Sytuację tą nieco tłumaczy mieszkanie na stancji ze studentami z Senegalu, ale nic nie tłumaczy czarnych paznokci i wosku w uszach w ilości wystarczającej do zrobienia wróżby andrzejkowej. Dbałość o higienę osobistą, powinna cechować każdego pokerzystę. W końcu kasyno to nie wiejska dyskoteka z cipkami lecącymi na każdego kto ma traktor, tylko ekskluzywny salon, gdzie w dobrym tonie jest mieć klasę i czyste zęby. Prawiczek co prawda nie pachnie stęchlizną, ale mógłby systematyczniej zmieniać koszulki. Tym bardziej, że często zwraca na siebie uwagę śmiechem zmęczonej kobyły. Do Clippera trudno się przyczepić. Zachowuje się stosownie, widać też że dba o siebie. Hilton przyćmił jego zyski z ursynowskiej szulerni, ale miejmy nadzieję, że nie zacznie w końcu kupować kosmetyków na tym samym bazarku co Karaś”.

Traf chciał, że właśnie wtedy, gdy rozpoczął się ten cały cyrk z Deckerem w roli głównej, rozpoczęty od „cegiełek” Karelliego, ten ostatni shipnął satelitę do turnieju z cyklu APPT w Seulu z wpisowym 2.500 dolarów! Oczywiście był to dla nas argument, że Decker powinien teraz przeprosić swojego pierwszego „poszkodowanego” w całej dyskusji i odszczekać to, co o nim i jego umiejętnościach napisał. Żeby było jeszcze śmieszniej, to Karelli wygrał ten pakiet na Poker Stars… za punkty FPP! Dla mnie była to okazja to kolejnego wierszyka…

Dziś od rana Decker

W głowie ma jak w ulu

Bo Karelli znowu wygrał

Wyjazd do Seulu!

„Co za granda, myśli Decker,

Co to za afera?

Jest 5 minut Karelliego,

Nie Deckera era!”

„I do kogo teraz z forum

Słowo moje trafi,

Że Karelli to oferma

I grać nie potrafi?

Jak on może wygrać

Drugi raz z kolei

I pakować swe walizki

Na lot do Korei?”

Druzgot go ogarnął,

Smutek nadszedł wielki.

„Kurwa, a on znowu

Sprzeda swe cegiełki!”

Myśl ta go dobiła,

Przekleństw posłał parę

„Chyba się przeniosę

Na forum dla kucharek…”

Przez cały ten wątek w różnych postach pojawiały się kultowe wówczas filmiki z BombayTV. Co to było? Krótkie, kilkusekundowe scenki z tanich bollywoodzkich produkcji, pod które można było podkładać własne napisy. Strona ta była wtedy istnym szaleństwem i kolejne filmy pojawiały się na forum codziennie we wszystkich możliwych wątkach. Ba, mieliśmy nawet swoje forumowe Oscary w tej dziedzinie! Całość sytuacji z Deckerem, Karellim, cegiełkami i Seulem skwitowałem tym oto filmem. Było ich tam naprawdę wiele i ciężko mi tu wrzucać teraz wszystkie, które się w tym wątku pojawiły, ale możecie je sobie nadal tam na forum obejrzeć.

Decker więcej się już nie odezwał, choć próbowaliśmy go na wszelkie sposoby ponownie „zwabić” na forum. Ze swojej strony wysmażyłem kolejny wierszyk o jego „sensacjach”:

Kto nie widział dawno wanny?

Kto nie myje się dla panny?

Kto nie zmienił dziś skarpetek?

Decker wszystko wie najlepiej!

Komu wali spod pazura?

Nad kim wisi smrodu chmura?

Kto dziś śmierdzi jak w oborze?

Decker to wyjawić może!

Kto już mydła nie używa?

Kto w potokach potu pływa?

Kto nam pachnie dziś nieładnie?

Decker pierwszy zawsze zgadnie!

Kto przy stole często pierdzi?

Komu z japy strasznie śmierdzi?

Za paznokciem kto ma brudek?

Decker mówi bez ogródek!

Decker tylko jednej rzeczy

Nam napisać się nie spieszy

Kim jest? – on nam się nie chwali

Mówiąc szczerze, mnie to wali…

Prawda jest jednak taka, że długo postać Deckera nie dawała nam spokoju i wcale nas tak nie „waliła”. Każdy chciał wiedzieć kim on jest, ale nikomu do dzisiaj nie udało się ustalić jego tożsamości. Wiem za to na pewno, że kilku graczy wie, kim jest ten tajemniczy osobnik. Nie dalej jak na początku tego roku rozmawiałem z Żelikiem, który obiecywał mi wtedy, że wpadnie do Warszawy na jakiś turniej i przyprowadzi ze sobą… Deckera! Niestety, nawet jeśli się pojawił, to nie zostaliśmy sobie przedstawieni. A szkoda, był on dobrym rywalem w takiej forumowej dyskusji i chętnie poznałbym go osobiście. Może przeczyta ten tekst i postanowi ponownie się pokazać światu? Kto wie…

PS. Karelli na WSOP Europe doszedł do dnia drugiego, gdzie odpadł pod koniec dnia z TT na ręku przeciwko AK rywala na boardzie QJxTx. Nie doszedł do kasy, ale wszyscy gorąco gratulowali mu występu. Razem z nim w Londynie byli również Obywatel i Jani, ale również im się nie powiodło.

PS2. Cała ta sytuacja miała miejsce na przełomie sierpnia i września 2007 roku. Dokładnie rok później, w sierpniu 2008 roku, Karelli zajął trzecie miejsce w kultowym Sunday Million na Poker Stars, co było wówczas jednym z najlepszych wyników polskiego pokerzysty online w historii (o ile w ogóle nie najlepszym, nie pamiętam teraz dokładnie). Skwitowałem to taką rymowaną puentą:

Już rok mija odkąd Decker ucichł nam na dobre

Nie chce pisać o sekretach i kto gra o drobne

Zamilkł nagle, jakby go ktoś wysłał na Syberię

I zakończył swą ciekawą opowieści serię

A tymczasem nasz Karelli znowu nam szaleje

I wygrywa w internecie kolejne turnieje!

Sunday Million mu tym razem całkiem nieźle wyszło

Więc kilka dolarów na konto też przyszło

Cała Polska się cieszy, że Polak wysoko

Wieść się o tym niesie po kraju szeroko

Że Polak potrafi każdy się dziś cieszy

Tylko Decker wkurwiony, bo wie, że się ośmieszył…

Sukces Karelliego ością w gardle stoi

Ale jakoś odezwać się w temacie boi

No bo co ma powiedzieć? Przecież nie przeprosi!

I o przebaczenie Krzysia nie poprosi!

Moja propozycja nasz drogi Deckerze

(inspektorze? lichwiarzu? a może krupierze?)

Wróć na chwilę na forum, cała Polska czeka!

Wróć i te wszystkie pierdoły publicznie odszczekaj…

Poprzedni artykułPoznaliśmy harmonogram MPN Sofia
Następny artykułJonathan Duhamel z nowym kontraktem w kieszeni

10 KOMENTARZE

  1. Ja tam się cieszę – wspominasz czasy, kiedy jeszcze nie umiałam przeliterować słowa „poker”, chętnie się dowiem czegoś ciekawego o tych wszystkich osobistościach ze świecznika 🙂

    • Powiem kilka najciekawszych- stanko grający na raz stawki 5/10 albo wyżej na 3 różnych roomach- to były czasy gdzie goście grali na 2-3 stolikach max, a ja odpalałem 18 i to wysoko.

      Założony na forum.pokerzysta temat sukcesy naszych graczy i kto 1 trafił na listę? Oczywiście ja bo akurat shipa zrobiłem.

      1 polski turniej o ept na starsach i zgadnij kto wygrywa?

  2. Wierzcie mi na słowo, że wiele osób nie chce, żebym publikował kolejne odcinki 🙂 Materiały sa porażające! 🙂

  3. Świetny pomysł! 2007 jeszcze nie pamiętam, ale od 2008 już jest sobie co przypominać, czekam na kolejne odcinki 🙂

  4. Przeczytalem i az lezka w oku sie zakrecila, przezylem ta telelnowele na pokerzysta.pl na zywo 🙂

  5. Do cyklu proponuję wrzucić stawki 5/10 niegdyś to było minimum przyzwoitości, teraz dla graczy nieosiągalny kosmos.

Możliwość dodawania komentarzy nie jest dostępna.