W obliczu nasilających się klęsk Polaków na scenie międzynarodowej, pora wreszcie na mały rozrachunek sumienia i przyznanie przed samym sobą, że być może wcale nie jesteśmy tak wybitnymi pokerzystami, za jakich uchodzić byśmy chcieli… Przez ów przykry proces boleśnie, acz rzeczowo przeprowadza nas Phil Galfond, artykuł którego z tej okazji postanowiliśmy Wam przybliżyć.
Nie chciałem być odpowiedzialny za złe nowiny, muszę ci coś jednak uświadomić, bo mi na tobie zależy. A zatem: jesteś złym graczem! Czasem zdarzy ci się oczywiście zagrać poprawnie, znasz także podstawową strategię, twój proces myślowy przebiega jednak niewłaściwym torem i sprawia, że często popełniasz błędy. Tak tak, bardzo dobry gracz na dłuższą metę po prostu by cię zniszczył…
Wciąż to czytasz? W takim razie istnieje jeszcze nadzieja, choć fakty pewnie cię zdziwią: powyższy paragraf sprawdza się w przypadku 95% osób czytających ten artykuł, z czego 75% będzie się oczywiście oburzać, że przecież nie o nich chodzi (a więc nawet jeśli zaprzeczasz, wciąż istnieją duże szanse na to, że należysz akurat do większości).
To właśnie twój największy problem: ego.
Nie musisz jednak zacząć się zamartwiać przedwcześnie, bo jestem tu po to, żeby ci pomóc, a więc do dzieła.
Podobnie jak w przypadku wielu innych terapii, pierwszy krok to przyznanie się do tego, że masz problem.
Jak myślisz, dlaczego niektórzy tak dużo na pokerze zarabiają? Otóż zawdzięczają to właśnie wszystkim tym przekonanym o swoich niezwykłych umiejętnościach, którzy nie pracują nad własnym rozwojem i nie zachowują ostrożności podczas wybierania gier.
Pomyśl: gdy dwóch dobrych graczy siada do $300/$600 NL, jeden z nich jest predestynowany do tego, żeby na dłuższą metę wyjść z tej potyczki przegranym. Ludzie nie rozumieją, że do gry na takich blindach potrzeba mnóstwo pieniędzy, doświadczenia, talentu oraz inteligencji (no chyba że jest się akurat bogatym zwolennikiem gier hazardowych, który lubi od czasu do czasu pograć w karty), w efekcie czego bardzo wielu rozgarniętych i utalentowanych graczy mimo wszystko przecenia swoje możliwości.
Skoro zatem nawet najlepsi gracze na świecie zwyczajowo uważają się za lepszych niż w istocie, zachęcałbym do rozważenia możliwości, że również i ty popełniasz podobny błąd.
Przyznaj sam przed sobą: ?A może wcale nie jestem taki dobry, jak mi się wydaje? Może wciąż jeszcze muszę się nauczyć więcej??
Jeśli się mylę, bo jesteś akurat jednym z najlepszych graczy na świecie, nic takiego się przecież nie stało – grasz tak dobrze, że nie ma większego znaczenia, co właściwie ci powiem. Jeżeli jednak okaże się, że zmarnowałeś szansę na poprawę swojej gry, bo założyłeś, że tego nie potrzebujesz, potraktuj to jako pobudkę. W końcu wszystko, co traktujemy w życiu poważnie, wymaga ciągłej rewizji w poszukiwaniu błędów, dlatego też gdy uda ci się jakiś namierzyć, ciesz się z tego! Teraz możesz go naprawić i stać się lepszym graczem niż byłeś.
A zatem skoro przyjąłeś już do wiadomości fakt, że być może wcale nie jesteś bezbłędny, co teraz?
Najlepszym sposobem na poprawę gry jest oczywiście namierzenie swoich pokerowych słabych stron i rozprawienie się z nimi. W jaki sposób można te błędy zidentyfikować? Cóż, nie zawsze łatwo zrobić to samemu, dlatego proponuję tutaj możliwe rozwiązania:
– wynajęcie trenera, który przyjrzy się twojej grze i znajdzie słabości; dobrzy trenerzy kosztują niemało, jeśli jednak traktujesz pokera poważnie, inwestycja ta szybko się zwróci
– zaprzyjaźnienie się z dobrymi graczami lub rozmowa z tymi, których już znasz; nawet jeśli oboje jesteście przeciętnymi pokerzystami, wnikliwe dyskusje oraz argumenty uzasadniające dany tok myślenia bardzo pomagają w poprawie swoich umiejętności
– udzielanie się na forum
– analizowanie własnej gry: zapisuj historię rozdań przy użyciu programu pokroju Poker Tracker (jeśli grasz na żywo, zapisuj rozdania w notesie), a potem przeglądaj największe rozdania i zadawaj sobie pytanie, czy był jakiś lepszy sposób na rozegranie danej ręki; pamiętaj, że czasem może zdarzyć się i tak, że zagrałeś perfekcyjnie, a mimo to przegrałeś, lub odwrotnie ? zagrałeś fatalnie i miałeś szczęście
Cóż, nie jestem oczywiście w stanie każdego z was uczyć z osobna, proponuję za to wspólne przyjrzenie się najczęściej popełnianemu błędowi przez graczy ze średnich stawek. Jeśli wyda ci się obcy, być może akurat grasz lepiej niż większość czytających ten artykuł, mogę cię jednak zapewnić, że również i ty nie jesteś tak naprawdę wolny od słabości, nie możesz więc zrezygnować z poszukiwania ich.
A zatem pierwszym podstawowym i najważniejszym błędem charakterystycznym nawet dla nie narzekających na brak sukcesów graczy jest po prostu unikanie analizy w czasie gry, czy też bardziej konkretnie ? brak zaawansowanego procesu myślowego. Słabość ta jest szczególnie niebezpieczna w przypadku wygrywających graczy, których dobre wyniki pozwalają im założyć, że nie muszą już niczego doskonalić.
Problem z wygrywającymi graczami, którzy nie przeprowadzają odpowiedniej analizy, polega na tym, że sami nie wiedzą, dlaczego właściwie zagrali w ten czy inny sposób. Tak oto nauczyli się gry z książki, przez obserwację innych czy po prostu ?wpadli? na właściwą strategię, podbijają słuszny zakres rąk przed flopem, betują odpowiednią liczbę razy na flopach, check-raisują w ramach blefu z właściwą frekwencją etc, zupełnie jednak nie potrafią uzasadnić, dlaczego właściwie tak grają. Wiedzą po prostu, że to działa (przynajmniej na razie).
Grałem w Wynn na stawkach $25/$50 i chociaż gra wydawała się należeć raczej do tych dobrych, po godzinie obserwacji kilku graczy sprawiło na mnie wrażenie solidnych pokerzystów. Wtedy właśnie nastąpiło takie oto rozdanie:
Jeden z graczy otworzył za $200 z późnej pozycji, a że akurat dopiero co się dosiadł, nie miałem jeszcze na niego żadnych readów. Gracz na małym blindzie, który sprawiał wrażenie dobrego, wyrównał, i na flopie Q J 3 tęcza oboje zaczekali. Na turnie pojawia się 4 , co daje drugiego pika, mały blind betuje więc za $300 do puli wartej $450 i agresor sprawdza. Jako obserwator obstawiam w tym momencie blinda na jakąś parę lub draw, z kolei agresor ma pewnie AK lub AT, względnie średnią parkę. Od czasu do czasu mógłby mieć też w tym miejscu draw do koloru. Na riverze pojawia się 9 , co daje nam board w postaci Q J 3 4 9 , blind natomiast betuje za $900 do puli wartej $1050 ? duży bet jak na większość gier live. Obstawiam go tym samym na seta, strita, blef lub kolor, przy czym kolor i blef wydają mi się tutaj najbardziej prawdopodobne. Przeciwnik zastanawia się dłuższą chwilę (około minuty), aż w końcu wyrównuje. W tym momencie blind okazuje wyraźne rozczarowanie i ociąga się przy odsłonięciu kart, co pozwala mi myśleć, że właśnie został przyłapany na blefie. Krzywi się jeszcze przez chwilę, aż w końcu z pewnym zawstydzeniem pokazuje…Q T . To z kolei zadziwia jego oponenta, który w następstwie muckuje.
Właśnie wtedy zdałem sobie sprawę, że osobnicy, których oceniłem jako przyzwoitych graczy, nie mają tak naprawdę pojęcia, co robią. Facet na trójce, który do tej pory radził sobie całkiem nieźle, a przy tym zupełnie nie krył z przekonaniem o swoim wysokim poziomie, zagaił do blinda: ?Wow, założę się, że bardzo ci się nie spodobał ten call?, na co zwycięzca przytaknął w milczeniu głową.
CO!?!? JESTEŚCIE POWAŻNI? NIE CHCIAŁEŚ BYĆ SPRAWDZONY? CZY JA GRAM 25/50? CZY NAPRAWDĘ MACIE $15,000 NA STOLE? TO JAKIŚ ŻART, PRAWDA? GDZIE JEST ASHTON?
Nie mogłem uwierzyć, że dałem się omamić na tak długo i myśleć, że moi przeciwnicy potrafią w ogóle grać. Wtedy też zrozumiałem, dlaczego właściwie tkwiłem w błędzie: otóż przez większość czasu gracze ci stosowali właściwe zagrania, mieli doświadczenie w grach 25/50 9-osobowych i już od jakiegoś czasu tam wygrywali. Problem polegał na tym, że nie byłem w stanie stwierdzić, dlaczego właściwie podejmowali owe słuszne decyzje, bo nie usłyszałem żadnego dla nich uzasadnienia.
Bet na riverze z Q T ma sens i zagrałbym podobnie przeciwko większości myślących zawodników, bo zakładam, że najczęściej mam po prostu najlepszą rękę. Mój przeciwnik najprawdopodobniej nie drawował i nie będzie próbował blefować, gdy zaczekam, dlatego też jedynym sposobem na zarobienie więcej pieniędzy w tym rozdaniu jest bet, jeśli sądzę, iż oponent sprawdzi mnie z gorszą ręką w wystarczającej liczbie przypadków (bo jeśli nie sprawdzi wystarczająco często z gorszą ręką, powinienem raczej czekać i pasować w odpowiedzi na bet).
Teraz mogę się zastanowić nad samą wysokością betu. Wybrałbym dużą sumę z kilku powodów, głównie dlatego, że chcę, aby mój przeciwnik podjął niewłaściwą decyzję, czyli obstawił mnie na inną rękę lub cały ich zakres.
Patrząc zatem na całą sytuację z jego punktu widzenia, mógłby pomyśleć coś takiego: duży bet oznacza kolor w 30% przypadków, strit lub set w 25%, top para w 10%, blef natomiast w 35%. Takich wniosków z jego strony oczekuję po zabetowaniu przeze mnie za prawie pulę. Jeśli uwierzy w ten rozkład procentowy, musi mnie sprawdzić ze średnią parą, bo ma oddsy ponad 2:1, najlepszą rękę zaś w ponad jednej trzeciej przypadków.
Gdybym z kolei zdecydował się na mały value bet za połowę puli, jego analiza wyglądałaby zupełnie inaczej: top para w 70% przypadków, strit, set, dwie pary w 10%, kolor w 5%, blef natomiast w 15%, co oczywiście zmusiłoby go do poprawnego foldu.
Jeśli blefuję na riverze, mógłbym wybrać mniejszy bet reprezentujący value, co także wywołałoby pas. Zanim zdecydujesz się na obstawienie, zawsze musisz najpierw rozważyć, co ma twój przeciwnik i dopiero wtedy regulujesz wysokość betu w zależności od tego, od jakiej ręki sprawdzenia lub pasu oczekujesz. Jeśli oceniam mojego oponenta na dwie pary, nie spodziewam się, żeby spasował w odpowiedzi na mój bet za połowę puli, bo nie przedstawia on sobą wystarczająco silnego układu, gdybym więc chciał w takiej sytuacji zablefować, musiałbym obstawić więcej lub uskutecznić check-raise blef , co akurat wydaje się najlepszym rozwiązaniem przeciwko dwóm parom na tym boardzie.
Mały blind wykazał się poważną słabością w swojej analizie, kiedy myślał, że jego top para nie jest wystarczająco silna po sprawdzeniu dużego betu przez oponenta. Dlaczego zatem obstawił i to tak dużo? Jeśli myślał, że miał najgorszą rękę, oczywistym jest, że nie zagrał tam value betu , bo aby zastosować taki bet, musisz być przekonany, iż trzymasz najlepszą rękę w ponad połowie przypadków. Można zatem uznać, iż blefował? Blefowanie w tym miejscu z top parą także wydaje się dosyć kiepskim zagraniem, bo przecież każda lepsza ręka raczej nie odpuści w takiej sytuacji.
Jestem szczerze przekonany, że zawodnik ten nie miał po prostu pojęcia, dlaczego właściwie uderzył. Wiedział jedynie, że miał top parę, sądzę więc, iż prawdziwą przyczyną tak dużego betu jest niechęć do bycia przebitym (mam nadzieję, że zdajesz sobie sprawę, jak bezsensowne jest reprezentowanie koloru, kiedy akurat value-betujesz top parę). Jedynie przy stole z naprawdę podstępnymi i wyjątkowo dobrymi graczami możesz się realnie martwić o blef raise po przebiegu całej akcji, a przecież nasz akurat do takich nie należał. Mały blind wrzucił do puli dużo jedynie ze strachu i zupełnie nie brał tutaj pod uwagę wartości oczekiwanej swojego zagrania, gracz na trójce natomiast się z nim zgodził, co oznacza, iż przystał na ten prawie nie zaistniały proces myślowy.
Prawda jest taka, że gracze pokroju małego blinda czy osobnika na trójce zarabiają w grach, do których są przyzwyczajeni. I dopóki gry te utrzymają swój niski poziom oraz stałą dynamikę, zawodnicy tacy będą wygrywać nadal, bo udało im się akurat wstrzelić w strategię, która sprawdza się w tych konkretnych warunkach.
Wyobraźmy sobie jednak, że przeciwnicy zaczynają nagle grać bardziej agresywnie lub pasywnie, zawężają lub poszerzają znacząco swój zakres rąk, częściej decydują się na check-raise etc: w tym momencie gracze jak mały blind czy ?pan trójka? nie są już w stanie wygrywać, bo nie wypracowali sobie właściwych mechanizmów do przystosowania się do nowych warunków! Jeżeli zatem usiądą nagle do gry heads-up lub 6-handed, zmienią wysokość stawek bądź zagrają w turnieju, ich dobra passa błyskawicznie się skończy. Wszystkie te gry wymagają stosownych poprawek, a żeby móc odnaleźć się w różnych sytuacjach i przeciwko różnym zawodnikom, musimy nauczyć się dobrze analizować.
Oczywiście każdy w pewnym stopniu wykazuje przedstawioną właśnie przeze mnie słabość : sam nigdy na przykład nie zastanawiałem się nad tym, dlaczego siadam do stołu i otwieram podbiciem z buttona z AK, po prostu to robię. Aby zatem poprawić swoją grę, zawsze musisz sobie zadawać następujące pytania podczas przeglądania rozdań:
– Dlaczego tak zagrałem?
– Jakie są powody dla zagrania w inny sposób?
Nawet wtedy, gdy nie uczestniczysz w rozdaniu, nie przestawaj zastanawiać się, dlaczego ktoś zagrał w taki, a nie inny sposób, i czy ty zrobiłbyś podobnie, a jeśli tak, to z jakiego powodu.
Jeśli pozyskasz trenera lub zaczniesz dyskutować na temat rąk z przyjaciółmi, zawsze kładź nacisk na to, dlaczego wykonałeś dany ruch. I pamiętaj: wychodź z założenia, że masz jeszcze sporo do poprawy i czujnie szukaj słabości. W ten sposób nauczysz się dużo więcej, nawet jeśli już teraz nie jesteś złym graczem.
Źródło: Bluff Magazine
Jeden z najbardziej zakłamanych i nietrafionych tekstów. Wiara w sukces i we własne siły i umiejętności to w TexasHoldem NL – to rzecz NAJISTONIEJSZA, ostrzgam przed zwątpieniem we własne siły.I na koniec jeśli podbijasz AK z butona i nie wiesz po co to ja Ci powiem, poto by wygrać blindy i zastanawianie się jeszcze nad czymś takim to całkowity analfabetyzm.
To tak jakby w piłce nożnej piłkarz strzelał karnego stanał 11 metrów od bramkarza i myślał po co ja kopne w tą piłkę .?.
ciekawy tekst 🙂
mieszkam w chicago i szukam ludzi do gry w pokera…wyjazdow na turnieje …moje gg 7830728!!
z tym ego to racja… jak chce sie zarabiac trzeba byc lepszym od przeciwnikow i wiedziec ze roznice umiejetnosci roznych zawodnikow sa nie wielkie… do tego dochdza badbeaty itp bo to gra losowa… trzeba byc poczciwym 😉
pozdro
ad Rado
Łatwe ale rozwlekłe. Swoją drogą kto się zastanawia po co gra np 1…c5 w obronie sycylijskiej ? 😉
trochę trudne 🙂
Możliwość dodawania komentarzy nie jest dostępna.