Światowa kinematografia nie rozpieszcza nas pod względem dobrych produkcji opowiadających o pokerze. Jeśli już takie nawet czasem powstają, to są to zazwyczaj produkcje płaskie i płytkie, bez polotu, a pokerowa część publiczności krytykuje je niemiłosiernie. Jaki więc powinien być idealny film opowiadający o pokerze, jaki znamy na co dzień?
Od premiery legendarnego obrazu „Rounders” w reżyserii Johna Dahla, z Mattem Damonem w roli głównej, minęło już ponad 20 lat. Do dziś film ten określany jest mianem kultowego, bo… nigdy nie powstał lepszy od niego. A patrząc na to dzisiaj, to produkcja ta ma dzisiaj sporo poważnych braków i reklamuje pokera, jakiego raczej krytykujemy, niż chwalimy. Główny bohater, Mike McDermott, wymyśla sobie „złoty strzał” i gra heads upa z ruskim gangusem, Teddym KGB, o całego swojego rolla w ciemnej mordowni. Chory na grę Worm nie dość, że nie może się opanować przed oszustwami podczas gry, to na dodatek co chwilę dostaje wpierdziel za karciane długi, których nie może spłacić. Wspomniany Mike wchodzi na prywatną gierkę kilku uniwersyteckich profesorów i bijąc na głowę wszelkie dokonania Zachary’ego Elwooda w tej dziedzinie odgaduje, co każdy z nich ma w kartach, bazując jedynie na ich mimice i zachowaniu. Przecież to prawie taki nasz „Wielki Szu”! Czy to jest obraz pokera, jaki chcielibyśmy sprzedawać na zewnątrz w XXI wieku? Mimo wszystko chyba nie o to nam chodzi, choć obraz Dahla uznawany jest do dzisiaj za najlepszy film o pokerze w historii.
Próbowano też zobrazować w jakiś sposób współczesnego pokera online, więc praktycznie zekranizowano… aferę Ultimate Bet i Absolute Poker. Oglądaliście „Runner, runner”? Justin Timberlake i Ben Affleck w tym – nie bójmy się tego określenia – kiepskim filmie mieli możliwość pokazać, że poker w sieci to fajna sprawa, a pokazali jedynie, że za takim biznesem stoi najczęściej cwaniak, który chce wszystkich wywalić w powietrze i zniknąć z zarobioną kasą. Kolejne przekłamanie i zaczernianie rzeczywistości.
Również Eric Bana nie udźwignął roli w filmie „Lucky You”. Sztampowo, przewidywalnie do bólu, wręcz boleśnie w przekazie zaprezentowano tu pojedynek pokoleń w pokerze – młody wilk na pokerowym dorobku chce pokonać wielkiego mistrza, swojego ojca, aby udowodnić mu, że należy mu się miejsce na piedestale. A potem, gdy ma już ku temu okazję (uwaga, spoiler!) i ma oczywiście asy na króle starego, to muckuje rękę i przegrywa decydujące rozdanie. LOL! Choć zagrało w tej produkcji wiele pokerowych gwiazd, to całość można określić jednym słowem – gniot.
Świat pokera nie wygląda również tak, jak chcieliby go przedstawiać twórcy Jamesa Bonda. W „Casino Royale” mamy pokera w wersji „full wypas”, na stole leżą miliony dolców, gra toczy się w lokalu przypominającym pałac, a gracze i oglądający grę biegają po kasynie we frakach i balowych sukniach. Wygląda to pięknie, ale z rzeczywistością ma tyle wspólnego, co realność decydującego rozdania (nutsowy kolor, dwa fulle i poker u graczy!), pula w wysokości ponad stu milionów dolarów czy pół miliona dolarów napiwku dla krupiera.
Co więc należałoby zrobić, aby kolejny film o pokerze nie był zwyczajnie słaby? Aby pokerowe środowisko zaakceptowało opisaną historię, ale jednocześnie pokerowy laik wsiąknął w to, co ogląda na ekranie? Na które sprawy warto zwrócić uwagę i je uwypuklić? Postaram się to wypunktować poniżej.
Poker to przyjemność dla każdego
Myślę, że to powinna być podstawa, od której każdy filmowy twórca powinien wychodzić. Poker jest grą dla absolutnie każdego i sprawia grającym po prostu mnóstwo frajdy. Można się w niego bawić, można go traktować jak rozrywkę, nie musi być poważny, ciężki i nieprzyjemny. W USA takie przestawienie tematu w ogóle nie powinno nastręczać żadnych trudności, bo w pokera gra tam rekreacyjnie około 70 mln ludzi, czyli około 20% populacji (dane wg analiz Poker Player Alliance). Nie jest to więc dla nikogo temat dziwny, nieznany czy obcy.
Poker może być zawodem i sposobem na życie, ale to czysta gra
To również oczywista oczywistość. Mówi się, że to ciężki sposób na łatwe życie i z pewnością tak właśnie jest. Należy to jednak przedstawić od strony pracy, jaką należy włożyć w bycie dobrym pokerzystą i wygrywającym graczem, a nie wmawiać od razu widzom, że to hazard, czyhające wokół niebezpieczeństwa i zagrożenia, możliwość zebrania po ryju i uzależnienia się od gry. Należy tez raz na zawsze skończyć z wmawianiem publiczności, że w dzisiejszym, współczesnym pokerze można zostać na każdym kroku oszukanym podczas gry. Pracuje się więc nad grą, a nie nad trickami w postaci podkładania kart lub tasowania ich w taki sposób, aby poker wygrał z karetą przeciwnika. Każdy z nas wie, że to jest praktycznie bzdura, a wszelkiej maści oszuści, wałkarze i kombinatorzy są z niej natychmiast usuwani przez środowisko (lub odpowiednie służby).
Istnieją „cudowne dzieci” i „stara szkoła” pokera, ale nie na tym opiera się ta gra
Pokoleniowe pojedynki to nie jest sprawa dotykająca jedynie gry w pokera, spotykamy się z tym tematem na każdym kroku. Jedni przychodzą, drudzy odchodzą, pojawiają się nowi gracze, inni kończą kariery – standard w życiu. Robienie z tego wielkiej szopki w prawie każdym pokerowym filmie jest już męczące (przecież Mike w „Rounders” też w końcu chciał rywalizować z wielkim mistrzem, Johnnym Chanem). Istnieją naprawdę o wiele ważniejsze sprawy w tej grze. Choćby pieniądze.
Tylko idioci grają w pokera o wszystko, co posiadają
Chyba w każdym oglądanym przeze mnie filmie o pokerze występuje element totalnej „torby”, permanentnego bankructwa, wywalenia się do spodu, doprowadzenia się do opcji „golas”. Zgoda, zdarza się, może nawet zdarza się dość często, ale te filmy opowiadają przecież nie o pokerowych noobach i totalnych nowicjuszach, tylko raczej o ogarniających temat graczach. Jak to się więc dzieje, że każdy z nich zalicza całkowitą utratę bankrolla? No bzdura! Zamiast tego z powodzeniem można pokazać temat wariancji, która zdecydowanie bardziej dotyka każdego dnia wszystkich graczy. Nie ma się też co wysilać na pokazywanie „ostatecznych starć” z naczelnym rywalem/przeciwnikiem, gdzie w grę wchodzi zazwyczaj cały posiadany majątek. Ja wiem i rozumiem, że fajnie można na tym zbudować jakąś historię, jednak z pokerowego punktu widzenia to czysta fikcja, z której każdy gracz w kinie będzie się śmiał do rozpuku.
Poker online to współczesność i przyszłość pokera
Poker w XXI wieku to przede wszystkim poker w internecie. Codziennie rozrywane są miliony rozdań w turniejach i grach cashowych, więc pomijanie tego faktu w jakimkolwiek filmie na ten temat jest zwyczajnie zakłamaniem rzeczywistości. Moim zdaniem to scenariusz takiej nowej produkcji powinien opierać się na pokerze online, a dopiero potem iść w innych kierunkach z rozwojem akcji. To tam buduje się pokerowe kariery, to tam zdobywa się pierwsze pieniądze, to tam nabiera się pokerowych szlifów. Nie jedzie się od razu na WSOP zaraz po poznaniu zasad gry, aby usiąść przy stole finałowym Main Eventu na swoim pierwszym turnieju na żywo w życiu. Odłóżmy to między bajki.
Pokerowe turnieje to zupełnie inny, nowy świat
Dla nas to sprawa absolutnie normalna, ale bardzo duży nacisk w nowej produkcji położyłbym na to, jak obecnie wyglądają pokerowe turnieje na żywo. I nie musi to być od razu WSOP, ale taki zwykły event live w dowolnym kasynie na świecie. Pełen profesjonalizm, określone reguły, wyszkolony staff, a nie zadymione salki, giwery na stołach i strzały po przegranych all inach. Wręcz trzeba pokazać fakt, że poker turniejowy to nic innego jak sport, w którym gra się po prostu o mniejsze lub większe pieniądze. Można się z tym stwierdzeniem kłócić w szczegółach, ale jako całokształt turniej jest turniejem właśnie dlatego, że najważniejsza w nim jest rywalizacja, współzawodnictwo, umiejętności dające wygraną.
Pokerzyści również mają szczęśliwe życie prywatne
Chyba każdy bohater pokerowego filmu musi w pewnym momencie przedłożyć grę ponad życie prywatne, rodzinę, udany związek, szczęśliwe małżeństwo. Kolejna kosmiczna bzdura, z której można co najwyżej cisnąć bekę. Legendarne wręcz słowa „Musisz wybrać – poker albo ja” mają chyba zakodowane wszyscy scenarzyści pokerowych produkcji na świecie. Każdy pokerzysta przedstawiony w filmie musi mieć za sobą prywatne przejścia, bolesne zerwania, rozwody, rozejścia się z partnerką, która nie akceptuje faktu, że on chce grać w pokera, zarabiać kasę i być najlepszym. Kicha!! Szmira!! Bzdety!! Nie róbmy ludziom wody z mózgów, bo to właśnie między innymi dlatego tak oceniają pokera i grające w niego osoby, a gra jest dla nich przyczynkiem i zalążkiem wszelkiego zła. Równie dobrze pokerzysta mógłby powiedzieć, że rozwodzi się z pielęgniarką, bo musi chodzić na nocne dyżury do szpitala. Kto kupi coś tak głupiego?
Pozytywne porównania są potrzebne
Do ludzi najłatwiej jest przemawiać z ekranu za pomocą prostych przekazów. Takimi są na przykład porównania do rzeczy, które sami robią na co dzień i nie widzą w tym nic złego. My wiemy, że amatorska, rekreacyjna gra w pokera jest dokładnie taką samą rozrywką, jak gra w bilarda, pójście do pubu czy bowling na kręgielni. Płaci się określoną kwotę za spędzenie wolnego czasu w taki sposób, na jaki ma się ochotę. Ale można pójść też dalej i szukać ciekawych analogii. Można porównać pokera np. do wędkarstwa, gdzie również bardzo wiele zależy od cierpliwości, umiejętności i posiadanego arsenału możliwości, można bardzo długo łowić jedynie małe rybki, a na grubą rybę można czekać naprawdę długo. Proste? Każdy Janusz z wąsem powinien szybko zrozumieć takie porównanie.
Tytuł jest ważny!!
Nie wiem dlaczego, ale zazwyczaj w filmach, gdzie mowa jest o pokerze, do tytułu bardzo często doklejane są negatywnie kojarzące się określenia. Nie jest to jedynie domena polskich dystrybutorów, którzy potrafią spieprzyć każdy, nawet najlepszy tytułu. Za granicą też lubią się tak pobawić i porównują pokera do hazardu, niebezpieczeństwa, pecha, morderstwa, kłamstwa, a jedynymi możliwymi pokerowymi atrybutami są najczęściej spluwy, krew czy nieśmiertelny „poker face”. Bijący z tego schemat i sztampa są już tak żałosne, że aż w głowie się nie mieści, że ludzi zajmujący się taką produkcją nie zgłębiają tematu i nie szukają czegoś naprawdę interesującego. Jest tyle fajnych, często niejednoznacznych pokerowych określeń czy powiedzonek, które nadawałyby się na tytuł pokerowego filmu, a z których nikt nigdy nie skorzystał. „All in”, „Showdown”, „Chip and Chair”, „Slowroll”, „Big Pot”, Hit and Run”, Show One, Show All”, „One Time!” – to tylko kilka opcji wymyślonych na szybko, wskazujących na tematykę pokerową, a nie kojarzących się od razu z czymkolwiek złym, do wykorzystania na wielu poziomach.
To według mnie najważniejsze (choć pewnie nie wszystkie) zagadnienia, które powinny się znaleźć w nowym filmie o pokerze. Co się musi więc stać, aby taki film powstał? Przede wszystkim jedna rzecz – ktoś musi naprawdę znać temat, zanim zajmie się pisaniem scenariusza. Jeśli po raz kolejny weźmie się za temat ktoś, kto nigdy nie miał kart i żetonów w rękach, nie zagrał w turnieju, nie usiadł do sesji online, nie uczył się gry i nie poznał jej podstaw, to zawsze będzie to tylko kolejny kinowy czy telewizyjny syf bez ładu i składu. Jego jedynym połączeniem z pokerem będzie fakt, że akcja dziać się będzie przy stołach, a rekwizytami będą karty.
Ponoć „Rounders” (w połączeniu z „efektem Moneymakera”) spowodował wielki boom pokerowy na świecie, choć – jak już pisałem powyżej – pokazanych jest tam wiele zwykłych bzdur. Jaki więc efekt mógłby wywołać film nakręcony według powyższych wskazówek? Dobrze nakręcony, zręcznie wyreżyserowany, zagrany przez znanych, może nawet grających w pokera aktorów? Opowiadający na przykład historię gracza w opcji „from zero to hero”, jakich mimo wszystko jest wiele w świecie pokera i słyszymy o takich na każdym kroku?
Historia pokazuje nam, że nakręcenie dobrego filmu o pokerze nie jest sprawą łatwą. Pokazuje nam również, że za tymi najbardziej udanymi ciągną się często nieprzewidziane reperkusje, choć twórcom raczej nie o to chodziło (choćby postrzeganie pokera w Polsce poprzez popularność „Wielkiego Szu”). Na twórcach ciąży więc nie tylko dość ciężkie zadanie, ale również spora odpowiedzialność, choć pewnie sobie z tego nawet nie zdają sprawy. Nie każdy twórca zwyczajnie nadaje się też do tego, aby za taką tematykę się chwytać. Wyobrażacie sobie np. taką produkcję w wykonaniu reżysera pokroju Patryka Vegi? Poker byłby po takim filmie zakazany na tysiąc lat, to pewne! Krew zalewałaby stoły w każdej scenie, środowisko pokerowe byłoby w całości w rękach mafii, każdy gracz byłby oszustem i kanciarzem, a ludzkich dramatów, tragedii, bankructw, morderstw i samobójstw nikt by nie umiał policzyć.
Moim zdaniem najlepszym rozwiązaniem byłby więc film, za którego scenariusz odpowiadałby zręcznie operujący piórem gracz lub pokerowy dziennikarz, a za produkcję (lub przynajmniej współprodukcję) odpowiadałby jakiś potężny poker room. Do tego kilku grających w pokera aktorów, lubiący tę grę reżyser, odpowiednia liczba znających problem filmowych konsultantów i może wyszedłby z tego fajny obraz, który na długie lata zmieniłby postrzeganie pokera przez społeczeństwo. Póki co możemy o tym jednak jedynie pomarzyć i pooglądać, jak w pokera doskonale radzi sobie Janusz Tracz w „Plebanii”…
Bez urazy Jack, ale gdyby zrealizować opisane przez Ciebie pomysły powstałby film tak nudny, że nie zainteresowałby nikogo poza częścią społeczności pokerowej, bo i w tej grupie znalazłby się osoby, które zasnęłyby na takim filmie, nie mówiąc już o szerszym gronie odbiorców. Nie mówiąc już o pewnej klapie finansowej takiego filmu.
Nie zgadzam się. To, czy film jest nudny czy nie, zależy od przedstawianej historii, a nie sposobu pokazania w filmie świata pokera. Można zrobić świetny i ciekawy film, ale przy okazji nie wywlekać na światło dzienne wszystkich klasycznych „brudów” lub przekłamań z tego świata. Zauważ, że te wszystkie opisane argumenty nie mają w żaden sposób tworzyć głównej linii takiego filmu, a raczej jego tło, drugi plan.
Możliwość dodawania komentarzy nie jest dostępna.