Jak zrozumieć pokera? cz. I

4

Zaczynacie grać w pokera, poznaliście już jego zasady i mniej więcej wiecie, czym się to je. Tylko co teraz? Co dalej?

Marzy Wam się pokerowa kariera i łatwe życie za wygrane pieniądze, ale nie do końca zdajecie sobie nawet sprawę z tego, czym ten poker tak w zasadzie jest. Jak się zabrać na poważnie za coś, czego jeszcze do końca nie jesteście w stanie zrozumieć i ogarnąć? Dziś kilka rad dla początkujących i chyba nie tylko dla nich, bo każdy powinien znaleźć tu coś dla siebie. Stare powiedzenie mówi, że najciemniej jest zawsze pod latarnią, czyli są prawdy, które są niby najbardziej oczywiste, ale nie zawsze nasza świadomość chce je do siebie przyjąć. Niech ten tekst będzie więc kagankiem wiedzy, który rozpali większy płomień i oświetli waszą drogę na przyszłość! Większość zawartych tu porad może odnosić się zarówno do pokera, jak i do innych dziedzin życia, więc interpretacja i wnioski należą do was, drodzy Czytelnicy. Zapraszamy!

 

1. Kasa czy wiedza?

Jeśli przeczytacie kilka wywiadów z najlepszymi graczami na świecie, to odpowiedź na to pytanie będzie bardzo łatwa i w zasadzie narzuca się sama. Każdy z nich powie wprost – w pokerze najważniejsza jest praca nad samym sobą, ciągła nauka i przyswajanie na bieżąco zmian, jakie zachodzą w tej ciągle ewoluującej grze. Z całą pewnością nie będą to pieniądze. Są one jedynie pochodną wiedzy, doświadczenia i umiejętności, które każdy gracz nabywa z każdym kolejnym dniem swojej gry. Spójrzcie na kilku z uważanych za najlepszych – Tom Dwan, Phil Ivey, Victor Blom, Patrick Antonius, Gus Hansen. Każdy z nich był już pewnie wielokrotnie na skraju pokerowego bankructwa, każdy z nich miał kosmiczne swingi sięgające milionów dolarów. Ale pieniądze nie są tu ważne, raz się pojawiają, zaraz znikają, aby pojawić się za moment ponownie. Liczy się jednak wiedza, dzięki której można wrócić do gry i ponownie być na szczycie. Pieniądze są tylko narzędziem w tej grze, niczym więcej.

Nie można więc patrzeć na swoją czy cudzą grę jedynie przez pryzmat wygranej czy przegranej kasy. Czy Phil Ivey po przegranych kilku sesjach i oddaniu rywalom np. pięciu milionów dolarów na stołach zaczyna być słabym pokerzystą? No chyba raczej nie. On nawet tego pewnie za bardzo nie liczy. Ważniejszy dla niego jest fakt, czy przegrał te sesje w wyniku własnych błędów i słabej gry, czy zrobił wszystko dobrze podczas poszczególnych rozdań. Analiza własnej gry jest tu kluczem do sukcesu. I nie mówimy tu jedynie o analizie rąk przegranych, w wygranych rozdaniach również można popełnić masę błędów. Należy więc ich szukać, wyciągać wnioski na przyszłość i eliminować podczas kolejnych gier.

Starajcie się uczyć od tych, którzy już osiągają sukcesy. W dzisiejszych czasach dostęp do różnego rodzaju szkoleń, szkół pokera i analiz jest ogromna, wystarczy sięgnąć po nie ręką. Najważniejsza jest tu jednak regularność i samodyscyplina. Obejrzenie jednego filmu szkoleniowego w miesiącu raczej nie poprawi waszej gry i nie będziecie dzięki temu miażdżyć rywali. Rozmawiajcie z bardziej doświadczonymi graczami o swoich rozdaniach, wyciągajcie jak najwięcej z ich wiedzy i doświadczenia, którymi zechcą się z wami dzielić. Otaczający was pokerowy świat ma wiele do zaoferowania, wystarczy się jedynie wsłuchać w jego głos. Co z tego, że na forum wrzucicie swoje rozdanie, jeśli nie będziecie umieli przyjąć do wiadomości krytyki za jego złe rozegranie? Albo nawet nie pokusisz się o przeczytanie odpowiedzi na zadane przez siebie pytania?

Dorośnijcie do grania w pokera. I niech nie będzie to jedynie dorosłość na waszych zwykłych stawkach. Gracie zazwyczaj turnieje za 5-10$, ale coś wam wpadło do głowy i do swojej sesji dołączacie turniej za 1$, który traktujecie jako rozrywkę. W tej samej sesji gracie jednak również turniej za 22$, trochę na wyrost i ponad posiadany bankroll. Czy we wszystkich tych turniejach będziecie zawsze grali tak samo? Czy takie same emocje będą u was budzić połamane asy w turnieju za 1$, jak i za 22$? Raczej nie. Nie jesteście więc gotowi do grania tych wyższych stawek. A czy w tym droższym turnieju będziecie grali sobie swobodnie all iny ze średniej jakości kartami, jak lubicie to robić w tanich turniejach? Chodzi tu o to, że same pieniądze w grze nie wystarczą, trzeba posiadać również umiejętności pokerowe i odpowiedni mindset. I tu wracamy ponownie do samodoskonalenia się, które pomoże nam wygrywać w przyszłości. To samo dotyczy się doboru odpowiednich dla siebie gier. Nie ma co skakać z kwiatka na kwiatek – raz MTT, raz cash games, za chwilę sit&go, aby za moment wylądować już na grach heads up. Nie kombinujcie! Wybierzcie dla siebie jedną, góra dwie odmiany i uczcie się je grać, aby systematycznie wygrywać i piąć się po stawkach w górę.

Kasa czy wiedza? Jeśli się jeszcze nie przekonaliście do ostatecznej odpowiedzi, to zastanówcie się nad takim zagadnieniem: kto z gier cashowych high stakes rozgrywanych np. w Makau będzie miał większe szanse na wygraną – Dwan, Blom, Ivey czy któryś z chińskich biznesmenów, którzy siadają z nimi do gry, a mogliby ich kilka razy kupić osobno lub wszystkich razem? Sprawa jest jasna. Stawiając na swój własny rozwój i naukę jesteście w stanie zacząć wygrywać i pieniądze przyjdą same. Skupcie się na pracy nad sobą i polepszaniu swoich umiejętności.

 

2. Uczcie się w trakcie własnej gry

Zastanówcie się nad swoim podejściem do rozgrywanych sesji. Jaki wpływ ma na was pokerowa sesja, w której wynik jest minusowy, a jaki gdy wygrywacie? Czy emocje, uczucia i myśli w obu przypadkach są takie same? Wyobraźmy sobie sytuację, że każda wasza sesja lub występ w turnieju na żywo będzie na plus. Kiedy byście nie usiedli do gry i ilu rozdań byście nie zagrali, to zawsze wygrywacie. Czy taka surrealistyczna wizja pokera jest możliwa? Przecież jeśli wy ciągle wygrywacie, to wasi przeciwnicy wręcz przeciwnie, muszą zawsze przegrywać, a to przecież niemożliwe. Dlatego musicie zrozumieć prostą prawdę – zawsze kiedyś zdarzy się przegrany turniej lub sesja na minus. Nie bójcie się porażek, lęk przed nimi może przekształcić się w strach przed podejmowaniem dobrych decyzji i nie będą one optymalne w waszej dalszej grze, a to z kolei wpłynie na wasze zyski. Przegrane sesje traktujcie jako swego rodzaju opłatę za naukę. Analizujcie rozdania, szukajcie swoich błędów – skoro już za nie zapłaciliście, to chociaż z nich skorzystajcie. Popełniając błędy uczycie się rzeczy, o których wcześniej mogliście zwyczajnie nie wiedzieć. Za to ważne jest, by tych samych błędów nie popełniać po raz kolejny. Wtedy właśnie zaczynacie wygrywać i zarabiać pieniądze, zamiast je tracić.

Kończąc sesję nie zaglądajcie do swojego internetowego kasjera na poker roomie. Już wiecie, że wynik pojedynczej sesji nie ma wpływu na to, czy wygrywacie czy nie. Nie świadczy on o tym, jak dobrymi graczami jesteście i czy w ogóle nimi jesteście. Zamiast tego po zamknięciu ostatniego stolika lub tuż po zakończeniu turnieju zastanówcie się, czego się podczas gry nauczyliście. Może zauważyliście fajne, niestandardowe zagranie u przeciwnika, którym możecie poszerzyć swój arsenał zagrań. A może u regularnego gracza, z którym gracie dość często, zauważyliście inną, nietypową według was linię gry, niż zazwyczaj on prezentował, a z której w niedalekiej przyszłości możecie wyciągnąć dodatkowe value. Zapamiętajcie to, zapiszcie, zanotujcie, a dzięki temu już przy kolejnym pokerowym starciu możecie zarobić więcej.

 

3. Wszystko jest możliwe

Ktoś kiedyś powiedział, że wszystko jest w życiu możliwe, a jedynie nasza wyobraźnia ogranicza nasze możliwości. Nie wierzycie? OK, a czy np. w XVI czy nawet XIX wieku ludzkość miała w planach loty w kosmos? Czy możliwe było, że podróż z Londynu do Paryża będzie trwała kilka godzin a nie kilka tygodni? I to na dodatek pod dnem morza? Nie, ktoś tego chciał, ktoś o tym marzył i tego dokonał. Dziś to zwykła norma, standard, to się dzieje codziennie na naszych oczach, a jeszcze nie tak dawno palono ludzi na stosie za leczenie ziołami zebranymi w lesie. W takim razie gdzie kończą się nasze możliwości? To proste – kończą się tam, gdzie kończy się nasza wyobraźnia. Problem jest tylko jeden – wiara! To wy musicie uwierzyć, że to, o czym marzycie jest w waszym zasięgu i zależy jedynie od was samych. Musicie się pozbyć każdej negatywnej myśli, bo to one powodują, że nie sięgacie dłonią po swoje marzenia.

O ilu rekordach mówiono i pisano, że są już tak wyśrubowane, że żaden człowiek nie jest w stanie ich poprawić? W latach pięćdziesiątych XX wieku ludzie nie wierzyli, że dystans jednej mili można pokonać w czasie poniżej czterech minut. Uważali wręcz, że to czysta herezja, że jest to nieosiągalne dla zwykłego człowieka i każdego, kto twierdził inaczej traktowali jak szaleńca. W dniu 6 maja 1954 roku Roger Bannister przekonał wszystkich niedowiarków, że jest to możliwe. Uzyskał on wówczas czas 3:59,4 co przełamało stereotyp, że się nie da. Potrzebował na to wielu godzin treningów, poświęceń i wyrzeczeń. Pracował zarówno nad aspektem fizycznym, ale ważne było również nastawienie psychiczne – on po prostu absolutnie wierzył, że to mu się uda, wbrew wszystkim opiniom i licznym sceptykom. Co to dało? Było to wielkie osiągnięcie w historii lekkiej atletyki, bo skoro jeden może, to dlaczego inni nie mogą? Już w następnym roku kilkunastu biegaczy przełamało tę ponoć magiczną granicę. Obecnie rekord świata na tym dystansie wynosi już 3:43,13 i należy od 1999 roku do Marokańczyka Hichama El Guerrouja. Teraz, po szesnastu latach od pobicia przez niego tego rekordu wciąż są tacy, którzy święcie wierzą, że pobicie tego wyniku jest możliwe.

Oczywiście wiara musi być sensowna i nie można popadać w skrajności. Samym myśleniem o swoich wielkich sukcesach nie spowodujemy, że zaczniemy je nagle odnosić. Od siedzenia i przeglądania artykułów pokerowych w internecie nie wejdziemy na wysokie stawki. Wiara to podstawa, pewien fundament pod nasze dalsze działanie. Wiara daje motywację, siłę i chęci do pracy, musicie ją tylko w sobie rozpalić. Jeśli ktoś coś w życiu osiągnął, to znaczy, że jest to w zasięgu ludzkich możliwości. Kwestią jest tylko to, jak mocno chcecie to osiągnąć i jak dużo pracy włożycie w to, aby na ten szczyt się dostać.

 

4. Ocena postępów

Jak jej właściwie dokonać? To wbrew pozorom jedno z ważniejszych pytań, jakie możemy i które wręcz musimy sobie zadać. Skoro mówimy o pokerze i do niego głównie się odnosimy, to może wybierzmy jednego z pokerowych wymiataczy, bardzo dokładnie prześledźmy jego karierę i porównajmy jego wyniki do swoich? A może pójść trochę skromniejszą drogą i wybrać do takiego porównania jednego z kumpli, który również gra w pokera, ale kilka limitów wyżej i porównując jego historię ze swoją będziemy mieli jakiś punkt odniesienia? Czy taki wybór będzie właściwy? Zdecydowanie nie! Dlaczego? Czy można na przykład porównać Michaela Jordana i Michaela Schumachera, dwóch doskonałych sportowców, wielkich absolutnych mistrzów? Spróbujcie ich porównać i wybrać lepszego. Dacie radę? Czy można tego dokonać? Raczej nie. Mimo tego, że mają sporo wspólnych cech jako ludzie i sportowcy, to różni ich jednak zbyt wiele, by porównanie i wnioski były rzetelne i prawdziwe.

Wracamy więc znów do pytania – jak prawidłowo, rzeczowo i sprawiedliwie możemy dokonać oceny swoich postępów, jak i z kim się porównać? Odpowiedź jest banalnie prosta, wręcz trywialna. Porównujmy się tylko z samym sobą! Każdy z nas jest inny i mimo, że gramy w tę samą grę, z tymi samymi zasadami dla każdego, to właściwym punktem odniesienia do oceny postępów będzie tylko nasza własna osoba. Nie jest istotne, że kolega w miesiąc przeskoczył na kolejny limit albo gra turnieje na wyższe stawki, a my gramy je już piąty miesiąc. Czy czyni to nas gorszymi czy lepszymi? Ani jedno, ani drugie. Jest tak wiele okoliczności, że idzie nam trochę słabiej lub inaczej niż jemu, że nigdy nie będzie dokładnie takiego samego punktu odniesienia, żeby takie porównanie było prawdziwe.

Patrzcie na siebie i kontrolujcie się. Jacy byliśmy rok temu, pół roku temu, miesiąc wstecz. Czasem pomaga zwyczajne założenie bloga, bo po jakimś czasie czytając swoje stare wpisy zobaczycie, że nawet ich poziom jest obecnie bardziej profesjonalny. Zobaczycie wówczas, jakie wtedy popełnialiście błędy, porównacie je z tymi, jakie robicie dziś. Czy osiągnęliście jakiś progres? Czy wasza gra stała się lepsza, mądrzejsza, pozbawiana starych błędów i nawyków, czy może jednak jest zupełnie inaczej i stoicie w miejscu? Może wasz poziom jest wręcz niższy niż rok temu? Jeśli robicie to solidnie i wiecie, jak było wcześniej, to wasze wnioski będą z całą pewnością prawidłowe. Możecie skorygować błędy, zrobić poprawki w grze i obrać kierunek, który poprowadzi was dalej – do wyższych stawek, do kolejnych limitów, do następnych wygranych.

Poszukajcie swojego najgorszego wroga, zmierzcie się z nim i go pokonajcie. On zawsze jest blisko, siedzi tam gdzie i wy, śpi z wami, chodzi do pracy lub szkoły. Bo wasz największy wróg to wy sami! Tylko wy sami rzucacie sobie kłody pod nogi. Tylko wy sami wciąż usprawiedliwiacie się i szukacie płytkich wymówek wszędzie, tylko nie u siebie. Tylko wy podczas gry np. przeglądacie portale społecznościowe, oglądacie seriale, dzwonicie do znajomych, sprawdzacie wyniki sportowe, a potem narzekacie, że sesja poszła źle, że odpadliście z turnieju, że wam połamali asy. Nikt z was nie powie wówczas, że nie skupiliście się na grze i nie zauważyliście, że przeciwnik zawsze raisował na riverze tylko z nutsami. Nie napiszecie i nie powiecie tego głośno, bo musicie się usprawiedliwić. Powiedzcie sobie wprost i wyraźnie: „Dość! Pokonam samego siebie, pokonam swoje słabości, jestem skazany na sukces!”. I zróbcie to.

 

 

Redakcja i przygotowanie tekstu Jack Daniels

Na bazie artykułu użytkownika Tomkx

Poprzedni artykułMatt86ck wygrywa 109$ Sunday Kickoff i 33.000$!!!
Następny artykułArtur Górczyński o ustawie hazardowej w wywiadzie dla „Uważam Rze”

4 KOMENTARZE

  1. JackDaniels pisze:Świat się wali, coś Ci się podoba…

    Proszę, poświęć kilkanaście minut 🙂 i spojrzyj na moje wpisy,

    przecież ja się „czepiłem” tylko jednego bloga,

    a co do bloga krupierki nic złego nie napisałem, może faktycznie trochę to źle wybrzmiało, co nie znaczy, ze nie poczytam kolejnych liter alfabetu,

    pozdr

  2. Jak słodkie pieprzenie o niczym to gromada znawców, ochy, achy, rewelka, zajebiście, rozjebałeś mnie, itd.

    Jak fajny tekst to cisza.

    Ach, już wiem, wszyscy oprócz mnie to wszystko wiedzą, posiedli tą wiedzę już dawno temu , nie to co ja nieuk, ech !!!!!

    Dzięki za tekst, takie będę czytał 🙂

Możliwość dodawania komentarzy nie jest dostępna.