W 1906 roku włoski ekonom, socjolog, a zarazem filozof Vilfredo Pareto zauważył, że 80% włoskich dóbr należy do zaledwie 20% populacji tego kraju . Obserwacja ta została następnie uogólniona i sformułowana jako zasada 80/20 Pareto, o czym zresztą większość z Was zapewne już przy tej czy innej okazji słyszała: 80% sprzedaży w danej firmie realizowanych jest przez 20% pracowników; 80% naszych wyników osiągamy przy zaangażowaniu 20% naszego czasu, i tak dalej i tak dalej.
Zasada ta oczywiście sama w sobie jeszcze zbyt wiele nam nie daje, jeżeli jednak potrafimy wykorzystać ją w inteligentny i adekwatny do danej sytuacji sposób, szczególnie jeśli rzecz rozchodzi się o No Limit Texas Hold?em (zwłaszcza w wersji cash), zyskujemy oto potężne narzędzie pomocnicze.
Z całym szacunkiem dla pana Pareto, który akurat nigdy w Texas Hold?em nie grał, od tej pory regułę tę w kontekście pokera nazywać będziemy zasadą 90/10 i możecie być pewni: statystycznie jest ona jak najbardziej trafna. Jeśli wierzycie, że AA po wzięciu pod uwagę wystarczająco dużej liczby rąk częściej wygrywa przeciwko 72 niż nie, zasada 90/10 powinna wryć Wam się w pamięć. W wersji rozbudowanej brzmi ona następująco:
90% pieniędzy, które wygrywamy w No Limit Texas Hold?em, uzyskujemy dzięki najlepszym układom (które stanowią najlepszych 10% wszystkich możliwych układów), z kolei 90% pieniędzy, które przegraliśmy, powędrowało do przeciwników wtedy, gdy to oni byli akurat w posiadaniu jednego z owych najlepszych 10% wszystkich układów ( dotyczy to przede wszystkim graczy agresywnych).
Pierwsza część zasady jest oczywista niemal dla wszystkich graczy cashowych No Limit, druga z kolei sprawdza się tylko wtedy, gdy nie popełniamy podstawowych błędów, dlatego też może służyć nam jako skuteczny miernik naszej gry: jeśli większość pieniędzy przegrywamy przeciwko top parze lub jeszcze gorszym układom, coś jest ewidentnie nie tak i powinniśmy się bardziej do gry przyłożyć.
Jeżeli nasze rezultaty okazują się zgodne z zasadą 90/10, szybko przekonamy się, że sesje są bardziej zbalansowane. Wygrywamy dużo pieniędzy, gdy trafiamy dobre układy, które się utrzymują, przegrywamy natomiast, kiedy nasze dobre ręce trafiają na jeszcze silniejsze u przeciwników. Oczywiście gdy mamy akurat jeden z tych najlepszych układów, długofalowo zarobimy na nim najwięcej i analogicznie ? długofalowo również najwięcej przegramy przeciwko najlepszym układom u oponentów.
Zasada ta nie oznacza, że przegramy 90% wszystkich naszych pieniędzy przeciwko 10% rąk stanowiących najlepsze trafione układy – zakłada ona, że 90% pieniędzy, które przegraliśmy w czasie gry, powędrowało właśnie do tych graczy, którzy jeden z 10% owych najlepszych układów trafili.
W efekcie dzięki poprawnemu zastosowaniu zasady 90/10 możemy ograniczyć nasze straty oraz powiększyć zyski: jeśli właściwie nauczymy się rozpoznawać owe 10% rąk, będziemy do nich przegrywać możliwie jak najmniej, z kolei pamiętając, że 90% zysków pochodzi od najsilniejszych rąk oraz 90% przegranych pieniędzy trafia do właścicieli 10% najlepszych układów, musimy rozgrywać taką liczbę rąk, aby trafić jak najwięcej układów z kategorii tych 10% najlepszych oraz uniknąć zbyt dużych strat, gdy silny układ ma przeciwnik. Stąd zresztą wywodzi się powiedzenie: ?szukać najlepszych układów?. Wielu dobrych graczy tak właśnie postępuje.
Jeżeli inwestujemy zbyt dużo pieniędzy w przeciętne układy, stajemy się ofiarami zasady 90/10. Każdy układ ma określoną wartość: para TT na przykład przed flopem nie jest niczym nadzwyczajnym i choć możemy oczywiście trochę z nią wygrać, nie będą to przesadnie imponujące kwoty. Para ta ma oczywiście pewną wartość jako układ, również w kategoriach pieniężnych, jednak nie należy jej przeceniać, bo przecież w miarę jak postępuje rozdanie, jej wartość może się obniżyć. Wyobraźmy sobie mimo to, że akurat na stole nie pojawiły się karty wyższe od dziesiątki: nawet i wtedy nie możemy oczekiwać zbyt dużego zarobku mając jedynie overparę w postaci TT, bo maksymalna wartość kart ma swoje nieodzowne ograniczenia i raczej nie mamy co liczyć na zbyt żywiołową akcję, jeśli nikt nie trafił układu lepszego od nas. Jeżeli jednak pula nagle zaczyna rozrastać się do niepokojąco dużych rozmiarów, niechybnie możemy spodziewać się, że któryś z przeciwników trafił prawdopodobnie układ lepszy niż para TT. Tak właśnie wygląda zasada 90/10 w praktyce.
Para AA przed flopem jak najbardziej przynależy do owych 10% rąk stanowiących najlepsze układy – w końcu to najlepsza ręka startowa – dlatego jeżeli uda nam się doprowadzić do tego, aby przeciwnik w rozdaniu z nami zaangażował cały swój stack przed wyłożeniem flopa, zasada 90/10 będzie nam sprzyjać. Mimo to gdy na stole wylądują już karty wspólne, goła para AA przestaje być częścią owych 10%, z czym w żadnym momencie nie możemy przestać się liczyć: oczywiście nadal możemy kontynuować grę tak jak byśmy posiadali akurat top parę z top kickerem, jednak nie możemy sobie pozwolić na to, aby przecenić jej wartość. Jeżeli podbiliśmy przed flopem, zabetowaliśmy na flopie, uderzyliśmy na turnie, po czym przeciwnik odpowiedział reraisem, co też mogłoby to oznaczać? Jeśli już pakujemy się w sytuację, gdzie następują raise?y i reraise?y, my natomiast mamy zaledwie parę AA, jest wielce prawdopodobne, że zasada 90/10 działa właśnie na naszą niekorzyść. Zdyscyplinowani gracze wiedzą, kiedy powinni się wycofać. Wygrywający gracze są świadomi, że ocalenie swoich pieniędzy jest dużo ważniejsze niż brnięcie z parą AA do samego końca tylko dlatego, iż przed flopem reprezentowała ona 10% najlepszych układów.
Zupełnie przeciwnym rodzajem sytuacji w porównaniu z tą opisaną powyżej jest trafienie drawu. Otóż wyobraźmy sobie, że rozpoczęliśmy rozdanie z konektorem w kolorze bądź średnią/niską parą: choć nie są to zbyt silne układy startowe, mają potencjał, aby przeistoczyć się w monstera w razie odpowiednich kart wspólnych, kiedy więc rzeczywiście już tak się stanie, przy odrobinie szczęścia przeciwnicy nasi być może przecenią akurat siłę swoich kart i sowicie opłacą nam nasz mocny układ. W takim przypadku zasada 90/10 działa jak najbardziej na naszą korzyść i pozwala nam dużo zarobić. Innym skutkiem zasady 90/10 jest fakt, że pozostałe rozgrywane przez nas ręce spełniają rolę co najwyżej trzecioplanową: rozgrywane z ich pomocą pule są zazwyczaj niewielkie i w zasadzie ich najlepszym zastosowaniem może być próba wytworzenia pożądanego przez nas image?u przy stole. Jedno jest pewne: 90% pieniędzy, które wygrywamy, zyskujemy dzięki owym układom stanowiącym 10% najlepszych i odwrotnie.
Zastanów się nad tą zasadą. Spróbuj wykorzystać ją w swojej grze. Czy w wyniku ciągłego jej stosowania przeistoczyłeś się w łowcę nutsów? Jest bardzo wielu graczy stosujących ten styl w Internecie, którzy codziennie wygrywają mnóstwo pieniędzy ? drugie tyle (jeśli nie więcej!) nienawidzi ich za to z całego serca, a znaleźć ich można nawet pośród najlepszych. Cóż, nawet ci najbardziej doświadczeni i wytrawni gracze są po prostu w obliczu zasady 90/10 bezsilni? Mogą oczywiście jej zaprzeczać, bo w końcu nie jest przyjemnie przyznać przed samym sobą i innymi, że wszystkie nasze najbardziej wyszukane ruchy oraz umiejętność przeczytania przeciwnika podporządkowane są zasadzie 90/10, muszą jednak zrozumieć, iż nie ma od tej zasady ucieczki.
Podsumowując:
? 90% pieniędzy, które wygrywamy, zdobywamy dzięki tym układom, które stanowią najlepszych 10% wszystkich możliwych układów
? Zakres układów stanowiących najlepszych 10% zmienia się w miarę rozwoju danego rozdania. Para asów należy do tej grupy przed flopem, jednak po wyłożeniu rivera być przeistoczyć się w zwyczajnie słabą rękę
? 90% pieniędzy, które przegrywamy w pokera, trafia do tych przeciwników, którzy byli akurat w posiadaniu jednego z układów wchodzących w skład najlepszych 10% wszystkich możliwych
? Większość pozostałych rozdań ma znaczenie tylko o tyle, aby podtrzymywać sensowny image przy stole, stanowią bowiem jedynie drobną część naszych zysków i strat
Artykuł dobry jednak w 90% tak jak ktoś napisał wcześniej (ja bym był bardziej za 80% ale nie w tym rzecz). Problem polega na tym że poker to gra dezinformacji i to że ktoś podbija mocno lub reraisuje nie oznacza zawsze że ma lepszą rękę a zwyczajnie widzi że nie jesteśmy pewni siły naszej ręki lub nasza gra jest bardzo przewidywalna i doskonale można nas obstawić na konkretny zakres rąk (grając tylko 10% układów wystarczy średnio inteligentny szympans aby to spostrzec) i możemy zapomnieć o jakiejkolwiek wygranej.
Bardo fajny artykuł. Tak wielu graczy traktuje TPTK/overparę (w szczególności AA) jako przepustkę do nieba. A bottom set to już w ogóle jest dla nich ręką niezrzucalną, bez wzgledu na okoliczności. :
) I w sumie jestem im za to wdzięczny. :)sooorry że skrytykuję wielki autorytet jakim na pewno jest pan Okrongly, ale to jakieś totalne bzdury
Dobrze powiedziane cruth :))
Fajny artykuł, i IMO w 90% słuszny, te 10% zostawiam na teorie niskich drzewek, bad beaty, downswingi i rzesze donków przy stołach którzy grają prawie wszystko ze wszystkim co im przyjdzie (na nich oczywiście głównie punktujemy ale także przez nich często obrywa nasz monitor 😉 )
Możliwość dodawania komentarzy nie jest dostępna.