Jak się uczyć to na błędach, ale najlepiej innych…

4

Minęło trochę czasu od mojego ostatniego bloga i nie jest to spowodowane tym, że udało mi się wygrać jubileuszowe Sunday Million i zniknąłem, topiąc się w kasie. Największego mnożnika na spinach też się niestety nie udało wykręcić. Powód mojej nieobecności jest zgoła odmienny. Związany z moją słabą psychiką podczas gry i fatalnym mindsetem. Dlatego też piszę ten odcinek, żeby w sobie coś poprawić. Będzie to ciężkie, ale się nie poddaję. Pod moim pierwszym blogiem, ktoś napisał „Powodzenia i pamiętaj, że przy tak wyrównanym poziomie gry jaki jest aktualnie wygrywa ten kto ma lepszy mindset! GL”. Słowa, które wszystko oddają i się sprawdziły w 100%. Gracze z lepszym mindsetem wygrali, a ja przegrałem. Ale od początku…

Przypomnę w skrócie mój punkt wyjścia. W lutym wróciłem do gry w pokera po dłuższym czasie separacji. Zrobiłem depozyt w wysokości 50$. Po udziale w różnych turniejach dobiłem do 80$ i w tym momencie postanowiłem grać spiny za 1$. Do końca lutego planowałem dobić do 150$. I faktycznie mi się to udało. Były momenty downswingu i upswingu, zdarzały się dni, kiedy kompletnie nic nie wchodziło. Wcześniej o tym tylko czytałem, ale grając samemu doświadczyłem tego zjawiska, że KK przegrywało z KK kolorem i praktycznie każdy As high przegrywał z gorszym kickerem przeciwnika. Zaczęło mnie to strasznie irytować. Dolary zaczęły uciekać w szybkim tempie i w jeden dzień ze 150$ zrobiło się 106$ bodajże. Zacząłem grać coraz wyższe stawki aż zjechałem do ok. 50$. Wiadomo, trzeba było wyłączyć dużo wcześniej grę i odsapnąć psychicznie. Ale będąc na równi pochyłej postanowiłem zagrać za 30$. Wylosowany mnożnik x4 i perspektywa powrotu do punktu wyjścia dały ogromną nadzieję, zwłaszcza, że grało mi się bardzo dobrze. Do momentu finałowego coinflipa, gdzie moje JJ nie wystarczyło na 44. Zostało mi jeszcze trochę dolarów na Spina za 15$, ale byłem już tak zirytowany, że grałem all-ina chyba w każdym rozdaniu, aż ktoś to wykorzystał.

Wy, którzy to czytacie na pewno uważacie mnie za idiotę, że w tak debilny sposób można przegrać bankroll, który się usilnie budowało. Macie rację. Sam się do tego przyznaję i jest mi wstyd, że jestem mistrzem pokerowego tiltu. Ale to nie wszystko…

Dałem sobie spokój z grą na jakieś dwa tygodnie. Po tym czasie oczywiście mnie zaczęło znowu ciągnąć do stolików, odpocząłem psychicznie i byłem gotów znów pograć. Nie chciałem jednak robić kolejnego depozytu więc postanowiłem wykorzystać trochę zebranych punktów. Wykupiłem za nie kilka gier po 1$, jednak bez większych sukcesów. Aż przyszło przełamanie. Za 1$ wygrałem 4$. Następnie gra za 3$ i wygrana, co dało mi już bankroll 7$. Z 7$ zrobiło się 28$ i było już miejsce na grindowanie. Podwinąłem rękawy i wróciłem do regularnego grania Spinów za 1$. Wyklikałem w ten sposób ok. 90$. I znów pojawiła się pieprzona pycha i chęć zrobienia jednego, ale dużego kroku. Zacząłem grać wyżej, dolary zaczęły uciekać, pojawił się tilt, coraz wyższe stawki i powrót na ziemię. Każda strata bankrolla to jest taki upadek na ziemię. Wtedy sobie myślę, że niżej się upaść już nie da, ale i tę barierę jestem za każdym razem w stanie pokonać.

Ale się nie poddaję! Już taki z natury jestem, że najlepiej uczę się na porażkach. Piszę o nich dlatego, żeby bardziej sobie je uświadomić. Napisane czarno na białym, bardziej do mnie przemawia niż zapewnienia w myślach, że nigdy więcej nie nagnę bankrolla. Może przeczyta to ktoś z początkujących graczy lub ktoś, kto ma podobny problem. Bankroll to jest świętość. Daje ogromny luz w grze i łatwość w podejmowaniu decyzji bez obawy, że jakiś błąd spowoduje stratę całej kasy. Trafiając na przeciwnika grającego agresywnie, z większą łatwością będziemy sprawdzali jego podbicia mając zabezpieczenie finansowe niż mając ciągłe obawy, że nasza karta jest jednak za słaba, żeby postawić na nią cały kapitał lub jego sporą część.

Ten odcinek miał być trochę piłkarski, jak zapowiadałem w ostatnim blogu. Ale taki będzie kolejny bo ja wrócę. Z nowymi siłami i bogatszy o kolejne doświadczenia. Z których mam nadzieję wyciągnę w końcu lekcję. Pozdrawiam!

Poprzedni artykułNajbardziej absurdalne rozdania pokerowe – część 2
Następny artykułGwiazdorskie „dzikie karty” w Rzymie i Londynie

4 KOMENTARZE

  1. Trochę nie rozumiem Twojego podejścia. Pierwsze pytanie co chcesz osiągnąć i do czego dążysz? Chcesz być zawodowym pokerzystom czy po prostu lubisz tą grę? Nigdy nie zdarzyło mi się magią bankrolla. Nie widziałem w tym celu. Lubie tą grę, ale największą przyjemność sprawia mi pomnażanie środków. Wolne mozolne i spokoje, ale jeżeli bym tracił rolla to po prostu bym odpuścił i dał sobie spokój. Z osobistych obserwacji wynika jednak, odpowiednio zarządzając kapitałem bardzo ciężko jest go przepuścić. Jak miałem 50$ to grałem za 0,1$ jak 100$ za 0,5$ teraz gram za 1$ i 1,5$ jak dobrze będzie szło to może do końca roku przeskocze na jakieś 2-3$. Pracuje nie zamierzam być zawodowcem, ale z chęcią będę grał na wyższy stawkach jak się uda.

    • Super! Naprawdę zazdroszczę podejścia 🙂 Mi gra sprawia przede wszystkim satysfakcję. Niestety na mikrostawkach się męczę więc chcę jak najszybciej wskakiwać coraz wyżej. Jestem świadom, że nad tym muszę popracować. Bardzo celnie opisał to robmaf, co było już na PokerTexas zacytowane. I tego się trzymam 🙂

      „Fakt, że przegrałeś swój pierwszy kapitał nic nie znaczy. W Polsce „bankructwo” postrzegane jest jako ujma na honorze, w Stanach takiemu dają szybciej kredyt! Bo już ma doświadczenie. Durrrrr bankrutował kilka razy i choć to niemądre zarządzanie kapitałem do tego doprowadzało, nie jest to ujma, jeśli wiesz jak się podnieść i robisz to. Jeśli pracujesz i przegrywasz kapitał rzędu 50 USD to jest to bardziej symbol, informacja zwrotna, że musisz się bardziej postarać i nic tak naprawdę się nie stało.”

    • Hej sorry za błędy w pierwszym poście, ale pisałem na telefonie.

      Niestety nie do końca się z Tobą zgodzę i z tym co napisał robmaf. Posługiwanie się „wyświechtanym” stwierdzeniem na temat bankrutowania w USA nie ma sensu gdyż ma ono tyle wspólnego z rzeczywistością ile twierdzenie, że w Polsce wszyscy kradną samochody. W Stanach podejście zależy od regionu. W niektórych do dzisiaj wzorem dawnej Europy bankrutujący w biznesie jest pomijany w towarzystwie dopóki nie spłaci swoich zobowiązań i nie udowodni umiejętności gospodarowania. Ale to kwestia na inny temat.

      Inna sprawa, że przegranie 50$ to żadne bankructwo. Nie ma z reguły znaczenia dla naszych finansów i można sobie pozwolić na comiesięczne ich przegrywanie. Zastanawiająca jest jednak inna kwestia. Skoro to 50$ nie ma dla nas znaczenia to dlaczego strata części tak denerwuje, że jesteśmy na tilcie?

      Nie wiem również co uczy takie przegrywanie bankrolla. Jeżeli ktoś nie ma pojęcia o tej grze i gra, przegrywa rolla, wyciąga wnioski, zaczyna rozumieć o co chodzi z zarządzaniem kapitałem to czegoś te porażki uczą. Ale dla osoby świadomej nauka jest znikoma poza osobistym przekonaniem, że zarządzanie kapitałem jest rzeczywiście niezbędne. Ja po prostu w to uwierzyłem.

      Przyznaje mikrostawki są męczące, sam tego doświadczam. Mozolne tracenie i odbudowywanie rolla, niewielki przyrost w skali czasu. Gdy kogoś tak jak mnie pochłaniają codzienne obowiązki i może sobie pozwolić maks na dwie sesje w tygodniu (a i tak żona patrzy na nie krzywo :P) to wszystko strasznie się ślimaczy. Mi jednak sama gra sprawia na tyle przyjemność, że nie muszę gonić za wielkimi pieniędzmi. Jeżeli jednak dla Ciebie mikrostawki są męczące to może rzeczywiście lepsze wpłacić więcej i spróbować zagrać na wyższe pieniądze. Na pewno jest lepsze niż grać bez rolla na wyższe stawki, i tracić przez to na jakości gry. Może masz luźne podejście do małych pieniędzy i większe bardziej zmotywują do pilnowaniu tilltu i rolla. Powodzenia przy stołach.

Możliwość dodawania komentarzy nie jest dostępna.