Jack Effel o WSOP – Nie jest łatwo zadowolić wszystkich cz.1

0
Jack Effel

Jack Effel, dyrektor turniejowy World Series of Poker, w wywiadzie udzielonym magazynowi CardPlayer opowiada o swoich początkach, jak został organizatorem WSOP i jak wygląda praca przy tym najbardziej wyjątkowym pokerowym evencie.

– Przed Wami Jack Effel, dyrektor turniejowy World Series of Poker. Miło cię znowu zobaczyć Jack, jak leci?

– Miło cię widzieć.

– Wzajemnie. Dziękuję, że zgodziłeś się na ten wywiad. Jestem pewien, że wszystkim się on spodoba, a ja cieszę się na możliwość rozmowy. Ale do rzeczy. Pracujesz dla Caesars Entertainment od ponad dziesięciu lat, ale twój związek z firmą sięga jeszcze dekadę dalej. Byłeś managerem poker roomu w Horseshoe Tunica, a jeszcze wcześniej managerem popołudniowej zmiany w Bossier City w Luizjanie. Może opowiesz nam trochę o swojej ścieżce kariery, obecnej pozycji i wspinaniu się po korporacyjnej drabinie, aż do momentu, kiedy wylądowałeś w Las Vegas.

– To była interesująca podróż. W pokerze wylądowałem jeszcze będąc nastolatkiem…

Początki

– Nieźle. Nieletni?

– Nie. Każdy w pewnym momencie swojego życia jest wystawiony na pokera tak czy inaczej. Wiele osób gra z członkami rodziny, z przyjaciółmi. Poszedłem do klubu bilardowego, a trafiłem na pokera. Powiedziałem wtedy: „Wiecie co, to jest coś, co mógłbym chcieć robić później w życiu”.

– Super!

– Tak więc kiedy skończyłem dwadzieścia jeden lat pojechałem do Memphis, Tunici, i zatrudniłem się w Boyd Corporation. Rozdawałem karty, a kilka miesięcy później zacząłem nadzorować. Niecały rok później otworzyli poker room w Bossier City, w Horseshoe. Zaproponowano mi tam stanowisko nadzorcze, na którym pracowałem przez cały okres istnienia poker roomu. Były to mniej więcej dwa lata – zaczęliśmy szkolić ludzi pod koniec 1997 roku, otworzyliśmy na początku 1998, a zamknęliśmy w 2000.

– Auć.

– W tamtym okresie w całym kraju zamykano poker roomy, ponieważ wtedy nie zdali sobie jeszcze sprawy z tego, że poker napędzał biznes w kasynie.

– Oczywiście. Widzowie przyciągnięci rozgrywką, którzy sami chętnie zostawią pieniądze w kasynie.

– Dokładnie. A oni podchodzili do sprawy na zasadzie: „O, tam jest trochę wolnego miejsca, wstawmy tam automaty do gier. Będzie super.”

– Krótkowzroczność.

– Myśleli, że w ten sposób zarobią więcej pieniędzy. Nie pomyśleli, że pozbywając się pokera, pozbywają się również żony pokerzysty grającej na automatach.

– Dokładnie. Albo męża.

World Series of Poker

– Albo męża. Tak to wtedy wyglądało. Kiedy poker room został zamknięty, musiałem ponownie ocenić moją profesję i ścieżkę kariery. Zastanawiałem się, czy jest w tym jakaś przyszłość. Postanowiłem wrócić do szkoły po kilka stopni naukowych. Podczas nauki zdarzył się pokerowy boom, a kiedy to się stało, otworzyły się nowe możliwości. World Series of Poker Circuit powstał w 2005 roku i w firmie szukano osób znających się na pokerze. Miałem szczęście i znalazłem się w grupie kilku osób wybranych do nadzorowania eventów.

– Coś w stylu „byłeś we właściwym czasie na właściwym miejscu”?

– Właściwe miejsce, właściwy czas. Ken Lambert, Johnny Grooms i ja zaczęliśmy prowadzić eventy Circuit, a już kilka miesięcy później trafiliśmy do World Series of Poker. Był to 2005 rok, pierwszy dla WSOP w Rio. Od tamtej pory szliśmy tą drogą, przy czym oni w końcu poszli w innym kierunku, a ja zostałem sam. Dostałem wtedy stanowisko Dyrektora ds. Pokerowych Działań, na którym spędziłem trochę czasu.

– Wspaniały tytuł, bardzo mi się podoba.

– Faktycznie to fajne stanowisko. Było to interesujące, ponieważ w firmie załatwialiśmy sporo fajnych spraw, ujednolicaliśmy procedury i tego typu rzeczy. Ale nie trwało to długo – uznaliśmy, że mój czas spędzony przy WSOP jest cenniejszy, zacząłem więc pracować przy nim na pełen etat w 2006, może 2007 roku. I od tamtej pory cały czas się tym zajmuję.

– Wow.

– Ale przez lata rozszerzyliśmy naszą działalność na międzynarodowe eventy.

– No tak. Widziałem cię w Gruzji, prawda?

– Tak, byłem w wielu miejscach. World Series of Poker robi dzisiaj sporo fajnych rzeczy.

– Z pewnością.

– Mam sporo rzeczy na głowie. Nie tylko robimy ten niesamowity event w Rio każdego roku, trwający siedem tygodni, ale też odpowiadamy za sporo innych fajnych rzeczy związanych z marką.

– To super.

– I tym sposobem dotarliśmy do miejsca, w którym obecnie się znajduję. Moglibyśmy o tym rozmawiać przez długi czas.

The final table has been added to the stage. #wsop #poker

A post shared by World Series Of Poker (@wsop) on

Zgrana ekipa

– Jestem tego pewny. Wspominałeś, że jesteś niesamowicie zajętym człowiekiem podczas WSOP – dwadzieścia godzin pracy każdego dnia, sześć lub siedem dni w tygodniu. Jak się do tego przygotowujesz? Nie jest to typowy sposób pracy.

– Po pierwsze WSOP trwa dopiero od dwóch tygodni, a jest to już trzydziesty dzień z rzędu pracy dla mnie. Zwykle pracuję teraz po dwanaście godzin dziennie, ale miałem jeden bardziej wolny – dziewięć, może dziesięć godzin. Ale kilka zdarzyło się też, kiedy w pracy spędziłem piętnaście godzin, a licząc czas poświęcony jeszcze w domu, będzie to bliżej dwudziestu. Ale prawda jest taka, że podczas WSOP muszę być dostępny w każdej sekundzie jego trwania. Nawet jeśli śpię, na jeden telefon muszę być gotowy wstać i jechać do pracy. To ogromne przedsięwzięcie, ale oczywiście nie tylko dla mnie. Całość współtworzy niesamowita grupa ludzi.

– A ty siedzisz na szczycie tej piramidy?

– W zasadzie tak, ale jak już mówiłem, nie chcę sam spijać całej śmietanki. Ja, Ty Stewart, Seth i Gregory, moja prawa ręka Tyler Pipal, managerowie – to świetna grupa ludzi. Mogę siedzieć, prowadzić spotkania i mówić o tym, czym każdy się zajmuje, ale to oni idą i wprowadzają to w życie.

– Widzę, że jesteś również skromny.

– Lubię to, ale nie, żeby zaznaczać swoją pozycję, tylko zrozumieć innych, móc postawić się w ich roli i wiedzieć, jak działają obszary, którymi się zajmują. Dzięki temu mogę im potem pomóc.

– Rozumiem, ma to sens.

– Kiedy prowadzisz tak dużą operację, z ponad 200 pracownikami i 250 milionami dolarów będącymi w obrocie przez jedno lato, chcesz się upewnić, że wszystko dopięte jest na ostatni guzik. Mamy wspaniałą managerkę, Kimberly Koss, która wykonuje niesamowitą pracę. A nasza księgowość to najmądrzejsi ludzie, jakich w życiu spotkałem.

– Dla wielu osób może to brzmieć jak nudne szczegóły, ale są one bardzo ważne. To tak jak z napisami końcowymi filmu, gdzie wymienieni są ludzie pracujący nad efektem końcowym dniami i nocami. Cieszę się, że o nich wspominasz Jack.

– Tak właśnie jest. Mamy setki pracowników pracujących w różnych strefach przedsięwzięcia, jakim jest WSOP. Widzisz ich pchających wózki, zajmujących się stołami, podejmujących różne decyzje.

– Nie wciskasz guzika i wszystko staje się gotowe. Nie tak to działa.

– Nic samo się nie dzieje. Mam do pomocy osoby takie jak Dennis Jones, Kim Smith czy Sean Baldwin oraz wielu innych w różnych miejscach. Charlie i Allen Ray czy Jessica Hudson to twarze, które zawsze widzisz na WSOP. Oni też pracują wiele godzin dziennie.

– Piątka dla was, świetna robota.

– Ciężko pracują, odwalają kawał świetnej roboty, więc naprawdę jest to znakomity zespół.

Ciężka praca

– Czy w trakcie lata są mniej i bardziej stresujące momenty?

– To, jak radzisz sobie ze stresem, to kwestia osobista. Ja staram się do niego nie dopuszczać. Bardziej wykorzystuję go, żeby mnie napędzał. To trochę jak bieganie – kiedy zaczynasz biec robisz to raczej powoli, ale im dłużej biegniesz, tym bardziej dajesz z siebie wszystko. Tak więc im więcej stresu, tym bardziej muszę się skupić, ciężej pracować itd. Ale wracając do organizacji World Series of Poker. Każdy powinien sobie uświadomić, że to naprawdę wyjątkowy event.

– To najbardziej wyjątkowy event w pokerze.

– Jest z nami od 1970 roku. Jest bardzo, bardzo, bardzo, bardzo wyjątkowy. Nie tylko w to wierzymy, ale tak go traktujemy. Wierzymy, że nasz czas spędzony przy jego organizacji to wielki zaszczyt. Jesteśmy jego pasterzami. Jesteśmy grupą ludzi, pod której pieczę dostał się tak niezwykły turniej, marka numer jeden światowego pokera, gdzie wszyscy wygrywają bransoletki WSOP będące odpowiednikiem złotych medali olimpijskich. Pielęgnujemy jego przeszłość, a zarazem przygotowujemy na przyszłość, gdy nasze miejsce zajmie inna grupa ludzi.

– A przy okazji ulepszacie go i rozszerzacie.

– Mamy taką nadzieję. To prawie pięćdziesiąt lat tradycji, więc to zaszczyt być jej częścią. Mówię to w imieniu wszystkich.

– Wspomniałeś, że jesteście pasterzami, porozmawiajmy więc chwilę o stadzie. W licznych wywiadach przez ostatnie lata wspominałeś, że rozmawiacie z graczami, słuchacie, co mają do powiedzenia. Myślę, że to wspaniałe. Każdy dyrektor turniejowy powinien tak robić. Moje pytanie zatem to: jak to robisz? Podchodzisz do jakiegoś pokerzysty myśląc „O, wyglądasz mi na rekreacyjnego gracza, którego nigdy wcześniej nie widziałem”, zabierasz go na bok i pytasz „Jesteś szczęśliwy?” Zdarza ci się tak działać, czy może masz jakąś grupę fokusową lub wysyłasz ankiety? Jak rozmawiasz z graczami i słuchasz ich potrzeb?

– Krótka odpowiedź: nie muszę ich pytać, sami mi to mówią!

– Czyli jesteś dostępny dla nich, ok!

– To krótka, ale prawdziwa odpowiedź. Ty Stewart jest u nas gościem od największych pomysłów. Bardzo się cieszę, że mogę z nim pracować. Stworzył tyle świetnych rzeczy dla WSOP z perspektywy marki i marketingu. Jest genialny. Razem pracujemy nad tym, żeby dać graczom to, czego faktycznie chcą. Nie jest to łatwe, ponieważ mamy ich ogromną grupę, a tylko niewielka pojawia się co roku.

Druga część wywiadu już wkrótce na Pokertexas!

baner-znizka-programy

ŹRÓDŁOCardPlayer Lifestyle
Poprzedni artykułHistoria pokera – część 1
Następny artykułPokerFirma Midsummer Festival – Maciej Kondraszuk na stole finałowym, Dinko Meter wygrywa