Ikony pokera – Sam Trickett

0

Wydaje się, że niektórzy ludzie od momentu narodzin skazani są na światową karierę. Jedni trzymają grzechotkę w sposób, jak Mick Jagger trzymał swój mikrofon, inni przy pierwszym kontakcie z piłką układają stopę tak, jak robił to David Beckham podczas wykonywania rzutów wolnych. Utalentowani, błyskotliwi, a do tego potwornie przystojni. Sam Trickett, bohater dzisiejszego odcinka cyklu, bez wątpienia jest jedną z takich osób.

Sam zasiada na fotelu lidera zestawienia angielskich pokerzystów pod względem ilości pieniędzy zarobionych live. Ten wybitnie uzdolniony zawodnik do perfekcji wypracował system, w którym umiejętności i zaciętość w dążeniu do wyznaczonych celów, są jedynym sposobem na osiągnięcie sukcesu. Choć w jego przypadku droga do zapisania się na kartach historii światowego pokera była kręta i wyboista, jak sam mówi – nie żałuje ani jednej chwili w swoim życiu.

Przygoda Sama z pokerem nie zaczęła się podczas towarzyskich gierek ze znajomymi, ani też nie wzięła swoich korzeni z innych gier logicznych, jak to miało miejsce w przypadku większości opisywanych wcześniej pokerzystów. Z pokerem połączyło go szpitalne łóżko w Nottingham, gdzie dochodził do siebie po bardzo poważnym urazie kolana. Jego kariera jako obiecującego piłkarza została bardzo boleśnie zweryfikowana – gdy usłyszał od lekarzy, że nie ma najmniejszych szans na powrót do profesjonalnej piłki, dla zabicia czasu wziął się za pokerowe rozgrywki online.

Bardzo szybko poznał nie tylko uroki pokera, jak i tego, co świat hazardu posiada w swojej ofercie dla znudzonych grą zawodników. Sam posmakował zarówno gry na automatach, jak również rozrywek w kasynach naziemnych – ruletka i blackjack po raz kolejny w historii okazały się zdradliwymi przyjaciółmi. Długi opiewające na kwoty tysięcy funtów zmusiły go do refleksji, czy aby na pewno chce zmarnować swój potencjał, zagrzebując się po uszy w szponach hazardu. Odpowiedź była prosta.

W 2008 roku, po powrocie na jedyną właściwą dla utalentowanych pokerzystów ścieżkę, udało mu się zaliczyć pierwszy znaczący sukces – zwyciężył w turnieju GUKPT, wygrywając wtedy 215.000$. Niestety, refleksje z poprzednich lat dotyczące konieczności zerwania z łatwymi rozrywkami, które pochłaniają ogromne kwoty pieniędzy, szybko zostały rozmyte. W 2009 roku Sam zaliczył największy downswing w historii swojej kariery.

„W przeciągu kilku miesięcy straciłem 150.000 funtów. Byłem totalnie spłukany, bez stakingu nie miałbym możliwości kontynuowania gry. Doprowadziła do tego głównie moja skłonność do grania PLO na naprawdę wysokich stawkach, podczas gdy w tamtym czasie dopiero na dobre uczyłem się tej gry. Miałem również złe nawyki dotyczące odreagowywania stresu na ruletce i blacjacku.”

W kolejnych latach, po zimnym prysznicu, jaki Trickett przyjął na swoją głowę, jego gra znacznie się poprawiła. Pracował nad nią ciężko zarówno w sieci, jak i przy okazji lokalnych turniejów rozgrywanych na terenie Anglii. Spektakularne rezultaty sypały się jak z kapelusza – pierwsze i drugie miejsce w turniejach High Roller na festiwalu Aussie Millions w 2011 roku, zwycięstwo w Partouche Poker Tour, wysokie miejsce podczas Super High Roller Challenge w Makau. Niebagatelne sumy pieniędzy, które wpływały na jego konto, nie zmieniły jednak jego podejścia do życia. Raz na zawsze uporał się z problemami z hazardem, jednocześnie wracając do dawnej ideologii, że pieniądze, niezależnie od tego, jak wielkie by nie były, nie mogą wpływać na to, jakim kto jest człowiekiem.

Niecały rok temu Sam udzielił portalowi Pokerupdate wywiadu, w którym odniósł się do tego, w jaki sposób pieniądze zmieniły jego życie.

„Pieniądze nie są w życiu tak ważne, jak mogłoby się wydawać. Całkiem niedawno miałem okazję odwiedzić małą wyspę w Tajlandii. Zamieszkuje tam około 500 osób, głównie rybaków. Żyją w małych chatkach, bez dostępu do telewizji. Są oni naprawdę szczęśliwi, cały czas się uśmiechają. Znakomitą większość ludzi na świecie napędzają pieniądze, ponieważ sądzą oni, że jest to jedyny klucz do szczęścia – prawda jest zupełnie odwrotna. Pieniądze otwierają wiele bram, pozwalają otwierać się na nowe doświadczenia, jak choćby odwiedziny na wyspie w Tajlandii. Ja jednak jestem teraz tak samo szczęśliwy, jak wtedy, gdy zostałem z niczym i udzielałem darmowych lekcji pokera w Cape Town.”

Ramię w ramię z podejściem Sama Tricketta do pieniędzy, idą również bardzo silne więzy rodzinne. W każdym wywiadzie podkreśla on, że rodzina i przyjaciele są zawsze ponad wszelkie inne sprawy na świecie. Bez nich zapewne załamałby się zarówno po kontuzji kolana, jak i po bolesnym downswingu z 2009 roku. Nie oznacza to jednak, że obydwoje jego rodzice bezkrytycznie podchodzili do wyborów swojego syna.

„Moja mama zawsze wspierała mnie we wszystkim, czego się podejmowałem. W zasadzie chyba nawet cieszyła się, że znalazłem sobie inne zajęcie, niż piłka nożna. Natomiast mój tata… szczerze tego nienawidził. Sam nigdy nie miał styczności z hazardem, brzydził się nim. Nie mógł dopuścić do głowy myśli, że jego syn właśnie pokerem zamierza zarabiać na swoje życie. Gdy po raz pierwszy straciłem dość dużą sumę pieniędzy, grając na stawkach znacznie przewyższających moje ówczesne umiejętności, musiałem zwrócić się do niego o pomoc, gdyż byłem totalnie spłukany i nie miałem za co opłacić rachunków. Wtedy tata przelał mi na konto około 1.500 funtów z zastrzeżeniem, że robi to tylko pod pozorem tego, że już nigdy nie będę grał. Oczywiście tego zrobić nie mogłem, przez co trzy dni później ponownie pojawiłem się u niego z prośbą o pożyczkę. Po tym dniu odpuściłem sobie na jakiś czas granie w pokera, poszedłem do pracy, aby lekko odżyć finansowo. Mimo początkowych problemów, w chwili obecnej ojciec jest bardzo dumny z tego, co osiągnąłem, a przede wszystkim – że wyszedłem na ludzi.”

Liczne wzloty i upadki nauczyły Sama nie tylko tego tego, że swoimi dobrami należy dzielić się z innymi, ale również tego, że nic w życiu nie jest pewne. Uczucie strachu towarzyszy mu każdego dnia, z całą pewnością nie jest to jednak strach o pieniądze, które udało mu się zarobić.

„Najbardziej boję się utraty członków mojej rodziny. Zdaję sobie sprawę, że śmierć jest czymś nieuniknionym, ale nadal boję się momentu jej przyjścia. Tego typu myśli nie towarzyszą mi jednak cały czas, pojawiają się raczej rzadko. Wiem, że to oklepane stwierdzenie, ale ja zawsze staram się żyć tu i teraz. Wiem, że tak długo, jak moi przyjaciele i rodzina będą ze mną – wszystko będzie dobrze.”

Powyższe wypowiedzi wskazują na to, że wszystkie doświadczenia, które Sam posiada na swoich barkach, bardzo zmieniły jego podejście do dóbr doczesnych. Zapytany jednak o trzy rzeczy, na których najbardziej mu zależy, odpowiedział w dość zaskakujący sposób. Te słowa będą najlepszą puentą dla całego artykułu opisującego sylwetkę Sama Tricketta.

„Kiedy byłem młodszy, najważniejsze było dla mnie posiadanie dużego domu i fajnego samochodu. Miałem to szczęście, aby zdobyć obydwie te rzeczy. Prawdopodobnie nie jest to odpowiedź, jakiej się spodziewaliście, jednak bardzo zależy mi na tym, aby zachować swój dom i Ferrari. Dom jest gwarantem bezpieczeństwa, własnym dachem nad głową. Jeśli chodzi o samochód – zawsze, gdy mam zły dzień, najlepszą receptą na smutki jest przejażdżka po wiejskich drogach, z wiatrem we włosach i muzyką w głośnikach. Oprócz tego bardzo zależy mi na moich psach. Za każdym razem, gdy je widzę, szeroko się uśmiecham. Dostarczają mi niemalże tyle przyjemności, co poker. Brakuje mi ich w każdym momencie, gdy nie mogę z nimi przebywać.”

Poprzedni artykułWSOP 2016: Nieudany początek Urbanovicha
Następny artykułWPT National Cannes – Polish Eagles cały czas w grze