Legenda pokera, duży autorytet, za którym przemawiają zarówno osiągane wyniki, jak i ogromna charyzma. Człowiek niezwykle mocno związany z rodziną, który pokera wyssał z mlekiem matki. Prawdziwy grinder – Michael Mizrachi.
Michael na przyszłość związaną z graniem w pokera był w zasadzie skazany. Choć początkowo planował zostać lekarzem, myśli te towarzyszyły mu jedynie do piętnastego roku życia. Wtedy to na dobre zapoznał się z zasadami gry w pokera, co skutkowało pójściem tą ścieżką, nie oglądając się za siebie.
Cała jego rodzina, za wyjątkiem ojca, pasjonowała się pokerem. Nic więc dziwnego, że i Michael postanowił spróbować swoich sił w tej dyscyplinie – „W rodzinie sami bracia, żadnych sióstr. Wszyscy, oprócz mojego ojca – biznesmena i amatora ruletki amerykańskiej, pasjonowali się pokerem. Moja mama wprost uwielbiała grać w karty. Często jeździła na partyjki remika do swoich przyjaciół, a ja za każdym razem chciałem jej towarzyszyć. Gdy miałem 15 lat, moja mama oraz brat Robert, zaczęli grywać na wyższym poziomie. Postanowili wybrać się w tym celu na statek wycieczkowy. Mnie rzecz jasna, nie mogło tam zabraknąć”.
„Za wprowadzenie mojej osoby w świat pokera w największym stopniu odpowiedzialny jest mój brat Robert. Gdy byłem niepełnoletni, grywałem w indiańskich kasynach. Od ukończenia 18 roku życia bywałem również w Las Vegas. Robert natomiast bardzo zabiegał o to, aby w naszym domu pojawiły się automaty. Nie było w tym nic dziwnego, gdyż mieliśmy już koło od ruletki, przy którym mój ojciec spędzał całe noce. Pewnego razu udało mi się trafić dużą wygraną na automacie. Gdy deszcz monet zaczął się sypać – Robert bez namysłu wyciągnął wtyczkę z kontaktu…”.
Michael zapewne odczuwa wdzięczność wobec rodziny za to, że tak płynnie wprowadziła go do świata pokera, który przyniósł mu tak wiele sukcesów. W przeciwieństwie do pokerzystów, którzy oprócz trudów gry musieli zmagać się z dezaprobatą rodziny, on od samego początku odczuwał od niej ogromne wsparcie. Dlatego też przy każdej możliwej okazji wspomina o tym, jak ważne są dla niego wartości rodzinne – „Moim priorytetem są dzieci. Chcę mieć pewność, że mają zawsze najlepszą opiekę, chodzą do najlepszej szkoły i mają wszystko, czego im do szczęścia potrzeba. Następnie jest miejsce dla mojej rodziny, a dopiero potem cała reszta”.
Jak się pewnie domyślacie, Michael nie od razu stał się gwiazdą światowego formatu. Jak wszyscy, zaczynał od solidnego grindowania na niskich stawkach. Po przeskoczeniu tego progu, na dłuższy czas znalazł dla siebie idealną opcję – „Przez długi czas grałem w Limit Holdema na stawkach 10$/20$, jednak równie często spędzałem czas przy 7 Card Studzie. Są to gry, w których czuję się najlepiej. Z czasem przeniosłem się na większe, dużo większe stawki. Grywałem 2.000$/4.000$ Limit Holdem, na co przeznaczyłem bardzo dużo czasu i ciężkiej pracy. Czas mijał mi bardzo szybko, bo rozgrywałem ogromną liczbę rąk”.
Na temat zamiłowania Michaela do uczestnictwa w wielu rozdaniach, po festiwalu WSOPE w Cannes, rozgrywanym w 2012 roku, wypowiedział się jego rywal ze stołu finałowego, Daniel Negreanu – „Granie z nim to jak cofanie się w czasie o 10 lat. Grając w ten sposób, będzie zaliczał wiele wzlotów i upadków. Rozgrywa praktycznie każdą rękę, bardzo często check-raisuje, blefuje jeszcze częściej, przy tym wszystkim wydaje się być bardzo chaotyczny. W jednym momencie miał 300.000 żetonów, by za chwilę trzymać tylko 80.000”.
Tego typu taktykę można chwalić lub ganić, jednak w przypadku Mizrachiego okazała się ona bardzo skuteczna. Ma on na swoim koncie ponad 14.000.000$ wygranych w turniejach na żywo. Choć wiele godzin swojego życia spędził na klikaniu przy komputerze, nie ukrywa, że turnieje na żywo w jego odczuciu są czymś wspaniałym – „Wprost kocham turnieje na żywo. Sytuacje, w których gracz walczy o swoje turniejowe życie, są najlepszym z możliwych uczuć. Wtedy mogę wywierać na nim większą presję, gdyż każdy z nich w starciu ze mną ma tylko jedną szansę na powodzenie. W takiej sytuacji mogę znacznie więcej blefować i zgarniać dużo więcej pul. Gdy siadam do stołu, inni zawodnicy momentalnie czują się zastraszeni, dzięki czemu więcej żetonów wpada w moje ręce. W grach cashowych pokerzyści nie są tak bojaźliwi, bo w razie niepowodzenia zawsze mogą ponownie wkupić się do gry. W turnieju, gdy popełnisz jeden błąd, odpadasz”.
Michael zapytany swego czasu o swój ulubiony format turniejowy, żartobliwie odpowiedział – „Moimi ulubionymi turniejami są te, które wygrywam. W szczególności lubuję się w grach mieszanych. Najlepszy turniej, jaki w życiu grałem, to Dealer's Choice podczas festiwalu WSOP. 16 różnych gier do wyboru. Cóż to była za zabawa!”
Oprócz woli ciągłego zwyciężania, ma on również w głowie pomysł na super moc, która mogłaby odmienić jego pokerowe życie – „Czytanie w myślach byłoby tym, co pozwoliłoby mi być zawsze o krok przed przeciwnikami. Taka zdolność z pewnością korzystnie wpłynęłaby na moje decyzje podejmowane przy pokerowym stole”.
Tak doświadczony i utytułowany pokerzysta, z wieloma spektakularnymi występami na koncie, z powodzeniem może zostać uznany za duży autorytet w kwestii efektywnej gry w pokera. Zdaniem Michaela, głównym kluczem do sukcesu, będącym w zasięgu ręki każdego zawodnika, jest maksymalne skupienie na grze i podejmowanie przemyślanych decyzji – „Musicie podejmować mądre decyzje i wyciągać wnioski z popełnianych błędów. Ja uczę się cały czas. Popełniłem przy stołach pokerowych niezliczoną liczbę błędów, ale z każdego wyciągnąłem cenną naukę”.
Na taki sposób postrzegania przez własnych pomyłek, duży wpływ miał nie kto inny, jak wspomniany wcześniej brat Robert. To od niego Michael usłyszał pierwsze rady dotyczące bankroll managementu. Słowo „usłyszał” zostało użyte jak najbardziej celowo, gdyż w tamtym czasie nie zostały one wcielone w życie – „Gdy pierwszy raz poszedłem do kasyna, Robert wręczył mi siedem kopert z pieniędzmi i powiedział – „to są fundusze na każdy poszczególny dzień”. Wszystkie siedem kopert otworzyłem pierwszego dnia. Na szczęście teraz jestem już mądrzejszy, niż byłem wtedy”.
Zdaniem Michaela, z biegiem czasu rozwinęły się nie tylko jego zdolności w zarządzaniu pieniędzmi, ale również poziom zaawansowania graczy, z którymi przychodzi mu się mierzyć przy pokerowych stolikach – „Średni poziom pokerzystów w dzisiejszych czasach jest bardzo wysoki. Ta gra jest zupełnie inna, aniżeli była chociażby dekadę temu. Aby odnosić sukcesy, musisz być naprawdę świetny. Wiele osób ma jasno określone cele, jednak osiąganie ich w pokerze jest obecnie potwornie trudne. Być może niektórym wydawać się może, że jest to miła i przyjemna profesja, jednak rzeczywistość jest zupełnie inna. Najtrudniejszą rzeczą jest bez wątpienia ciągłe życie w podróży. Gdy uświadamiasz sobie, że połowę swojego życia spędzasz w hotelach – może to się okazać bardzo przygnębiające. Czasem po prostu masz ochotę posiedzieć w swoim własnym domu, jednak aby coś osiągnąć – musisz się również poświęcać”.
Choć dla niektórych tego typu puenta może być lekko zniechęcająca, Michael „The Grinder” Mizrachi jest idealnym przykładem na to, że przy odrobinie dobrej woli i potężnym wsparciu ze strony najbliższych – nie ma rzeczy, której nie dałoby się osiągnąć.