UKIPT Galway
To właśnie w Galway miał miejsce mój pierwszy występ live po debiucie na EPT. Turniej ten rozpoczynał drugi sezon rozgrywek UKIPT, z którym wiązałem naprawdę spore nadzieje i planowałem zaliczyć wszystkie przystanki.
Grudzień spłatał Angolom i Irlandczykom figla, bo spadły 3 centymetry śniegu i nastąpił totalny paraliż wszelkich dostępnych form transportu. Mi udało się dolecieć do Galway bez jakichkolwiek problemów, a nawet z profitami, bo lot Londyn – Galway miał mieć międzylądowanie w jakiejś małej mieścinie, ale z powodu "obfitych" opadów śniegu lotnisko to zostało zamknięte. Na wyspach pozamykano chyba wówczas ponad 50% portów lotniczych, ale moje samoloty odlatywały akurat o czasie i dolatywały do celu bez opóźnień.
Na miejscu okazało się, że Main Event został przesunięty o jeden dzień ze względu na problemy komunikacyjne. Do Irlandii udawał się również Kacper "Haloon" oraz Przemek "TranquilMind". Tego pierwszego znałem od dłuższego czasu, gdyż nie raz dostał on ode mnie bęcki na parkietach koszykarskich. Drugiego dżentelmena natomiast nie miałem wcześniej przyjemności poznać. Przemek okazał się być przemiłym młodzieńcem i pomimo preferowania garderoby nie mieszczącej się w "łysych kanonach" jest genialnym towarzyszem każdego wyjazdu.
Opis Galway, jak widać, ma niewiele wspólnego z pokerem, a to spowodowane jest tym, iż od turnieju minęło kilka miesięcy i najzwyczajniej nie jestem już w stanie przypomnieć sobie konkretnych rozdań.
W Galway po raz pierwszy w mojej UKIPT-owej karierze miałem stolik, który mogłem określić trudnym, a nawet bardzo trudnym! Na pierwszym stole spotkałem się z Judem Ainsworthem oraz paroma innymi aggro-świrami i śmiało mogę stwierdzić, iż spośród dziewięciu osób przy stole moja gra plasowała mnie w okolicach 6-7 miejsca. Przeciwnicy mną pomiatali! Na szczęście po jakiejś półtorej godzinie gry zostaliśmy rozsadzeni i w udziale przypadł mi typowy stół UKIPT-owski.
Niestety to właśnie tam oddałem prawię połowę stacka, gdy z BB zdecydowałem się na 3-bet z A J . Podbijający gracz z CO sprawdził za 40% swojego stacka. Na flopie spadł A , jak się okazało zupełnie niepotrzebnie. Mając za przeciwnika gagatka co robi call w takiej sytuacji i tak pcham jego all ina na jakimkolwiek flopie. W tym przypadku rywal powiedział coś w stylu: "You have that AK. Well, I call…" i pokazał A Q . Od tego momentu moja gra na shorcie trwała dobrych kilka leveli.
Na szczęście w końcu udało mi się podwoić A Q vs. 7 7 (dama na river) i mogłem zacząć normalnie grać. W ten sposób dzień 1 ukończyłem ze stackiem w okolicach średniej.
Dzień 2 zacząłem spokojnie, gdyż big stacki nie dawały nic pograć. W ten sposób ilość posiadanych przeze mnie BB konsekwentnie się zmniejszała. W międzyczasie zgarnąłem jakąś pulkę z A K, a po niej zaczęła się powolna odprawa za barierki. Najpierw podbiłem z UTG+1 z A Q i zostałem sprawdzony przez starszego ultra mura z BB. Flop był bodajże T 7 2. Dziadek od razu chwycił za żetony, ale ostatecznie sekundę później odstukał check. Zachowanie to nieco mnie zastanowiło i również zaczekałem. Na turnie pojawiła się Q i rywal decyduje się na zagranie. Po dziwnej akcji na flopie tylko sprawdzam. River to kolejna T i znowu robię tylko call. Moja top para okazuje się za słaba na T 9 Irlandczyka.
Po mojej prawej miałem gracza, który praktycznie za każdym razem, gdy był na buttonie podbijał mojego małego blinda. Raz 3-betem zgarnąłem pulę, raz musiałem się zrzucić do 4-bet shove`u. Wówczas po raz kolejny podbił on z buttona. Ja na małym blindzie znalazłem A 2 i oznajmiłem all in za około 13 BB. Gość się zmarszczył, ale ostatecznie sprawdził z A 9. Już na flopie spadła 9, która pogrzebała moje szanse na dalszą grę w turnieju.
UKIPT Galway ukończyłem na 56 miejscu pośród 266 uczestników. Organizatorzy przewidzieli 32 miejsca płatne, więc można powiedzieć, że było blisko. Co się odwlecze to nie uciecze!
UKIPT Nottingham
Następnym przystankiem na trasie cyklu UKIPT było Nottingham, gdzie nie mogło mnie zabraknąć. W końcu miałem w obowiązku obronę pozycji na stole finałowym z zeszłego roku!
Do Nottingham pojechało ponad 20 Polaków, a pośród nich Kacper i Przemek. Nasz skład uzupełnił jeszcze czołowy pesymista RP, Kuba "Brt", którego przygarnąłem do pokoju. Na miejscu doszło jeszcze do integracji z trójką graczy: Mattem86ck, nigdy nie milknącym Klimasem oraz człowiekiem bełkotem, Budziorem.
Większość z nas grę w turnieju rozpoczynała w dniu 1A. Los chciał, że na moim stole znalazł się również mój współlokator Kuba. Po paru okrążeniach wiedziałem, że jesteśmy tam jedynymi ogarniającymi grę zawodnikami. Niestety dwa pierwsze, większe rozdania miały właśnie miejsce pomiędzy nami. Najpierw Kuba podbił z MP do 150, a ja w okolicach CO tylko sprawdziłem z Q Q . Nagle gość na BB budzi się z 3-betem do 450. Brt sprawdza, a ja po namyśle wrzucam za linię 2.100. Duży blind pozbył się kart, a Kuba wybałuszył tylko swoje i tak niezbyt głęboko osadzone oczy i sfoldował mówiąc coś w stylu: "Nie wiem co ty tutaj niby reprezentujesz". Kolejne rozdanie nie skończyło się dla mnie już tak dobrze, a zaczęło się od mojego podbicia z UTG+1 do 150 z 8 8 . Za mną poleciały chyba dwa calle i sprawdził jeszcze Kuba z blindów. Flop: 9 5 2 . Brt czeka, a ja kontynuuje za połowę puli, co wywołuje foldy do mojego współlokatora, który oznajmia raise. Wiem, że Kuba jest dobrym graczem i wcale jego raise nie musi oznaczać tutaj petardy. Moim zdaniem może się tutaj starać outplayować mnie z jakąkolwiek 9-tką lub nawet powietrzem. Decyduje się zatem na 3-bet do dwóch tysięcy z kawałkiem. Zagranie to nie odnosi zamierzonego skutku i ostatecznie folduje do 4-beta. Kuba później powiedział, iż dzierżył tam nutsa, czyli seta dziewiątek.
Od tego momentu, przez następnych kilka leveli, siedziałem sobie na stacku w okolicach 11 – 14 tysięcy (startowy 15.000). Wtedy też nadeszło rozdanie, gdy na EP dostałem T T. Z UTG (lub UTG+1) raise uskutecznił Kuba. Ja sprawdzam, a na grę z nami decyduje się jeszcze gość z SB, który był jednym z najsłabszych zawodników przy stole. Na flopie pojawiają się T 9 6. SB czeka, Kuba kontynuuje za niewiele powyżej 800, a ja tylko sprawdzam ze swoim setem, mając nadzieję, że donk z blinda jak zwykle zrobi coś głupiego. Doskonale wyczułem sytuację, bo jegomość mały blind za linię wrzucił ponad 4.000! Brt zaczął poważny tok myślowy, ale ostatecznie spasował, a ja anonsuje all ina za około 12.000 i dostaje call od…….9 7!!! Na riverze spada kolejna 9-tka i z fullem wskakuję na około 28.000.
Od tej pory zacząłem sprawować delikatną władzę nad stolikiem. Zadanie to było o tyle łatwe, że Kuba siedział na short stacku, a za jakiś czas pożegnał się z grą. Nie rozgrywając większych pul wskoczyłem w ten sposób na 50.000 przy średnim 30.000. Wtedy też nadszedł najgorszy moment dla każdego pokerzysty – moje króle wybrały się w rejs z asami Hindusa po mojej lewej. Akcja rozegrała się sama – ja 1.150, on 3.100, ja jego all in za 25.000 i call. Na flopie byłem nawet spokojny, bo pojawiły się Q T 9 . Turn to niestety trzeci pik (jeden z asów rywala był właśnie w tym kolorze). Na riverze dostaję seta, ale jest to król pikowy i oddaję połowę stacka.
Właśnie ze stackiem w okolicach 25.000 zostaję na 9 levelu przesadzony na drugi stół. Tam od razu na powitanie dostaję T T i jeden z rywali sprawdza mnie do turna, gdzie już poddaje rękę. Potem wdaję się w przepychankę z aggro-donkiem, który w 40 minut rozdał 80.000. Na dokładkę dostaję K K, które podbijam z UTG+1 i dostaję call od buttona oraz od wspomnianego aggro-dzieciaka na SB. Flop J J 9. SB czeka, a za nim ja, nie chcąc budować monster puli w starciu z dwoma agresywnymi przeciwnikami, którzy mogli by mnie łatwo wyrzucić z rozdania na tym boardzie. Button zagrywa za pół puli i dostaje call tylko ode mnie. Turn to jakiś blank i sytuacja się powtarza. Na riverze spada Q i znowu czekam. On zagrywa delikatnie powyżej pół puli (około 9.000). Wysokość zakładu była dla mnie nieco dziwna, gdyż z reguły monstery po takiej bierności rywala grają mini bety, żeby cokolwiek wyciągnąć albo jakieś overbety. Tutaj nagle taki idealny zakład za delikatnie ponad pół puli. Myślałem chyba z 3 minuty, a do sprawdzenia też skusiło mnie zachowanie rywala, który non stop patrzył mi się w oczy, co uznałem za udawaną pewność siebie (sam się na tym czasem łapię, że z nutsem patrzę w stół, a przy blefie staram się wyglądać zanadto pewnie). Sprawdzam i słyszę: "Good call". W tym momencie wskoczyłem ekspresowo na około 70.000 przy średnim 50.000.
Stół był ultra agresywny i miałem swingi po 30.000. Graczowi z powyższego rozdania oddałem później więcej niż wygrałem, gdy z buttona 3-betnąłem go z J 8 , a on sprawdził bez pozycji z T 9 . Podbijał on 80% rąk preflop i stwierdziłem, że czas najwyższy ukrócić te swawole. Na boardzie T 7 4 7 betowałem mocno każdą ulicę, a on do końca grał check/call. Po tym jak na riverze spada 4 decyduję się poddać pulę, bo już nie widziałem opcji, żeby w cokolwiek mi uwierzył. Po tym rozdaniu zleciałem na jakieś 35.000 i dosyć długo w tych rewirach przebywałem.
Wtedy też nadeszło kluczowe rozdanie dla mojego życia turniejowego. Cały stół fold, a gracz z buttona na blindach 600/1.200 ante 100 oznajmia all in za 26.000! Ja na BB znajduję K Q i zamieram! Zawodnik ten grał ze mną na pierwszym stole i był jednym z większych murków, ale takich ogarniętych. Nagły shove za ponad 20 BB na pewno nie oznaczał mocy. Wykluczyłem ręce w stylu AA, KK, QQ, JJ, AK, AQ. Doszedłem do wniosku, że na pewno nie jestem zdominowany. Mógł to być słaby as albo niska parka i wtedy mam flipa (lub prawie flipa) albo totalne ścierwo. Po zawołaniu czasu decyduje się na call (mając samemu 35.000) i widzę, że gość markotnieje odsłaniając J 2 . Już na flopie spada Q i wskakuje w okolice 60.000.
Od tego momentu niewiele już grałem, co wynikało głównie z faktu, iż organizatorzy zafundowali nam 11 leveli w dniu 1A. Byłem makabrycznie zmęczony i nie chciałem popełnić żadnej głupoty. Dzień 2 rozpoczynał się od blindów 1.000/2.000 ante 200, a ja awansowałem ze stackiem 53.100 (średni około 70.000).
Mój stolik na starcie dnia 2 to same noname`y i jeden aggro-donk ze Szwecji, którego znałem z Galway gdzie w godzinę rozdał gigant stacka (podobnie było i teraz gdy 6-betnął all in na starcie gościa na akcji CO vs. button, nie zostawiając mu miejsca na fold. Panowie mieli po 200.000 na starcie dnia i po utworzeniu puli nastąpił ciekawy showdown – Szwed K 8 vs. K T Hindusa!!!). Bardzo szybko udało mi się wskoczyć na średni stack, gdy wynosił on już 100.000. Najpierw na blindzie dostałem A K i po podbiciu do 4.500 i dwóch callach zgarnąłem pulę zagraniem all in. Następnie miało miejsce podbicie z UTG, a ja na buttonie sprawdziłem z A J . Flop: A 9 4 . On czeka i ja też. Nie miałem ochoty budować puli tylko po to, aby później ją odpuścić po czwartym piku. Na turnie spadła 3 i Hindus nagle się budzi z betem. Nie widziałem tutaj opcji, żeby mu w to uwierzyć po przeczekaniu niebezpiecznego flopa i sprawdzam. River to T i gość atakuje całkiem grubo za 18.000. Powtarzam sobie w głowię przebieg rozdania i nie znajduję zbyt wielu rąk bijących mnie (chyba tylko A K lub A Q z kickerem pikowym), a jednocześnie wiem, że wyglądałem na zbieranie do czwartego pika i sprawdzam. 9 8 przeciwnika jest zdecydowanie za słabe na moją top parę.
Po tym rozdaniu coś się zacięło! Przesadzili mnie na nowy stół i wszystkie moje 3-bety spotykały się z 4-betami, a c-bety dostawały w twarz raise`ami. Gra totalnie przestała się układać! W międzyczasie nasz stół został wybrany na stół telewizyjny i nastąpiła przerwa. Wróciłem z niej nieco spóźniony (omijając jedno rozdanie) i okazało się, że właśnie pękł bubble. Gra na nowym stole była bardzo ciężka. Praktycznie nie było sytuacji, żebym mógł coś zagrać, bo zawsze wcześniej coś się działo. Zmuszony zatem byłem wykorzystać sytuację, gdy na BB znalazłem suited connectory i odwinąć się all inem na podbicie z późnej pozycji. Takich spotów jednakże miałem niewiele i doszło do tego, że spadłem do 10 BB. Wtedy też nadszedł czas na SUCKOUT ROKU!!! Wszyscy w końcu pasują, a ja na SB podnoszę karty z czystej formalności i widzę J 3 . All in! Na BB siedział bardzo spokojny gracz, ale że akurat dostał 4 4 to wykonał szybki call. Na flopie Q 7 4 mina nieco mi zrzedła, ale nie opuszczałem swojego fotela. Turn 8 i zacząłem już liczyć na ile wskoczę. River….9 !!! A co tam! Raz na turek można suckouta sprzedać! W tym momencie wskoczyłem na około 120.000.
Niewiele później, dzięki tragicznemu zagraniu mojego sąsiada po prawej, zaliczam kolejnego double upa. Irlandczyk tylko sprawdza z SB, a ja odstukuję check z 9 3 . Na flopie wjeżdżają J 9 3 i rywal czeka. Ja zagrywam za pół puli, czyli 8.000, a on instant all in za 110.000!!! Zastanawiam się tylko czy jego all in był szybszy niż mój call, czy na odwrót. Pokazałem dwie pary i przyszedł czas na pokazanie kart przez przeciwnika – A 6 !!! Obyło się bez nerwów i dajbanana miał już przed sobą pokaźne 230.000.
W końcu zdecydowano się nas zastąpić inną ekipą na stole telewizyjnym i powróciliśmy do gry na normalnym stole, gdzie niewiele później dosiadł się Klimas z podobnym stackiem. Kuba siedział po mojej prawej, a za nim dwa mega big stacki. Jeden z nich dosiadł się jeszcze później niż Klimas i jak się okazało miał być naszym zbawieniem. Podbijał dosłownie każdą rękę do około 20.000, a my z Klimasem jak tylko mieliśmy coś rozsądnego to shipowaliśmy 200.000 i zgarnialiśmy konkretne dla nas pulki. Po jednej z takich kradzieży wskoczyłem już na 270.000, a blindy wynosiły 5.000/10.000 ante 1.000. Grubasek znowu podbija z CO do 23.000, a ja na BB podnoszę K T . Nie miałem ochoty all inować się za 27 BB ani przebijać, bo nie sądzę, żeby był on w stanie to kiedykolwiek zrzucić, zatem tylko sprawdzam. Flop monster: A Q 7 . Szybko liczę pulę, czy po tym jak zagram check/raise przeciwnik będzie jeszcze miał miejsce na fold i odstukuję check. On zagrywa, ja wsuwam all ina i zgarniam pulę.
Kilkanaście rozdań później ten sam gość na wyższych już blindach podbija do 35.000, a ja z BB odpowiadam all inem za około 250.000 z A J i zostaję sprawdzony przez 6 6. As pojawia się już na flopie i wskakuję na 500.000, gdy w grze pozostawało 30-paru graczy. Chwilę później z grą żegna się Klimas (31 miejsce), a ja mam bardzo ciekawe rozdanie z drugim z big stacków, który grał pięknego pokera. On podbija z CO, a ja 3-betuję z buttona z 7 7 i zostaję sprawdzony, Flop: A 6 3 . Gość leaduje za 68.000, a ja staram się zaprezentować naprawdę mocnego asa, raise`ując niemalże minimalnie do 145.000 (z tyłu zostało mi 200.000). Trochę chłopak musiał pomyśleć i napsuć mi nerwów, ale ostatecznie spasował.
Z 500.000 poszedłem wraz z całym stolikiem ponownie na TV Table, gdzie jak się okazało mój turniej miał dobiec końca. W grze zostały już tylko 24 osoby, ale organizatorzy nie zdążyli jeszcze zlikwidować jednego ze stołów i graliśmy 6-handed. Z CO podbijam 8 5 i dostaje call od gracza na buttonie. Flop: Q 7 4 . C-betuję za 68.000 i dostaję call. Na turnie łapię swojego gutshota w postaci 6 . W tej fazie i przy tak ukrytym stricie decyduję się zagrać za 174.000 (około 60% puli), zostawiając sobie z tyłu 160.000. Gość płaci, a ja się modlę "Bez czwartego kiera!". Spada J i gram all ina, który zostaje instant sprawdzony przez A T ! Well, shit happens…
W ten oto sposób kończę UKIPT Nottingham na 24 miejscu pośród 1.058 uczestników. Wynik na pewno bardzo dobry, ale apetyt już był naprawdę mocno wyostrzony.
Plany
W najbliższym czasie (4 marca) wybieram się do Ostravy, aby zadebiutować w cyklu HESOP. Zapowiada się niezła frekwencja, więc na pewno będzie o co powalczyć!
W marcu odpuszczam kompletnie Eurekę i UKIPT Manchester, gdyż w czasie ich rozgrywania mam już zaplanowany prywatny wyjazd do Paryża.
W związku z tym chciałbym się obecnie skupić na satelitach do Estrellas Poker Tour w Maladze, który zostanie rozegrany na przełomie marca i kwietnia w Hiszpanii.
Pozdro!
Budzior,Niedziela wieczór, turniej high roller – próba rozmowy z jednym z graczy przy stole Przemka 😀
pewnie bym tak zrobil, ale nie mam pojecia o co chodzi:)
fajny wpis 🙂 BTW polecam estrellas!
Jakże się cieszę(nawet pomimo tego że przegrałem boka z naczelnym dawcą siedów:P).Piotruś bardzo fajna gra, pokazałeś skilla 🙂 oby tak dalej.
Do zobaczenia!
btw mam cichą nadzieję że w Maladze zobaczymy Cię w czułenkach:DPisz cześciej młodzieńcze.
Budzior, powiedz lepiej, że się obraziłeś za człowieka bełkota 🙂
idiot player:P bylo napisac o BOkach:P skoki tygrysa, kanapki etc:P
jak to sie mowi? za dlugie, nie czytam?:)
Ty! ale jak ty jestes taki cfaniak to proponuje headsupa koszykarskiego o kazda stawke, moge ci nawet dac ci handicap jakis 🙂 pawcio niech przeprowadzi relacje na portalu 😀
na paradise poker takie sockouty roku to codzienność
booom!! ship it!! 😀
…there is always a seat open on the big game 🙂
Możliwość dodawania komentarzy nie jest dostępna.