Wielokrotnie chcąc udowodnić, że poker nie jest już grą marginesu społecznego powołujemy się na gwiazdy sportu i show-biznesu, które można często spotkać przy pokerowych stołach. Jednak czy może być lepsza reklama pokera niż najpotężniejszy człowiek na Ziemi?
Z tego też powodu w gronie pokerzystów często przytacza się przykład Baracka Obamy, którego pokerowe przygody są powszechnie znane. Nie jest on jednak ani pierwszym, ani największym zwolennikiem pokera wśród prezydentów USA. Richard Nixon pieniądze na swoją kampanię wyborczą do Kongresu wygrał przy pokerowym stole, jednak największym miłośnikiem pokera w tym gronie był Harry Truman – prezydent USA w latach 1945-1953. Warto więc zapoznać się z pokerowymi przygodami Harry Trumana.
Nie jest pewne, kiedy Truman zaczął grać w pokera, pierwsza potwierdzona wiadomość o jego sympatii dla gry w karty pojawia się w 1911 roku w liście do jego przyszłej żony Bess Wallace. Truman pisał "Uwielbiam grać w karty, tańczyć i robić inne rzeczy, których religijni ludzie nie uważają za dobre, ale nie jest mi z tym źle."
Pierwsze wzmianki o kontaktach Trumana z pokerem pochodzą z początku lat 20-tych XX wieku. Truman był wtedy sędzią w Jackson County i wielu jego znajomych z tego czasu wspominało wspólne spotkania przy pokerowym stole. Gry odbywały się niedaleko sądu, tak aby sędzia Truman miał blisko. W 1924 roku uczestnicy gier powołali do życia klub nazwany Harpie Club, którego przewodniczącym został właśnie Truman. Klub liczył 18 członków, głównie weteranów I Wojny Światowej. Pokerowe spotkania Harpie Club odbywały się raz w tygodniu, gry miały limit 10 centów z trzema możliwymi podbiciami. Truman gry traktował jako dobrą zabawę, a nie jako sposób zarabiania pieniędzy, jeden z regularnych uczestników spotkań Harpie Club opowiadał, że Truman "zawsze zostawał w rozdaniu do samego końca, chcąc zobaczyć karty przeciwnika na showdownie". Jak łatwo się domyślić taka gra nie mogła przynosić wymiernych korzyści finansowych. Truman w tych grach uczestniczył aż do 1935 roku, kiedy to jako senator wyjechał do Waszyngtonu.
Z grami w Harpie Club wiąże się ciekawa historia, która miała miejsce już w czasie prezydentury Trumana. Już jako prezydent USA Truman wpadł na jedno z pokerowych spotkań Harpie Club odbywające się w domu jednego z członków klubu i zasiadł do gry. Szło mu bardzo dobrze i zgromadził przed sobą spory stos żetonów, aż w pewnym momencie podszedł do niego ochroniarz z Secret Service i powiedział "Panie Prezydencie musimy już iść". Truman wstał, pożegnał się i wyszedł zostawiając na stole wszystkie żetony, podobno do dzisiaj nie wiadomo, co się z nimi stało.
Truman w pokera grał nie tylko podczas spotkań Harpie Club, ale również podczas corocznych, letnich wypadów z kolegami, weteranami I Wojny Światowej. Latem panowie odrywali się od codziennych obowiązków i wyjeżdżali pod namiot, gdzie oddawali się różnym rozrywkom wśród, których musiało znaleźć się również miejsce na pokera. Jak wspomina Harry Vaughan, przyjaciel Trumana, a później jego doradca prezydent miał skłonność do zbyt częstego blefowania. "Uwielbiał blefować i robił to bardzo często. Wielką radość sprawiało mu wyblefowanie mnie i potem pokazanie kart. Jednak nie wychodziło mu to na dobre, bowiem robił to zdecydowanie zbyt często".
Kolejna ciekawa historia związana z prezydenckim zainteresowaniem grą w pokera miała miejsce krótko po zaprzysiężeniu Trumana na prezydenta USA. 26 maja 1945 roku pojechał on na spotkanie przy obiedzie z członkami Kongresu. Zaraz po obiedzie panowie rozpoczęli partyjkę pokera, w której Truman radził sobie znakomicie. Truman od dawna twierdził, że jest wielkim szczęściarzem, zarówno w karierze politycznej jak i przy pokerowym stole. W notatce sporządzonej następnego dnia po pokerowej sesji z członkami Kongresu napisał "Od momentu zostania prezydentem jest największych szczęściarzem na świecie. Nie ma innego wytłumaczenia jak Bóg, to on mnie prowadzi". Z pewnością wpływ na napisanie tych zdań miała bardzo udana sesja pokerowa rozegrana dzień wcześniej.
W czasie prezydentury ulubionym miejscem pokerowych spotkań Trumana był prezydencki jacht "Willimasburg". W 1946 roku w liście do swojej żony Truman pisał "Jestem jak dziecko, nie mogę się doczekać rozpoczęcia gry". Spotkania na jachcie trwały najczęściej od piątku do niedzieli, a w tym czasie "Williamsburg" pływał po wodach Potomaku. W rejsach prezydentowi towarzyszyli najczęściej Fred Vinson – sekretarz skarbu, Clinton Anderson – sekretarz rolnictwa, Stuart Simington – odpowiedzialny za lotnictwo, wspomniany już Harry Vaughan oraz od czasu do czasu przyszły prezydent USA Lyndon Johnson. Z powodu swojej miłości do pokera Truman zmuszony był nawet zmienić jednego ze swoich doradców, który mówił mu, że ten nie powinien pić alkoholu i grać w karty. Po takim oświadczeniu prezydent USA znalazł swojemu doradcy inne zajęcie, a jego miejsce zajął Clark Clifford, który również był sympatykiem pokera i zajmował się m.in. organizacją pokerowych weekendów na jachcie.
Gra na jachcie odbywała się z buy-inem $500, a po przegranej gracz mógł ponownie wkupić się za kolejne $500. 10 procent każdej puli trafiało do "kasy zapomogowej", z której mogli korzystać ci, którzy przegrali drugi buy-in. Pomimo tego, że w latach 40-tych to było bardzo dużo pieniędzy to gry z reguły kończyły się niewielkimi wygranymi i przegranymi. Po jednej z gier Truman powiedział żonie, że przegrał $3,50, a największy zwycięzca wygrał około $40.
Jedna z najsłynniejszych pokerowych gier Trumana miała miejsce w pociągu, a jednym z jego przeciwników był premier Wielkiej Brytanii Winston Churchill. Gra odbywała się w nocy przed przemówieniem Churchilla, w którym powiedział on o "Żelaznej kurtynie, która podzieliła Europę". Truman przed grą bardzo się denerwował chcąc udowodnić wyższość amerykańskich pokerzystów. Po zaledwie godzinie gry Churchill bardzo mocno przegrywał i zrobił sobie krótką przerwę. W tym czasie Truman powiedział innym graczom, że powinni nieco przystopować i pozwolić Churchillowi na zniwelowanie jego sporych strat. Harry Vaughan w tym momencie powiedział "Jeśli chcesz abyśmy grali naszego najlepszego pokera w imię honoru narodu amerykańskiego to przed końcem wieczora ten gość odda nam nawet swoje majtki". Ostatecznie jednak Amerykanie pozwolili Chruchillowi na lekkie zniwelowanie strat, ale i tak wyszedł on z tej gry jako wielki przegrany.
Harry Truman nie był pokerzystą "bez serca", któremu zależało tylko na wygranych. Bawił się on tylko grą, a przy okazji potrafił czasami zachować się całkowicie wbrew pokerowemu rozsądkowi. Na początku lat 50-tych w jednej z pokerowych sesji wziął udział Roger Tubby – jeden z asystentów odpowiedzialnych za kontakty z prasą. Tubby miał trójkę dzieci na utrzymaniu, niezbyt dużą pensję i niewielkie doświadczenie w grze w pokera. Jego straty podczas pokerowej rozgrywki rosły z rozdania na rozdanie, aż w końcu znalazł się w dużej puli, w której jego zagrania do samego końca sprawdzał tylko Truman. Na koniec okazało się, że Truman nie miał absolutnie nic i bardzo duża pula trafiła do Tubby'ego, który później stwierdził, że jest przekonany, że prezydent zrobił to specjalnie, aby pomóc mu zniwelować jego straty.
Po odejściu z urzędu prezydenta poker stał się bardzo ważnym elementem życia Trumana – emeryta. Regularnie uczestniczył on w wielu grach i jak wspominają ich uczestnicy nic nie zmieniło się w jego podejściu do gry. Nadal starał się w rozdaniach uczestniczyć do samego końca, dla samej przyjemności gry. Co wszyscy podkreślają to właśnie dobra zabawa przy pokerze liczyła się dla niego bardziej niż ewentualne zyski lub straty. Wielu uczestników gier z Trumanem podkreśla, że atmosfera podczas takich wieczorów była tak dobra, że chyba nigdy nie zdarzyło się, aby ktokolwiek opuścił grę z Trumanem w złym humorze.
Na podstawie: "Harry Truman, Poker Player" Raymond H. Geselbracht na stronie www.archives.gov
Gdybyś przeczytał cały tekst to wiedziałbyś, że … w pewnym sensie istotnie nim był. Ale nie wynikało to z braku wiedzy, czy doświadczenia tylko chęci gry dla rozrywki, nie pieniędzy.
sadzac po texcie napisanym tlustym drukiem, stwierdzam ze gosc jest fishem
phi, calling station;).
Truman, Truman, spuść ta bania
bo jest nie do wytrzymania
Możliwość dodawania komentarzy nie jest dostępna.