W POGONI ZA PAWCIEM
Chciałoby się w takim razie powiedzieć – nudy! Ale jak zawsze mówiła mi moja mama „nudzą się tylko ludzie nieinteligentni”, a że na stare lata zaczynam doceniać mądrość rad mojej rodzicielki to zawsze znajduję sobie jakieś zajęcie, nawet przy tak niesprzyjających warunkach meteo. Wszystko, aby tylko pobudzić krew do krążenia i pobudzić resztki szarych komórek do pracy. A co innego może mnie bardziej pobudzić do działania jak nie moja rywalizacja z kolegą redaktorem Majewskim w naszym małym challenge’u? Powiem szczerze, że kilka dni temu zaczynałem już powoli wymyślać treść mojego tekstu pochwalnego, który jako przegrany musiałbym napisać. Mało tego, byłem już tak stiltowany kolejnymi porażkami w turniejach Ligi, że chciałem to wszystko pieprznąć w cholerę i oddać wygraną walkowerem! No ale sami powiedzcie, czy by Was szlag nie trafił po takiej serii?? Najpierw out z turnieju QQ na 99. No cóż, zdarza się. Dzień później na pierwszym levelu blindów (!!!) jakiś skończony matoł nie pożałował swojego stacka i wrzucił go do puli preflop z mistrzowską ręką AJ na moje KK i kupił sobie dwa walety. Kolejny out! W jednym z turniejów sam zagrałem jak debil, ale nie ze względu na moją wielką wiarę w kartę 9 5 off, tylko dlatego, że sprawdziłem czyjegoś all ina przez missclicka, który mi się pechowo przydarzył. Swoją drogą – kto gra all in na pierwszym poziomie blindów z AT??? Kolejny turniej i znowu jakiś nowy polski następca durrrra nie waha się nawet sekundy i sprawdza mojego all ina ze swoim A4 off za 90% swego stacka. Moje dwa walety w starciu z tak świetną ręką nie miały najmniejszych szans… I tak dzień w dzień! Serio, zaczynałem tęsknić za „cudownym” softem Poker Starsa! Dodając do tego, że o jednym turnieju zwyczajnie zapomniałem i wpadłem na stolik, gdy byłem już shortem i musiałem grać za resztkę żetonów z jakimś ścierwem to mamy pełny obraz moich „sukcesów” w Lidze. W tym czasie Pawcio nie robił żadnych oszałamiających wyników, ale gdy ja odpadałem jako jeden z pierwszych to on dochodził gdzieś do połowy stawki i gromadził kolejne punkty. Gdy miał już jakiś tryliard punktów przewagi miałem właśnie moment totalnego wkurzenia, załamania i chciałem to wszystko zakończyć przed czasem… Na szczęście za godzinę już ochłonąłem i od następnego dnia podjąłem walkę od nowa. Co prawda nadal jest strasznie słabo i przegrywam większość decydujących rozdań, ale teraz również Pawcio miał kilka potknięć i odpadał szybko, a to ja dochodziłem wyżej i zdobywałem cenne punkty. Obecny stan wygląda następująco – Pawcio 1279 pkt, Jack Daniels 1015 pkt. Czyli w zasięgu… Pisanie wstępu hymnu pochwalnego można na razie odłożyć…
To tyle o samej rywalizacji z Pawciem, teraz słów kilka o uczestnikach Ligi. Oczywiście zaraz podniosą się głosy w stylu „to turniej za 3€, czego Ty Jacku oczekujesz?”, ale powiem co mi leży na wątrobie, bo się inaczej uduszę – przynajmniej połowa uczestników tej Ligi to się nadaje co najwyżej do grania z babcią w wojnę, a nie do pokera! Matko kochana, pokerowa wersja „Mam talent” z przewagą uczestników typu „jem bigos na czas”!! Co jeden to lepszy lamus!! Przykład z wczoraj obrazuje pełnię dokonań takich mistrzów. Miałem na stole pacjenta, który w zasadzie brzydził się wyrzucać karty i sprawdzał wszystko jak leci. Lubił sobie po prostu flopa obejrzeć, a cena była już sprawa drugorzędną. W przeciągu jednego levelu zaliczał swingi od mega shorta do big stacka i z powrotem. Aż w końcu przy blindach 75/150 wszedł w podbicie do 600, za nim jakiś gracz przebił do 1800, pierwotny agresor sprawdził i mój bohater też nie pożałował żetonów i dołożył brakujące 1200. Na flopie 883 (dwa piki) doszło do trzech all inów – QQ, JJ i radosne Q4 w piku mojego nowego idola! Trafił nawet kolor, ale akurat tak się stało, że na turnie spadła trzecia ósemka i przegrał wszystko z dwoma fullami. Ktoś powie pewnie – zdarza się. No tak, zdarza się, tylko gość przed rozdaniem miał dobrze ponad 5k w stacku, miejsce w czołowej piętnastce w tym momencie turnieju i oddał wszystko jak ostatni kretyn ładując się z jakiś ścierwem w grubą akcję, gdzie od razu śmierdziało na kilometr dwoma wysokimi parami lub przynajmniej jakimś AK. Tego typu sytuacji widziałem setki przez dwa tygodnie trwania tej Ligi i wnioski są zatrważające – mamy strasznie słabych graczy! Słabych, a do tego głupich, bo nie wyciągają żadnych wniosków ze swojej kiepskiej gry… Howgh!
Z ostatniej chwili – nie jestem chyba lepszy, bo wczoraj oddałem stack jak dziecko, pomimo tego, że czułem przez skórę, że przeciwnik ma seta… Ale na wszelki wypadek jak zwykły fish zapłaciłem wszystkimi żetonami, żeby się o tym przekonać, samemu mając jakąś obsraną parę! Sam też jestem donk! A Pawcio znowu uciekł… Ech…
W zeszłym tygodniu ze względu na wyjątkowy głód pokera live postanowiłem podejść na poważnie do gry w Barze Alternatywnym. Ostatnio w zasadzie nie grałem tak w turniejach w ogóle, bo wolałem potyczki w tajczyka, a jeśli już grałem to tylko do momentu, gdy zebrał się skład do taja i wtedy szybko wywalałem się sam z turnieju i zmieniałem dyscyplinę. Teraz miałem naprawdę ochotę pograć i od razu odbiło się to na wynikach. We wtorek byłem trzeci, a dwa dni później podczas turnieju, z którego część pieniędzy poszła na leczenie Mipiego, zająłem siódme miejsce. Pewnie w czwartek było by lepiej, ale postanowiłem tego dnia oddać się przyjemnościom spożywania wysokoprocentowego ekstraktu z ziemniaków i na stole finałowym już nie ogarniałem zbytnio co się dzieje. Ale ważne, że udało się coś pograć, bo już myślałem, że w Alternatywnym nigdy nie zmuszę się do normalnej gry.
Nowe plotki donoszą, że za kilka dni poker wraca do warszawskiego Olympica! Jest to tym bardziej dobra informacja, że na stronie Casinos Poland nie ma żadnej informacji o nowym cyklu, który miał się ponoć odbywać w kasynie w Marriotcie i chyba nic z tego jednak nie będzie. Z tego co udało mi się dowiedzieć zasady turniejów w Hiltonie będą takie jak do tej pory w Hyatcie, więc frekwencja powinna dopisywać. Oby wszystko ruszyło jak najszybciej!
OBRAZ NĘDZY I ROZPACZY
Nie chciałem ostatnio komentować tego, co się dzieje na Łazienkowskiej, ale w końcu muszę i o tym napisać kilka słów. Legia gra bowiem gorzej niż beznadziejnie i żadne znaki na niebie i ziemi nie wskazują na to, żeby w najbliższym czasie miało coś się poprawić. Przed sezonem wydano sporo kasy na zakupy, pościągano nowych zawodników, zatrudniono trenera, który miał zapewnić sukces i… wyszła z tego jedna wielka kupa! Pięć kolejek, dwie wygrane, trzy porażki i tylko sześć punktów na koncie. A co najważniejsze i najgorsze – zero pomysłu na grę! Czy tak ma grać nowa Legia? To ja już wolałem Legię Urbana, która też grała żenująco, ale zdobywała jakieś punkty. Powiem szczerze, że od początku byłem przeciwnikiem Skorży jako trenera Legii. Uważam, że ten facet nie da rady wytrzymać ciśnienia, jakie towarzyszy prowadzeniu tej drużyny. Pierwsze efekty jego rządów widać właśnie teraz. Dziś wyczytałem, że Wawrzyniak, Iwański i Giza zostali odsunięci od pierwszego składu, a pięciu piłkarzy ma zostać dyscyplinarnie ukaranych za „nieprzestrzeganie regulaminu dyscyplinarnego i warunków indywidualnych kontraktów”. Co to oznacza? Pewnie za szybko się nie dowiemy, ale jak na mój gust wygląda mi to na olewanie treningów i balowanie po nocach w lokalach stolicy. Akurat tutaj gracze Legii mają bogate doświadczenie… Inna sprawa to poziom sportowy nowych zawodników, przede wszystkim obecnego pierwszego bramkarza. Marijan Antolović jest może talentem i kiedyś będzie z niego dobry grajek, ale póki co razi błędami w zasadzie w każdym elemencie sztuki bramkarskiej. Po odejściu Muchy po raz pierwszy od dawien dawna nie mamy klasowego zawodnika na tej pozycji. Machnowskyj też raczej nie uratuje tej drużyny. Podobne dno widać z przodu. Chinyama to cień zawodnika sprzed dwóch sezonów, Mezenga nie strzelił jeszcze bramki w lidze, pomocnicy tez skutecznością nie grzeszą. Całość wygląda bardzo słabo i pytanie brzmi – ile jeszcze to potrwa?? Zobaczymy…
Manchester United nie przeżywa może takiego kryzysu jak Legia, ale po raz drugi w tym sezonie frajersko oddał punkty w wygranym już meczu. Spotkanie z Fulham było jedynie ostrzeżeniem, bo okazało się, że z Evertonem dokonali sztuki prawie niemożliwej – tylko zremisowali w meczu, w którym w 91 minucie wynik brzmiał 3:1 dla Czerwonych Diabłów! Dwie bramki stracone w samej końcówce zabrały nam kolejne dwa punkty i strata do Chelsea już na początku sezonu wzrosła do czterech punktów. Nie chcę być złym prorokiem, ale oby takich głupio straconych oczek nie zabrakło w końcówce sezonu…
KOSMICZNE JAJA MONIKI K.
Dziś na blogu Kartki przeczytałem coś, co mnie przyprawiło o migotanie przedsionków i trudności z oddychaniem! Otóż w nawiązaniu do burzliwej dyskusji na Facebooku nasza kochana Monia napisała w swym internetowym pamiętniku te oto słowa:
„…zdołałam wreszcie zapoznać się ze „Star Wars”, a ponieważ dzieła zrodziły we mnie żądzę polemiki, zamieszczam poniżej dekalog "dlaczego NIE pokochałam SW". Jack Daniels już zdążył mi zarzucić ŚWIĘTOKRADZTWO.
1) Niegdyś przełomowe, efekty specjalne dawno już zdążyły się przeterminować, zamiast więc mieć zaparty dech, obecnie co najwyżej zatykamy się…ze śmiechu.
2) Podstawowe prawidła rzeczywistości zostają zgwałcone: przejawia się to na przykład nieznośnym hałasem w kosmosie czy nadprzyrodzoną umiejętnością głównych bohaterów do unikania gradu wymierzonych w nich pocisków.
3) Muzyka wprowadza nastrój tandetnego patosu.
4) Postaci są bezlitośnie nie rozbudowane i jednowymiarowe.
5) Dialogi silą się na rozbawienie widowni zupełnie bezskutecznie.
6) Fabuła okazuje się być naiwna, schematyczna oraz pozbawiona elementu zaskoczenia czy – nie daj Boże! – punktu zwrotnego.
7) Sceny walk jawią się jako zbyt długie i zwyczajnie…nudne.
8) George Lucas stwarza wielką i zaludnioną najprzeróżniejszymi formami życia galaktykę, a jednak prawie niczego się o poszczególnych cywilizacjach nie dowiadujemy.
9) W przedstawionej galaktyce łatwiej spotkać przerośnięte mrówki czy wojownicze misie Koralgole niż natknąć się na człowieka rasy innej niż biała.
10) Chewbutta… (ten punkt nie wymaga chyba dalszego komentarza. Przecież ów porykujący jak skrzyżowanie barana z Tarzanem włochacz bardziej nadaje się do Muppetów czy Ulicy Sezamkowej niż epickiej historii o galaktycznej wojnie!).”
Jako fan Gwiezdnych Wojen od wczesnych lat osiemdziesiątych (czyli od chwili pojawienia się ich w polskich kinach) na taką zniewagę pozwolić nie mogę, nie mam zamiaru i polemikę natychmiast podejmuję!
Gdy byłem w drugiej klasie podstawówki „Nowa nadzieja” wchodziła właśnie na nasze ekrany (miała „jedynie” 5 lat opóźnienia, co jak na nasze warunki było wtedy bardzo szybką premierą). Pierwsze pójście do kina było dla mnie niczym odkrycie nowego świata przez Kolumba. Czegoś takiego po prostu jeszcze nigdy nie widziałem i moja dziecięca fantazja w przeciągu tego jednego seansu po prostu eksplodowała! Świat przedstawiony przez Lucasa milionom ludzi na świecie – głównie tym młodym – otworzył oczy na fakt, że ludzka cywilizacja być może nie jest jedyna we Wszechświecie, że istnieje coś takiego jak przyszłość i kosmos, a w ich głowach włączyło się coś takiego jak fantazja… Śmiało mogę stwierdzić, że cała moja późniejsza fascynacja kinem zaczęła się właśnie od tego filmu. Kolejne epizody gwiezdnej sagi – „Imperium Kontratakuje” i „Powrót Jedi” – tylko pogłębiały moją absolutną miłość do Star Wars i tworzyły w mojej głowie tysiące scenariuszy na kolejne epizody, które miały powstać (dla tych co nie wiedzą – pierwsze założenia Lucasa były takie, że powstanie dziewięć części sagi, w tym trzy dziejące się wcześniej niż pierwsze epizody – i te powstały – i trzy opowiadające o późniejszych losach bohaterów). I teraz nagle Kartka, na co dzień miłośniczka niezależnego kina afgańskiego i kambodżańskich dramatów psychologicznych, wytacza ciężkie działa przeciwko czemuś, co mi pozwoliło przetrwać dzieciństwo w czasach szarej rzeczywistości za komuny!! Może ja nie rozumiem filmów, w których jakiś facet przez pół filmu gapi się w okno paląc papierosa, a drugie pół idzie przez pustynię wzdychając, ale akurat na Gwiezdnych Wojnach troszkę się znam i szargać świętości nie pozwolę!
A więc, droga Moniu, oświadczam Ci uroczyście, że Twoje argumenty są wyssane z palca i są niczym innym jak złośliwością pozbawioną jakichkolwiek podstaw. Jak uważnie i z jakim zainteresowaniem oglądałaś Star Wars niech świadczy choćby punkt dziesiąty w tym Twoim „dekalogu”. Nie ma takiej postaci jak Chewbutta!! Jest natomiast Chewbacca, przedstawiciel rasy Wookiee z planety Kashyyyk. Pilot i mechanik na statku „Sokół Milenium” należącym do jego przyjaciela, Hana Solo. Jest to postać o tyle ważna, że w jednym z epizodów mających swe miejsce po zakończeniu „Powrotu Jedi” (tym, który jeszcze nie powstał) Chewbacca ginie ratując życie Anakinowi Solo, synowi Hana i księżniczki Lei. Sama rasa Wookiee również jest dość istotna, podobnie jak „wojownicze misie Kolargole” czyli Ewoki zamieszkujące księżyc planety Endor. Obie te rasy stanęły bowiem po stronie Rebeliantów w walce z Imperatorem Palpatinem, a walki na Endorze i Kashyyyk można zobaczyć w „Powrocie Jedi” i „Zemście Sithów”.
Sądząc po Twojej dacie urodzenia, droga Kartko, to gdy „Nowa nadzieja” wchodziła na ekrany kin byłaś dopiero w planach, a nie jestem nawet pewien czy Twoi rodzice już się znali. Ocenianie więc efektów specjalnych po 33 latach od premiery to chyba jakieś kosmiczne – nomen omen – nieporozumienie. Na tamte czasy efekty specjalne w Star Wars to był taki przełom jak obecnie technika 3D zastosowana w „Avatarze” (którego swoją drogą też nie rozumiesz sądząc po Twoich wpisach na Facebooku i to też jest dla mnie skandal w biały dzień!!). Stworzenie przez George’a Lucasa całej galaktyki, planet, ich mieszkańców, bitew, statków kosmicznych i wszystkiego innego to był w tamtych czasach absolutny majstersztyk charakteryzacji, scenografii i efektów komputerowych. Mało tego, właśnie ze względu na „przeterminowanie” pod koniec lat dziewięćdziesiątych, w dwudziestą rocznicę premiery „Nowej nadziei”, wszystkie wczesne epizody zostały cyfrowo obrobione i dodano do nich – już za pomocą obecnych technik – dziesiątki nowych efektów specjalnych i scen, na których pokazanie zwyczajnie zabrakło wtedy środków technicznych (choćby dodatkowe sceny z Jabbą The Hutt). Sporą ilość również poprawiono, aby nie raziły swoją „starością”. Argument obalam więc w całości jako nieprawdziwy!!
Równie szybko rozprawię się z kolejnymi wypisanymi przez Ciebie bzdetami. Owe opisane przez Ciebie „nadprzyrodzone umiejętności głównych bohaterów do unikania gradu pocisków” to nic innego jak Moc posiadana przez rycerzy Jedi – podstawa całej sagi! Przyczepianie się do rzeczy typu patetyczna muzyka czy dialogi to już tylko paniczna próba przyczepienia się do czegokolwiek, żeby tylko punktów w dekalogu było więcej… Co do naiwnej i przewidywalnej fabuły powiem Ci tylko tyle, że gdybyś pierwszy raz oglądała gwiezdną sagę wtedy co ja i nagle dowiedziałabyś się, że Darth Vader, największy wróg Wszechświata jakiego wtedy mogliśmy sobie w naszych dziecięcych umysłach wymyślić, to zaginiony ojciec Luke’a i Lei to nie mogłabyś spać przez kilka nocy, tak jak nie mogło spać zapewne kilkadziesiąt milionów fanów Star Wars. Również sceny walk w pierwszych epizodach były wydarzeniem w historii kina. Nalot myśliwców Rebeliantów na Gwiazdę Śmierci czy pojedynki na świetlne miecze to było coś, czego żaden widz nigdy w kinie nie widział, a pościg na Endor czy też śnieżną bitwę na planecie Hoth uważam do dzisiaj za jedne z bardziej widowiskowych scen w światowej kinematografii.
Czarnoskórego również można zobaczyć, jeśli tylko się chce – wystarczy wspomnieć postać Lando Carlissiana, wbrew pozorom bardzo ważnej postaci, przez którą Han Solo trafia w ręce Jabby i zostaje zamrożony. O innych – jak choćby Mistrz Windu z epizodów I-III w osobie Samuela L. Jacksona – przez litość nie wspomnę…
Mógłbym tak ciągnąć godzinami ten mój cały wywód dławiąc i niszcząc w zarodku każdy argument wysunięty przeciwko Gwiezdnym Wojnom. To po prostu dzieło wiekopomne i nie podlega to żadnym dyskusjom. Jeśli ktoś tego nie rozumie to po prostu powinien zostać przy kinie koreańskim lub podziwiać pierwsze obrazy wytworzone przez kinematografię irańską, co najwyżej zostań fanem „Mody na sukces”, ale nigdy, przenigdy nie sięgać po kino science fiction. Nie ma bowiem takiej siły we Wszechświecie, aby zrozumiał, że Gwiezdne Wojny powstały po to, by można było marzyć…
Niech Moc będzie z Tobą Moniu!!
LOL, też coś wczoraj piłem, ale nie aż tyle 🙂
‘Pokertexas Wars’ Ep. 1 ‘the Last Hope’ .. ;]Dawno dawno temu w odległej ‘galaktyce Poker texas’, Sith Lady Kartka przywódczyni ruchu anty star Warsowego, natknęła się w swej krucjacie szerzenia herezji na temat Star Wars na znanego w galaktyce pokertexas, potężnego obrońce sagi i rycerza Jedi: ‘Jacka Danielsa’ który dzielnie broni kultowego dzieła .. epicka opowieść o starciu …ciemnej strony … ;P … z obronca sagi.
wiedząc ze nad saga czuwają Jedi tacy jak JD, Jest nadzieja … Nadzieja ze kultowosc Star Wars nie przeminie.Niech moc będzie z wami …. ;]
@flake92 – o ile wiem to żadne z nas nie dzwoniło do TVP 🙂 Ale z drugiej strony pisanie “po raz kolejny” o emisji Star Wars to chyba lekkie nadużycie – to nie “Kevin sam w domu” 🙂
http://www.youtube.com/watch?v=QJyk0drjyy8 macie filmik na zgode
Mam pytanie do autora i do Kartki – czy na ten wpis miał wpływ fakt, że w przyszłym tygodniu TVP 1 emituje Gwiezdne Wojny po raz kolejny? 😉
Bardzo lubie Monike, bardzo lubie JackaDanielsa – ale tego filmu nie znoszę (tak jak Akademi Pana Kleksa)
Pacuła Joanna miała propozycję zagrania w filmach Nagi Instynkt i “9 i pół tygodnia”.
Dlaczego nie ma odnośników do Władcy Pierścieni ????
SW to filmy wybitne – Niech Moc będzie z Moniką i z Wami.
ad kumiteDziękuję za rekomendację. Dosadna (żeby nie powiedzieć palo-wsadna) i dobrze zagrana satyra, choć niestety sama końcówka zdaje się zupełnie nie pasować do reszty.ad hau hau i DomaszMoje TOP 10 w żaden sposób nie aspiruje do “klasycznej dziesiątki”, podałam po prostu tytuły, które na mnie akurat zrobiły największe wrażenie.
STALKER to jest film WYBITNYCytując Jacka Danielsa “To po prostu dzieło wiekopomne i nie podlega to żadnym dyskusjom”ALE! To nie jest film dla tych, którzy chcą wyluzować się przy space operze oglądając walki na miecze świetlne czy statki kosmiczne. Ten film jest pełen symboliki i metafor. Jeżeli nie włączy się przy nim myślenia, to z pewnością się go nie zrozumie.Aha, i nie ma nic wspólnego z kremlem ani ruską władzą.A SW też uwielbiam.
Wysiliłem się aby przeczytać WSZYSTKO! Jestem wręcz zniesmaczony, że nikt nie wspomniał o “Lodach na patyku” i “Akademii Policyjnej” i jak to one wpłynęły na jego życie 😛 Co do pornosów, to z reguły się źle kończą, bo on się nie chce z nią ożenić.
Zgadza się. Każdy na pewnym etapie, jak już może sobie na to pozwolić, odrzuca jakieś role.@JD – i vice versa 🙂
al pacino odrzucił też główną rolę w apocalipse now, film raczej nie kiepski
Ja osobiście wolę pornosy, przynajmniej się dobrze kończą
Jednemu podoba się Star Wars innemu Smażone Zielone Pomidory – kwestia gustu. Ja pamiętam, że zacząłem oglądać pierwszą część SW i po 20 minutach wyłączyłem bo po prostu mało nie zasnąłem przed ekranem. Po za tym SW to taka trochę bajeczka. Z “gwiezdnych” filmów wolę już Star Trek, chociaż zdaję sobie sprawę, że trudno to porównać. ZOsobiście wolę horrory i jakoś inne gatunki mnie nudzą.
Akurat tu chodziło mi o to, że jak JA JESTEM TRZEŹWY to nie mogę znieść MMP… 🙂
@ufo
“I kto powiedział, że jestem trzeźwy…?”
What A surprise 😀
nareszcie ktoś wspomniał o Indianie Jonesie, kultowej postaci wszystkich nieletnich archeologów
Zestawienie Moniki jest ciekawe, aczkolwiek do klasyki zdecydowanie bliżej wersji hauhau 🙂 Jednak zmieściłbym tam Odyseję Kosmiczną i Matrix! Napewno zamiast krwi bohaterów i może Robocopa, który może ma swój czar ;D ale klasyka SF to chyba dla niego za wysokie progi (podobnie 12 małp).A na Blade Runnera to chyba za głupi jestem 😐 nie dotrwałem do końca…Co powiecie na:1. Star Wars
2. Odyseja
3. Alien
4. Terminator II
5. Mad Max
6. Matrix
7. Star TrekUznałbym to za ścisłą 7, co wy na to?;p
Reszta do modyfikacji. Oczywiście mam na myśli KLASYKĘ! Co lepsze/gorsze to trudna i burzliwa dyskusja.PS: ET to baja dla dzieci ;p
Teresa O. rządzi! Co prawda nie miałem pojęcia, że to jest klasyka s-f. 🙂
1. Blade Runner
2. Donnie Darko
3. Twelve Monkeys
4. Stalker
5. 2001: A Space Odyssey
6. ExistenZ
7. Naked Lunch
8. The Matrix
9. La cite des enfants perdus
10. Fifth Element
Jako miłośnik sf oglądałem tylko z trzy filmy z tej dziwnej listy ;o
To jest klasyka sf:
1.E.T
2.Gwiezdne Wojny
3.Star Trek
4.Terminator
5.Robocop
6.Alien
7.Predator
8.Mad Max
9.Krew bohaterów
10.Wszystkie filmy z Teresą Orlovski
Z tą bliższością do geniuszu bardzo mnie rozbawiłeś, dzięki :-)))Eh, nie piernicz już na jedno kopyto, wpadnij lepiej jutro na turniej.I kto powiedział, że jestem trzeźwy…?
Powiem Ci MMP, że na trzeźwo jestes nie do przełknięcia… Po pierwsze to zdaje sobie świetnie sprawę z faktu, że do geniusza mam o wiele bliżej niż Ty. To pewne. Druga sprawa to taka, że ja się nie napinam tylko dyskutuję – tobie sztuka dyskusji jest obca, bo potrafisz napisac tylko “ide po popcorn”, więc co to za rozmowa? Masz coś do powiedzenia W TEMACIE? To proszę, napisz to, ale przestań pierdolić bzdety bez sensu. Masz inne zdanie? Potrafisz je zaargumentować? Pokaz mi to! Jakoś innych antyfanów Star Wars mogłem na spokojnie przyjąć i nie darłem szat jak Rejtan. Jesli Kartka chce mi udowodnić, że radzieckie kino lat 70. jest lepsze niż Star Wars to sorry, mam inne zdanie nawet tego nie oglądając. A znając Kartkę i widząc co pisze jestem w stanie sie założyć, że całą sagę oglądała robiąc przy okazji milion innych rzeczy (stąd sławny Chewbutta na przykład).
Dżeku, jak Cię uwiera to poluźnij. Co się tak napinasz? Zrozum wreszcie, że ludzie mają też odmienne zdanie od Twojego i nie znaczy to, że są głupsi, jak zapewne uważasz. Sam do geniuszy nie należysz i pewnie świetnie zdajesz sobie z tego sprawę. Trochę spokoju i dystansu nie zaszkodzi Ci. Kartka obejrzała serię i wyraziła swoje zdanie i nie zależnie od tego czy się ją popiera czy nie (ja akurat popieram) to ma do tego prawo. Tym bardziej, że wypowiada się o czymś co widziała, a nie tak jak Ty – o filmach-“kupach”, których nawet nie raczyłeś obejrzeć, a krytykujesz. Ja tego radzieckiego hitu też nie widziałem, ale przynajmniej nie pierdzielę o nim.
Stringi w dupe??MMP…. a fe !!!
MMP, po co bawisz się w trolla??? Nie jestes ani zabawny, ani mądrez nic nie napiszesz tylko wpierdalasz się w rozmowę jak stringi w dupę…
Kartka…. a fe !!!
A Pacino słusznie nie przyjął roli – facet (mój ulubiony aktor tak przy okazji) gra tylko w dobrych filmach 🙂
Tak, Ty jak zwykle jesteś najmądrzejszy, wszechwiedzący i nieomylny. Grow up.
MMP, akurat Twoje zdanie tutaj znaczy najmniej, bo Ty się zatrzymałeś na Bolku i Lolku…
Lynx, powyżej Twojego posta już chyba napisałem odpowiedź. Po prostu oddajmy papiezowi co papieskie… Czy ktoś się będzie kłócił, że “Poszukiwacze zaginionej arki” są sztandarowym filmem kina przygodowego? Raczej nie, bo to też fakt! Film był doskonały. Ale tu na przykład niektóre sceny ręcznie malowano, bo kasy z budżetu nie starczało na efekty specjalne! Czy ktoś teraz to podważa?Swoja drogą ciekawą sprawą jest fakt, że od obu tych serii zaczęła się wielka kariera harrisona Forda, a mało brakowało, a nie zagrałby ani hana Solo, ani Indiany Jonesa. Pierwszą rolę miał grać Al Pacino (kto go sobie teraz wyobraża jako Hana Solo????), a drugą Tom Selleck.
Nie zgadzamy się, że Matrix i Avatar były czymś przełomowym – to Ty się sam ze sobą zgadzasz 🙂
Zawsze z zaciekawieniem obserwuję przebieg podobnych sporów o preferencje. Dyskutanci gotowi są umierać za obrazy w swojej głowie. Nazywanie innych ludzi gorszymi z powodu owych obrazów to już fraszka.Jestem fanem Star Wars. Należę do tej mikroskopijnej, wyklętej części, która wyżej sobie ceni nowe (czy też stare w rozumieniu fabuły) epizody. Nie mam zamiaru czegokolwiek bronić, odbierać komuś prawa do czegoś (bo czegoś tam – nieważne nawet jak genialnego – nie obejrzał). Uważam, że znacznie lepsze od ‘mówienia o rzeczach’ jest ich używanie, nie po to by innych pognębić a po to by się rozwijać, wzruszyć, zainspirować albo zwyczajnie dobrze bawić.W związku z powyższym mam pewną radę dla Kartki. Jeśli naprawdę uważasz, że “Postaci są bezlitośnie nie rozbudowane i jednowymiarowe” to polecam Ci zainteresować się innymi dziełami, których akcja rozgrywa się w uniwersum Star Wars (mam na myśli głównie dwie doskonałe gry z cyklu Knights of the Old Republic). O i jeśli postać Anakina z I II i III epizodu jest dla Ciebie “płaska i jednowymiarowa” to z Gwiezdnymi Wojnami stanowczo się minęłaś (nie chodzi mi tutaj o jakąś wadę w Twojej percepcji a całkowicie naturalną specyfikę preferencji). Poza tym mam wrażenie, że postaci z IV, V i VI epizodu poza tym, że rzeczywiście są raczej jednowymiarowe są też straszliwie pozytywne co w specyficznej rzeczywistości lat 70-80 miało znacznie większy potencjał do wywierania pozytywnego wpływu na odbiorców niż wielowarstwowe indywidua będące jednym wielkim zbiorem konfliktów (te mają swoje 5 minut dzisiaj).Swoją drogą ogromnie dziękuję za cynk na temat “Stalkera” nie miałem zielonego pojęcia, że na kanwie “Pikniku na skraju drogi” powstał film. Książka mnie oczarowała a jej zakończenie uznaję stanowczo najlepszym jakie kiedykolwiek dane mi było przeczytać.ad Jack DanielsDoskonale rozumiem za co i jak bardzo można kochać Star Wars (jak wspominałem wcześniej sam jestem wielkim fanem, nie tylko filmów ale całego uniwersum) ale powiedz mi czy kiedy idzie o preferencje naprawdę da się obiektywnie dzielić ludzi na tych “oświeconych” i tych będących w błędzie? Powodzenia w challenge-u z Pawciem.Pozdrawiam.
Ja nie będę się tutaj kłócił czy film A jest lepszy czy gorszy od filmu B, który z filmów gatunku jest najlepszy i dlaczego. Mnie po prostu do głebi poruszyło zdanie Kartki, która – dalej tak uważam – nie znając tematu potraktowała historyczne (nie waham sie użyć tego słowa) dzieło filmowe jak meksykańską telenowelę. Jeśli zgadzamy się, że Matrix i Avatar były czyms przełomowym w kinie to TYM BARDZIEJ przełomowa była cała saga Star Wars. I nikt, ale to absolutnie nikt nie może się z tym kłócić, bo to nie jest żadne moje widzimisię tylko fakt. Gwiezdne Wojny wprowadziły do kina coś czego dotąd nie było i świat tego do tej pory nie widział. I nawet jeśli – powtarzam, jeśli!! – w ogóle w filmie sa jakiekolwiek niedociagnięcia (w co osobiście wątpię) to można je zauważyć dopiero teraz po 33 latach od premiery. Teraz, w czasach nieprawdopodobnej techniki filmowej, 3D i innych cudów!! Ale nie wtedy!!
“znam sie na tyle na kinematografii światowej, żeby wiedzieć co mi sie podobac będzie, a co nie będzie.”
i to chyba jest puenta calosci. Doznan kulturowych czlowieki stworzyly tak wiele, ze kazdy kto szukac tylko bedzie, dla siebie cos znajdzie..
Do Star Wars w moim 25-letnim zyciu startowalem kilka razy, ale.. sorry.. nie dalem rady.. moze juz jestem z pokolenia ktore krzyczy “SW blee..” ale.. jak dla kogos swietosc to ok:) niech sie przebiera za duzego Misia i lata burkajac po jakis zlotach.
Tak jak osoba lecaca wzdluz granicy chinsko-mongolskiej.. ok.. jak ktos lubi..:)z filmow ktore ostatnio widzialem polecam niskobudzetowy INK , ma i kiczowate efekty specjalne (zostal zrealizowany za 25tys $ – mniej niz niz niejeden Wasz bankroll), a ma tez moral jak chinsko-mongolsko-afganska telenowela.
Dla kazdego cos milego;)
Ale przecież Donnie Darko nie jest Sci-fi 😐
Ja tam widzę nieźle poplątany film psychologiczny, dramat, filozofię, ale sci-fi nie dostrzegam.
Bo jeśli według Kartki, królik jest elementem sci-fi, to matrix jest elementem westernu.
Polecam wersje reżyserską Donnie Darko, 15 minut więcej filmu.Moja lista sci-fi:
1. Stargate + cała seria seriali
2. SW
3. Kroniki Riddicka, Pitch Black
4. Matrix
5. Queen of Dammned (chociaż podchodzi pod fantasy)
6. Przenicowany Świat (ruskie, 2 części)
7. Immortal
8. Equilibrium
9. Dzieci Diuny
10.Raport Mniejszości
Trzy stare części Gwiezdnych Wojen to po prostu mistrzostwo ! Mógłbym długo opowiadać co w tych filmach mnie zachwyciło, ale zwyczajnie zacząłbym powtarzać wcześniejsze wypowiedzi, więc sobie daruję. Nowe części moim zdaniem nie trzymają już klimatu i nie ma charyzmatycznych postaci, które potrafią zawładnąć widownią. Han Solo do dzisiaj pozostaje jedną z moich ulubionych postaci.
Znawcy tematu s-f jesteście a w swoich listach top 10 pewnie nie macie nawet polskiego filmu “Ga, ga: Chwała bohaterom” ? Jeśli ktoś nie widział nie powinien zabierać głosu w dyskusji o s-f, Olbrychski jak zwykle rewelacyjny choć jako Scope szabelką nie machał.
a mi się ten flim niepodoba już bo to s-f,czyli bajka dla dzieci.
idę po drugi popcorn
hahaha ubawilem sie…. Kartka-JD 3-1ps. SW klasyka, film dziecinstwa itd. Arcydzielo to to nie jest oczywiscie:)DD/Matrixy/Cronenbergi/itd wysmienite:) i te juz bardziej pretenduja do “arcydziel” ale to nie bylo powodem spiecia:)
Tak właśnie jest jak piszesz, ale właśnie dlatego nie będę oglądał Tarkowskiego i jemu podobnych, bo bliżej mu do wspomnianego przeze mnie mongolskiego kina niezależnego niż mistrzostwa George’a Lucasa…
Ad JD (w tym temacie już najprawdopodobniej po raz ostatni,bo też zdążyliśmy daleko odejść od pierwotnego przedmiotu dyskusji)Napisałeś: “Tak jak Tarkowskiego znam jeszcze setkę innych twórców i artystów, co nie znaczy, że muszę jak osioł siedzieć przed telewizorem i oglądać wszystko jak leci tylko po to, żebym mógł się tym publicznie pochwalić.”Kto tu jednak mówił o chwaleniu się? Ja po prostu wytknęłam Ci autorytatywną krytykę czegoś, czego tak naprawdę nie znasz.
Co innego z niezmąconą pewnością siebie stwierdzić na podstawie samego opisu “mega kupa”, a co innego napisać “nie sądzę, żeby mi się ten film spodobał”. Różnica polega na tym, że w pierwszym przypadku oceniasz niesprawiedliwie i z pretensjami do obiektywizmu film, którego nawet nie widziałeś, w drugim natomiast wyrażasz przypuszczenie – pozbawione niepotrzebnych emocji – które nie ma znamion prawdy absolutnej, dobrze za to oddaje Twój stosunek do oglądania tego typu filmów.PS. Też Cię kocham (i nagle świat zalała wielka roztopiona landrynka).
Zresztą wiesz Moniu dobrze, że ja z Tobą dlatego tak się lubię, bo w końcu mam godnego siebie przeciwnika do rozmów wszelakich na wszystkie tematy 🙂
Oj Monia, Monia… Ja rozumiem, że próbujesz po swojej masakrycznej wpadce z Gwiezdnymi Wojnami ratować jakoś twarz i resztki godności, a najlepszym celem ku temu jest skompromitowanie mnie, ale nadal Twoje próby sa słabe i żałosne. Tak jak Tarkowskiego znam jeszcze setkę innych twórców i artystów, co nie znaczy, że muszę jak osioł siedzieć przed telewizorem i oglądać wszystko jak leci tylko po to, żebym mógł się tym publicznie pochwalić. Tak samo jak znam Picassa, ale nie muszę latać do muzeum na każdą jego wystawę. Soory, ale znam sie na tyle na kinematografii światowej, żeby wiedzieć co mi sie podobac będzie, a co nie będzie. Stąd wiem z całą pewnością, że radziecki film z 1979 roku, zapewne czarno-biały, który ma być ponoć filmem sci-fi podobać mi się nie ma szans!
PS. Ignorancję wytykam Ci oczywiście tylko w TYM konkretnym temacie, ogólnie szanuję Twoją wiedzę w wielu innych dziedzinach.
gdzie mozna przeczytac nowy blog kartki??
Niech moc bedzie z nami!
ad JDDefinicja “ignorancji” na podstawie Słownika Języka Polskiego PWN:«brak wiedzy, nieznajomość czegoś; nieuctwo»
Powszechna, zupełna, absolutna, kompromitująca ignorancja.
Ignorancja laika w jakiejś dziedzinie.
Dawać dowody swojej ignorancji.
Przejawiać, okazać ignorancję w czymś.Przyznałeś, że znasz Tarkowskiego jedynie z nazwiska, czyli de facto nie masz wiedzy na temat jego filmów, wszak ich NIE widziałeś, a mimo to bez skrępowania jeden z nich skrytykowałeś. Jak dla mnie to właśnie klasyczny przykład ignorancji.Jako powód dla braku znajomości tematu podajesz niechęć do języka rosyjskiego – w porządku, masz do tego pełne prawo. Nie zmienia to jednak faktu, że wiesz o jego filmach bardzo niewiele (liczy się tutaj rezultat, nie przyczyna), więc po co uciekać się do takich tanich sztuczek jak nazywanie czegoś szmirą bez uprzedniego zapoznania się z treścią?
Podobno z wiekiem człowiek dziecinnieje i sam o tym nie wie.
Przez nie krótkie życie przeczytałem kilka książek i obejrzałem kilka filmów.
Dzięki takim tekstom jakie daje JD wracam do literatury i filmów, których już nigdy bym nie zaliczył.
Kupiłem 7 tomów Mrocznej Wieży – bo jeden młody pokerzysta opisywał, że poker przeszkadzał mu w jej czytaniu :), kupiłem ten tekst.
Jack Daniels pisał kiedyś, że przeleciał w jednym ciągu sześć roczników serialu LOST (zagubieni). Dzięki Jackowi zakupiłem pięć roczników szósty w drodze. Dziękuje Ci Jacku …teraz wczasowicze przeszkadzają mi w przeżywaniu przygód rozbitków.
Morał – każdy Wasz tekst (post) jest ciekawy i wystarczy skorzystać z Waszych recenzji aby czasu wolnego człowiekowi zabrakło na zaliczenie TEGO WSZYSTKIEGO.
PS. Co się tyczy przynależności “Donnie Darko” do sf, został uwzględniony we wszystkich rankingach stron poświęconych tej właśnie tematyce.“Miasto zaginionych dzieci” czy “Nagi Lunch” może faktycznie nie są najtrafniejszymi wyborami, podałam jednak propozycje alternatywne. Mogę jeszcze dorzucić “Zakochanego bez pamięci” (choć tutaj też będziesz miał pewnie obiekcje, bo nie ma przecież kosmitów) i “Raport mniejszości”, ale w końcu miało to być TOP 10, a nie TOP 100, nie ma więc sensu, żebym podawała kolejne tytuły po to tylko, żeby udowodnić Ci, że wiele filmów sf widziałam.
Tarkowskiego owszem znam, ale z nazwiska. Żadna bowiem siła nie zmusi mnie do tego, żebym obejrzał choć pół filmu, w którym ktos mówi po rosyjsku… i nie ma to nic wspólnego z moją ignorancją, którą tak chętnie od razu mi wytknęłaś, tylko z moją wrodzoną rusofobią zaszczepioną we mnie w dzieciństwie przez komunę. A więc kolejne pudło droga Moniu! Staraj się dalej!
ad JDJa z kolei wnoszę z Twojego nie-znam-ale-na-wszelki-wypadek-trochę-się-ponabijam tonu, że nie słyszałeś o braciach Strugackich i “Pikniku na skraju drogi” – w przeciwnym razie wiedziałbyś bowiem, iż “Stalker” jest adaptacją tej właśnie noweli i jakość filmu z powodzeniem opiera się upływowi czasu.Przy okazji nie omieszkałeś popisać się ignoracją także w kwestii jednego z najlepszych światowych reżyserów – Tarkowskiego – który to film ten popełnił, wraz zresztą z inną klasyczną adaptacją sf: “Solaris” (nie mylić z remakiem z Georgem Clooney). W końcu po co marnować czas na oglądanie, szybciej i wygodniej jest skrytykować coś na podstawie samego opisu.Muszę powiedzieć, że nie znoszę, kiedy ktoś wypowiada się protekcjonalnym tonem na temat, o którym nie ma nawet pojęcia. Teraz oczywiście mógłbyś mi wytknąć, że ja z kolei zupełnie nie znam się na SW, mogę jednak z czystym powiedzieć, iż NAJPIERW Trylogię obejrzałam, a dopiero POTEM skreśliłam krytyczny komentarz.
ludzie muszą Cię naprawdę kochać skoro chce im sie czytać tak długie wpisy- mi się nie chce.
Droga Moniu, lista przedstawiona przez Ciebie jak dla mnie zawiera tylko 6 filmów sci-fi, bo “Miasto zaginionych dzieci” to klasyczny film fantasy (nie mylić z sci-fi!), “Donnie Darko” ma tak daleko do science fiction jak “Lucky Luck” do westernu, a radzieckiej produkcji “Stalker” nawet nie widziałem, ale wnoszę z opisu, że to jakaś mega kupa (choć rok produkcji 1979 może świadczyć o tym, że to jakaś odpowiedź Kremla na Star Wars). “Naked Lunch” to też dla mnie nienajlepszy przykład kina sci-fi, bo jeśli chodzi o filmy Cronenberga to już bardziej pasuje tu jego “Mucha”.
A dla mnie najlepsze filmy sf to kroniki riddicka i pitch black. A film classic to flash gordon bodajze z 1980 roku. SW spoko ale bez wiekszej podniety mimo iz tez ogladalem pod koniec lat 80. Z bajek wole LOTR (chociaz to fantasy a nie SF).
Natomiast najlepszy film jaki widzialem to La Haine z 1996 roku z my man Vincent w roli glownej ale to juz zupelnie inny gatunek.
pozdro;)
idę po popcorn
ad JDMam dla Ciebie wyzwanie: spróbuj sobie wyobrazić, że można być fanem sf, a przy tym nie lubić SW. Tak po prostu. Na dowód zamieszczam 10 tytułów filmów sf, które zrobiły na mnie największe wrażenie (jeśli uznasz, że “Naked Lunch” się nie klasyfikuje, możesz sobie tam wstawić “Brazil” albo “A Clockwork Orange” zamiast):1. Blade Runner
2. Donnie Darko
3. Twelve Monkeys
4. Stalker
5. 2001: A Space Odyssey
6. ExistenZ
7. Naked Lunch
8. The Matrix
9. La cite des enfants perdus
10. Fifth Elementad IkillyouJD usilnie próbował odmalować mnie jako snobkę lubującą się wyłącznie kinie niezależnym, która na hasło “film akcji” ucieka z afektowanym krzykiem. Jest to w dużej mierze prawda (tak, lubię kino niezależne i najprawdopodobniej wykazuję pewne snobistyczne zakusy), nie zmienia to jednak faktu, że bardzo lubię przy tym filmy akcji. I komedie. I horrory (szczególnie te kiepskie, choć akurat “The Shining” Kubricka jako przykład dobrego horroru jest bodaj moim najulubieńszym filmem w ogóle). De facto, poza musicalami (których nienawidzę z całego serca) i westernami (ale tutaj postanowiłam się poprawić) oglądam WSZYSTKIE gatunki filmowe. Bo lubię kino jako takie.I jeszcze jedno: pseudoambitnych gniotów pokroju “Wyspa” Ki-duk Kima nie toleruję równie intensywnie co musicali. Lepiej zobaczyć film akcji, który nie aspiruje do odkrywania przede mną tajemnic wszechświata i po prostu dobrze się na nim bawić, niż męczyć się przez 2 godziny podczas pretensjonalnego, przeintelektualizowanego, a jednak niczego w tym wszystkim nie wnoszącego gówna.
Bruce Lee i długo, długo nic jeżeli chodzi o smarkate kino lat osiemdziesiątych
Nie jestem fanem StarWars ale wrażenie jakie na mnie zrobiła I cześć sagi gwiezdnych wojen jest nie do opisania. Moje dziecięca wyobraźnia która karmiona była Bolkiem i Lolkiem, oraz przełomowym filmem Akademia Pana Kleksa doznała szoku i do dziś pamiętam twarze rówieśników oglądających ten film z szeroko otawrtymi oczami i zachwytem na twarzach. Jak na tamte czasy to był prawdziwy “kosmos”
A Toy Story 3 jest na 14… ja bym nie przesadzał z tymi rankingami…
Rado, spójrz na IMDb Top 250 (http://www.imdb.com/chart/top).
Imperium na 10 miejscu (najwyżej), Star Wars (aka New Hope) na 15 i (zupełnie nie rozumiem dlaczego tak nisko) powrót na 103. Te filmy to nie jest jakaś tam chałtura.
Star Wars jak całość to dla mnie tak ok TOP 100 nakręconych filmów, oczywiście najlepszy odcinek The Empire Strikes Back mógłby nawet być wyżej. Pamiętam rok temu w porannych godzinach grindowania oglądałem codziennie po 1 części przez tydzień, ale to dopiero 3 raz w życiu gdy obejrzałem całość. 4 raz się na razie nie szykuje, może za rok, dwa :-)Dobra epicka opowieść, z fajnymi efektami specjalnym nie ma się czym przesadnie podniecać, ale to po prostu bardzo ładne dzieło.
Kartka, give yourself to the Dark Side. :-)Ja jako zawodnik nawet trochę starszy niż JD z raz na rok po prostu muszę obejrzeć całego sześciopaka. A nie chodzę w sandałach tak jak Góral tudzież nie jestem zapalonym zwolennikiem s-f tak jak inny przedpiśca. 🙂 Co do “podrasowywania” starych epizodów to bardzo nie podoba mi się to, że w samej końcówce Return of the Jedi (moja ulubiona część BTW) podmieniono starego Anakina (Prowse) na nowego (Christensen).
Bądźmy wyrozumiali :jedni niech oglądają Mode na Sukces,drudzy StarWars(widziałem kilka razy),a trzeci zaś niech chodzą w czarnych skarpetkach do sandałów .
Oczywiście podyskutować można,ale bez przesady.
Góral nie przejmuj się. hohohupi ma “kowbojską” kurtkę 😉
sucks 🙂 :DDDDDDDDDD
Ja jestem zdecydowanie za StarWars, swietny film i dla mnie kultowy! No ale ja tez chodze w czarnych skarpetkach do sandalow :DDDDDDDDDD
100% racji ma Blasco666.
Nie bądźmy talibami.Każdy ma swoje zdanie i raczej go nie zmieni po przeczytaniu kilku postów.
Równie dobrze możecie iść pod krzyż i przekonywać stróżujących tam “katolików” że jego miejsce jest w kościele.
Pozdrawiam.
Po prostu nie ma to sensu.
GW naiwny film dla infantylnych dzieciaków z podstawówki. o wiele większe wrażenie robiło “Wejście smoka” – oczywiście jak się miało jaja żeby podrobić legitkę żeby wpuścili na seans od 18 lat. ten film w przecwieństwie do GW w ogóle sie nie zestarzał
Blasco666, przeczytałem wszystkie książki o Winnetou tak jak oglądałem SW więc jedno drugiego nie wyklucza. Nawet mam jeszcze kurtkę “kowbojską” 🙂
Może kogoś to nie kręcić, ale po co krytykować coś, co stanowiło pewien niezaprzeczalny przełom w kinie SF ?
Tylko kobiety i geje i inni przedstawiciele gatunku ludzkiego z IQ
Nie bądźcie talibami. Jednego to kręci, drugi nie rozumie tego zachwytu. Ja też ogladałem SW w latach osiemdziesiątych i jakoś większego na moją psychikę wpływu to nie miało. Wolałem czytać Winnetou.
Na potwierdzenie niektorych Twoich slow JD a zaprzeczeniu kilku innym dodam ze mam obecnie 20 lat a SW są dla mnie jako fana fantastyki czymś równie niezwykłym jak dla Ciebie. Jedyna różnica jest taka że jako dziecko byłem zachwycony Mrocznym Widmem a dopiero z czasem zaprzyjaźniłem się episodami IV-VI.
+103040 4u sir za obronę sagi przed profanami. Smieszni ci którzy jeżdżą po takich ukochanych klasykach chyba z poczucia obowiązku kręując się na wielkich znawców kina. Jak łatwo teraz zrobić taki pseudoambitny film, wystarczy ciężki temat i od razu wszystkie wannabes zachwycają się mimo że nuda aż żal dupę ściska.Także pamiętajcie, chcecie być fajni w towarzystwie, poszliście ze znajomymi na jakiś film akcji (żeby się pośmiać no nie) pamiętajcie o uniwersalnych tekstach “jednowymiarowe postaci”, “naiwna fabuła”, “śmieszne dialogi (można sie roześmiać w czasie filmu ale nie przesadźcie)”. Spoko nie wyjdziecie na głupa bo te słowa i tak nic nie znaczą! wiiMuzyka w GW to po prostu przełom w kinie, wielki sukces wynikający z ryzykownego połączenia intensywnego w akcję i walki filmu sf z orkiestrą symfoniczną. Jak śmieszny musiał się wydawać taki pomysł przed powstaniem SW.
Fabuła pozbawiona “NIE DAJ BOZE” punktu zwrotnego? Sorry ale lol- a choćby Luke im your father? Najbardziej znany punkt zwrotny w fabule i rozwoju bohatera (Luke) w historii kina? No litości dlaczego muszę to w ogóle pisać.
“Chewbutta”? Jack Daniels ma rację pomiliłaś się. Może słyszałaś o jakiejś znienawidzonej przez wszystkich infantylnej postaci z SW i myślałaś że chodzi o to. Sorry Chewbacca rocks, nie wiem w jaki sposób się nie nadaje do uniwersum SW, on go po prostu tworzy.
“łatwiej spotkać przerośnięte mrówki czy wojownicze misie Koralgole niż natknąć się na człowieka rasy innej niż biała.”- hello, oprócz pokazania różnorodności świata SW trochę oczywisty antyrasistowski przekaz. Jak ktoś lubi to ambitne kino gdzie musisz analizować każdą scenę bo jak nie to jesteś głupi:p to nie zauważy tego?Kacper chyba musiałeś założyć dodatkowe konto żeby znalazł się jeszcze ktoś kto nie lubi SW:p
SW epokowe dzieło też pierwszy raz oglądałem we wczesnym dzieciństwie zaraz po liftingu w kinie. Zgadzam się, z JD tego po prostu nie można krytykowac. Osobiście uwielbiam GW ze wszystkimi postaciami i absurdami tej serii.
To co napisał Jack o Star Wars to czysta prawda. Nie zrozumie tego nikt, kto zaczął oglądanie tego filmu w 2010 roku. Ja również przeżywałem tak entuzjastycznie ten film nawet oglądając go po raz 38 na VHS ze zdartej kasety przywiezionej z USA. Let the force be with you.
Monia 100% racji 🙂
Ide obejrzeć 10348-smy odcinek Mody na sukces…
SW to straszna lipa brawa dla Kartki 🙂
Ustalmy pewne fakty:
1. Wszystkie Kacpry to ciule
2. Star Warsy są świetne.
Ile można pitolić o nieszczęsnych gwiezdnych wojnach… film jak film: albo lubi się science fiction, “dżony mnemoniki” i inne “matriksy”, albo nie. Oglądałem GW nie raz i nigdy ten cykl do mnie nie przemówił. Nawet zmusiłem się (tak – pełen masochizm) do obejrzenia jakichś nowych części: “zemsta czegośtam” (Shitów? Szyitów?) oraz “Atak klonów/glonów” – ciężko to było przetrwać. Każdy ma swoje zdanie i niech tak zostanie. Kiedyś nawet widziałem “Star Wars” po naszemu… na przejeździe kolejowym Star wjechał prosto w wagon Warsa…
nie wspomniałeś o niewinnych ofiarach gwiazdy śmierci zniszczonej w trakcie budowy.
biedni hydraulicy, dekarze, monterzy… [*]bo wątpie żeby szturmowiec wiedział jak podłączyć rurę w kiblu :)http://www.youtube.com/watch?v=n6lzEhoXads
polecam 🙂
nawet 158
chciałbym sie włączyc w polemike związaną ze Star Warsami.. otóz chujowy ten film jak 150 :d
Możliwość dodawania komentarzy nie jest dostępna.