W kolejnym odcinku serii prowadzonej przez portal PokerNews do rozmowy został zaproszony Greg Raymer. „Fossilman” opowiada w nim o dwóch rozdaniach – jednym pozytywnym i jednym negatywnym – które wyjątkowo zapadły mu w pamięci.
World Series of Poker Main Event – 2004
– Jasnym jest, że rozdanie kończące wygrany przeze mnie Main Event WSOP w 2004 roku jest tym, którego nigdy nie zapomnę. Zagraliśmy sześć rozdań, w których żaden z nas nie wygrał więcej niż jednego czy dwóch big blindów. Dodatkowo byliśmy na sporym deepie.
Raymer posiadał ok. 70 procent wszystkich żetonów w grze, jednak David Williams, z którym rywalizował, wciąż miał spore pole manewru. Williams przebił przed flopem do 300.000, a Raymer sprawdził to zagranie z 8 8.
– To bez wątpienia była ręka, którą w heads upie można 3-betować. Uznałem jednak, że czasem warto ją po prostu flatnąć i wybrałem tę linię.
Na flopie pojawiły się 4 2 5, Raymer zaczekał do Williamsa, który postawił zakład w wysokości 500.000 żetonów. Raymer zdecydował się na przebicie do 1.600.000 i otrzymał natychmiastowe sprawdzenie od rywala. Turn w postaci 2 sparował board. Raymer wykonał zagranie w wysokości dwóch i pół miliona i ponownie doczekał się sprawdzenia.
Na river pojawiła się 2, która skłoniła Raymera do zagrania za wszystkie żetony. Williams szybko wrzucił do puli swoje żetony, odwracając A 4, jednak ręka ta okazała się zbyt słaba w starciu z lepszym fullem Raymera, który tym samym sięgnął po mistrzowską bransoletkę WSOP i nagrodę finansową w wysokości pięciu milionów dolarów. Nic więc dziwnego, że to właśnie to rozdanie przyszło mu na myśl jako pierwsze.
– Gdy on snap-callnął na river, moją pierwszą myślą nie było „tak jest, wygrałem!”, tylko „o Jezu, on tak szybko sprawdził”. W tamtym momencie sądziłem, że muszę być z tyłu, skoro on tak szybko sprawdził.
World Series of Poker Main Event – 2005
Rok później Raymer ponownie zaliczył deep run w Main Evencie WSOP, dochodząc do momentu, w którym w grze pozostawało już tylko 25 graczy. Miał przed sobą cztery miliony żetonów, czyli dwa razy więcej, niż wynosił średni stack. W jego ręce przywędrowały K K, Raymer zdecydował się na podbicie.
– Było nas już tylko 25, a ja byłem jednym z większych stacków.
Zagranie Raymera postanowił sprawdzić Aaron Kanter, który dysponował Q J. Raymer przyznał, że idea flatowania z dowolnymi kartami w celu wyblefowania rywala na kolejnych ulicach w tamtych czasach w zasadzie nie istniała. Kanter po tym rozdaniu przyznał się rywalowi do tego, że planował sprawdzić jego podbicie z any two, aby spróbować blefu na turnie lub riverze.
Na flopie pojawiły się 6 3 5, na co Raymer zareagował zagraniem za 150.000 żetonów, które Kanter sprawdził. Turn przyniósł 7 i po raz kolejny na wykonanie betu zdecydował się Raymer, który tym razem uderzył za 300.000 żetonów. Tym razem Kanter zareagował nieco agresywniej – z flushdrawem i dwiema over kartami przebił do 900.000 żetonów.
– Patrzyłem na niego cały czas i byłem w stu procentach pewny, że blefuje i kompletnie nic nie ma. Gdy tylko wykonał przebicie, gdy tylko przesunął te żetony do przodu, ja po prostu powiedziałem „all in”.
Kanter po chwili namysłu sprawdził all ina rywala, co adekwatnym komentarzem skwitował ekspert stacji ESPN, Norman Chad:
– Nie mogę uwierzyć w to, że w tym rozdaniu żetony Aarona Kantera powędrowały do środka.
2 na river pozwoliła Kanterowi na skompletowanie koloru, stawiając Raymera w nieciekawym położeniu. Większość jego stacka powędrowała w ręce Kantera, a jemu samemu zostało ok. 400.000 żetonów.
– Oto esencja turniejów w dzisiejszych czasach – stwierdził Chad – Aaron Kanter, który był z tyłu przez cały czas, popełnił potężny błąd, wrzucając wszystkie swoje żetony i doprowadził obrońcę tytułu do momentu, w którym praktycznie odpadł z turnieju.
Gdyby Raymer wygrał tamto rozdanie, miałby 10% wszystkich żetonów w grze i stanąłby przed ogromną szansą obrony tytułu.
– Patrząc wstecz z dzisiejszej perspektywy, field był łatwy. W tamtym momencie turnieju było wielu gości, którzy nie byli zbyt dobrzy. Dawałem sobie ok 15% szans na ponowne wygranie turnieju. Z dziesięcioma procentami żetonów byłbym chipleaderem i mógłbym wywierać presję. Gdyby udało mi się wygrać rok po roku, ugruntowałbym swoje nazwisko w historii pokera.