Lubię jeździć na zakupy. Te spożywcze. Raz w tygodniu udaję się do Kaufa by zrobić zapasy na kolejny tydzień grania. Siedząc wiele godzin w klatce wciskając guziczki, nie ma wielu okazji by pobyć wśród ludzi. Siłownia, bieganie, choć dostarczają endorfinek, nie zaspokajają potrzeby obcowania z innymi wodo-białkami. Stąd chyba chętnie po te sprawunki latam. Najchętniej po sesji rozgrzewkowej. Wstać, toaleta, śniadanko, gramy – tak dwie godzinki około. Zawsze ciężko mi się do sesji zabrać, więc im wcześniej się rozruszam, tym lepiej dla całego dnia. A po tej pierwszej dobrze z domu wyjść, nawet do tego Kaufa.
Wsiadam do samochodu i ustawiam się w korku. Widzę wkurzonych ludzi, wyprzedzających by tylko być o te 3 auta z przodu. Btw. Czemu prowadzenie auta u tak wielu osób wyzwala tak wiele negatywnych emocji? Wykrzykiwanie, wygrażanie. Tak na spacerach ludzie nie robią. Ma to chyba związek z poczuciem bezpieczeństwa w zamkniętym pomieszczeniu. Nieważne.
Zmierzam do marketu. Auto staram się postawić blisko wejścia, jak wszyscy, choć w sumie mi to nie robi nawet jak pada. Puszczam auta, które muszą stanąć pod drzwiami sklepu. Moneta w koszyk, w drogę. Lubię jak w informacji jest brunetka. Gówniara z ładnym uśmiechem. Makes my day. Ostatnio częściej widuje blondynkę, uśmiech na razie niezaobserwowany, ale będę szukał. Wybieram banany i pomelo, czasem kilka jabłek. Za warzywami nie przepadam, ale jeść trzeba. Cierpliwie, uśmiechając się do przepychających się przy wagach ludzi, czekam na swoją kolej. Jeszcze winko na monopolowym, dwie zgrzewki wody i obowiązkowo sok malinowy do herbaty. Pieczywo też tu kupuję, dobry chleb ostatnio odkryłem.
Często idę wolno, próbując zgadnąć jaka praca zmusza każdego do codziennego pędu. Jeżeli spotkam czyjś wzrok uśmiecham się szeroko, często ludzie go odwzajemniają. Dredy też pomagają. Chyba już o tym kiedyś pisałem, prawda? Ludzie zakładają, że jesteś pozytywny gość, a Twój uśmiech nie oznacza szydery lub plamy na ich kurtce.
A gdyby zrobić taki eksperyment: ustawić w dużym markecie z setkę ludzi z zadaniem szczerzenia się do klientów. Większości pewnie nastrój by się udzielał. Tak niewiele trzeba.
Jak nie chce wolno to biorę rozbieg i wskakuje na kółka wózka. Dzieci patrzą z zazdrością, wiedzą, że gdy tylko spróbują, usłyszą standardową litanię poleceń od swoich mam („Nie rób”, „Zostaw”, „Stój prosto”, „Nie biegaj”, „Czekaj”, „Nie dotykaj” i tak średnio 30x na godzinę). Zupełnie jakby „bycie dzieckiem” było zakazane. Na szczęścia ja już duży, do sklepu chodzę przeważnie bez mamy, więc nikt za mną nie krzyczy. Mam nadzieję, że jak będę po 80tce dalej będę tak robił.
Dział z wędlinami przeważnie omijam. Panie wydają się być nieprzyjemne, każą długo na siebie czekać, nawet, gdy jesteśmy jedynym w danym momencie klientem. Zakłóca mi to zakupową radość. Potem jeszcze nabiał i chemia, wyładowanie wszystkiego na kasę i władowanie z powrotem. „Dziękuję bardzo, życzę Pani miłego wieczoru”. Babka często zdziwiona, dawno żaden klient niczego miłego jej nie życzył.
W autko i wesół wracam przed komputer.
(plaża obok nas)
Znowu mi się produkty skończyły, muszę jechać do sklepu. To taka strata czasu, a ten jak wiadomo, to pieniądz. Przeważnie jadę do dużego marketu by mieć to szybko z głowy.
Wsiadam do auta i wygrażam w myśli ludziom stojącym w korku. I tak przecież stoją, czemu nie pozwolą mi włączyć się do ruchu?! Przez babę przede mną nie zdążam przejechać na pierwszej zmianie świateł. Ominęła pierwszą lekcję na kursie: ruszanie?!
Tracę kilkanaście minut na dojazd do Kaufa. Szukam miejsca blisko drzwi, jak zwykle nie ma. Gdy jedno się zwalnia, facet z naprzeciwka natychmiast je zajmuje, ignorując to, że włączonym kierunkowskazem już je zaklepałem. Teraz wyzywam już głośno, a nie w myślach.
Złotówka jak zwykle blokuje się wózku. Jak to możliwe, że tak prosty mechanizm jest tak zawodny?
Przy wadze na warzywach jakaś prukwa się przede mnie wpycha, totalnie mnie ignorując. Zwracam jej uwagę, „oh nie widziałam, że pan też tu stał”. Kiwam głową z politowaniem, dobrze wiem, że widziałaś.
I jeszcze ten mięsny, Boże jak ja nie lubię tam podchodzić. Czy one myślą, że ja je będę prosił, by mnie obsłużyły? Tyle jest sklepów w dzisiejszych czasach, pójdę tam gdzie moje pieniądze są mile widziane. Szybkim krokiem pcham wózek do kasy, byłoby szybciej gdyby nie to przeklęte zepsute kółko, z którym szamoczę się już 20 minut. Szukam najmniejszej kolejki, wszędzie po 5 osób, z wózków aż wypada. A podobno kryzys mamy.
„Dziękuję” – odpowiadam, odbierając paragon. Tym razem go sprawdzę, ostatnio dwa razy nabiła jogurt. Pewnie jej kazali oszukiwać klientów.
Jeszcze droga do domu, odetchnę dopiero w fotelu. A jeszcze długa sesja mnie czeka.
Te dwie historie są tak naprawdę jedną. Podczas jednego wyjścia do sklepu spotkamy i kierowców, którzy za nic nie wpuszczą nas do ruchu i uśmiechniętą ekspedientkę. I babę próbującą wepchnąć się w każdą kolejkę i uśmiechniętych ludzi wybierających bułki.
A tylko od nas zależy, na czym się skupimy i jak będziemy opowiadać nasze wyjście do sklepu. Wasz wybór.
(pajączek)
Jakiś czas temu wydarzyła się jeszcze taka oto historia. Pojechaliśmy z bratem odwiedzić dziadka w Słupsku. Gdy już wychodziliśmy z kamienicy, na parterze otworzyło się okno i facet, hmm, wysłał w naszą stronę bardzo głośny, werbalny sprzeciw spowodowany zaparkowaniem pod jego oknem. Ka, cha smrodzą pod domem, że ch je wyp. Mój brat odwrócił się, popatrzył na niego, uśmiechnął się i powiedział: „Ma Pan rację. Bardzo Pana przepraszam”. Facet zdębiał i już nic nie powiedział, chyba go zaskoczyło łatwe „zwycięstwo”. My w autko i do domu. Kto chce niech wniosek wyciągnie sam. Ja byłem równie zaskoczony sytuacją i jej finałem, jak mieszkaniec najniższego piętra dziadkowej kamienicy, a zarazem z brata dumny.
Z cyklu mądrości Krzysztofa napisane jeszcze w Polsce 🙂
🙂
Nurkujemy my!
Wspominałem ostatnio, że poszliśmy z Woyem na podstawowy kurs nurkowania. Byliśmy, przeżyliśmy. Wcale łatwo nie było, nie takie proste na początku przemóc organizm, by oddychał pod wodą. Kurs robiliśmy w centrum nurkowym prowadzonym przez polską parę. Jakby ktoś był zainteresowany to http://asiandivers.pl/. Pisząc teraz te słowa nie ma już we mnie emocji, które towarzyszyły robieniu kursu – to nauczka by wszystko opisywać jak najszybciej. Podczas kursu trenowaliśmy w basenie i wykonaliśmy 4 nurkowania na otwartym morzu. Pierwsze dwa były dla mnie dość trudne, trochę stresujące. Ale dwa kolejne to już sama przyjemność i radość z niesamowitego, trójwymiarowego, podwodnego świata (pod wodą widzi się jakby w 3D). Polecam spróbować, choć nie jest to dla każdego. Ja planuję na początku przyszłego roku zrobić kurs zaawansowany, a w przyszłości zobaczymy. Fajnie byłoby dojechać do DiveMastera i współpracować z jakimś centrum nurkowym. Zarabiać grając w pokera i być pod telefonem, gdy trzeba jakąś grupę zabrać pod wodę. Ale to odległa przyszłość.
Nasz kurs nie został odpowiednio udokumentowany fotograficznie. Byliśmy przejęci kolejnymi zadaniami i tylko czasem coś pstryknęliśmy. Na podwodne zdjęcia przyjdzie jeszcze czas, obiecuję.
Jestem współbohaterem artykułu jakby ktoś miał ochotę przeczytać:
http://menstream.pl/wiadomosci-reportaze-i-wywiady/jeden-zamienil-prace-inzyniera-na-gre-w-pokera-drugi-ciasna-kawalerke-na-dom-z-basenem—w-tajlandii,0,1377001.html
Co ciekawego ostatnio FCP oglądał?
Grając często coś oglądam. Przeważnie wybieram filmy, które widziałem dawno temu i chcę je sobie odświeżyć lub filmy, których wcześniej nie widziałem, ale nie są bardzo ciekawe. Chodzi o to, by film ułatwił mi wielogodzinne siedzenie przed kompem, ale jednocześnie nie pochłaniał za dużej części mojej pamięci operacyjnej. Nudne nie spełnią swojej funkcji, jeszcze bardziej będę chciał uciec sprzed monitora, a te bardzo interesujące wolę zostawić sobie na czas wolny.
Świetnie sprawdzają się dokumenty. Przerobiłem już m.in. „Sensacje XX wieku”, „Alfabet Mafii”, a także kilka odcinkowych dokumentów z Discovery. Nie trzeba cały czas patrzeć na ekran by śledzić akcję, a można się czegoś ciekawego dowiedzieć. Ostatnio pochłaniam ich po kilka dziennie. Są dwa, które zrobiły na mnie duże wrażenie i polecam. Pierwszy to film Banksy'ego, legendarnego londyńskiego street artysty pt. „Wyjście przez sklep z pamiątkami”. Drugi, „Waste land”, także dotyczy sztuki, ale ocierając się o nią, opowiada historię ludzi pracujących na ogromnym brazylijskim wysypisku śmieci. Nie będę ich spoilerował w żaden sposób, warto.
Mówiłem kiedyś, że uwielbiam bajki (teraz się 'animacje' mówi)? Choć ostatnimi laty robią coraz głupsze niestety. Moje ulubione to „Nowe szaty króla” (rewelacyjny dubbing Macieja Stuhra!) oraz „Planeta Skarbów”. Ta druga jest oparta oczywiście na książce Stevensona wydanej jeszcze w XIX w. Ostatnio szukając ekranizacji tej powieści natknąłem się na niemiecką produkcję z 2007 roku. Obejrzałem i mimo że tytuł to nie „Treasure Island” a „Die Schnatzinsel” (czytaj: jest po deuchlandzku), to bardzo mi się film podobał. A Johna Silvera gra Komisarz Rex!
Miałem okazję niedawno obejrzeć jeszcze jedną filmową wersję disneyowskiej bajki, konkretnie Mulan. Dla mnie chińska produkcja jest świetna, zrealizowana z dużym rozmachem, jak ktoś lubi tego typu filmy to na pewno się nie zawiedzie.
W wolnych chwilach, których ostatnio za dużo nie mam, nadrabiam braki w serialach, obecnie kończę „Grę o Tron”. Uwielbiam kobiety w tej serii. Wszystkie piękne, silne, przebiegłe, inteligentne, fascynujące. Świadome swoich cech i siły, gotowe by w odpowiednim momencie je wykorzystać. Królowa Cersei, Daenerys, lady Stark, Shae, Ygritte, Talisa, Margaery, Melisandre, nawet mała waleczna Arya. Jestem fanem ich wszystkich. Dla nich może nawet zdecyduję się sięgnąć do źródła i przeczytać „Pieśni lodu i ognia”. Zastanawiałem się nad ulubioną bohaterką 🙂 trudny wybór! Choć coraz bardziej podoba mi się Margaery graną przez Natalie Dormer. Spójrzcie tylko na zdjęcie tej aktorki. Czy jej uśmiech nie łączy tajemniczości z przebiegłością? 🙂 Zupełnie jak jej postać.
Waldemar Odważny I
Piłkarze pogrzebali szanse na awans na MŚ w Brazylii. Już kiedyś napisałem, że jeżeli po raz któryś z rzędu mamy jechać na imprezę mistrzowską i grać strachliwą piłkę, a na ławce ma znów siedzieć kalkulujący, niezdolny do podjęcia jakiegokolwiek ryzyka trener, to lepiej byśmy nie awansowali. Ale, o czym innym dziś chciałem. Często kibice zarzucają piłkarzom, że „im się nie chciało”. Nie tylko reprezentacji, ale także kibicując drużynom klubowym. Myślę, że zawodowym piłkarzom zarzucić można wiele, ale bardzo rzadko to, że po wyjściu na boisku nie chciało im się kopać piłki. Moim zdaniem ich niemoc wynika często z czego innego – chodzi mi konkretnie o mentalność zwycięzców. To dużo trudniej wypracować w sobie niż proste kopanie. Niektórzy pewnie powiedzą, że się to ma lub nie. Byliście kiedyś na meczu naszej męskiej reprezentacji siatkarzy? Tam to bardzo dobrze widać. Drużynie nie idzie, ale dwie, trzy dobre piłki, wybuch radości, pozytywnej agresji i już cała hala czuje tą energię, która gdzieś tam się wytworzyła i która da szansę na zwycięstwo. U naszych piłkarzy tej energii w moim odczuciu często brakuje. Jasne, że grając z San Marino jej nie potrzeba, różnica w umiejętnościach wystarczy. Jednak w meczach wyrównanych, jak ten z Czarnogórą, często to ona zadecyduje, na którą ze stron szala zwycięstwa się przeważy.
Drużyna piłki nożnej to skomplikowany organizm, składający się z umiejętności i charakterów kilkunastu, czy dwudziestu kilku ludzi. Podobne interakcje pomiędzy graczami tworzą się na każdym szczeblu rozgrywek, czy to w B-klasie, okręgówce, SuperHiperExtraKlasie czy reprezentacji. Gdy mecz jest wyrównany wiele zależy od szczęścia (na które pokerzyści wiedzą, że wpływu nie mają) oraz od właśnie charakteru – mentalności zwycięzcy. Kto ma w składzie więcej piłkarzy, którzy w kryzysowym momencie zaczynają myśleć: „qrde, już nie mogę, niech akcja pójdzie drugą stroną” albo „może kolega coś ukłuje”, albo „może zgłoszę kontuzję?” itp., ten częściej przegra. Piłka nożna to właśnie taki sport, że można się schować za kolegów, „wygrywamy wszyscy i przegrywamy wszyscy”, a najlepiej jak trener powie „odpowiedzialność biorę na siebie”. Ilu naszych piłkarzy my kibice, jesteśmy pewni, że nie spuszczą głowy, gdy nie będzie szło? Oczywiście żaden się do tego nie przyzna, powiedzą: „jestem profesjonalistą, zawsze dążę do wygranej, reprezentacja to marzenie każdego bla bla bla”. Ale i tak część z nich podczas trudnego meczu zacznie mimowolnie w głowie kalkulować. Ilu mamy takich, którzy bez względu na okoliczności, będąc na boisku zawsze będą dawać maxa i jeszcze troszeczkę? Potrzebujemy takich kilkunastu.
My ludzie nie lubimy zbliżać się do granic swoich możliwości, mało kto wystawia nosek poza swoją strefę komfortu, daje z siebie więcej niż myśli, że ma. Ciało jest zdolne do ogromnego wysiłku, to głowa poddaje się zawsze jako pierwsza. Tak w życiu jak i w sporcie. Oglądaliście pewnie walki Michała Materli. Wyobraźmy sobie, że w reprezentacji Polski w piłce grają piłkarze o tych samych umiejętnościach co teraz, ale każdy z nich ma to samo serducho do walki co Cipao. Czasem zabrakłoby umiejętności, czasem popełniłoby się błąd w kryciu i przegrało ważny mecz, ale przez minutę nie zabrakłoby bezkalkulacyjnego dążenia do uzyskania jak najlepszego wyniku. Może Cipek powinien przejąć od Fornalika zespół na tydzień i zrobić selekcję. Kto nie wytrzyma niech kopie i zarabia w klubie, a reprezentowanie 40 milionowego kraju, niech zostawi tym, którzy dadzą się za niego na boisku pokroić.
I Etap na drodze do Capowego Raju
Dla wielu graczy minusem CAPów może być to, że najniższymi stawkami, jakie można tam grać to 0.25/0.5. Dla mnie to dobrze, bo pula graczy jeszcze bardziej się nie rozbija. I tak wszyscy się tak kiszą we własnym sosie i każdy na każdego ma tysiące rozdań:) Pytanie, kto lepiej posiadane informacje będzie umiał wykorzystać.
Zacząłem więc we wrześniu zeszłego roku od jednego stolika CAP10 (0.25/0.5). Gdy poczułem się pewniej dorzuciłem jeden, potem kolejne dwa itd., aż grałem profitowo na 24 stołach (Mamy defaultowo ustawione przez PS max 24 stoly cash. Jeżeli ktoś jest mega szybki, to może do supportu napisać w sprawie zwiększenia. Podobno rejestrują oni i w takim wypadku rozpatrują, indywidualny czas reakcji). Co ciekawe, na CAP10 od początku byłem wygrywającym graczem. Nie osiągałem świetnych wyników, ale jak tylko poczułem się w miarę swobodnie to od razu zacząłem spoglądać na wyższe stawki i nigdy nie oglądałem się za siebie;) Przypuszczam, że teraz moje wyniki byłyby jeszcze lepsze, czemu miałyby być gorsze?
Nie wiem, co mam więcej o I-capowym etapie pisać. Może lepiej niech przemówią wykresy.
Do tej pory na CAP10 rozegrałem 400k rozdań (w sumie na CAPach blisko 2mln), zdarza mi się tam zaglądać, gdy wyżej nie mam wystarczająco akcji.
Poniższy wykres zaczyna się od pierwszej cashowej ręki jaką rozegrałem w życiu i zawiera wszystkie moje rozdania na CAP10.
Nic specjalnego prawda?
Tyle, że CAPy gra się dla rakebacku. A więc dodajmy do wykresu normalną supernovę 30.7% (wartość FPP). Wykres pięknie strzela w górę i wygląda jeszcze bardziej sexy niż mój wykres z SNG. Za to uwielbiam cashe i już teraz wiem, że do wielostolikowych SNG już na pewno nie wrócę. A to jeszcze nie wszystko, bo są jeszcze Milestony co 100k punktów, których ten wykres nie uwzględnia (1200$ za pierwsze 100k i w zaokrągleniu 3k$ za każde kolejne 100k).
Da się więc na CAPach zarabiać.
Pierwszy CAPowy etap dobiegł końca w listopadzie zeszłego roku. Następnie przyszła kolej na następne fazy mojego planu. Te jednak podsumuję w przyszłym roku. W bieżącym już ani razu nie zerknę na swoje wyniki i do cashiera. Nie ma sensu zawracać sobie głowy pierdołami;)
Kto chce walizkę żetonów?
Wygrałem w klubie bloggera walizkę żetonów. Do Tajlandii mi nie wyślą, w domu mam podobną, więc idąc za przykładem Warsawa ogłaszam konkurs. Przyszło mi do głowy by go schować w kąciku muzycznym, ale jednak zależy mi na jak największym zainteresowaniu.
Zastanawiałem się, co to miałoby być i wymyśliłem coś takiego. Gdy zacząłem grać w pokera, moi koledzy z drużyny dość szybko podchwycili temat. Żaden nie poszedł w moje ślady i nie gra zawodowo, ale był okres, że regularnie, co weekend spotykaliśmy się wszyscy by grać w ten najprzyjemniejszy wg mnie sposób: z kumplami przy piwku. U nas był to zawsze jednostolikowy sng, wpisowe rzędu 10zł. Pula nagród, choćby najmniejsza musi być, nie kończy się wtedy popięciopiwnymi allinami bez patrzenia w karty 🙂 Poza tym, pieniądze wygrane cieszą o wiele bardziej niż pieniądze zarobione.
Koledzy ciągle organizują swoje małe gry, a ja przez ostatni rok dużo ich opuściłem. Zawsze byłem zajęty grą online, stawianiem i realizowaniem kolejnych celów. Koledzy jednak nigdy o mnie nie zapomnieli i zaproszenia, mimo że pewnie już wiedzieli, że raczej nie przyjdę, nie ustały. Jestem im za to wdzięczny.
Co to ma do konkursu? Przyszło mi do głowy, że taka walizka jest przeznaczona właśnie dla takiej grupy kumpli i to oni wykorzystają ją najlepiej. Więc jeżeli spotykacie się co czwartek w akademiku, w pubie, u kolegi w mieszkaniu i gracie na zapałki, zróbcie zdjęcie i wyślijcie na [email protected].
Jury w osobach ThaiWoya, ThaiWara i ThaiMnie wybierze grupę kumpli, która najbardziej zasłużyła na to by nie musieć już operować podczas gry miedziakami. Jak nam zaimponować? Nie wiem:) Zróbcie coś fajnego.
Regulamin konkursu:
-
Jedna grupa może wysłać jedno zdjęcie, nie chcę się przebijać przez duże ilości zdjęć. Wybierzcie więc to, które Wam się najbardziej podoba i miejcie nadzieję, że traficie w nasze gusta. Maile, w których będzie dużo zdjęć skasuję bez przeglądania.
-
Macie czas do naszego wyjazdu do Malezji. Wtedy mam nadzieję, będę miał czas przejrzeć to, co przyślecie. Będzie to w ostatnim tygodniu października. Mam nadzieję, że każdy w tym czasie chociaż raz na pokera się zbierze:)
-
Wysyłając wyrażasz zgodę na publikację zdjęcia na moim blogu wraz z nickiem (imieniem), którym się przedstawisz.
-
Decyzja jury jest ostateczna i nieodwołalna.
-
Jeżeli Woy i Warsaw będą mieli inne zdanie niż ja, mój głos liczy się potrójnie.
Jeżeli czegoś nie doprecyzowałem, pytajcie w komentarzach.
Mam nadzieję, że będę żałował posiadania tylko jednej nagrody.
Śladami Daraya
Niełatwa jest droga muzyka w Polsce. Wielu z nich gra w kilku zespołach na raz, a dodatkowo jeszcze na co dzień pracuje. Nielicznym udaje się z muzyki utrzymywać.
Tu dygresja: idiotyczne są komentarze pseudo fanów zarzucającym muzykom, że “się sprzedali”. Co to w ogóle znaczy? Że ktoś zarabia na swojej muzyce? Przecież to dla fana świetna wiadomość! Co prawda Kazik śpiewał, że artysta głodny jest o wiele bardziej płodny, jednak taki na północnokoreańskiej diecie długo nie pociągnie i w końcu da sobie spokój. Więc jeżeli ktoś wreszcie załapie kontrakt na płyty, pojedzie w trasę to nic tylko się cieszyć. Zamiast siedzieć na kasie w lokalnym empiku, taka osoba będzie się mogła poświęcić uwagę swojej pasji, z korzyścią dla fanów.
Muzycy metalowi, chcąc nie chcąc, mieszają się w różnych projektach. Wspominałem na blogu kiedyś Daraya, polskiego perkusistę będącego członkiem norweskiego giganta Dimmu Borgir. Jest on współodpowiedzialny za całą górę świetnych płyt. Ale po kolei.
Chłop miał jakieś 17 lat jak założył pierwszy zespół Vesania. Jemu i rówieśnikom z zespołu udało się wybić. Orion gra teraz w takim brzydkim zespole z Trójmiasta, co Biblie zjadają na koncertach, a Heinrich także przez te lata od założenia nie próżnował i przewinął się przez całą masę projektów.
Linki do blackmetalowego grania odpuszczę, bo jeżeli ktoś takowe lubi to dawno już polską czołówkę zna. Ale jeżeli ktoś chciałby poznać pierwsze 10 lat działalności Daraya, to ma kilkanaście płyt nagranych z Vesania, Vaderem, a ostatnio Dimmu Borgir i Masachist.
Ja dziś inny zespół chciałem pokazać. Orion i Daray zasilili grupę Neolithic, która potem przekształciła się w formację Black River. Prezentują zajebiste, w starym dobrym stylu, heavy metalowe brzmienie. Niestety wokalista Maciej Tuff po chorobie nowotworowej nie pali się do dalszego grania i na razie nic nie wskazuje by w najbliższej przyszłości miało się to zmienić.
Zostały trzy przyjemne płyty i teledysk z aktorką, którą pewnie powinienem z czegoś znać:
Podoba się? To sprawdźcie jeszcze projekt kumpla Daraya z Dimmu Shagratha. Grają podobną muzę, uwielbiam ten cover:
Po ostatnim blogu dostałem trochę wiadomości od znajomych typu: „Hej, czytałem, fajne, odpuściłem tylko fragment o muzyce”. Skoro więc czyta to tylko mała grupka co ma podobny gust, to mogę wrzucać więcej linków niż jeden, prawda?
Niedawno na polskiej scenie metalowej pojawiła się Przeciwpancerna Zakonnica. Szybko wypłynęli dzięki dość znanemu wokaliście, ale także dzięki świetnemu materiałowi, który przygotował nastoletni Igor. Trudno mi słuchać Anti Tank Nun, próbuję, muza jest świetna, jednak chętniej słuchałbym wersji instrumentalnej niż tej z Titusem na wokalu. Nie mam zamiaru deptać tutaj świętości, na Acidach byłem chyba 6 razy, pierwszy raz tak mniej więcej 12 lat temu, i nikt mnie na te koncerty siłą ciągnąć nie musiał. Jednak do tej klasztorowej muzyki, swoim subiektywnym zdaniem, wolałbym jakiś zachrypnięty bardziej melodyjny głos, właśnie na przykład wspomnianego Tuffa. Bardziej komponowałby mi się z naprawdę pięknymi partiami Iggiego. Będę śledził karierę młodego gitarzysty, po powrocie do Polski spróbuję załapać się na koncert Zakonnicy, może wtedy zmienię zdanie, co do całości.
Peace!
Krzysztof FCProspekt Pierwszy Dredowy
(fajny reggae bar znaleźliśmy. Dobry klimat. Ale korzystać z wszystkich jego uroków, if you know what I mean, się nie odważyłem. Strach trochę w Tajlandii:)
PS. Nie wiem kiedy pojawi się następny odcinek. Może będąc w Kuala Lumpur napiszę, wtedy też postaramy się wyłonić zwycięzcę konkursu. Jeżeli jednak się nie uda, to proszę mnie nie maltretować pytaniami kiedy kiedy kiedy 🙂
PS2. Sorki za czcionke. Ten edytor tekstu w PT żyje własnym życiem (albo ja po tyle wpisach nagle zapomniałem jak się go obsługuje). Nie mam już na niego siły i zostawiam jak jest.
Świetnie się czyta, bo masz jedyne właściwe podejście do życia 😉
Szkoda, że zdjęcia są niedostępne, może uda się coś z tym zrobić?
Foty padły.
Hej, gram czasami HUpy z CAPowymi 6-max regami. Może kojarzysz jakichś: ArhAngel, Iplay4lolz, The Maslov i jeszcze kilku, których nicków teraz nie pamiętam. Grasz czasami HU? 🙂
kojarze tylko pierwszego gracza, ale niewiele o nim wiem, bo gra minimum 2/4. Skoro reszty nie znam to ten opis moze sie tyczyc takze ich.
HU dosc rzadko, trudno mi sie na nich skupic grajac 20 stolow. Jezeli juz to gram tylko z fishami lub slabymi, emocjonalnymi regami.
Wpis super, mam coś gdybyś poczuł zwątpienie podczas słabej sesji, świetnie motywuje:
http://www.youtube.com/watch?v=tvbyY7oMT2E
znam znam, slucham codzien przy sniadaniu:)
Wpis kolejny raz uważam za rewelacyjny, fajne historie (kiedyś uśmiechałem się do ludzi w Warszawie i wynik był mniej więcej 50/50 między tymi co odwzajemniali uśmiech, a tymi co patrzyli na mnie jak na debila :))
Kawałki w kąciku muzycznym też bardzo fajnie dobrane. Nie zaprzestawaj umieszczania ich na blogu. Może mało kogo to interesuje ale w moje gusta trafiasz idealnie 😉 a tą aktorkę z pierwszego teledysku ostatnio widziałem w roli wodzianki (laski która wnosi wodę) u Wojewódzkiego w TVN
az sprawdzilem czy prawde mowisz i rzeczywiscie 🙂 ale cyckow chyba nie pokazala.
a co myslisz o Anti Tank Nun?
To Magdalena Cielecka, gra w wielu serialach 🙂
Widzę że żeby „dobrze” zrobić zakupy to tez trzeba mieć odpowiedni mindset. Ja zawsze siedziałem w ostatniej ławce, na końcu autobusu i przeważnie od razu wale na koniec parkingu nawet nie szukając miejsca…także jakąś dozę luzu mam chyba w genach…Co do supermarketów to ja mam tez dobrą historie. Przy pieczywie jakaś starsza babka przyuważyła kolesia, że wyjmuje bułki gołą ręką…i oczywiście zaczęła go umoralniać. Koleś zaczął jej sypać(tak w formie żartów) od rydzykowych babć(jestem z Torunia) i jakoś sie rozeszli….Jednak za pare minut koleś przyuważył tą samą babkę jak bierze owoce gołą łapą i oczywiście z satysfakcją ku uciesze innych zwrócił jej uwagę…Przecież to jest 100 razy lepsze niż te miłe uśmiechy. Gdyby wszyscy mieli sie tylko uśmiechać, byc uprzejmi fajni itd…to by było ciężkie do wytrzymania. Jak ludzie walą kurwami i hujami to jest często śmieszne…jak w dniu świra….a uśmiechanie sie w PL do innych kolesi w supermarkecie może być troche niebezpieczne
nie pierwszy raz widze, ze mamy zupelnie rozne podejscie do wielu spraw.
Morał z moich zakupowych historii nie byl taki by miec humor na zakupy, tylko ze idac na zakupy, kazdego z nas srednio spotykaja te same sytuacje, a tylko od nas zalezy jak na nie zareagujemy. Jezeli usmiechanie sie jest dla Ciebie niebezpieczne, to moze nieumiejetnie to robisz? 🙂
no rzeczywiście..jakoś tak w kwestiach światopoglądu, czy podejścia do różnych rzeczy zawsze mam jakąś wewnętrzną potrzebę niezgodzenia sie z tobą, lub trochę innego spojrzenia…
Cycków rzeczywiście nie pokazała, zresztą wydaje mi się, że w porównaniu do zderzaków starej wodzianki raczej wypadłaby blado 😉
Co do Anti Tank Nun to sama muza jest bardzo interesująca, zwłaszcza solówki gitarowe, ale zgodzę się z Tobą, że wokal nie do końca dobrze się w tym utworze komponuje. Zdecydowanie lepiej by brzmiał tutaj wokal z Materny…
Nie wiem dlaczego w innym poście mi się odpowiedź umieściła. Coś popieprzyłem.
Cycków rzeczywiście nie pokazała, zresztą wydaje mi się, że w porównaniu do zderzaków starej wodzianki raczej wypadłaby blado 😉
Co do Anti Tank Nun to sama muza jest bardzo interesująca, zwłaszcza solówki gitarowe, ale zgodzę się z Tobą, że wokal nie do końca dobrze się w tym utworze komponuje. Zdecydowanie lepiej by brzmiał tutaj wokal z Materny…
hmm skoro grasz tylko pod rakeback mógłbyś napisać ile Ci wychodzi VPP/100 na poszczególnych limitach?
Dołączam się do pytania. I prosiłbym o szacunkowe winrate na danych stawkach pre rakeback. Te capy grasz FR, bo nie wiem czy nie przeoczyłem. Pisz częściej 😉
pisac bede w najblizszym czasie niestety rzadziej. W tym roku pewnie jeden duzo wpis i jeden maly.
Gram 6maxy, kazdy pozytywny winrate przy grze na 20+ stolach na CAP20+ bedzie spoko. Nie wiem jaki mialby byc szacunkowy, hmm, powiedzmy, ze szacuje, ze im jestes lepszy tym bedzie lepszy 🙂
VPP zalezy od stylu gry gracza, im bardziej loose tym wiecej sie dostaje. Fishe wiec zdobywaja statusy szybciej 🙂
Nie wiem dokladnie ile mi ostatnio wychodzi, nie sprawdzam wynikow, ale przypuszczam, ze jest to mniej wiecej podobnie jak na stolach 40-100bb. Czyli:
0,25/0,5 +/- 0,15
0,5/1 +/- 0,30
1/2 +/- 0,5
Sa regi ktore bronia bb 40% niezaleznie od pozycji otwarcia, oni zapewne robia wiecej, a CI ktorzy bazuja na PF mniej (rake jest tylko pf).
*rake jest tylko POST flop.
może źle że wczesniej podalem ten przyklad z nl100 ale dalej jest dla mnie bez sensu miec na 0,5/1 $(20 $ bi ) bankrolla 5000$ skoro w sesji grajac 4-6 stolow max swing wynisie może 200-300 $
źle mnie zruzumiales 1 bi licze jako 20 bb bo wkońcu tyle wynosi efektywnie wykorzystywany bi do kazdego rozdania 🙂 wiec 0,5/1 $ 4 stoł= 800 $,16 stolow=3200 $
(fajny reggae bar znaleźliśmy. Dobry klimat. Ale korzystać z wszystkich jego uroków, if you know what I mean, się nie odważyłem. Strach trochę w Tajlandii:) – co do tego to też bym się nie odważył, po tym jak przeczytałem książkę 12 razy śmierć. Polecam żebyś przeczytał jeśli masz jakies wątpliwości co do tego by kiedys się nie skusić na „cos małego” 😉 Oczywiście historia jest oparta na faktach, biografia Polaka, który przeżył tam piekło… Btw kwit wpis, pozdr
czytalem ta ksiazke na poczatku roku, a niedanwo ogladalem dokument o Bang Kwang (wiezienie w ktorym M.Pauli siedizal). On dostal 12 wyrokow smierci, po jednym za kazda paczke ekstazy ktora wyslal. Straganu przed domem nie rozstawie 🙂
link do dokumentu jakby ktos chcial: http://www.youtube.com/watch?v=aFo8P7RG5Fw
ja mam takie moze proste pytanie, bo pare lat emu gralem chwile CAPy i costam sobie liczylem.
Jak sobie liczymy 3bet range vs dany open range (generalnie rozne takie matematyczne pierdoly) to trzeba uwzgledniac rake ktory tracimy na allinach? czyli np cev +ev sie robi jak mamy 41% equity ale z uwagi na rake potrzebujemy np 44% zeby sprawdzic profitowo.
Jednym slowem czy mozna crunchowac cyferki czystym cEV ?
nie do konca wiem co to cEV, zalatuje sngWizardem:P
ale przy liczeniu odpowiednich rengow ja bym pominal rake. O ile dobrze pamietam (notatki zostaly w domu, excel sie przydaje, ale uzywam tez zeszytow jak w szkole:), ja robilem rozne symulacje i roznice nie beda istotne. Gameflow zmienia sie dynamicznie podczas gry, wiec idealnych tabelek nie ma, 2% roznicy nie bedzie mialo wiekszego znaczenia.
Pamietaj, zeby wziac pod uwage w obliczeniach takze fold do 3betu graczy, a jezeli chccesz znalezc odpowiedni calling range to musisz porownywac konkretna reke vs range, a nie range vs range.
Jak zwykle super wpis!
http://www.youtube.com/watch?v=RRHMP_mRlac
Skojarzyło mi się z 5 punktem regulaminu konkursu 😀
haha 😀 dobre 😀
a co do bankrolla to dla mnie nie ma sensu posiadania 2500$(nl50 cap) skoro gramy np 4-6 stołow
5000bb to granica zaproponowana na 2+2 przez KEvina Thurmana, WizardofAhhs. Powtarzal ta zasade za kazdym razem gdy ktos go zapytal o rolla. Nie ma problemu by watki znalezc na 2+2.
Rozumiem, ze ja moge nie byc autorytetem co do CAPow, na pewno za takiego sie nie uwazam.
Ale jezeli ktos ma prawo udzielac rad na temat CAPow to Kevin na pewno.
Mozesz mu tam nawet napisac, ze jego zasady sa bez sensu. JAk go znam to sie nie obrazi.
Skonczmy juz. Pozdro:)
ilość stołow ma znaczenie ponieważ grajac np 24 mamy malo czasu na decyzje co sie przeklada na wiecej blednych decyzji reasumujac na moim przykladzie grajac 4 stoly jestesmy narazeni na wariancje a grajac 16 stolow narazamy sie na wariancje+blad ludzki oczywiscie to tylko teoria
ok, z tym co sie zgadzam, wiecej rzeczy umyka, nie wykorzystujemy wszystkich spotow, missedclicki.
Jednak jezeli przyjac zaproponowany przez Ceibie wzór bi*ilość stołów, wyjdzie na to, ze przeceniamy wymienione rzeczy. Gracz zaczynajac od 1 stolu, by do tych 16 dojsc musialby swoj roll pomnozyc 16-krotnie. To zbyt restrykcyjne podejscie, wrecz nierealnie restrykcyjne.
Zalozmy, ze gracz chcialby grac 1 stolik 0,5/1$. Korzystajac z Twojego wzoru potrzebowalby na to 1000$, zeby grac na dwoch 2k$, na czterech 4k$, a na 16 stolach zamleduje sie dopiero po przekroczeniu 16k$. Swingi rega ktory sobie radzi na 0,5/1$ nigdy nie zbliza sie do 16.000$.
Zgodzilbym sie by uzaleznic jakos bankroll od ilosci stolow logarytmicznie, wlasnie ze wzgledu na ten blad ludzki. http://www.math.edu.pl/images/analiza/funkcje/logarytmiczna-1.gif Czyli na przyklad co 4 stoly dorzucac po kilkanascie % do rolla.
Liniowa zaleznosc bankroll/ilosc stolow jest jednak oparta na blednym stwierdzeniu, ze grajac X stolow wiecej, jestesmy narazie na swingi o X wieksze. Nie bierz tego do siebie ziomek i nie denerwuj sie prosze, jednak jest to bzdura.
peace out
może dlatego ze gra 4x wiecej stolow i jest narazony na 4x wieksze przegrane ? rozumiem ze grajac nl 100 polecasz bankroll 5k nie zaleznie czy ktos gra 4 stoly czy 24 stoly
nie widze powodu by sie denerwowac. Zadalem Tobie normalne pytanie. Obron swoja teze. Postaraj sie tez odpowiadac w odpowiednim miejscu by zachowac ciaglosc dyskusji.
Twoje rozumowanie jest bledne, chodzi o to co teraz napisales o ilosci stolow i narazeniu na przegrane.
OSoba grajaca wiecej stolow bedziesz w krotszym czasie przechodzic ze zlych okresow w dobre i odwrotnie (rozgrywa wiecej rozdan na godzine), czasowo jego swingi beda trwaly krocej, ale rozdaniowo beda przeciez trwaly tyle samo (srednio).
Mozemy wziac pod uwage wiec spadek wydajnosci przy graniu wiekszej ilosci stolow (pewnie kilka-kilkanscie % zaleznie od gracza), ale wprostproporcjonalne uzaleznienie bankrolla od ilosci stolow jest na pewno bledne.
Polecam dokladnie tak jak mowisz, konserwatywny bankroll 5000bb, niezalezny od ilosci stolow. Jest to bardzo bezpieczny roll dla gracza b/e.
Nie pod wodą też widzimy w 3D 😀 ale to taki szczegół 😉
no tak, w sumie tak 🙂 pod woda jest jednak efekt jak w kinie, bo wszystko sie wydaje byc blizej i wieksze.
zalezy od ilosci stolikow ale myśle ze 10 bi na stolik bylo by optymalnie ale poczekajmy na opinie specjalisty
a bi to 20bb czy 100bb? bo roznie to mozna rozumiec.
Czemu bankroll mielibysmy uzalezniac od ilosci granych stolikow? Przewaznie uzaleznia sie go od stawek, umiejetnosci, podejscia do ryzyka, poziomu bezpieczenstwa gracza. Pierwszy raz sie spotkalem z takim podejsciem.
Uzasadnij prosze.
tzn. rozumiem, ze jezeli ktos chce grac 24 stoly to powinien troche bardziej restrykcyjnie podejsc do bankrolla niz ten co 8 stolow. Ale czemu ktos kto gra 16 stolow ma miec 4x wiekszy bankroll niz ten co gra 4?
super !!
Jaki Twoim zdaniem powinno się posiadać roll na CAP 10 ?
Wpis jak zwykle pierwsza klasa 😉
Moj najwiekszy swing to 2500bb, ale slyszalem o wiekszych u graczy wygrywajacych prerakeback. Zalecany bankroll dla gracza b/e to 5000bb. Mysle, ze to bardzo bezpieczna granica. Wszystko zalezy od konserwatywnosci/pewnosci siebie/poczucia nadmiernego ryzyka/itd kazdego gracza.
jak zwykle wciąga! +1
PS. fajny tytuł 😉
Możliwość dodawania komentarzy nie jest dostępna.