Gazeta Prawna przeanalizowała raport opublikowany niedawno przez Ministerstwo Finansów. Wnioski nie najlepiej świadczą o polskich służbach egzekwujących przepisy dotychczasowej ustawy hazardowej.
Liczby mówią same za siebie. W 2014 roku skierowano do sądów 24 akty oskarżenia, a ukarano cztery osoby, które brały udział w zagranicznych grach hazardowych, których organizator nie miał zezwolenia na prowadzenie działalności w Polsce. W 2015 wszczęto już 3593 takie postępowania, postawiono 695 zarzutów, zapadło 345 wyroków skazujących. Tymczasem kontroli prawidłowości urządzania gier hazardowych przez przedsiębiorców przeprowadzono w 2014 roku 274. W 2015 roku takich kontroli było zaledwie 135. Stąd właśnie tytuł artykułu na portalu Gazety Prawnej „Firmy zawiniły, graczy wieszają”.
Wynika to z prostej refleksji: kogo łatwiej jest złapać? W przypadku automatów oczywiście łatwiej namierzyć i ukarać przedsiębiorcę, który urządzenie postawił wbrew prawu. W przypadku zakładów wzajemnych łatwiej niż zagranicznego przedsiębiorcę, który formalnie ma prawo oferować swoje usługi, jest pociągnąć do odpowiedzialności graczy, którzy wzięli w nich udział.
Artur Górczyński radzi, aby nie poddawać się karze (zwykle 3-5 tysięcy złotych grzywny i przepadek wygranej) dobrowolnie: „Praktycznie wszystkie firmy korzystają z licencji pozwalającej na sprzedaż swoich usług na terenie UE. Nie mają jedynie polskiej licencji. Jednak z tego, co mi wiadomo, Polska nadal jest krajem członkowskim UE. A zgodnie z motywem 55 sprawy C-243/01 przed TS UE „swobodne świadczenie usług obejmuje nie tylko swobodę usługodawcy w oferowaniu i wykonywaniu usług, lecz także swobodę przyjmowania usług lub korzystania z usług oferowanych przez usługodawcę mającego siedzibę w innym kraju członkowskim” – mówi.
To tzw. zasada terytorialności – prawnicy podkreślają, że często właśnie z uwagi na nią uniewinnia się graczy. Mówi ona, że umowa przy ofercie składanej elektronicznie jest uznawana za zawartą w miejscu, w którym siedzibę ma oferent (art. 70. par. 2 k.c.).
Gazeta Prawna zapytała o zdanie także Martę Kostkę ze Stowarzyszenia Pracodawców i Pracowników Firm Bukmacherskich, w którego skład wchodzą przedsiębiorcy działający w Polsce legalnie. Z jej perspektywy, w momencie, kiedy 90% rynku gier online w Polsce należy do nielegalnych operatorów, ściganie graczy to walka z wiatrakami i ma nadzieję, że nowelizacja ustawy hazardowej, nad którą obecnie trwają prace, wprowadzi rozwiązania systemowe, które doprowadzą do likwidacji czarnego rynku.
Niestety autor artykułu również nie podziela najwyraźniej zdania, że zamiast przenosić konsekwencje z graczy na operatorów, należałoby umożliwić przedsiębiorcom legalnym na terenie Unii Europejskiej działać legalnie również w Polsce i odstąpić tym samym od karania kogokolwiek.
Cały artykuł znajdziecie TUTAJ.
źródło: www.prawo.gazetaprawna.pl/artykuly/993373,sluzby-za-gre-u-nielegalnych-bukmacherow-scigaja-obywateli