Zakończyła się kontrola NIK w FRPH, orzeczenie jest jednoznaczne – ta instytucja jest nikomu do niczego niepotrzebna!
Jednym z najbardziej ciekawych produktów ustawy hazardowej był założony chwilę później Fundusz Rozwiązywania Problemów Hazardowych. Instytucja miała oczywiście na celu walczyć z nałogiem zżerającym zdrową tkankę naszego świętego społeczeństwa. Aby oczywiście urzędasy mogły grzać swoje stołeczki, wprowadzono specjalny, trzyprocentowy podatek z zakładów Lotto i tym sposobem powstał ogromny budżet w wysokości 22,3 mln PLN w 2011 r. Kasa to już przeogromna, jakby na to nie patrzeć, a gdy urzędnicy takimi środkami dysponują, to muszą liczyć się z wizytacją swoich mniej lubianych kolegów z Najwyższej Izby Kontroli.
Jak donosi Gazeta Prawna, ostatnimi czasy taka kontrola miała miejsce i okazało się, że nikt niczego nie ukradł, nie zdefraudował, a co więcej, prawie niczego z tego ogromnego budżetu nie wydał! Na walkę z nałogiem hazardowym poszła kwota niesamowita – całe 89 tys. PLN, czyli 0,4% budżetu. Warto nadmienić również, że najwięcej pieniędzy pochłonęło administrowanie instytucją – 187 tys. oraz jak się można domyślić, wypłaty dla urzędników – 116 tys. PLN.
Kontrolerzy NIK w swojej opinii wyrazili się bardzo jednoznacznie:
Wątpliwa jest zasadność istnienia funduszu z uwagi na fakt, że osoby dotknięte patologicznym hazardem mają już dostęp do opieki medycznej i terapeutycznej.
Dla nas jednak ważniejsza jest dalsza część uzasadnienia:
Ponadto nie przeprowadzono analiz, które pozwoliłyby oszacować wielkość populacji zagrożonej uzależnieniem od hazardu i innymi uzależnieniami niestanowiącymi uzależnienia od substancji psychoaktywnych.
Wychodzi bowiem na to, że nie tylko istnienie samej instytucji nie jest racjonalnie uzasadnione, ale nie ma również żadnych badań, które opisywałyby skalę problemu uzależnienia w naszym kraju, a co za tym idzie zadrżał w posadach główny argument Ministerstwa Finansów stosowany w obronie ustawy hazardowej z 2009 r. Cieszy niezmiernie, że jest to opinia takiej instytucji, jak NIK, a nie tylko opinia kogoś, że się tak wyrażę „bez dużego autorytetu, ani mocy sprawczej”.
Co więcej, jak wypowiedział się pan mecenas Bartosz Andruszaniec z Kancelarii Allen & Overy, wyniki tej kontroli mogą posłużyć Europejskiemu Trybunałowi Sprawiedliwości jako argument przeciwko naszemu prawu. Precedens mieliśmy bowiem w przypadku Grecji, której działania w sferze hazardu zostały uznane przez ETS za naruszające zasadzie proporcjonalności – czyli środki podjęte przez rząd były niewspółmiernie restrykcyjne do problemu, a jego rozwiązanie można było osiągnąć przy użyciu znacznie mniej drakońskich metod.
Jeżeli w analogicznym postępowaniu przeciwko Polsce wykazano by, że państwo polskie nie przeanalizowało skali problemów hazardowych i wprowadziło bardzo restrykcyjną ustawę, której treść nie jest uzasadniona celami, jakie państwo zamierzało osiągnąć, jej przeciwnicy mieliby w ręku przekonujący argument za jej sprzecznością z prawem wspólnotowym.
Sprawa wcale jednak nie jest taka prosta, jakby się to mogło wydawać. Kontrola NIKu bowiem faktycznie podważyła zasadność istnienia FRPH, jednakże nie osądzono, kto ponosi za to winę. Czy jest to brak problemów uzależnienia hazardem w kraju oraz faktyczne przeszacowanie środków, czy może po prostu prozaiczne lenistwo oraz niekompetencja urzędników, którzy zasiadali na tych stołkach. To jednak nie jest już naszym problemem. Teraz czekamy na ministra Kapicę, który może zechce skomentować całą sprawę. My wiemy tylko jedno – ta sprawa to kolejny dowód na to, że aby zatuszować puszczonego bąka, wytoczono bazookę argumentując, że ten owad to naprawdę groźny stwór.
to juz mozna pierdzieć bezkarnie ??
plusik jest, ale… bazooki się nie wytacza gdyż jest to broń ręczna:) pozdro
Możliwość dodawania komentarzy nie jest dostępna.