Od dłuższego czasu Francja była pod naciskiem zarówno Komisji Europejskiej jak i prywatnych operatorów, którzy domagali się otwarcia rynku gier online. W końcu rynek został otwarty, jak się jednak okazuje nie wszyscy są z tego zadowoleni.
13 października Francuskie Zgromadzenie Narodowe stosunkiem głosów 302:206 przyjęło ustawę liberalizującą i regulującą kwestie dostępu do rynku hazardu online. Do tej pory wszystkie tego typu gry były we Francji domeną dwóch państwowych monopolistów. W tej chwili przyjęta ustawa trafi pod obrady Senatu. Wydawać by się mogło, że operatorzy oferujący pokera, zakłady sportowe i kasyno online powinni być zadowoleni, tak jednak nie jest.
Wszystko za sprawą dwóch kontrowersyjnych zapisów, które znacznie utrudniają wejście na rynek i w opinii wielu osób z branży są one tak naprawdę kolejnymi barierami, które mają ułatwiać działania państwowym monopolistą. Czego dotyczą zastrzeżenia?
Po pierwsze o licencję na legalne prowadzenie działalności we Francji nie mogą ubiegać się firmy, które są zarejestrowane w tzw. rajach podatkowych (np. Gibraltar), co od razu na starcie wyklucza sporą część firm.
Jeszcze więcej kontrowersji budzi jednak drugi zapis, który mówi, że każda firma ubiegająca się o licencję musi na 6 miesięcy zamknąć wszystkie konta należące do francuskich graczy. Przedstawiciele firm twierdzą, że jest to zapis absolutnie nie do przyjęcia, a jego jedynym celem jest to, żeby graczy, którzy przez pół roku nie będą mogli grać w swoim ulubionym pokerroomie, czy u swojego ulubionego bukmachera mogły przejąć państwowe monopole.
Nie da się ukryć, że szczególnie ten drugi zapis jest dziwny i nie do końca jasna jest jego motywacja. Trudno wyobrazić sobie, żeby firmy zrezygnowały z francuskich graczy, a ci z kolei raczej nie będą czekać 6 miesięcy na możliwość gry tylko znajdą sobie inne miejsce, w którym będą mogli oddawać się swojemu hobby.
