Felipe Ramos uważany jest za jednego z lepszych pokerzystów na świecie. Jednak żaden z jego sukcesów nie jest w stanie powiedzieć, że przy okazji jest jedną z najbardziej sympatycznych osób. Wokół Felipe unosi się aura ciepła, zabawy i radości. Jednak, co zobaczycie w tym wywiadzie, Brazylijczyk to również po prostu dobry człowiek, często rozmyślający nad tym kim jest, co popiera i jak może walczyć o to, w co wierzy.
– Jesteś bardzo aktywny w mediach społecznościowych. Jak to jest mieć tak ogromną rzeszę fanów?
– Dużo dzieje się na moim Instagramie, ludzie zadają mi najróżniejsze pytania. Często proszą też o różne przysługi. Czasem odzywają się ludzie prosząc o pomoc w propagowaniu turnieju, który organizują. Jeśli wyśle mi ulotkę ze wszystkimi informacjami, chętnie pomogę mu w promocji na swoim Snapchacie itp. To fajna sprawa. Robię też rzeczy typu „Instagram show”, w których dana osoba może mówić o tym, co zamierza zrobić.
– I robisz to za darmo?
– Tak. To swego rodzaju zapłata za wszystkie wspaniałe rzeczy, jakie ludzie zrobili dla mnie.
– Czytałem informacje na twój temat i zdziwiłem się, że siedziałeś wcześniej w finansach. Przejście do pokera było dla ciebie naturalne? Pracowałeś w banku?
– Tak, sześć lat pracowałem w banku, z czego trzy ostatnie lata jako menadżer do spraw kontaktów ze średnimi i dużymi firmami. Byłem więc doradcą finansowym dla firm ze strony banku. Robiłem więc wszystko, co było potrzebne. Jeżeli firma chciała zainwestować pieniądze, przeglądałem jej profil i szukałem najlepszych rozwiązań. Jeżeli chciała pożyczkę, też to załatwiałem.
Lubiłem tę pracę. Wymagała nie lada umiejętności i byłem stale czymś zajęty. Jestem bardzo aktywną osobą i nienawidzę robić jednej rzeczy na raz. Jedyną wadą tej pracy było to, że poruszanie się po Sao Paolo nie jest łatwe. Musiałem odwiedzać wszystkich swoich klientów w ich biurach, a przez okropne korki zawsze było to dla mnie stresujące. Jednak siedzenie cały dzień w biurze też nie było dla mnie.
– Jesteś aktywny w dobroczynności. Jakie czynności z tym związane podobają ci się najbardziej?
– Każdego dnia aktywnie działam na rzecz organizacji charytatywnych. Obecnie staram się robić to jeszcze częściej, ponieważ czuję, że jest to potrzebne. W przeszłości robiłem to nie wkładając w to serca. Dzisiaj działam na rzecz środowiska w Brazylii, starając się ochronić zalesione tereny i parki narodowe.
– Zawsze mnie bardzo ciekawiło, że lasy deszczowe są tak ważną częścią równowagi środowiskowej świata. Są jednak w granicach Brazylii. W pewien sposób jesteście więc opiekunami tego cennego zasobu. Czujesz się z tego powodu dumny? Może pełen obaw? Czujesz ciężar tego obowiązku? A może nie interesujesz się tym?
– Przejmuję się tym i czuję ciężar odpowiedzialności. Mówiąc wyżej o tym, że nie wkładałem serca w działalność dobroczynną mówiłem o zbieraniu pieniędzy. Nie robiłem nic innego, nie starałem się też zrozumieć problemów. Byłem po prostu głupim gościem chcącym zrobić coś dobrego.
Obecnie wiem już o wiele więcej. Wiele czytałem na różne tematy i zaangażowałem się w działalność wielu różnych organizacji środowiskowych. Nie chcę angażować się w polityczne sprawy, więc gdy tylko jest do podjęcia polityczna decyzja, odchodzę. Ale reakcje, z którymi się spotykam, wciąż są ostre. Zacząłem mówić o tym więcej w mediach społecznościowych, ale nie jest to popularny temat.
Jeżeli pojawia się nowe prawo, w wyniku którego dojdzie do poważnego wylesienia i wrzucę post na ten temat, dostanę 500 like'ów. Ale następnego dnia, jeżeli odbędzie się impreza z pokerzystami, a ja wrzucę z niej zdjęcie, będzie ono bardzo popularne i dostanę tysiące like'ów i komentarzy.
– Co wg ciebie jest powodem takiego stanu rzeczy? Myślisz, że ludzie mają to gdzieś? Czy może uważają, że i tak nie są w stanie temu przeciwdziałać?
– Wydaje mi się, że ponieważ problem nie dotyczy ich teraz bezpośrednio, to nie interesują się nim. Czują, że nie jest to ich problem, więc się nie martwią. Jest w Brazylii las tropikalny o nazwie Mata Atlantica. Jak myślisz, ile jego procent zostało dziś?
– Czuję, że podasz mi liczbę o wiele mniejszą, niż chciałbym usłyszeć…
– 11%, a ludzie chcą jeszcze dalej go niszczyć. Dlatego nawet, jeżeli firma chce stworzyć miejsca pracy lub rząd chce wybudować drogi, zamierzam powiedzieć „stop”. Nieważne, ile miejsc pracy stworzycie, skoro zabijecie przy tym wszystkich innych.
– Jak równoważysz bycie ambasadorem marki PokerStars z politycznym aktywizmem? Jak się z tym czujesz?
– Niezbyt komfortowo. Wiem, że wchodzę w coś, przez co mogę mieć kłopoty, ale nie dbam o to. Wciąż zdarzają się osoby, które w odpowiedzi na moje posty o globalnym ociepleniu lub czymś podobnym zarzucają mi, że zostałem przekupiony. Że nie mam pojęcia, o czym mówię. Że jestem tylko bogatym gościem, który powinien się zamknąć.
Ale nie wiedzą, o czym mówią… Wiedzą, że szczerze interesuję się tymi tematami, a jednak reagują w ten sposób. W Amazonii znaczna część populacji wierzy, że niszczenie lasów tropikalnych jest dla nich dobre, bo dzięki temu mogą mieć jakąś pracę. Widzą okazję tylko dla siebie, ale nie patrzą w przyszłość.
– Jakie dostają możliwości?
– Większość osób mówi, że łatwo jest mi tak mówić, bo mieszkam w mieście i mam pracę. To jest prawdziwy problem, większy niż rząd. To problem kulturowy. Musimy zrozumieć, co jest ważne. Rząd powinien zapewnić tym ludziom jakąś pracę, zamiast niszczyć w tym celu lasy.
– A czemu tego nie robi?
– Ponieważ zbyt dużo osób myśli tylko o sobie. Od zawsze tak jest. Brazylia to rozwijający się kraj, ale i tak uważam, że wciąż zbyt wolno się uczymy. Ciężko jest jednak coś zrobić, gdy tylko garstka ludzi stara się to zrobić.
– Dlaczego więc ty wciąż walczysz?
– Ponieważ docierając do większej ilości osób można sprawić, że pojawi się nadzieja. Moim celem nie jest przenoszenie gór. Jeżeli jednak każdego dnia uda mi się sprawić, że jedna, tylko jedna osoba zmieni swoją mentalność, to może ta osoba porozmawia ze swoimi przyjaciółmi i rodziną i w ten sposób będzie to trafiać do coraz większej liczby ludzi.
Nie różni się to od pokera. Grałem w tym roku w Main Evencie WSOP. Zostało ostatnich trzystu graczy. Dwa lata wcześniej przegrałem duże rozdanie w Dniu 5 – dałoby mi ono stack w pierwszej dziesiątce. Więc tym razem, gdy Dzień 4 zbliżał się do końca, ludzie byli podekscytowani i mówili, że to mój czas. Ale w tym roku ostatnie trzy ręce, jakie rozegrałem, to najpierw w przypływie inspiracji check z fullem przeciwko karecie rywala. Potem jednak przegrałem AA vs 44 i QQ vs 99 i odpadłem z turnieju.
Większość pokerzystów nie mówi o tym, ale ja potrzebuję i chcę. Zacząłem o tym mówić, o moim smutku i złości spowodowanej chęcią zwycięstwa, które znowu mi uciekło mimo najlepszej gry.
Niektórzy mówią mi, żebym przestał narzekać. Inni krytykują mnie. Ale otwieram się na takie głosy, ponieważ jestem otwarty na dyskusje o tego typu rzeczach. Wiem więc, że tego typu głosy też się pojawią. Nie przeszkadza mi to.
Ale wiesz co? Następnego dnia obudziłem się, a w telefonie czekało na mnie mnóstwo wiadomości od ludzi, którym pomogły moje historie. Nie chcieli pojawić się w pracy, ale gdy zobaczyli, że ja tez mam pod górkę, to uwierzyli, że mogą sobie poradzić. Dlatego poruszam różne tematy, pokerowe lub nie.