W pierwszej części wywiadu Felipe Ramos opowiadał o swoim życiu i zainteresowaniach poza pokerem. Teraz mówi przede wszystkim o tym, jak gra pomaga w życiu osobistym i biznesowym oraz co znaczy dla niego bycie Brazylijczykiem. Okazuje się, że poker dla Felipe jest czymś znacznie ważniejszym niż sposobem na zarabianie pieniędzy.
– Jak poker odzwierciedla życie?
– Nie myślę już o sobie jako tylko o pokerzyście. Używam gry, by dzielić się z innymi tym, co robię i inspiruję ludzi, by byli lepsi. Myślę, że wszystko jest ze sobą powiązane. Piszę obecnie książkę o tym jak można wykorzystywać pokera w życiu osobistym i biznesowym.
Za każdym razem, gdy mówię o pokerze, ludzie skupiają się i chcą słuchać więcej. Byłem np. zatrudniony przez jedną firmę, by dać czterogodzinny wykład, a skończyło się na tym, że miałem szkolić ich całą kadrę zarządzającą. Bardzo spodobały im się rzeczy, jakie można wyciągnąć z pokera.
Niedawno szkoliłem też drużynę piłkarską z pierwszej ligi brazylijskiej. Mówiłem o tym jak działa mój proces myślowy w pojedynczym rozdaniu i jak oni mogą zastosować podobny proces w swojej grze. Ogólnie mówiłem o tym jak prawidłowo myśleć podczas gry. Trener był wniebowzięty. Zaczęliśmy porównywać pokerowe rozdania to zagrań w piłce nożnej. A potem wygrali swój mecz dzięki zagraniom, które omawialiśmy na mojej sesji! Trener wysłał mi podziękowania, to było wprost szalone!
– Myślisz, że ludzie wiedzą jak ważne i cenne może być dla nich takie fundamentalne myślenie, nawet, jeżeli nie mają z pokerem nic wspólnego?
– Nie mają pojęcia. Ludzie nic nie wiedzą o byciu profesjonalnym pokerzystą. Widzą cię siedzącego przy stoliku i myślą, że uprawiasz hazard, bawisz się lub nie masz nic innego do roboty.
Gdy ludzie pytają mnie jak zarabiam na życie, mówię, że gram w pokera. Ale wtedy pytają mnie „co jeszcze?”. Nie mają o niczym pojęcia. Fajne jest jednak to, że większość pokerzystów nie myśli o grze w ten sposób. To jest tego piękno.
– Myślisz, że dzisiaj wciąż tak jest? Nawet na poziomie, na którym obecnie grasz?
– Nie, szczególnie nie na tym poziomie. Przez dwa lata nie miałem w ustach kropli alkoholu, bo przygotowywałem się do gry. Pracowałem też z dietetykiem i trenerem tenisa, który stworzył dietę dla pokerzystów. W pewnym momencie spadłem do 7% tkanki tłuszczowej, a ludzie zakładali, że taki już jestem. Nie uświadamiają sobie pracy potrzebnej do osiągnięcia takich rzeczy.
Jednym z moich najlepszych przyjaciół jest słynny piłkarz mający dojścia do takich niesamowitych ludzi. Gdy dwa lata temu grali w Lidze Mistrzów, byłem na finale, a potem poszedłem z nim na after party. Wszyscy zapijali się alkoholem, a ja piłem wodę. Ludzi nigdy mi nie wierzą w takie rzeczy. Wierzą mi jedynie przyjaciele, którzy są tego świadkami, ale nawet oni twierdzą, że jestem szalony.
– Jaki jest twój cel w pokerze? Chcesz być uważany za najlepszego pokerzystę? Masz cel finansowy?
– Nie dbam o pieniądze.
– Szukasz więc szacunku społeczności?
– Nie, myślę, że to już mam. Osiągnąłem sukcesy jako pokerzysta i nie martwię się tym, co myślą ludzie.
– Co cię więc napędza?
– Moim celem jest sprawienie, żeby ludzie zrozumieli czym jest poker. By mówili innym, że nasza gra jest naprawdę dobra i zdrowa dla każdego. Że każdy może grać i może być ambasadorem gry. To jest mój główny cel.
Moim drugim celem jest znalezienie się na pierwszych miejscach pokerowych rankingów. Ale nie dla własnego ego. Chcę to zrobić, ponieważ w Brazylii mamy tylko dwa sporty, piłkę nożną i siatkówkę. Zawsze byliśmy w nich najlepsi na świecie i tylko o nich myślą Brazylijczycy.
Ale był też profesjonalny tenisista z Brazylii, Gustavo Kuerten. Był pierwszym graczem z Brazylii, który wygrał dwa turnieje major rok po roku i stał się numerem jeden na świecie. Wszyscy w kraju o nim mówili i teraz mamy wiele świetnych kortów tenisowych, szkół i ludzi zajmujących się rozwojem tego sportu. Tego właśnie chcę. To, co on zrobił dla tenisa i chciałbym zrobić dla pokera.
– Powiedziałbyś, że jest coś takiego jak brazylijski styl gry w pokera?
– Tak, na 100%. Jedną z rzeczy, jakich uczę na swoich seminariach, jest to, że ludzie wnoszą swoje życie osobiste do gry. Brazylijczycy są bardzo emocjonalni, tak więc ciężko jest nam odpuścić. Dlatego gdy przegramy z kimś dwa rozdania, już wpadamy w tilt.
Ciężko z tego powodu być dobrym pokerzystą. Ja przy stole jestem dokładnym przeciwieństwem tego i czasem ludzie pytają mnie, czy naprawdę jestem Brazylijczykiem. Mamy bardzo słabą reputację jako „calling stations” i słabi gracze. Byłem pierwszym Brazylijczykiem, który dostał się do miejsc płatnych i pojawił się w telewizyjnym evencie (EPT), a było to dziesięć lat temu. Teraz mam 34 lata.
Brazylijczykom ciężko jest podróżować, co stanowi nie lada barierę. Jeśli naprawdę chcesz być profesjonalistą, musisz dać z siebie 100%. Nawet 110%. A to bardzo trudne zadanie. Musisz grindować na niskich poziomach turniejów, a i tak będziesz odpadał. Innym razem zbudujesz stack, a i tak przegrasz.
W pokerze jest wiele wariancji. Możesz wygrać wiele rąk na początku, a i tak przegrać ważne rozdanie w dalszej fazie turnieju. Na dłuższą metę nie ma to oczywiście znaczenia. Odnosiłem duże sukcesy w trakcie mojej 10-letniej kariery, chociaż nadal nie wygrałem naprawdę dużego eventu.
Musisz poświęcić pokerowi wiele czasu, a czas to twoja najcenniejsza rzecz. Musisz też być w dobrym miejscu mentalnie. Jeżeli tak się nie stanie, będziesz tylko rozdawał swoje pieniądze. Mi też się to przytrafiało, chociaż jestem bardzo dobry w oddzielaniu się od innych myśli i emocji. Taka jest po prostu rzeczywistość.
Ale 99,9% ludzi nie ma o tym pojęcia. Myślą, że poker polega na szczęściu lub uważają, że jeżeli zagrają w wystarczająco dużej ilości turniejów, w końcu jeden z nich wygrają. Chcę pokazać Brazylijczykom jak to naprawdę wygląda.
– Jak pracujesz nad techniczną stroną swojej gry w turniejach na żywo, gdy nie masz dostępu do narzędzi, których gracze online używają do analizy rąk?
– Gdy zaczynałem uczyć ludzi, zadawałem im dużą liczbę pytań, na które musieli odpowiedzieć, żebym mógł zrozumieć jak myślą. Jeżeli nie grają online, to kazałem im grać w internecie, żeby zrozumieli statystyki i znaleźli przecieki w swojej grze. Zmuszam ich więc do tego. A gdy nie chcą tego robić, mówię im, żeby zatrudnili w takim razie kogoś innego. Zasadniczo opracowujemy podstawy, a potem puszczamy ludzi do gry, żeby sami przeszli przez właściwy proces. I stają się bestiami; wiedzą dokładnie jakie informacje potrzebują i jak je mogą zdobyć.