Faraz Jaka to jedna z najbardziej interesujących postaci pokerowej sceny. Równie interesujący jest wywiad, jaki z Amerykaninem przeprowadziła redakcja SoMuchPoker. Jaka opowiada w nim m.in. o swoim brazylijskim pokerroomie, odbytych podróżach czy o tym, w jaki sposób pokerowe umiejętności przydają się w życiu codziennym. Zapraszamy!
– Niedawno zająłeś drugie miejsce w evencie WPT w Hard Rock Casino na Florydzie. Jak na chwilę obecną oceniasz rok 2018?
– To drugie miejsce było dla mnie dużym sukcesem. Zajęcie tak wysokiej pozycji w evencie z cyklu WPT to zawsze spore osiągnięcie, ale dla mnie jest ono jeszcze szczególniejsze – wszak nie gram już w pokera na „pełen etat”. Dlatego okazje tego typu są obecnie jeszcze rzadsze niż kiedyś.
Z reguły zadowala mnie jedynie zwycięstwo, ale to był pierwszy turniej, w którym bardzo cieszyłem się również z drugiego miejsca. Zrobiłem wszystko, co mogłem i jestem zadowolony z końcowego rezultatu.
– Powiedziałeś, że nie grasz już w pokera na „pełen etat”. Czym się teraz zajmujesz?
– Otworzyłem stronę pokerową w Brazylii – checkraise.com.br. To platforma z grami na prawdziwe pieniądze, dostępna wyłącznie dla Brazylijczyków. Prowadzę ją wspólnie z bardzo utalentowanymi facetami z doświadczeniem w Dolinie Krzemowej.
Obecnie poświęcam temu projektowi całą swoją uwagę i czas – pracuję 50 godzin tygodniowo, nie śpię zbyt dużo. Czasu wystarcza mi jedynie na prysznic i jedzenie! W pokera na żywo gram mniej więcej raz na dwa miesiące.
– Jak zaczęła się twoja przygoda z Brazylią?
– Szukaliśmy miejsca, w którym moglibyśmy otworzyć własną platformę. Brazylia to miejsce idealne z wielu względów, choćby z takiego, że poker jest tam bardzo popularny i traktowany jako prawdziwa gra umysłowa. Rozgrywki pokerowe można spotkać w centrach handlowych czy na stadionach. Wszyscy podchodzą do tego z pasją.
W Brazylii mam wielu fanów. Styl gry Brazylijczyków bardzo mi odpowiada, przypomina mój własny. Uwielbiają spektakularne hero calle, kochają duże blefy. Świetnie się tam czuję i dobrze dogaduję z lokalnymi graczami.
– Jak oceniasz mentalność Brazylijczyków? Czym różni się od mentalności mieszkańców Stanów Zjednoczonych?
– Przede wszystkim – Brazylijczycy postrzegają pokera jako sport. Nie mają co do tego cienia wątpliwości. Chodzę na różne gry domowe; wszyscy ubierają tam koszulki sportowe, każda drużyna ma swoją nazwę – to dla nich zupełnie normalne. Byłoby wspaniale, gdyby w ten sposób traktowano pokera we wszystkich państwach świata.
– W jednym z wywiadów powiedziałeś, że nauka poprawnego bankroll managementu nie przyszła ci z łatwością. Możesz coś niecoś o tym powiedzieć?
– Gdy miałem 19 lat, dowiedziałem się o istnieniu Texas Holdem. Brałem udział w grach odbywających się w akademiku, po pewnym czasie grałem również przy wirtualnych stołach. Przez pierwszych sześć miesięcy zbudowałem bankroll wielkości 10.000$, a chwilę później wygrałem 127.000$ w ciągu jednego tygodnia. Byłem 19-letnim dzieciakiem grającym najwyższe możliwe stawki. Wydawało mi się, że jestem królem wszechświata, myślałem już o milionach, które lada moment spłyną na moje konto.
Rok później nie miałem już ani centa. To był dla mnie bardzo trudny okres. Dopadła mnie depresja i musiałem opuścić semestr na studiach. Jednak tak naprawdę była to najlepsza rzecz, jaka mogła mnie spotkać. To doświadczenie wiele mnie nauczyło. Teraz, za każdym razem, gdy spotykam na swojej drodze jakąś przeszkodę, postrzegam ją jako okazję do nauczenia się czegoś nowego. Myślę, że niektórzy ludzie próbują za wszelką cenę unikać ryzykownych sytuacji, które mogą doprowadzić do klęski, ale jednocześnie odbierają sobie szansę na rozwój.
– Jak już wspomniałeś, mimo imponującej kariery, przechodziłeś również przez trudne momenty. Czy kiedykolwiek myślałeś o zrezygnowaniu z pokera?
– Nie, tak naprawdę nigdy o tym nie myślałem. Zawsze jednak interesowałem się przedsiębiorczością, robieniem biznesów. Gdy zacząłem grać w pokera profesjonalnie, cały czas inwestowałem w startupy, szukałem sposobów na tzw. dochód pasywny. Zdałem sobie jednak sprawę, że jeśli zajmujesz się dwiema rzeczami naraz, w obydwu idzie ci kiepsko. Dlatego postanowiłem w stu procentach skupić się na pokerze. Wiedziałem jednak, że prędzej czy później zajmę się biznesem, czekałem jedynie na odpowiednią okazję. Taka właśnie okazja pojawiła się rok temu.
– Z którego momentu swojej pokerowej kariery jesteś najbardziej dumny?
– Chyba z momentu, w którym zostałem Graczem Roku WPT. Dokładnie pamiętam moment, w którym dowiedziałem się o wygraniu tej nagrody. Byłem na pokładzie samolotu lecącego do Monako i nie mogłem sprawdzić ostatecznych wyników. Gdy wreszcie wylądowałem, od razu przyszły do mnie smsy od mojego ojca i innych ludzi, którzy gratulowali mi tytułu Gracza Roku. To był wyjątkowy dla mnie moment.
– Byłeś znany jako dowcipny gracz z ekscentryczną osobowością, znacząco różniłeś się od pokerzystów, którzy nie mówią zbyt dużo i nie pokazują przy stołach żadnych emocji. Miałeś również zabawny pseudonim, „bezdomny milioner”, ponieważ nieustannie podróżowałeś z bardzo małym bagażem. Co się zmieniło od tego czasu? Jak teraz opisałbyś samego siebie?
– Jeśli chodzi o osobowość, myślę, że nic się nie zmieniło! Jeśli chodzi zaś o podróżowanie, praktycznie się z niego wycofałem. Żyłem na walizkach przez niemal dziesięć lat. Wciąż to uwielbiam, ale w pewnym momencie doszedłem do wniosku, że wyciągnąłem już z tego doświadczenia wszystko, co tylko mogłem. Przyszedł czas na kolejny życiowy etap.
– Jaka jest najważniejsza lekcja, którą wyniosłeś dzięki podróżom po całym świecie przez te wszystkie lata?
– Zacząłem zdawać sobie sprawę, że wiele rzeczy, które uważamy za ważne i istotne, tak naprawdę takimi nie są. Początkowo podróżowałem z ogromnym bagażem, myślałem, że potrzebuję buty i spodnie na absolutnie każdą okazję. W końcu doszło do mnie, że cały czas noszę 10%/15% tych samych ubrań. Postanowiłem poluzować moje przywiązanie do wszystkich tych rzeczy, nie tylko do ciuchów. Dzięki temu wszystko stało się łatwiejsze, a ja byłem szczęśliwszy. Ludzie zwracają uwagę na rzeczy, które nie mają znaczenia.
– Wracając do pokera, jak bycie profesjonalnym graczem przez około dziesięciu lat zmieniło ciebie jako człowieka?
– W pokerze każda decyzja, którą podejmujesz, musi mieć logikę i pewne rozumowanie. Myślisz o wartości oczekiwanej, o tym, jak mierzyć ryzyko. Jeśli wiesz, że podjąłeś dobrą decyzję, nie przejmujesz się, gdy koniec końców coś zakończy się niepowodzeniem. Te same koncepty przydają się również w życiu codziennym – gdy zastanawiasz się, czy pojechać na konkretną wycieczkę, czy wyjść wieczorem na imprezę, czy kupić tą konkretną rzecz. Niemal wszędzie używam tego samego zestawu umiejętności, również w biznesie.
– Co twoim zdaniem sprawiło, że jesteś lepszy od przeciętnego gracza turniejowego?
– Bardzo szybko się uczę. Zadaję bardzo dobre pytania. Myślę, że to moje największe zalety. Uczę się właśnie dzięki zadawaniu wielu pytań. Poza tym, mam bardzo silną etykę pracy. Biorę na poważnie to, co robię, oddzielam pokera od przyjemności. Imprezowanie czy późne wstawanie może stać się częścią życia pokerzysty, ale ja robiłem wszystko, żeby to rozłączyć. Tym, co wyróżnia ludzi odnoszących sukcesy w pokerze czy jakiejkolwiek innej dziedzinie jest również – przynajmniej moim zdaniem – dobra organizacja.
– Gdybyś mógł zacząć od nowa, jakich błędów uniknąłbyś z największą rozkoszą?
– Z pewnością tych związanych z bankroll managementem. Nie tylko tym stricte pokerowym, związanym z turniejami czy prywatnymi cashówkami, ale również tym przeznaczonym na inwestycje czy startupy. Zawsze miałem podejście w rodzaju „och, to szansa jedna na milion, muszę podjąć duże ryzyko i ją wykorzystać”. Po czasie człowiek zdaje sobie sprawę, że tych okazji jest jednak dużo więcej, nie trzeba się nigdzie śpieszyć. Jeśli chodzi o biznes – myślę, że mogłem zainwestować mniej, a i tak zarobić podobne pieniądze. Dokładnie to samo tyczy się pokera.
– Jakie są najlepsze decyzje, które podjąłeś na przestrzeni swojej dotychczasowej kariery?
– Myślę, że najlepszą decyzją było opuszczenie mojego miasta rodzinnego. Tak naprawdę nigdy nie myślałem o wyjechaniu z południowej Kalifornii. Kiedy jednak trafiłem do Illinois, gdzie studiowałem, zobaczyłem, jak inne jest to miejsce. Na przykład pod względem kulturowym. Wszyscy słuchali country i grali w baseballa, a u mnie w domu wszyscy słuchali z kolei hip-hopu, chodzili na plaże i grali w koszykówkę. To mnie zaciekawiło. Później zacząłem podróżować również do innych krajów. Pierwsze miesiące były trudne, tęskniłem za domem, ale potem pojąłem, że to najlepsza rzecz, jaką kiedykolwiek zrobiłem.
– Co chcesz osiągnąć w najbliższych latach?
– Obecnie jestem w stu procentach skupiony na CheckRaise. Włożyłem w ten projekt całe swoje serce i duszę. Chcę, żeby ta platforma odniosła sukces w Brazylii, a w przyszłości – również i w innych krajach.
– Co powiedziałbyś graczom, którzy chcieliby kroczyć podobną do twojej ścieżką kariery?
– Powiedziałbym, że to wymaga bardzo ciężkiej pracy. Musisz stale się uczyć, musisz być bardzo dobrze zorganizowany, musisz wiedzieć, że po drodze popełnisz sporo błędów. Upewnij się również, że posiadasz krąg dobrych przyjaciół, z którymi rozmawiasz, analizujesz rozdania, podróżujesz, wybierasz turnieje, w których warto zagrać… To wszystko jest niezwykle istotne, jeśli chcesz osiągnąć wysoki poziom w swoim rzemiośle.