Od dnia, w którym nabyłem umiejętność rzetelnej analizy sceny politycznej w naszym kraju, nie znalazło się ugrupowanie, które mógłbym szczerze poprzeć. Pod którego działalnością mógłbym podpisać się obiema rękoma, z którym publicznego utożsamiania bym się nie wstydził.
W 2009 roku powiedziano mi, że dostanę dobrą pracę w administracji samorządowej wojewódzkiego szczebla, jeśli wstąpię w szeregi Platformy Obywatelskiej. Kilka lat temu pojawiły się głosy namawiające mnie do związku z Prawem i Sprawiedliwością, bo to dobra inwestycja w przyszłość. Odmawiałem za każdym razem.
Wynika to po części z tego, że jestem idealistą, a czas idealistów bezpowrotnie minął. Zwracam też zbyt dużą uwagę na formę, a że brzydzę się populizmem i poziomem kultury politycznej w naszym kraju, smucę się niezmiernie, że polityka, którą w gruncie rzeczy bardzo lubię, ma dziś tak odrażające opakowanie. Przyjdzie czas, gdy ktoś z estymą i charyzmą odważy się na przyznanie się do błędu lub pochwałę pomysłu politycznych oponentów. Wówczas okaże się, że społeczeństwo wyczekiwało nowej jakości, nie zdając sobie nawet z tego sprawy.
Można żonglować argumentami, że poprzednia władza okradła państwo z publicznych środków i społeczeństwo z funduszy emerytalnych. Że obecna znepotyzowała administrację rządową i państwowe spółki oraz prowadzi do załamania trójpodziału władzy jako fundamentu naszej państwowości, ale to nie czas i miejsce, a ja nie zwykłem schylać się do ogólników. Zajmijmy się kartami.
Środowisko pokerowe zwraca uwagę na to, że przygotowujący i wdrażający znowelizowaną ustawę hazardową nie słuchają głosów rozsądku, nie podejmują dyskusji. Należy zaznaczyć, że jabłko z wężowego drzewa zjedzono już w 2009 roku. Kości zostały rzucone, karty rozdane i decyzji o missdealu nie będzie. Nigdy nie doświadczymy powrotu „wolnej amerykanki” i nieprędko doczekamy faktycznych i zadowalających wyłączeń względem pokera, bo od ośmiu lat stanowi on dla rządzących nic nie znaczący dodatek, sprawę setną w kolejce spraw ważnych. Dyskusja nad tym, czy jest to podejście zasadne, nic nie wnosi.
Zasadniczym problemem dla nas jako środowiska jest sposób uprawiania polityki przez Prawo i Sprawiedliwość. Decyzje poprzedniej władzy były bardziej obciążone akceptacją społeczną i konsultacjami zarówno ze względu na koalicjanta, jak i dążenie do wpasowania się w europejskie standardy. Zwolennicy powiedzą „klasa”, przeciwnicy – „białe rękawiczki”. Władza obecna wyzbyła się sumienia do słuchania kontrargumentów, w czym pomogło zręczne „zabetonowanie” lwiej części elektoratu, potęgowanie antagonizmów i akcentowanie znaczenia światopoglądowych różnic. Dzięki temu stworzony został obraz społeczeństwa, w którym nie warto słuchać przeciwników, bo skoro są źli od korzeni, to i owoce muszą być gorzkie.
Innymi słowy – nikt nie machnie ręką na merytoryczne wystąpienia przedstawicieli środowiska w jakichkolwiek mediach, bo przejście obok nie grozi utratą elektoratu – ten w interesującym nas temacie został już twardo podzielony. Zagłosujecie na PiS, jeśli przywróci w Polsce opłacalność turniejów naziemnych i dopuści swobodę gry online? Zrobicie choćby promil poparcia? Czy PiS straci tenże promil, jeśli za grę w pokera zaserwuje sanki i zawiasy? Nie. Zwracanie uwagi na to, ile budżet państwa mógłby zyskać na umiejętnej regulacji pokerowego rynku to głos wołającego na puszczy. Niestety.
Poker spod znaku Totalizatora Sportowego nie okaże się aż taką klęską, za jaką trzymamy kciuki. Przegrywający gracze i hazardziści znajdą tam swój kawałek wirtualnego sukna. Za ławicą ryb przypłyną pierwsze rekiny, bo w późno-początkowej fazie gra w „Lotto Poker” będzie opłacalna nawet wyłącznie ze względu na poziom przeciwników. Janczyk odtrąbi sukces, że Polacy uprawiają w końcu bezpieczne karty. Tak być po prostu musi, bo styl rządzących to zamiłowanie do monopolu i uwarunkowana wynikiem wyborów niechęć do jakichkolwiek zależności.
Styl budowania elektoratu Prawa i Sprawiedliwości z politologicznego punktu widzenia jest świetny, podobnie jak tworzenie warunków do swobodnego podejmowania decyzji. Myślę, że przełom 2018 i 2019 roku przyniesie nam reformy (stawiam przede wszystkim na służbę zdrowia), które, choć pociągną za sobą spore obciążenia budżetowe (które finalnie i tak z nawiązką spłacą obywatele), zagwarantują PiS kolejne zwycięstwo. To z kolei sprawi, że wielu z nas zdąży szczerze przyzwyczaić się do stanu pokerowej rzeczy i tak, jak niewielu dziś pamięta złote czasy sprzed ustawy z 2009 roku, tak tyluż pamiętać będzie, że w pokera online można było grać przeciw obcokrajowcom.
„Czegóż płaczesz? – staremu mówił czyżyk młody –
Masz teraz lepsze w klatce niż w polu wygody”.
„Tyś w niej zrodzon – rzekł stary – przeto ci wybaczę;
Jam był wolny, dziś w klatce – i dlatego płaczę”.
Sześć lat temu powyższą bajką Ignacego Krasickiego dekorowałem jeden ze swych felietonów dotyczących ustawy z 2009 roku. Może kwestia wygód pozostaje nietrafiona, ale nieznajomość przeszłego dobrobytu wydaje się być celna. Był czas, gdy byłem optymistą. Sinusoida opadła. Obym się mylił. Obym kiedyś obudził się w pokerowej wolnej Polsce.