Przegrywali. Wszyscy przegrywali. Jeden po drugim tonęli w otchłani kasynowego oceanu. Bez wyjątku. Krupierzy z chirurgiczną precyzją przecinali talie i, niczym pluton egzekucyjny, wykładali kolejne karty posyłając straceńców na tamten świat. Nikt nie mógł się przed tym uchronić. Ich świat dzielił się na dwie kategorie.
Tych, którzy zrozumieli i zaakceptowali swój los. Jeszcze spokojnie dryfując, wierzyli, że mogą utrzymać się na powierzchni przez długi czas, a tak naprawdę biernie oczekiwali swojego końca. Znali go. Pogodzili się z nim. Ich kres miał być jedynie formalnością.
I na naiwniaków przekonanych, że posiedli bezcenną umiejętność pływania. Ci tonęli najszybciej. Spazmem rozpaczy. Odmętem fal. Kamieniem w wodę. Frajerzy szli na dno. Nikt o nich nie pamięta. Ruletka nie przestaje się kręcić i rozrywa aorty kolejnych szczęściarzy. Karty odbijają się od zielonego sukna i trafiają w swoich nowych właścicieli. W samo serce. I tak od wieków.
I był jeszcze on. Franciszek Holden. Człowiek, który miał oszukać procenty. Wybraniec, o którym mówiono, że pokona kasyno. Jego legenda dotarła do mnie na długo zanim go spotkałem; zanim zacząłem pracować w kasynie Imperium, miejscu, które miało stać się mauzoleum jego triumfu.
Plusik (na zachętę) bo wpis jakoś dziwnie się urywa…cdn?
również polegniesz, na to nie ma mocnych…
Świetna robota! Pisz więcej, bo masz całkiem lekkie pióro
Albo chociaż trochę dłuższe 😉
Może kiedyś będzie z jakiejś książki. Póki co, dziękuję 🙂
Jeśli to jest z jakiejś książki, to BARDZO proszę o tytuł 🙂 Jeśli nie, to gratuluję pomysłowości.
Możliwość dodawania komentarzy nie jest dostępna.