Lipiec za nami. Gorąco jak jasna cholera, ale talia nadal zimna – karty nie sprzyjają, humor siada, rzucić to wszystko w piz… nie, no bez przesady. Trzeba przetrwać, wziąć się w garść i przeć do przodu – przecież umiem!
Przez ostatnich kilka lat jak grałem w pokera bardzo przeżywałem serie porażek i mocno się tym frustrowałem – w tym miesiącu nie było inaczej. Problem polegał na tym, że po sporym okresie całkiem fajnego grania (ok 210 gier HU, czyli lekko ponad miesiąc) cały czas notowałem stabilny wzrost i miałem wyniki takie, jakich oczekiwałem. Później nastąpił okres posuchy, bo przez kolejnych 100 gier nie ruszyłem się w żadnym kierunku (wykres trochę dygotał, ale nic więcej). Myślałem sobie, że przecież wszystko jest ok, nadal jestem tym samym graczem co wcześniej i los się musi odmienić. No i odmienił się: w ostatnich 50 grach zanotowałem -15 i spadłem o ponad $100 w bankrollu. Znalazłem się na krzywej w dół ku niższym stawkom (w sumie to daleko jeszcze do tego) i pojawiło się olbrzymie zniechęcenie. Myśli o przerzuceniu się na coś innego, póki jeszcze nie miałem meltdowna – a miewałem takie już kilka razy. Zacząłem się zastanawiać co robię inaczej w stosunku do wcześniejszej gry i znalazłem: podejście.
Na początku zabawy z HU założyłem, że umiem grać ale nie mam na to żadnych danych – muszę grać jak najlepiej, żeby udowodnić sobie, że potrafię. I tak też grałem – byłem cierpliwy, rzadko kiedy krzyczałem 'No jasne! Kurwa!' do monitora (bardzo rzadko), notatki odnosiły się tylko do mojej gry i moich błędów lub dobrych zagrań. Po ponad miesiącu solidnej gry urosłem w piórka i uznałem, że wykoszę wszystkich – straciłem koncentrację, podchodziłem do tego jakbym miał zagwarantowane, że wyniki się nie zmienią. Słabe podejście bardzo szybko zaowocowało słabymi wynikami. Notatki też coraz częściej bluzgały na przeciwników. Po tym zamiast powrócić do swojej gry zacząłem rozmyślać jak źle to wpłynie na mój plan zdobycia bogactwa, coraz mniej chciało mi się grać HU, coraz częściej zaglądałem na casha – przez chwilę szukałem nawet alternatywy, żeby porzucić HU. Kusiło mnie, żeby przesiąść się na Omahę, bo przecież bankroll jest wystarczający, żeby popykać na $5 albo nawet na $10. Albo grać Omahę jako priorytet a HU zepchnąć na drugi plan. Wtedy stanąłem i pomyślałem, że zawsze tak jest – idzie mi nieźle, później jest potknięcie, słomiany zapał gaśnie i dochodzi do dzikich akcji (kiedyś wlazłem na ZOOMa z ostatnimi $100 (przegrałem w miesiącu ok $800 łącznie, po wygraniu ich w 2 turniejach miesiąc wcześniej) w celu podwojenia się – poczekałem na KK i oddałem wszystko AA). Ale jak miałbym się wtedy czegoś nauczyć? No właśnie.
Przypomniałem sobie początkowe założenie: 2000 gier do końca roku (zmienione później na 1400 gier po zobaczeniu ile mam czasu realnie). Kiedy pierwszy raz wpadłem na taki plan, myślałem, że nie interesuje mnie kasa i przechodzenie na wyższe stawki – interesuje mnie sam wynik +/- oraz to, żeby mieć dużą ilość gier za sobą. Przy okazji się sporo nauczę, zdobędę dużo doświadczenia i doprowadzę długoterminowy projekt do końca. A kasa? Dzięki temu co teraz mam, powinienem móc grać do końca roku bez najmniejszego problemu a jak będą dobre wyniki to i w końcu kasa przyjdzie. Więc skąd taka słaba forma? Nawet przez chwilę miałem myśl 'że przecież mi się to należy'. 'Gówno się należy pacanie! Do roboty, do pracy – skup się i pamiętaj, że nawet nie jesteś w połowie drogi! Już myślisz o przekształceniu tego na kurę znoszącą złote jaja, a nawet jeszcze nie wiesz na czym stoisz.'
Cyferki:
ilość gier: 377
wygranych: 205
przegranych: 173
wynik: +32
skuteczność: 54%
Siadam teraz do grania. Mam nadzieję, że dzisiejszy wieczór będzie owocny a podsumowanie obecnego miesiąca lepsze niż to co przed chwilą napisałem.
P.S. Ten wpis miał być o tym, jak to planuję rozszerzyć swoje zainteresowania przeznaczając część bankrolla na omahę ZOOM, ale przed napisaniem zacząłem o tym myśleć i pomyślałem 'co mam teraz zrobić, przegrywać dalej?' i usłyszałem Alfreda 'Endure master Wayne' 🙂 Zatem biorę się do roboty!
Pozdro!
Nic nie czuje do autora, gratuluje wyniku, ale jeezus jaka bida wieje z tych blogow. Sa tu jeszcze jacys gracze, ktorzy prowadza blog, a ich wykresy rozpalaja wyobraznie, pokazuja wedrowke po stawkach, udowadniaja, ze poker to gra umiejetnosci? Pewnie sa….w kontekscie wyjatku, wedle starego powiedzenia.
No w końcu się dało przeczytać 🙂 Plusik i nie poddawaj się. 54% skuteczności pokazuje że potencjał jakiś jest, trzeba go rozwijać. Powodzenia!
i tak jesteś lepszy od większości blogerów, którzy kończą wpisy w momencie odwrócenia trendu
Możliwość dodawania komentarzy nie jest dostępna.