Barry Carter na łamach „PokerStrategy” zaczyna nową serię, w której opisywać będzie pojęcia z ekonomii i teorii gier, które mogą pomóc pokerzystom w osiągnięciu lepszych wyników i zrozumieniu niektórych pokerowych aspektów. Na pierwszy ogień idzie „gambler’s ruin”, a więc ruina gracza.
Ruina gracza to koncept wzięty ze statystyki. Według jego założeń osoba grająca w grę z negatywnym dla gracza EV zawsze w końcu zbankrutuje. Przykładem może być ruletka: jeżeli masz 100$ i będziesz obstawiać po 1$ na czerwone lub czarne, w końcu stracisz wszystkie pieniądze.
Ruina gracza daje nam też odpowiedź na pytanie kto wygra w grze, w której dwóch graczy ma taką samą szansę wygranej, ale jeden z nich ma ograniczony kapitał, a drugi nie. Wydawać by się mogło, że w takiej grze nie będzie żadnego zwycięzcy, ale w rzeczywistości zwycięzcą zawsze zostanie osoba z nieograniczonymi funduszami.
Może nie są to nowe informacje dla pokerzystów, ale robi się ciekawie, gdy weźmiemy pod uwagę sytuację, w której trzeba walczyć przeciwko niekorzystnym oddsom. Powiedzmy, że stawiając na czarne lub czerwone w ruletce musisz zamienić 100$ na 250$. Najlepszym rozwiązaniem będzie postawić całość, a po wygranej postawić 25$. W razie przegranej w drugim zakładzie, postawić 37,50$ w trzecim itd.
Chodzi o to, żeby spróbować dotrzeć do celu dzięki jak najmniejszej ilości zakładów. Powodem tego jest fakt, że ponieważ szanse są przeciwko tobie, to większa ilość zakładów daje większą szansę na twoją porażkę.
Jak to się przekłada na pokera? Powiedzmy, że wygrałeś miejsce na poważnym turnieju w satelicie. Przy twoim stole siedzą sami high rollerzy czy zdobywcy bransoletek. Musisz więc zmniejszyć liczbę okazji na to, by lepsi rywale mogli wyrzucić cię z turnieju. To kolejny dowód na to, że grając w niesprzyjających dla siebie warunkach „tight is right”.
Jeżeli dostaniesz dobrą rękę i zdecydujesz się na grę, kolejną ważną rzeczą jest to, żeby szybko budować duża pulę. Smallball przeciwko lepszym graczom to jak gra w kosza z Michaelem Jordanem do 11 punktów. Duże bety mogą oczywiście sprawić, że szybko odpadniesz z turnieju, ale przecież twoje szanse już na starcie i tak były niekorzystne. A taka gra sprawia, że z odrobiną szczęścia możesz powalczyć o dobry wynik.
Przykładem tego jest Chris Moneymaker. Amator wygrał Main Event WSOP, ponieważ przeciwko lepszym rywalom grał agresywnie i miał szczęście. I dzięki temu przeszedł do historii. Taka gra dała mu największe szanse na sukces i w jego przypadku udało się. Jeżeli tobie się nie uda, to przynajmniej będziesz wiedział, że zrobiłeś wszystko, żeby zmaksymalizować swoje szanse. Nie tym razem, to może następnym.