Tak jak juz wielokrotnie wspominalem przy okazji ostatnich wpisow, na PCA jechalem w celach wypoczynkowo-teamonline'owych. Jednak juz zaraz po powrocie (ladowalem na okeciu w poniedzialek), przepakowalem sie z rzeczy letnich na zimowe i ruszylem do Edynburga na UKIPT. Tutaj mialo juz byc wybitnie roboczo, bo oprocz dwoch zaplanowanych turniejow mialem grac w sieci, tak jak normalnie robilbym to w domu. Takie wyjazdy sa dla mnie ulubione (oczywiscie jezeli mowimy o tych poza-wakacyjnych), bo nie mam wrazenia, ze niepotrzebnie trace czas jako nie-specjalista turniejowy. UKIPT jest pod tym wzgledem perfekcyjny, bo mozna bez przeszkod grac w sieci, a do tego festiwal oferuje turniej w mojej ulubionej formule 6-max. Ale z powodu tego ostatniego, trzeba na UKIPT zawitac w miare wczesnie, bo jest to pierwszy sideevent. Z drugiej strony zupelnie mi to nie przeszkadza wlasnie wtedy jezeli moge zorganizowac sobie takie stanowisko pracy, jak ponizej i pracowac z wydajnoscia zblizona do domowej:
Po roznych przezyciach zwiazanych z opoznieniami lotow i gubieniem bagazy (czego mam ostatnio w nadmiarze) nauczylem sie juz odpowiednie rzeczy wozic w bagazu podrecznym, tak zeby w kazdych okolicznosciach moc sobie zorganizowac stanowisko pracy.
Sam Edynburg jest niesamowitym miastem. Obok Barcelony to moje ulubione miejsce w Europie, choc calkowicie odmienne. To chyba pierwsze miejsce w Europie, w ktorym powstaly 'drapacze chmur'. Ze wzgledu na wydarzenia historyczne, wieloletnia okupacje Anglikow i mala przestrzen w ramach murow miejskich, juz 200-300 lat temu 10-pietrowe (a nawet 13-pietrowe!)kamienice nie byly tu niczym nadzwyczajnym. Ciekawy jest tez uklad 'pietrowych' ulic – czasami idziemy z mapa, widzimy, ze powinna byc przed nami przecznica, a tymczasem jej nie ma. Idziemy dalej i okazuje sie, ze ta przecznica byla, tylko ze pod nami! I prowadzily do niej waskie i strome schodki. Calosc tworzy niesamowite wrazenie i niepowtarzalny klimat, zwlaszcza ze olbrzymia ilosc budynkow wyglada dokladnie tak samo jak kilkaset lat temu. Jak by tego bylo malo, w samym srodku miasta znajduje sie… wygasly wulkan zwany Tronem Artura. Jezeli dodamy jeszcze do tego olbrzymie ponure zamczysko, to mamy juz pelen obraz tego niesamowitego miasta. Polecam kazdemu sie wybrac i zobaczyc na wlasne oczy, obowiazkowo z Ghost Tour o polnocy 🙂
Dwa pierwsze zdjecia ponizej sa moje, reszta z sieci, bo pogoda i udzial w turniejach w Edynburgu nie sprzyjaly spacerom i robieniu zdjec 🙂
Pierwszy raz odwiedzilem Szkocje ponad 10 lat temu i ze wzgledu na mlody wiek pokusilem sie wtedy o dosyc mocno glupi pomysl. Caly wyjazd mialem obliczony na 9-10 dni. Na poczatku spedzilem dwie doby wlasnie w Edynburgu, potem dzien w Glasgow, a nastepnie udalem sie bardziej na polnoc. Oczywiscie w tamtym okresie bylem pod mocnym wplywem filmu Braveheart i rowniez ta inspiracja byla jednym z powodow checi zobaczenia tych wszystkich miejsc na zywo. Na poczatek udalem sie do Stirling, w ktorym znajduje sie slynny Stirling Bridge, gdzie Szkoci stoczyli jedna z pierwszych bitew o swoja niepodleglosc oraz slynny Wallace Monument. Nastepnie udalem sie w okolice Loch Lomond i niesamowitego parku Fairy Glen. Zdjecia obrazujace te miejsca rowniez beda pochodzily z sieci, a to przede wszystkim z tego powodu, ze w roku 2000 (czy tez 2001, juz dokladnie nie pamietam), kiedy bylem w Szkocji, cyfrowy aparat byl sporym luksusem, na ktory mnie – wtedy studenta – nie bylo stac, wiec mialem ze soba aparat ze zwyklymi kliszami. Z tym zreszta tez wiaze sie ciekawostka, o czym za chwile.
Stirling Bridge:
Wallace Monument:
Musze przyznac, ze pobyt w tych miejscach, kiedy mialo sie swiezo w pamieci Braveheart, zrobil na mnie gigantyczne wrazenie.
Loch Lomond:
I znajdujaca sie w jego okolicach Fairy Glen (czyli basniowa dolina) beda po prostu olbrzymim parkiem krajobrazowym:
Jako rasowy student, mieszkalem w hostelach, w wieloosobowych salach. Ich standard w miastach byc mocno sredni, natomiast akurat tutaj nad Loch Lomond, po dotarciu do celu, zostalem mile zaskoczony. Hostel wygladal bowiem tak:
A nocleg kosztowal jedyne 10 funtow. Po dzis dzien jest to jedno z najciekawszych miejsc, w ktorym nocowalem, zwlaszcza jezeli dodamy do tego poranna i wieczorna mgle i nocne wycie wilkow z pobliskich lasow 🙂
Nastepnym punktem wycieczki bylo Fort William, takie ichniejsze Zakopane lezace u stop najwyzszej gory Szkocji, Ben Nevis. Jej wysokosc (niecale 1400m) nie powala na kolana, ale jezeli wezmiemy pod uwage, ze wokol niej tereny nie sa wyzynami, to jednak taka skala robi wrazenie.
Poniewaz wokol Ben Nevis jest tez kilka innych mniejszych szczytow, a na wiekszosci sa w miare przystepne szlaki turystyczne, po przybyciu na miejsce postanowilem wybrac sie na wycieczke, jak najdalej uda mi sie dotrzec. Bylo popoludnie, wiec mialem na to kilka godzin.
Po drodze zdumiala mnie spora ilosc kozic przechadzajacych sie tymi samymi sciezkami. Oprocz tego, widoki byly niesamowite. Po jakichs dwoch godzinach dotarlem w miejsce gdzie wzgorza stykaly sie z gorami i bylo to niesamowite wrazenie. Jakies trumyki, wodospady, piekna zielen, olbrzymia przestrzen, a wszystko to przy powoli zachodzacym juz sloncu. Oczywiscie najgorsze bylo to, ze dysponujac na calym 10-dniowym wyjezdzie trzema kliszami po 36 zdjec, fotki trzeba bylo robic z odpowiednia selekcja. Pare klisz moglbym w razie czego dokupic, ale na pewno nie mozna bylo robic dziesieciu zdjec w tym samym miejscu jak obecnie. Jako ciekawostke, moge jeszcze dodac fakt, ze byly to czasy, w ktorych korzystanie z internetu (oraz obecnosc wszelakich biznesow w tymze) bylo zdecydowanie mniej popularne niz obecnie. Chodzilem tu wszedzie ze zwykla mapa, o hostele pytalem w informacji turystycznej i czasem tez trzeba bylo po prostu zadzwonic i zapytac czy sa tam miejsca. Dzisiejszy podroznik ma wszystko na jedno klikniecie. I tak, PokerStars jeszcze nie istnialo 🙂
Udalo mi sie zrobic kilka pieknych fotek przed zachodem slonca i musialem powoli zbierac sie z powrotem. Niestety, na niebie zgromadzily sie spore chmury i niespodziewanie zrobilo sie dosyc ciemno, a ja mialem przed soba jeszcze przynajmniej dwie godziny powrotu waskimi gorskimi sciezkami. Minalem nawet pare turystow, ktorzy na jednej z polan rozbijali namiot i wyrazili spore zdziwienie, ze ja jeszcze mam zamiar wracac az do Fort William.
Momentami zza chmur wychodzil ksiezyc i wtedy bylo nawet jasno, a sciezki nie byly specjalnie strome, wiec wtedy moglem isc w miare szybko. Kiedy jednak ksiezyc znikal, nie bylo juz tak wesolo. Po jakims czasie, kiedy akurat bylo w miare ciemno, na jednym z zakretow noga mi sie troche zeslizgnela na jakichs kamyczkach i zsunela ze sciezki. Udalo mi sie jednak zlapac rownowage i z trudem bo z trudem, ale podciagnalem sie do gory utrzymujac ciezar ciala na drugiej nodze. Zrobilem kolejne dwa kroki i zza chmur wyszedl ksiezyc. Wtedy zerknalem poza sciezke, gdzie przed chwila spadla mi noga i momentalnie moje plecy doslownie zlal zimny pot. Podczas podciagania sie na drugiej nodze, absolutnie nie mialem pojecia, ze moja pierwsza noga zsunela sie w kierunku… kilkudziesieciometrowej przepasci. Za sciezka nie bylo nic, tylko w miare stroma skala. Gdybym z jakiegokolwiek powodu beztrosko nie podciagnal sie, tylko zrobil cokolwiek innego, to wydaje mi sie, ze dzis w Teamie Online Pokerstars bylby kto inny 🙂
Na szczescie potem nie mialem juz takich przygod i bezpiecznie dotarlem do swojego B&B. Potrzebowalem sie dobrze wyspac, bo z samego rana czekalo mnie najwieksze wyzwanie podczas calego wyjazdu. Na pomysl jego realizacji (przyszle sidebety ftw!) wpadlem pare dni wczesniej. Kolejnym punktem wycieczki mialo byc Inverness, rowniez ciekawa historyczna miejscowka. Warte uwagi bylo to, ze droga z Fort William do Inverness prowadzila niemal caly czas wzdluz slynnego Loch Ness, ktore jest jeziorem niesamowicie waskim i dlugim na kilkadziesiat kilometrow. W glowie mialem caly czas wrazenie, ze jezeli przejade ten odcinek autokarem, to nie bede mial nawet szansy zrobic ladnych zdjec, wiec z chwili na chwile postanowilem… ten odcinek przejsc pieszo! Zrobilem szybka kalkulacje i nie wydawalo sie to takie karkolomne. Odleglosc od FW do Inverness to okolo 65 mil czyli 100km. Czlowiek spokojnym krokiem idzie 5-6km/h, wiec wychodzilo 20+ godzin, biorac pod uwage jedzenie, odpoczynek itd. Mialem albo isc non stop, albo tez okolo 1-2 w nocy zatrzymac sie gdzies na nocleg i dokonczyc wyprawe rano. Plus byl taki, ze moj glowny bagaz pozostawilem na przechowanie w Glasgow i mialem ze soba tylko niewielki plecak.
Wstalem wiec o 8 rano i wesolo ruszylem w droge. Przez pierwsze 15 minut nawet swiecilo slonce, potem juz czesciej byla typowo szkocka mzawka, ale generalnie nadal bylo cieplo. Generalnie bylo bardzo fajnie. Nie mialem problemow kondycyjnych, bo w tamtym momencie od ladnych kilku lat trenowalem pilke nozna, oprocz tego nigdy dlugie spacery nie stanowily dla mnie problemu. Szedlem wzdluz drogi, zatrzymujac sie w paru miejscowosciach na jedzenie czy chwile relaksu. Robilem super zdjecia (te ponizej oczywiscie z sieci, ale moje byly podobne):
To co bylo bardzo przyjemne za dnia, poznym wieczorem i noca stalo sie troche mniej komfortowe. Delikatna mzawka, mrok, po lewej ciemny las, a po prawej zlowieszcze jezioro. Doszlo do tego, ze sporadycznie przejezdzajacy samochod byl dla mnie jak przemile towarzystwo. Gdzies okolo 2 w nocy postanowilem, ze zatrzymuje sie w najblizszym hotelu/hostelu/b&b. Nawet w miare szybko znalazlem takie miejsce, trzeba bylo kilometr zejsc z trasy. Dom wygladal dosyc ponuro, ale nie mialo to juz dla mnie specjalnego znaczenia. Dlugo dzwonilem i pukalem, zanim w koncu otworzyla mi stara babinka. Powiedzialem, ze chce tylko sie przespac do 7 rano i ruszac dalej i ustalilismy cene na 10 funtow i bez sniadania. Okazalo sie, ze ma wolny tylko jeden pokoj, najwiekszy w calym domu, z olbrzymim podwojnym lozkiem i dwoma mniejszymi. Pokoj robil ciekawe wrazenie, nad samym lozkiem wisialy jakies naroza, nad drzwiami byla wielka glowa niedzwiedzia itp. Jezeli ktos by szukal scenografii do horroru, to to sie nadawalo idealnie 🙂 Babinka okazala sie przemila i po powrocie z prysznica znalazlem przy lozku goraca herbate i jakies ciasteczka.
O 7 rano ruszylem dalej. Traf chcial, ze bardzo niedlugo dotarlem do Urquhart Castle, czyli olbrzymich ruin zamku lezacych nad Loch Ness. Mialem okazje je zwiedzic, cos sobie przekasic i ruszylem dalej.
Przeszedlem jeszcze pare mil, Loch Ness juz sie praktycznie konczylo i powiedzialem sobie dosc, co mialem zobaczyc, to zobaczylem. Na najblizszym przystanku wsiadlem w autokar i pojechalem do Inverness. Zostalo juz tylko kilkanascie kilometrow. Przenocowalem w Inverness, wrocilem do Glasgow po rzeczy i stamtad mialem autokar do Londynu, skad juz samolotem wracalem do Warszawy. Pamietam, ze cala podroz zorganizowalem sobie wlasnie dlatego, ze przypadkiem zobaczylem w gazecie informacje o niewyobrazalnej wrecz promocji: LOT oferowal lot z Warszawy do Londynu i z powrotem za jedyne 1400PLN!!! Do tej pory bylem w Anglii ze trzy razy i zawsze wiazalo sie to z 24-godzinna podroza autokarem, wiec zaczalem odkladac pieniadze w lutym, w marcu kupilem lot i w sierpniu udalem sie na swoja pierwsza wyprawe samolotowa.
Ostatni akcent tej wycieczki odbyl sie w Londynie. Mialem troche czasu do lotu, wiec w centrum robilem zdjecia, zeby akurat skonczyc klisze. tymczasem licznik aparatu wskazywal 36, 37…40, 41. Troche zaniepokojony otworzylem aparat i zobaczylem, ze …klisza jest zle zalozona. Po powrocie do Polski i wywolaniu pozostalych zdjec okazalo sie, ze ostatnie udane zdjecie zrobilem tuz po przyjezdzie do Fort William, u stop Ben Nevis. Wszystkie zdjecia z wejscia na te gore i wszystkie z przechadzki wzdluz Loch Ness zostaly tylko w mojej glowie.
To teraz troche pokerowo. Mialem napisac juz wstepnie cos o planowanym wyjedzie do Tajlandii (jezeli ktos sluchal podcastu na postflop.pl, to wie o czym mowie), ale o tej Szkocji wyszlo tyle, ze zostawie to na nastepny raz. Ze wzgledu na PCA i UKIPT w styczniu zagralem zaledwie 75,000 rozdan (nie wiem z jakim wynikiem, jeszcze nie sprawdzalem), wiec pomyslalem, ze w lutym postaram sie to nadrobic, zwlaszcza, ze potem szykuja sie kolejne wyjazdy (UKIPT w Londynie, Eureka w Rozvadovie i Estrellas w Walencji, wszystko w ciagu 30 dni), wiec mam zamiar zagrac 250,000 rozdan w lutym. Jak juz to postanowile, to przypomnialem sobie, ze w tym miesiacu bedzie tylko 28 dni, wiec moze 225,000 bedzie bardziej logicznym zalozeniem, choc kto wie? Ten miesiac moge przeznaczyc wylacznie na grinding.
Powodzenia przy stolach!
DaWarsaw
PS. Aha i zapomnialem, w obydwu eventach na UKIPTcie wszedlem do kasy, 12/171 w 6maxie i 44/700 w main evencie.
Muszę Ci Grzesiu napisać dwie rzeczy – po pierwsze świetny tekst, bardzo mi się podobał, po drugie muszę Cię opieprzyć za brak polskich znaków, żeby inni nie myśleli, że traktuję ich inaczej niż Ciebie 🙂
Mieszkalem rok czasu w Edim, i faktycznie, to jedno z piekniejszych miejsc, w jakich zylem. Piekna architerkura, wzgorza, i …morze, czyli edynburskie portobello. 5 minut rowerkiem z centrum miasta . Pamietam, ze latem przy slonecznej pogodzie, piasek byl tak goracy, ze trudno bylo na nim stanac, natomiast woda tak lodowata, ze kosci nie pozwalaly ci wejsc powyzej kolan. I ten stalowy odblask wody…Pozniej przeprowadzilem sie do Glasgow, ale umowmy sie, ze Glasgow przy Edim wyglada jak jaies slumsy, albo biedna dzielnica robotnicza.
Dobrze, że potwora z Loch Ness nie spotkałeś, bo byś do końca życia później żałował 😉
O człowieku, jak ja bym teraz chciał się spakować i ruszyć na taką wędrówkę:) Dobra promocja Szkocji:) Dzięki Twojemu blogowi będę pewnie kolejnym turystą, który zasili budżet Edynburga w przyszłe lato:)
Warsaw, jedno pytanie, które nurtuje mnie od długiego czasu?
Dlaczego akurat ten wygląd stołów przypadł Tobie do gustu? Próbowałem kiedyś na takim i na klasycznym (żółto brązowe barwy), ale nie dawałem rady. Zauważyłem za to, że sporo osób na tym grinduje a sam szukam tematu, który będzie jasny, ale przyjemny wizualnie. Ideałem dla mnie byłoby Old Black o strukturze Nova. Nova jest zbyt szara jak dla mnie, ale niestety idealnie mogę wpasować w to HUD’a (najporęczniej dla mnie). Może jakieś rady?
trudno mi powiedziec, kazdy lubi co innego. ja wybralem najprostszy dla siebie wzor. zwykly zielony stol i jednolite szare tlo. Nic mnie nie rozprasza i nie rzuca sie po oczach
Czyli nic nowego 😉 Szkoda, miałem nadzieję na jakieś oświecenie. Osobiście sam tak uważam, ale to dla mnie jest po prostu brzydkie. A jeśli jest brzydkie, to w trakcie gry jestem rozkojarzony.
to najlepiej znalezc tlo, ktore bie jest dla ciebie brzydkie i problem z glowy 🙂
Znalazłem. Czarne, ew. „black”, ale jest ono zbyt ciemne 😀 . Oczy się cieszą, ale szybko męczy.
no ale pewnie wiesz o tym, ze mozesz sobie ustawic dowolne tlo, nawet swoja tapete czy dowolny kolor
Tak, wiem. Nawet wiem, że używając painta mogę ustawić sobie dowolny odcień, dowolnego koloru. Ciągle jednak nic mi to nie dało 😀
rozbudziles we mnie ochote na zobaczenie Szkocji!
Jesli szukasz lotu do Tajlandii to polecam emirates, za lot w dwie strony do Bangkoku zaplacisz ~1800 co wyglada duzo lepiej niz te 1400 co placiles do Londynu:)
sprawdzalem promocje emirates, ale bilet trzeba kupic jakos teraz a wylot musi byc do 15 czerwca, wiec dla nas odpada, bo lecimy na poczatku lipca. ale pewnie potem tez beda jakies promocje
Fajny wpis!
Świetny „odcinek”:)
Kolega parę lat mieszkał w Edynburgu. Pamiętam kiedyś wysłałem mu któryś z filmików http://www.youtube.com/watch?v=ShbC5yVqOdI D.Macaskill’a bo byłem mega zajarany typem. Ze dwa dni później pisze mi ze wracając z pracy zobaczył jakiegoś świra na rowerze i podszedł popatrzyć. Okazało się ze Danny właśnie tam mieszka.
p.s. nie ma to jak mieć 'skill’ w nazwisku 🙂
Witam Da Warsawie mógłbyś mi napisać jakiego programu użyłeś do skonfigurowania PS z X padem?Czy sam pad wystarczy?Będe wdzięczny.Pozdrawiam
juz gdzies o tym pisalem. table ninja obsluguje pady, a dodatkowo mozna korzystac z xpaddera
Tutaj jest krótki artykuł o używaniu pada do pokera napisany przez warsawa’a
http://dawarsaw.com/2012/02/pad-we-go/
Był też po polsku i wydaję mi się że bardziej rozbudowany na pokertexas ale nie mogę go teraz znaleźć.
Gratki za cash w UKIPT i fajna przygoda 🙂 Ja w Anglii juz troche czasu, a jakos Szkocji nie mam kiedy zwiedzic ;/ Koniec listopada UKIPT w Nottingham i to 6-max, pewnie sie jarasz co 😀 ??
wlasnie niedawmo sie o tym dowiedzialem, ale wszystko wskazuje na to, ze bede wtedy po drugiej stronie swiata 🙂
lubię czytać twojego bloga warsaw, fajnie konkretnie piszesz. Zdjęcia super, Szkocja wydaje się ekstra miejscem do zobaczenia, szczególnie te miejscówki z Brave Heart’a, dobry klimat 😀
dzieki, dzieki 🙂
Jeszcze mam taką cyfrówkę z okolic 2000 roku, 2 mpix:P Może ją podłączę i zobaczę jak to obecnie wygląda.
ładne zdjęcia i opis dawnych przygód 🙂
eh, chcialbym zeby zdjecia byly moje 🙂 gdzies jeszcze u rodzicow mam te ktore wyszly w formie fizycznej 🙂
Możliwość dodawania komentarzy nie jest dostępna.