Od śmierci Stu Ungara minęło już prawie dwadzieścia lat, ale pamięć o nim w środowisku pokerowym nadal jest żywa. Ostatnio o Ungarze wypowiedział się krótko inny legendarny pokerzysta – Doyle Brunson.
Stu Ungar to jedna z największych legend światowego pokera. Do historii przeszły jednak nie tylko jego karciane wyczyny – był trzykrotnym mistrzem Main Eventu WSOP – ale również jego wyniszczające życie poza pokerowymi stołami. W 1979 roku, krótko po śmierci matki, Ungar zaczął zażywać kokainę. Jak pisał w swojej biografii, zrobił to za namową znajomych pokerzystów, którzy przekonywali, że kokaina pozwala na zwiększoną energię w czasie maratońskich sesji pokerowych.
Rekreacyjne zażywanie narkotyku szybko zamieniło się jednak w nałóg. Nałóg, dodajmy, którego nie był w stanie przezwyciężyć. W 1998 roku zmarł na zawał serca w tanim hotelu w Las Vegas. Było to kilka miesięcy po swoim wielkim powrocie i kolejnym zwycięstwie w Main Evencie WSOP.
Ungarowi próbowało pomóc wielu znanych pokerzystów, a w tym gronie był między innymi Doyle Brunson. Niekiedy można spotkać się z opinią, że Brunson był dla Ungara kimś w rodzaju ojca. Kilka dni temu na Twitterze pisał o tym jeden z użytkowników:
Z Twoich wypowiedzi na temat Stu Ungara można wywnioskować, że traktowałeś go jak swojego własnego syna. Był utalentowanym młodym człowiekiem z problemami, a Ty się nim opiekowałeś. Podziwiam to.
Dwie twarze Ungara
Na odpowiedź Brunsona nie trzeba było długo czekać:
Stuey miał dwie twarze. Poza hazardem był kochającym dobrą zabawę charyzmatycznym człowiekiem z niesamowitym poczuciem humoru. Fajnie było przebywać w jego otoczeniu. Kiedy jednak brał akurat udział w grach hazardowych, stawał się prawdziwym dupkiem. Nie dało się go wówczas lubić. Próbowałem mu pomóc w życiu prywatnym – nie udało się.
Doyle Brunson postanowił odpowiedzieć na jeszcze jedno pytania związane ze Stu Ungarem. Inny użytkownik Twittera zastanawiał się, jak to możliwe, że w latach 1986-1994, a więc w okresie absolutnego kryzysu Ungara, ten był w stanie utrzymywać się na finansowej powierzchni. „Texas Dolly” odpowiedział krótko – pomagał mu Lyle Berman.
Berman to profesjonalny pokerzysta i biznesmen, który swego czasu stakował wielu graczy, m.in. T.J. Cloutiera, kiedy ten kończył Main Event WSOP w 2000 roku na drugim miejscu. Jak widać, w tym gronie był również Stu Ungar.
Ungar zmarł 22 listopada 1998 roku. Niedługo minie zatem okrągłe dwadzieścia lat, od kiedy nie ma z nami jednej z największych pokerowych legend.