Dominik Nitsche ma już na swoim koncie bransoletkę WSOP i kontrakt z operatorem 888poker. Niedawno wziął udział w turnieju Super High Roller Bowl i chętnie podzielił się przemyśleniami na jego temat.
– Tak naprawdę Super High Roller Bowl to taka duża domówka. Grają tam wszyscy moi przyjaciele i ci sami ludzie, z którymi przez całe lato gram turnieje w kasynie Aria. Świetnie się razem bawimy.
Dominik Nitsche odpadł w dniu drugim, a wyeliminował do Dan Smith. Mimo porażki, chętnie zasiadł na widowni i kibicował swoim przyjaciołom, Christophowi Vogelsangowi i Stefanowi Schillhabelowi. Kiedy w grze została już tylko trójka zawodników, powiedział:
– Nie mam nic przeciwko Jake'owi Schindlerowi, bo to dobry chłopak, ale mam udziały u Stefana, a Christoph jest moim przyjacielem. Zawsze przedkładam finanse nad przyjaźnie, jeśli wiecie co mam na myśli.
Ostatecznie w turnieju zatriumfował Christoph Vogelsang, a Dominik Nitsche pośpieszył mu pogratulować.
Pokerzyści często dobierają się w niewielkie grupy i razem wyjeżdżają do Las Vegas, wynajmują mieszkanie i nastawiają się na dużą ilość gry i walkę o bransoletki. Tym razem Dominik zdecydował, że wróci do rodzinnego Edynburga i tam nacieszy się latem.
– Postanowiłem, że potrzebuję przerwy i zrobię ją sobie zaraz po heads-upie za 10.000$. Będzie wtedy taki martwy okres, w którym nie interesuje mnie żaden turniej. Wrócę na event 6-max za 10.000$ i zostanę aż do Main Eventu.
Siłą rzeczy musiało zatem paść pytanie o to, czy zawarł już jakieś side bety związane z eventami World Series of Poker.
– Nie, jeszcze nie, ale widziałem Chrisa Moormana w kolejce do rejestracji i zamierza zagrać te same eventy co ja. Na pewno go pokonam. Myślę, że założymy się o coś przy okazji Main Eventu. Zawsze to robimy.
Dominik po raz kolejny potwierdził, że nie przygotowuje się w żaden konkretny sposób do poszczególnych eventów i że o wiele więcej wiary pokłada w swojej całorocznej pracy nad sobą. Nie dba też o wyniki, bo wierzy, że one są wypadkową umiejętności.
– Zawsze czuję się przygotowany. Nie mam wpływu na rezultaty. To tylko produkt mojej pracy. Ufam moim przyjaciołom, którzy są świetnymi pokerzystami – jeśli o jakimś rozdaniu myślimy w ten sam sposób, to najprawdopodobniej jest to słuszne rozumowanie.
Dominik Nitsche wyraził też swoje zdanie na temat wygrywania turniejów. Jego zdaniem pojedynczy turniej, nawet ten ważny, o wysokim wpisowym i wysoką pulą gwarantowaną, w którym grają sami zawodowcy, może wygrać nawet ktoś, kto na co dzień zajmuje się zupełnie czymś innym i nie można o nim powiedzieć, że zna się na pokerze. Oczywiście, zdecydowanie większe szanse mają ci, którzy pracują nad swoją grą.
– Wygrana w turnieju zależy od szczęścia. Każdy może wygrać. Musisz być tylko przygotowany. Jeśli grasz dobrze, to w końcu wygrana do ciebie przyjdzie. Ja nie dbam o wyniki. Jeśli ktoś przychodzi do mnie i mówi, że jest lepszy, bo wygrał jakiś tam turniej, to mówię „ok, w takim razie spróbuj szczęścia w High Rollerach. Czekam tam na ciebie.”
Jeśli jednak chcecie skorzystać z tej rady, pamiętajcie, że Dominik nie gra ich sam i razem z nimi czekać będą na Was jego przyjaciele, bo – jak sam powiedział – te turnieje to jedna wielka domówka.
Nie wahajcie się jednak zaczepić Dominika, jeśli spotkacie go podczas jakiegoś festiwalu czy pojedynczego turnieju.
– Mnóstwo ludzi przychodzi do mnie, żeby zadać jakieś pytanie. Zawsze odpowiadam, bo uwielbiam pomagać. To dobre dla pokera.