David Pham był jednym z groźniejszych graczy turniejowych podczas pokerowego boomu. Potem zniknął na kilka lat, ale jest duża szansa, że znów będziemy mieli okazję oglądać go w akcji. Gdzie był, co robił i dlaczego wrócił? Opowiada o tym w krótkim wywiadzie dla „Card Playera”.
David Pham był jednym z niewielu pasażerów, którzy przeżyli niebezpieczną emigrację z Wietnamu do USA. W wieku 17 lat przybył do Ameryki i zaczął pracę w pralni swojego kuzyna, Mena Nguyena. Ten nauczył go gry w pokera, a resztę historii już znamy.
Jego agresywna gra, gdy wszyscy byli pasywni, pozwoliła mu osiągnąć znakomite wyniki. 17 stołów finałowych w 2000 roku dało mu tytuł Card Player Player of the Year, który otrzymał również siedem lat później.
W trakcie swojej kariery zdobył trzy bransoletki WSOP, ale zwycięstw w najróżniejszych turniejach ma o wiele więcej. Łącznie w turniejach live zarobił ponad 10 mln dolarów. Jednak na krótko przed Black Friday prawie zupełnie zniknął. Dlaczego i co robił od tamtej pory?
– Wróciłem do Wietnamu. Tam prawie w ogóle nie grałem w pokera. Każdego roku wracałem do USA, żeby wziąć udział w World Series of Poker. I tyle. Półtora miesiąca pokera, reszta roku spędzana w Wietnamie.
Wróciłem z kilku powodów. Pierwszy był taki, że grałem zbyt dużo w pokera. Czasem zdarzało mi się pojechać do Macau i pograć trochę cashówek, ale przede wszystkim potrzebowałem odpoczynku od tego. Poza tym moja nowa żona miała firmę w Wietnamie i chciałem pomóc jej ją prowadzić.
Mimo takich ograniczeń, David Pham dobrze wykorzystywał swoje podróże do Las Vegas. W 2012 roku znalazł się na stole finałowym eventu 1.500$ NLHE, za co dostał 140.736$. Rok później zarobił łącznie 221.415$ za dwa czwarte miejsca.
– W Wietnamie moja żona urodziła syna. Zdecydowaliśmy się, że pierwsze lata swojego życia spędzi w ojczyźnie. Było to też dla nas łatwiejsze, ponieważ mieliśmy blisko całą rodzinę, która mogła pomóc z dzieckiem. Ale gdy przyszła pora, żeby iść do przedszkola, chcieliśmy wychować go w USA, więc wróciliśmy do Stanów.
Pham z rodziną zamieszkali w Houston. Czekało na nich wiele jego sióstr i braci. Texas może nie oferuje tylu okazji do gry, co Kalifornia, ale dzięki temu Pham może z łatwością zachować równowagę między pokerem a rodziną.
– Jest tu kilka klubów pokerowych, poza tym Choctaw jest niedaleko. 10-15 lat temu można było ukraść dowolną pulę. Poker był łatwy. Teraz trzeba się bardziej starać. Jest wielu młodych, dobrych graczy. Wielu z nich mnie rozpoznaje, ale nie dbają o to kim jestem i czego dokonałem. Są pewni siebie i nie boją się mnie.
Mam wrażenie, że teraz wszyscy są sobie równo. Jeśli masz szczęście, to możesz sporo wygrać, ale jeśli brakuje ci go, to lepiej, żebyś był świetnym graczem, jeżeli chcesz przetrwać. Moja gra nieco zmieniła się przez lata, ale to wciąż ten sam styl, którego używam od zawsze. Nauczyłem się jednak kilku dodatkowych sztuczek. Wciąż mogę dotrzeć do finałowych stołów, a być może nawet kilka wygrać.