Zarząd Full Tilt Poker martwi się o swoje majątki i walczy o swoją przyszłość, Red Pro walczą o swoje dobre imię, a dziesiątki tysięcy graczy martwi się o swoje pieniądze. Jest jednak pewna grupa zapomnianych osób, o których póki co nikt nie wspomina.
Przedmieścia miasta, Subway, Spar i biurowce, a wśród nich jeden z największych poker roomów na świecie. Nie, to nie Las Vegas. To przedmieścia Dublina i zapomniana ekipa przeżywającego problemy Full Tilt Poker. Być może nawet w Cherrywood Business Park jest nawet 700 pracowników, którymi aktualnie nikt się nie przejmuje.
W tym tygodniu prokuratura w Nowym Jorku stwierdziła, że Full Tilt Poker nie był legalnie działającą firmą a globalną piramidą Ponziego, która zdefraudowała setki milionów dolarów tysiącom pokerzystów. Po wejściu na stronę FTP widzimy komentarz, że system jest aktualnie wyłączony i mamy spróbować ponownie później. System nie działa, ale w Cherrywood nikt nie pracuje nad tym by jego prace zostały wznowione. Prawie połowa pracowników zatrudnionych przez Poket Kings, która dla Full Tilt Poker zajmuje się technologią, obsługą klienta i marketingiem obawia się o swoją przyszłość. Większość z nich zamiast pracować surfuje po Internecie w poszukiwaniu informacji o aktualnej sytuacji firmy.
„W tym momencie wszyscy po prostu siedzimy i nic nie robimy przez cały dzień. W między czasie przeszukujemy strony i fora pokerowe w poszukiwaniu newsów o naszej firmie. W sumie siedzimy już tak przez trzy miesiące. Jeżeli nie zostałeś zwolniony to zastanawiasz się co dalej?” – powiedział agencji Reuters jeden z francuskich pracowników firmy.
Inny z pracowników, który pragnie pozostać anonimowy ponieważ nie został upoważniony do rozmowy z mediami dodał:
„Części z managerów, która była wymieniana w wiadomościach nawet nie potrafiłem rozpoznać. Nazwiska znałem, ale nie mogłem ich przyporządkować do konkretnych twarzy. W firmie był spory dystans pomiędzy zarządem a resztą pracowników, nawet kiedy wszystko było w porządku.„
Jeden z oskarżonych dyrektorów Full Tilt Poker, Raymond Bitar, pracował głównie w Dublińskiej siedzibie firmy, ale pracownicy, którzy rozmawiali z Reutersem mówili, że już od dłuższego czasu go nie widzieli.
„Oni mówią nam tylko to co konieczne, absolutne minimum. Nie ma pomiędzy nami komunikacji. Większość informacji o sytuacji firmy mamy z Internetu.” – powiedział Francuz, który spodziewa utraty pracy, po czym dodał ze śmiechem: „Morale jest naprawdę niskie i nikt nic nie robi poza działem H.R. (Human Resources).”
Reuters próbował skontaktować się z Bitarem i z Pocket Kings by porozmawiać o pracownikach, ale Bitar jest nieuchwytny a Pocket Kings nie ma nawet zamiaru komentować swoich związków z FTP. Szanse na powrót Full Tilt Poker do gry są naprawdę małe i zapowiada się, że bez pracy zostanie bardzo duża grupa pracowników. Jaka jest ich aktualna sytuacja i czy mają płacone za okres, w którym nic nie robią? A jeżeli nie, to czy mają większe szanse od pokerzystów by odzyskać swoje pieniądze? Obie grupy łączy nadzieja, że wszystko jeszcze dobrze się skończy.
Jak widać po minach to są szczęśliwi z tej roboty:)
Ale, co płacą im? Jak tak, to mają teraz niezłą fuchę, płacić komuś, że sobie poserfuje po sieci przez parę godzin? Marzenie, ach ten FTP, co za firma! Praca marzeń.
Możliwość dodawania komentarzy nie jest dostępna.