Ciężki tydzień

9

POKEROWO

Co ja tam ostatnio pisałem?? Chyba o turnieju w zeszły czwartek? A więc po kolei. W piątek

odbył się turniej z rebuyami. Osiągnąłem w nim kolejny sukces, za jaki należy uznać pierwszą

trójkę turnieju i ? jak to zwykle ostatnio ? deal z pozostałymi dwoma graczami. W sumie to ten

turniej nie przebiegał jakoś dla mnie bardzo dobrze, ale błędy moich przeciwników, parę razy

jakiś ?fishing? z mojej strony i kilka zbiegów okoliczności spowodowały, że na finałowym stole

czułem się dość dobrze i pewnie. Nie miałem przewagi w żetonach, ale miałem ich na tyle dużo,

żeby prowadzić spokojną grę. To pozwoliło mi dotrwać spokojnie do kasy i zrobić niezły deal

na koniec. W turnieju zrobiłem tylko jednego rebuya i addona, więc per saldo wyszedłem na tym

turnieju całkiem nieźle.

W sobotę nie grałem ze względu na spotkanie klasowe, ale już w niedzielę mnie mocno przycisnęło

i pojechałem sobie na turniej omahy. Formuła tego turnieju została ostatnio zmieniona z rebuyów

na freezout, co wydawało mi się niezłym posunięciem. Ale po rozegraniu tego turnieju zmieniam

zdanie ? wcześniej poprzez więcej żetonów na stole było więcej gry, więcej akcji, więcej prób

drawowania do swoich układów. A teraz? Zazwyczaj wyglądało to tak, że jak ktoś uderzył na flopie

to reszta foldowała karty, bo żeby drawować trzeba by poświęcić pół stacka (nie wiadomo z jakim

skutkiem?). Gra była więc nudna, a że ja się nudzić nie lubię zacząłem grać w myśl hasła ?Let?s

gamble!? i skończyło się to oczywiście marnie. Na koniec zagrałem all in z AAKJ po wcześniejszym

podbiciu Cohera, który niechętnie mnie sprawdził z mocno zdominowana ręką KJT7. Ale od czego

są krupierki w Olympicu?? Już one wiedzą co mają robić! Flop T7x, na dobitkę 7 na river i ciao!!

No nic, trudno, żyje się dalej?

W poniedziałek na Terminatora dotarłem dopiero około 23 prosto z koncertu The Cure na Torwarze.

Jako, że moi koledzy grali już od godziny 20 to miałem małe straty w stacku, ale na szczęście

szybko się podwoiłem i mogłem zacząć grać spokojniej. W ten sposób dotarłem do final table, ale

miałem już mooooocno okrojony stan posiadania, bo ostatnie dwie godziny grając na krótkim stole

nie miałem absolutnie żadnej karty na podjęcie walki. Zżerały mnie więc blindy, na domiar złego

wylosowałem miejsce na FT gdzie musiałem od razu zapłacić ciemne, więc stack zmalał jeszcze

bardziej. Pod koniec kolejnego kółka na stole dostałem pierwszą możliwą rękę do zagrania all in,

co też uczyniłem. Moją parę szóstek sprawdził z big stacka Roni z A7 i trafił asa na riverze. Ale i tak

ósme miejsce nie jest takie złe biorąc pod uwagę, że grałem od szóstego poziomu blindów.

We wtorek jak zwykle szybko odpadłem z WLP. Miałem już niewiele żetonów gdy dostałem na

batonie AQ w pikach. Mój raise sprawdził tylko Wronka z BB, a na flopie ukazały się JT9, w tym

dwa piki. Po checku Wronki zagrałem all in a milionem outów, on oczywiście sprawdził mnie mając

(no jakby inaczej??) KQ, ja nie trafiłem żadnej z kart dającej mi wygraną i odpadłem z gry. Raczej

normalka jeśli chodzi o WLP. Ligą natomiast trzęsie Karaś, który chyba bardzo się wkurzył faktem,

że nie został wybrany do Hall of Fame przy pierwszym podejściu i teraz tak zdominował WLP, że

Kapituła w osobach Janiego, Clippera i Pawcia nie będzie miała innego wyjścia jak wybrać go na

kolejnego członka tej zaszczytnej Galerii. Good luck Karaś!!

 Wczoraj grałem ponownie w Hiltonie freezouta za 220. Grało nawet sporo osób i chyba turniej ten

zacznie przyciągać kolejnych graczy, bo ma naprawdę fajną formułę. Odwiedził nas także mój

serdeczny kolega Gazda, który chcąc okupić swe winy (odwołanie przyjazdu na mój urodzinowy

turniej) sprezentował mi piękne spinki do koszuli. Oczywiście z logiem pewnego znanego trunku 🙂

Sam turniej raczej spokojny i bez rewelacji. Na początek dostałem na mój stolik pewną miłą

dziewczynę, której chłopak grał na innym stole. Dziewczę owe o grze w pokera wielkiego pojęcia

nie miało, ale gra przeciwko niej to była istna droga przez mękę. Dokładnie identycznie rozgrywała

seta z flopa jak i absolutne nic, ani razu nie przebiła niczyjego zagrania, za to prawie zawsze

sprawdzała czyjeś podbicia czy zagrania. I nieważne czy był to czyjś all in za np. 3500 przy blindach

100/200 preflop ? ona zawsze sprawdzała. Problem polegał na tym, że trafiała! Na flopie T32 panna

zagrywa, Lechu ją sprawdza. Turn 8 ? panna znowu minimalny bet, Lechu all in, panna call. Po

okazaniu kart okazało się, że Lechu miał T8, a nasza miła koleżanka 32!! I co? 3 na river!! Lechu

wysadzony z turnieju, a dziewczę nabudowane. Takich akcji było kilka, naprawdę był to dziwny

stolik i dziwna gra. W końcu po kolejnym durnym zagraniu dziewczę odpadło (choć chwilę

wcześniej sam mogłem ją wywalić, ale do swojej czwartej pary kupiła tripsa na river?) i w końcu

można było zacząć grać w normalną grę. Po kilku nieudanych rozdaniach dotarłem na shorcie do

stolika finałowego, ale tam już większych szans nie miałem. Karta jak nie szła tak nie szła, w końcu

zobaczyłem AJ i zwariowałem ze szczęścia! All in i natychmiastowy call gracza z AQ. Choć flop

dawał jeszcze szansę na podział to jednak nic takiego się nie stało i odpadłem ponownie na ósmym

miejscu.

Dziś pojadę pewnie na freezouta za stówkę, ale jak zwykle w tym turnieju większych szans sobie

nie wróżę. Mały stack początkowy to mój wróg śmiertelny, więc za długo pewnie nie pogram. Ale

stawić się ?w robocie? trzeba. Tym bardziej, że ostatnio powrócił słynny ?Doktor z Ostrołęki?!

Tym co nie znają jego historii powiem tylko, że ksywę swoją dostał swego czasu po ?wyleczeniu?

nam wszystkim portfeli w przeciągu kilku dni 🙂 Nie miałem za bardzo okazji, żeby z nim pograć,

ale może dziś się uda, bo o miejsce przy stoliku, gdy gra nasz przyjaciel, jest niezmiernie trudno 🙂

MUZYCZNIE

 W poniedziałek udałem się na długo oczekiwany koncert brytyjskiej grupy The Cure. Jako dziadek

w podeszłym wieku mogę śmiało stwierdzić, że na muzyce tego właśnie zespołu się wychowałem

(jak również na kilku innych kapelach rzecz jasna!). Pierwszy raz miałem styczność z ich muzyką

w 1987 roku, pod koniec siódmej klasy podstawówki. Wtedy to jeden z moich kolegów puścił mi

dopiero co wydaną płytę ?Kiss Me, Kiss Me, Kiss Me? i to był początek mojej fascynacji tym

zespołem i ich muzyką. Już następnego dnia, w słynnej na całą Warszawę ?Dziupli?, sklepie z

nagranymi kasetami z albumami zespołów (tak, tak, wiem? o czym ten stary pierdziel gada? kto

kiedyś słuchał jakiś kaset??) zakupiłem całą dyskografię zespołu i rozpocząłem muzyczną ucztę.

Trwała ona parę lat, bo kasety te zjechałem do granic możliwości. Dobrze, że już wkrótce ktoś

wynalazł płyty CD i mogłem ponownie kupić dyskografię w nowej, lepszej jakości.

To był już mój trzeci koncert The Cure, na którym byłem.

Pierwszy, w katowickim Spodku, który

odbył się 12 lat temu, do dziś wspominam jako jeden z najlepszych koncertów, na jakich byłem

w swoim życiu. Potem drugi w Łodzi, ale ten do mnie jakoś nie przemówił, pewnie przez bardzo

słabą akustykę hali, na której się odbywał. No i ten trzeci, poniedziałkowy. Trzeba przyznać, że

wokalista The Cure jest nadal w świetnej formie! To co zaprezentował Robert Smith i jego koledzy

powaliło na kolana kilka tysięcy fanów na Torwarze! Kapela zagrała absolutnie wszystkie swoje

największe przeboje, przez co koncert trwał ponad 3 godziny, a zespół wychodził na bisy aż trzy razy! Zaprezentowali też kilka utworów z nowej płyty, która ma ukazać się w maju tego

roku i zapowiada się na powrót do klimatu z – najlepszego chyba ? albumu ?Disintegration?.

Naprawdę, święto muzyki! Tylko tak się człowiek zastanawiał ? patrząc po twarzach innych

słuchaczy w ?podeszłym wieku? ? jak to się razem z tym The Cure starzeje?

TOWARZYSKO

W sobotę spotkałem się po 20 latach z ludźmi z mojej klasy w szkole podstawowej! Dzięki

portalowi nasza klasa po wielu latach ponownie się odnaleźliśmy i zorganizowaliśmy spotkanie.

Szedłem na nie lekko stremowany. Nie, żebym się jakoś krępował czy coś. Raczej zastanawiałem

się o czym można rozmawiać z ludźmi po 20 latach? Okazało się, że moje obawy były zbędne.

Od samego początku ludzie padali sobie w objęcia, witali się po latach i natychmiast rozpoczęła

się wielka dyskusja o latach przeszłych i obecnych. Kto z kim , ile dzieci, co robi itp. Po paru

godzinach i wieeeeelu wypitych drinkach/piwach/koktajlach nasze towarzystwo przeniosło się

z jednej knajpy do drugiej, gdzie trwało after party do białego rana.

I tutaj ciekawostka dla Górala,

biegłego z matematyki ? Góral, proszę Cię, oblicz prawdopodobieństwo takiego oto wydarzenia:

Klasa spotyka się po 20 latach w jednej z warszawskich restauracji. O godzinie 1 w nocy większa

część towarzystwa postanawia bawić się dalej, ale trzeba się jakoś przemieścić. Towarzystwo

zamawia więc dwie taksówki w jednej z warszawskich korporacji. Jakie jest prawdopodobieństwo,

że jednym z kierowców tych taksówek jest kolega z klasy tych osób?? Bo właśnie taka sytuacja

miała miejsce w sobotę!! Mało żeśmy wszyscy nie padli ze zdziwienia!! Niestety, nasz kolega

do nas nie dołączył, bo musiał jechać dalej w trasę po mieście, ale sam fakt takiego spotkania był

dla wszystkich co najmniej zaskakujący!

Generalnie impreza się bardzo udała i oczywiście planujemy kolejne spotkania, tym bardziej, że

do naszej klasy dołączają się kolejne osoby!

FILMOWO

 Jakoś tak ostatnio nie za bardzo jest co oglądać w kinie. Nie ma wielkich premier filmowych,

nie ma filmów powalających na kolana. Tym chętniej obejrzałem jedną z ostatnich polskich

produkcji, film ?Rezerwat?. Obraz ten jest szczególnie bliski memu sercu, bo opowiada o ?mojej?

dzielnicy, starej warszawskiej Pradze. Zdjęcia do filmu robiono dosłownie o krok od mojego

stałego miejsca zameldowania. Film jest przepiękną, wzruszającą historią o własnym miejscu na

Ziemi. Role bohaterów, zarówno tych pierwszo-, jak i drugoplanowych zostały zagrane naprawdę

rewelacyjnie. Nie dziwię się już, że film ten dostaje po kolei mnóstwo nagród na różnych

festiwalach, a reżyser Łukasz Palkowski jest okrzyknięty nowym odkryciem w kinematografii

rodem znad Wisły. Polecam ?Rezerwat? gorąco wszystkim miłośnikom polskiego kina, dawno nie

było tak udanego filmu rodzimej produkcji!

Poprzedni artykułWywiad z Borisem Beckerem
Następny artykułEPT Kopenhaga 2008 – Dzień 2

9 KOMENTARZE

  1. Jack ostanio widziałem cie niedaleko wileniaka(jedna z ulic prostopadłych do solidarności) jak wychodziłeś z bloku,ok godziny 13 chyba wtorek to był, zdziwiłem sie ze wstałeś o takiej godzinie 🙂

  2. aby rozwiązac Twoja zagadkę musisz podac więcej danych: liczba osbób w klasie, liczba osób będących na spotkaniu, liczba taksówkarzy jeżdżących w tym dniu..

  3. BoSS, a kto mówi, że ja coś wyciagam? Ja jestem na utrzymaniu żony 🙂 Przecież ja jestem bezrobotny…

  4. Pytanie troche nie do artykulu, ale jednak mnie nurtujące. Ile srednio wyjmujesz miesięcznie z pokera, bo piszesz, ze to twoja praca??

Możliwość dodawania komentarzy nie jest dostępna.