1 maj
Święto pracy jak przystało na pracoholika i ja również w dużym stopniu spędziłem w pracy, siedząc wieczorem dobrych kilka godzin nad płytą na USOP. W związku z tym, że wiedziałem, że po południu czeka mnie wyjście z domu to nie odpaliłem żadnego turnieju multi i skupiłem się tylko na grze turniejów Sit&Go 45, 90 i 180 osobowych. Jak pisałem w poprzednim blogu na początek niewielkie buy-iny żeby nie mieć problemów z bankrollem. Jak się okazało pomimo niewielkiej ilości turniejów start zaliczyłem bardzo dobry.
Najpierw 2 miejsce w 180 osobowym turnieju za $4, a potem wygrana w 45 osobowym za $6 i od razu 270 punktów TLB na koncie, a i challengowy bankroll się solidnie wzmocnił. Trochę szkoda mi turnieju 180 osobowego, w którym mogłem wygrać mając sporą przewagę w żetonach przy 3 graczach. Jednak jeden przegrany coin flip i trochę zbyt duża agresja w połączeniu z rushem kart u jednego z przeciwników spowodowały, że heads-up zaczynałem mocno zdominowany jeśli idzie o ilość żetonów i już nie udało mi się odwrócić losów pojedynku.
2 maj
W sobotę w ogóle nie nastawiałem się na grę. Na 16:00 miałem ślub i wesele mojego przyjaciele, na którym pełniłem zaszczytną funkcję świadka więc uznałem, że odpowiednie przygotowanie się do uroczystości jest ważniejsze niż gra w pokera. Jako jednak, że po ogarnięciu fryzjera i innych spraw okazało się, że mam jeszcze ze 2,5 godzinki wolnego, a w między czasie Łysy poinformował mnie, że zapunktował w 3 kolejnych turniejach to stwierdziłem, że spróbuję szans w kilku 45 osobowych turniejach turbo. Takie turki są idealne jeśli nie mamy wiele czasu, 5 minutowe blindy powodują, że turniej ten trwa około 60 minut więc spokojnie mogłem w nich zagrać nie obawiając się, że spóźnię się na ślub 🙂
Niestety turnieje turbo wymagają również chociaż minimalnej współpracy ze strony kart, a w sobotę niestety tego nie było i na kilka turniejów jakie zagrałem udało się cashować i punktować tylko w jednym, w którym zająłem 2 miejsce, w drugim zaliczyłem bolesnego bubbla zarówno kasowego jak i punktowego przegrywając AQ kontra Q8 na flopie A i dwie blotki przeciwnikowi doszedł runner-runner kolor.
A później było huczne wesele, które jak się okazało wpłynęło również na moją zdolność do gry w niedzielę.
3 maj
Poranek po weselu, a raczej południe, kiedy się obudziłem nie było łatwe. Ból głowy i słabe samopoczucie spowodowały, że zrezygnowałem z udziału w poprawinach i w zasadzie do wieczora przeleżałem w łóżku. W końcu wpadłem na genialny pomysł i po spacerze z dziećmi i zaczerpnięciu świeżego powietrza okazało się, że poczułem się na tyle lepiej, żeby zdecydować się na wieczorną sesję pokera. Odpaliłem PokerStars i tym razem postanowiłem w końcu pograć w turniejach multi ze sporą ilością osób. Jako, że turniejów z niskim buy-inem na PS-ie nie brakuje to wybór był bardzo szeroki i szybko zapisałem się do 4 kolejno rozpoczynających się turniejów. Ogólnie nie było źle, ale zabrakło jakiegoś mocniejszego akcentu. Na 5 turniejów po kilka tysięcy osób w każdym, w dwóch udało mi się zająć miejsca płatne i zdobyć punkty TLB. W turnieju turbo z wpisowym $10 zająłem 279 miejsce na 3078 uczestników, a w codziennym turnieju 30,000 Gwarantowane ostatecznie skończyłem na 805 miejscu na 5868 graczy. Wyniki więc bez szaleństwa, ale też bez rozpaczy. Jedyne czego żałuję to faktu, że w końcówkach obu turniejów, kiedy mój stack wynosił około średniej przegrywałem spore pule mając zdecydowanie lepsze ręce. Poległem więc w starciach AK kontra KT, AJ kontra A5 a w rozdaniu AA kontra 37 na stole ułożył się strit QJT98 i podzieliliśmy pulę.
Po trzech dniach challengu zgromadziłem więc jak na razie 480 punktów TLB, punktując w 5 turniejach. Jest to co prawda jak na razie sporo mniej niż ma w tej chwili Łysy, ale przed nami jeszcze cały miesiąc, do miesięcznej klasyfikacji TLB zalicza się i tak tylko 20 najlepszych wyników więc fakt, że Łysy na razie rozgrywa dużo więcej turniejów ode mnie wcale mnie nie przeraża. Co ważniejsze Łysy co prawda prowadzi w punktach, ale kasowo dużo lepiej sprawa wygląda u mnie: ja zaliczyłem wzrost bankrolla o blisko 50%, a Łysy stracił już jakieś 15% początkowego bankrolla.
Zbliżający się tydzień będę chciał podporządkować challengowi i rozegrać dużo większą ilość turniejów niż przez pierwsze trzy dni miesiąca.
Mi pasuje taka opcja! Nigdy nie jeździłem na hot-dogu!
A ja proponuję, żeby w przypadku remisu o wygranej decydował bieg pod pałacem – przegrany biega dodatkowe kółko z Jackiem na plecach :))))
Ja tam juz na wszelki wypadek podpiszę jakiś kontrakt reklamowy (jako Twój manager oczywiście!), z którąś z budek z hot-dogami pod Pałacem… 🙂
Możliwość dodawania komentarzy nie jest dostępna.