Andrew Neeme wprowadził pokerowe vlogowanie na zupełnie nowy poziom. Skupienie się na codziennym grindowaniu w wysokiej jakości zdumiewająco prawdziwych materiałach dało wspaniały efekt. Pokazując grę na średnich stawkach w Vegas oraz swoje dobre, jak i złe momenty, zebrał już prawie 60 tys. fanów ciekawych pokerowego świata.
– Jak zacząłeś swoją przygodę z pokerem i vlogowaniem?
– Jestem produktem boomu ery Moneymakera. Grałem online, ale czysto rekreacyjnie. Pracowałem wtedy w Los Angeles. Miałem posadę w przemyśle muzycznym, a poker był dla mnie zabawą na boku. Ekonomia zwolniła, tak więc moja posada przy okazji też. Uczyłem się w różnych miejscach, aż wpadłem w sidła pokera – jak sporo osób. Zawsze lubiłem wpadać do Vegas mieszkając w LA, więc spodobał mi się pomysł przeprowadzki i wskoczenia w gry na żywo.
– Miałeś duży wpływ na scenę vlogowania pokerowego. Co zrobiłeś inaczej niż inni?
– Myślę, że dłużej niż innym zajmuje mi proces edycji. Mam lekką obsesję na temat tego, jak ma wyglądać końcowy produkt. Wziąłem trochę pomysłów od vlogerów, których oglądałem na YouTube i użyłem ich w swoich wideo na temat pokerowej strategii.
– Co cię do tego zainspirowało?
– Chciałem zrobić coś bardziej kreatywnego niż tylko grindować przy pokerowym stole. Być może czułem już małe wypalenie. Potrzebowałem czegoś nowego w życiu i trochę kreatywności, którą mógłbym podzielić się z innymi. Pomyślałem również, że pokerowa widownia chciałaby zobaczyć coś nowego. Wydawało mi się, że większość mediów zajmuje się tylko wysokimi stawkami, a nikt nie porusza tematu życia codziennego grindera.
– Pomogło ci to uczynić grindowanie bardziej interesującym?
– Z pewnością. Tchnęło w nie nowe życie. Fajnie mieć widownię kiedy wchodzę do kasyna i usiłuję uchwycić różne rzeczy. Ponadto Vegas jest świetnym tłem dla tego wszystkiego. To o wiele lepsze niż po prostu przychodzenie do poker roomu i grindowanie przez kolejne godziny. Kreatywność bardzo mi pomogła.
– Jak to jest zostać docenionym przez gości pokroju Daniela Negreanu?
– Fajnie jest zdobyć uznanie takich graczy. Potwierdza to fakt, że świat pokera może czerpać korzyści z produktu wysokiej jakości pokazującego codzienny grind. Fajnie jest też usłyszeć słowa wsparcia od osób, które skorzystały ze strategicznego aspektu moich filmów. Dostaję również sygnały, że niektórzy oglądają je wyłącznie w celach rozrywkowych. A uznanie od takich osób jak Daniel, będących na szczycie tego przemysłu, to wspaniała sprawa.
– Pojawia się coraz więcej vlogerów korzystających z twojego formatu. Wkurza cię to?
– Zupełnie nie, w końcu to nie ja wymyśliłem vlogowanie. Nie uważam też tego za „swój styl”. Sam skorzystałem z różnych inspiracji i przeniosłem je do pokerowego świata. Nie wymyśliłem chodzenia z kamerą, filmowania Las Vegas i pokerowej sceny. Trooper97 robił to już przede mną. Byli również bardziej ogólni vlogerzy jak Casey Neistat. To naturalne, że ludzie naśladują inne filmy. Dopóki jestem sobą i opowiadam swoją historię ciężko będzie komukolwiek mnie podrobić.
– Jaka jest najtrudniejsza część bycia pokerowym vlogerem?
– Wszystkie godziny potrzebne do tego poza pokerowym stołem. Moje wideo to zwykle osiem godzin edycji. W ten sposób sumuje się duża liczba godzin, w których nie zarabiam grindując. Trzeba patrzeć na szerszy obraz, a nie natychmiastowe wpływy ze streamu, które są bardzo małe.
– W pokerowym vlogowaniu jest w ogóle jakaś kasa?
– Jest sporo opcji wraz ze wzrostem doświadczenia w tym. I nie ma znaczenia o czym vlogujesz czy co robisz. Jeśli masz widownię, będziesz miał również wiele możliwości by ją spieniężyć i pójść w różnych kierunkach, czy to przez umowy sponsorskie, pojawianie się w konkretnych miejscach lub cokolwiek innego. Najważniejsze to pokazać coś interesującego i zbudować widownię. Otwiera to wiele drzwi.
– Jakie masz doświadczenia z WSOP?
Po raz czwarty lub piąty gram w eventach WSOP. Raczej nie jestem graczem turniejowym. Moja gra to 96% cashówek, ale latem chętnie wskakuję na kilka turniejów. Dla mnie są trochę jak loterie, szczególnie te z wielką ilością wpisowych – jak Colossus. Trzeba mieć niesamowite szczęście, żeby daleko w nim zajść, ale to fajna zabawa. Atmosfera na turniejach WSOP jest bardzo lekka i wesoła, co zawsze jest miłe. To ciekawe doświadczenie. WSOP ciągle stara się coś udoskonalać i każda zmiana wychodzi im na lepsze.
– A jak się vloguje z WSOP?
– Ciężko filmuje się przy stole, ponieważ nie można korzystać z telefonów itp. Czasem w ogóle nie można nic filmować w miejscu turnieju. Są więc dodatkowe wyzwania, ale zawsze mam jakieś pomysły na uchwycenie różnych rzeczy. Da się to jakoś ogarnąć.
– Ile podczas tegorocznego WSOP zamierzasz grać?
– Raczej myślę o tym na bieżąco, nie mam planów. Do głowy przychodzi mi garstka turniejów i w zależności od tego, jak będę wkurzony z powodu szybkiego odpadania z poprzednich ustalę, w ilu jeszcze zagram. Teraz gram w pierwszym, ale już jestem w kasie, więc najprawdopodobniej szybko mi się nie znudzi.