Johnny Chan jest prawdziwą ikoną pokera. Dwukrotny mistrz Main Eventu World Series of Poker z roku 1987 i 1988 opowiedział w wywiadzie o swojej przeszłości i o marzeniach na przyszłość.
Ludzie z pokerowego środowiska często mówią na niego „Orient Express” albo „The Master”. Posiada dziesięć bransoletek World Series of Poker, ale tylko cztery z nich zdobył w odmianie No Limit Hold'em, co dowodzi jego wszechstronności. W dwóch następujących po sobie latach został mistrzem turnieju głównego.
Tegoroczny WSOP
Pokerzysta pojawił się na WSOP również w tym roku. Wziął udział w turnieju Poker Players Championship za 50.000$, ale mimo świetnej passy na początku, nie udało mu się dojść do miejsc płatnych. Zwycięzcą eventu został Elior Sion. Johnny Chan po awansie do dnia drugiego wypowiadał się bardzo pochlebnie o formacie turnieju i o graczach, którzy wzięli w nim udział:
– To znakomity turniej. Zmierzyli się ze sobą najlepsi gracze świata. W dodatku rywalizowaliśmy nie tylko w jednej odmianie, ale w kilku. Gra obejmowała rozgrywki w Hold'ema, Omahę, Studa, 8 or better. To naprawdę świetny turniej.
Wspomnienia z czasów młodości
Niewielu uczestników tego eventu może się jednak pochwalić takim doświadczeniem, jakie ma Johnny Chan. W 1978 roku, w wieku 21 lat, opuścił on uniwersytet w Houston i przeprowadził się do Las Vegas, gdzie rozpoczął życie zawodowego pokerzysty. Od tamtej pory w turniejach wygrał przeszło 8.600.000$, a znany jest również jako świetny gracz cashowy. Najbardziej ciągnie go jednak do gier mieszanych.
– Uczestniczyłem w grach mieszanych już w późnych latach 80-tych. Zaczęło się od dwóch odmian – Hold'ema i Studa, bo te jako pierwsze zostały zalegalizowane w Kalifornii jako gry przyszłości. Kilka lat później doszły do tego Omaha, Triple Draw, Badugi i Badacey, ale wciąż powstaje tak wiele formatów, że ciężko przewidzieć przyszłość gier mieszanych.
Trzydzieści lat temu Johnny Chan pokonał w heads-upie Franka Hendersona i wygrał 625.000$ głównej nagrody w Main Evencie World Series of Poker. Często wraca myślami do tamtego wydarzenia.
– To było niesamowite. Wcześniej nawet nie śmiałbym marzyć, że mogę wygrać Main Event. Byłem bardzo szczęśliwy, kiedy moje zdjęcie zawisło na ścianie pośród innych mistrzów świata.
„Hazardziści” – wspomnienia z planu zdjęciowego
W 1988 roku The Master powtórzył swój wyczyn i został ostatnim jak do tej pory pokerzystą, który wygrał Main Event w dwóch kolejnych latach. Trzeba jednocześnie przyznać, że było to zwycięstwo w wielkim stylu. Jego przeciwnikiem w finale był Erik Seidel. W ostatnim rozdaniu Chan trafił strita i ze wzrokiem skierowanym do góry udało mu się podpuścić rywala. To właśnie rozdanie zostało wspomniane w filmie „Hazardziści” z 1998 roku, w którym Johnny Chan zagrał samego siebie.
– To była wielka produkcja i poker na niej skorzystał. To zaszczyt, że mogłem poznać Matta Damona i Eda Nortona. Ludzie mówią, że to najlepszy pokerowy film, jaki kiedykolwiek powstał i że to on spowodował, że poker jest tym, czym jest obecnie. Każdy go oglądał i chciał być jak Johnny Chan albo Matt Damon!
Matt Damon wspomina ten film jako jedno z najlepszych doświadczeń swojego życia. Johnny Chan udzielał aktorom licznych wskazówek co do przebiegu gry. Próbował też zaszczepić w nich dyscyplinę i pewność siebie.
– Aktorzy byli naprawdę wspaniali i miło było wśród nich przebywać. Bardzo szybko się uczyli. Nauczyłem ich rozgrywania kilku rąk i od razu załapali. Byli bardzo przyjacielscy i naprawdę mieli klasę.
Poniżej znajdziecie fragment filmu z udziałem Johnny'ego Chana.
Największa porażka życia
W 1989 roku Johnny Chan miał szansę zostać trzykrotnym mistrzem świata, ale na drodze do kolejnego tytułu stanął mu 24-letni Phil Hellmuth. Chan długo nie mógł się pozbierać po tej porażce i wie, że dziś wiele rzeczy z tamtego dnia zrobiłby zupełnie inaczej.
– Gdybym w 1989 roku wiedział, jaki poker będzie obecnie, grałbym trochę agresywniej. Byłbym trudniejszy do rozgryzienia. W 1989 roku nie znaczyło to dla mnie zbyt wiele, to było jak kolejny dzień w biurze. Nie grałem swojego A-game i zostałem za to ukarany. Skończyłem jako drugi, ale gdybym dostał jeszcze raz tę możliwość, grałbym swoje A-game.
Ostatnie pokerowe marzenie
Johnny Chan wciąż kocha pokera i styl życia, który się z nim wiąże.
– Podróżuję po całym świecie i poznaję mnóstwo różnych ludzi. Mogę cieszyć się życiem. Mam już prawie 60 lat, więc coraz bliżej mi do emerytury. Gdybym jednak mógł mieć jeszcze jedno pokerowe marzenie, to chciałbym wygrać jeszcze jeden Main Event.
Niezależnie od tego, w jakim formacie toczy się gra, obecność Johnny'ego Chana gwarantuje setki ludzi na widowni, przyspieszone bicie serc jego rywali, niesamowite doświadczenia i wspomnienia na długie lata. Czy jest ktoś, kto nigdy nie marzył, by wyblefować go niczym Mike McDermott w filmie „Hazardziści”?