Kiedy w poniedziałek wieczorem, po 4 ciężkich dniach pracy podczas Unibet Open Algarve, pojawiłem się w Coimbrze, jedyne o czym myślałem to szybkie rzucenie się do wyra. Oczywiście po 7 miesiącach niewidzenia się z Portugalczykami było to niemożliwe. Jednak kiedy w końcu udało mi się tego dokonać to odbębniłem solidną 12-godzinną drzemkę i byłem gotowy do spędzenia kolejnego tygodnia na portugalskiej ziemi.
Praca oraz ilość zorganizowanych atrakcji przez moich przyjaciół Joao i Nuno nie zapowiadały zbyt wiele gry na PokerStars. Jednak w każdej wolnej chwili starałem się odpalać kolejne Sit&Go. Jak wiadomo taka gra z doskoku raczej nigdy dobrze się nie kończy. Rozegrałem naprawdę sporą ilość turniejów 180-osobowych i w żadnym z nich nie udało mi się osiągnąc tylu punktów, aby turnieje te zostały zaliczone do moich 20 najlepszych wyników w miesiącu.
W ostatnim opublikowanym rankingu TLB dla Polaków zająłem 12 miejsce, z czego nawet się cieszyłem. W chwili obecnej na pewno spadłem na bardziej odległe miejsce. Minionej nocy nareszcie udało mi się jakoś poważniej zapunktować w turnieju wieloosobowym. Około 3 w nocy zdecydowałem sie odpalić turniej za $2, w którym udział w sumie wzięło 2043 osoby. Turniej od początku układał mi się wyśmienicie! Wiązało się to oczywiście z wydłużonym czasem gry. Niestety około 9 rano już ledwo co patrzyłem na oczy i można powiedzieć, iż wyeliminowałem się z turnieju na własne życzenie na 25 miejscu. Daruję sobię dokładne opisywanie sposobu w jaki odpadłem, gdyż najzwyczajniej na świecie jest mi wstyd! W każdym bądź razie udało mi się zdobyć 122 punkty i w chwili obecnej mam ich łącznie 2.185, co daje mi 100 punktów przewagi nad Pawciem.
Z wydarzeń poza pokerowych, udałem się wczoraj z Portugalczykami na strzelnicę golfową. Wszyscy ostatnio w Polsce bardzo zachwalają grę w golfa, więc po jakiś 8 latach od poprzedniej wizyty, postanowiłem spróbować swoich sił na strzelnicy. Nie jestem ekspertem w tej dziedzinie, ale wydaje mi się, iż warunki treningowe w Portugalii są bardzo sprzyjające. Koszt wizyty na strzelnicy jest tutaj symboliczny – za 50 piłeczek oraz kij zapłaciłem zaledwie 5 Euro! Nie wiem jak to się ma do cen w Polsce, ale mam jakieś dziwne przeczucie, że jest o wiele taniej. Na zdjęciu Joao i Nuno starają się wygrać naszego boka, o to kto uderzy piłkę bliżej dołka. Oczywiście nie dałem szans gospodarzom i banknoty powędrowały do mojego portfela!
W niedzielę o 6 rano opuszczam już niestety Coimbrę i wracam do Polski. Nic nie zapowiada, aby było mi dane przez weekend cokolwiek pograć, tak więc od poniedziałku zabieram się ostro do roboty – 3.000 punktów TLB biorę sobie za punkt honoru!
Pozdro!
To właśnie miałem namyśli 😉
Wystarczy napisać coś o klaskaniu i wożeniu parówek…
Myślę, Jack że powinieneś udzielic Łysemu kilku rad co wstawiac do tekstu, aby miec dziesięc razy więcej komentarzy niż obecnie 😛 Cel uświęca środki.
Przecież już ma dwa!! 🙂
Łysy napisz następnym razem jak to jest napisać bloga i dostać zero komentarzy ;-)))))
Możliwość dodawania komentarzy nie jest dostępna.